Nawigacja
Magda Pabin, Kraków i po Krakowie
Cóż, od zakończenia Zlotu w Krakowie minęły już prawie 3 miesiące a ja jakoś nie mogłam zebrać się do napisania tego tekstu. Ale jednak, siedząc na korytarzu uczelni znalazłam chwilę, aby podzielić się z Wami moimi odczuciami. Żeby jednak dopełnić całości i dostarczyć pełnego obrazu moich odczuć będę często dostarczać Wam wtrąconych aluzji dotyczących innych wydarzeń.

Miejsce zlotu.
Cóż - Kraków Krakowem i wiadomo, że Błonia to jedno z tych najbardziej charakterystycznych miejsc tego miasta. Moim zdaniem jednak zdecydowanie za duże, zwłaszcza że tereny przydzielone gniazdom zajmowały tylko połowę terenu zaznaczanego i opłotowanego jako teren zlotowy. Przed wejściem na teren zlotowy ustawiona była scena koncertowa. Dlaczego tak? Przecież w tym momencie harcerze musieli często w późnych godzinach opuszczać teren zlotu, a w czasie powrotów pojawiała się konieczność zwiększenia (nielicznej niestety) ochrony HSP. Biedne HSP dwoiło się i troiło, ale posiadając niecałe 60 osób na cały Zlot i tak musiało dojść do zgrzytów. Kolejnym wielkim problemem okazał się brak drzew. Można zacząć się przyzwyczajać do tego, że zloty harcerzy zazwyczaj połączone są z opadami deszczu i wichurami (mieliśmy to w Gnieźnie, było i w Kielcach), jednak w Kielcach przynajmniej dzięki zalesieniu terenu nasze obozowiska nie były małymi jeziorkami, a do domu nie przywieźliśmy dość sporej ilości błota.
Warto jednak podkreślić, że Błonia posiadały jeden duży plus: bliskość krakowskiego Rynku i związanej z nim infrastruktury turystycznej - dwie największe w Polsce restauracje typu Fast Food przeżywały swój "złoty tydzień", a jedna z krakowskich pizzerii dostarczała na teren Zlotu pizze, których zakup za okazaniem ulotki odbywał się z 50% upustem. Miejmy przynajmniej tylko nadzieję, że większość harcerzy miała okazję obejrzeć też historyczną i artystyczną stronę Krakowa, przespacerować się Kazimierzem i odkryć te miejsca, które pomijane są w większości przewodników...

Jedzenie
Temat dość oczywisty w relacjach pozlotowych. Każdy coś jeść musi, ale jak się okazuje po kilku kolejnych zlotach ZHP, brakuje "złotego klucza" - pomysłu na wyżywienie takiej grupy harcerzy. "Model Kielecki" (catering obiadowy oraz zakupy pozostałych produktów w marketach) nie do końca się sprawdził. Do tej pory nadal wszyscy mają w pamięci osławione historyczne już krokiety oraz problemy z dostawami produktów do marketów. Tym razem wrócono do tego, że harcerze jednak potrafią sami gotować i dostarczano nam półprodukty na obiad. Fajnie, można samemu dostosować ilość wydanych porcji i ich wielkość, zazwyczaj drugie danie znikało w całości, a pozostałą zupę po prostu wylewano.



Problem natomiast pojawiał się jeśli chodzi o przechowywanie żywności na śniadania i kolacje. Wiadomo, że nigdy nie można przewidzieć ile zjedzą nasi podopieczni, a przecież każdy musiał odebrać przydziałową porcję żywności. Mogę powiedzieć, że mój podobóz miał szczęście. Zabraliśmy ze sobą dodatkowy duży namiot pełniący rolę kuchni polowej oraz niewielką lodówkę turystyczną, która schowana w odpowiednim miejscu utrzymywała niższą temperaturę niż ta, panująca w czasie dziennych upałów na obozowisku. Jednak wielu z nas było zbulwersowanych ilością marnowanego na Zlocie jedzenia. Dopiero po 5 dniach zlotu pojawiła się możliwość zwrotu produktów, ale tylko tych całkowicie zamkniętych. Powstała więc sytuacja, w której nie można było zwrócić połowy dwukilogramowej paczki z wędliną tylko dlatego, że została w połowie zjedzona. Jakoś daliśmy sobie z tym radę, nasze kanapki posiadały po prostu dużą ilość obkładu, bo inaczej zostałby on wyrzucony.

Program
To chyba jeden z najbardziej kontrowersyjnych punktów moich subiektywnych notatek. W dobie komputeryzacji... internetowy system rejestracji na zajęcia pozwalał na rejestracje na te same zajęcia po kilka razy a jednocześnie w żaden sposób nie można było od samego początku zgrać ze sobą miejsc programowych. Codziennie rano pod biurem programowym Zlotu ustawiała się kolejka instruktorów pragnących w sensowny sposób połatać program dla swojego zastępu, ponieważ mimo stworzenia przez WNT dostępu do bezprzewodowego Internetu na terenie całego Zlotu system rejestracji na zajęcia programowe przestał działać, a po ponownym uruchomieniu okazywało się, że na zajęcia pomimo wolnych miejsc dla zastępów nie można się zapisać.
Program był owszem ciekawy, ale głównie nastawiony na to by harcerzy było widać. Oczywiście modne były zajęcia muzyczne, sportowe i pozwalające na jakąkolwiek działalność artystyczną. Niestety w trakcie przeglądania proponowanych zajęć programowych niewiele znalazłam takich, które pozwalają na wszechstronny rozwój harcerza i otworzą mu oczy na świat. Owszem, pojawiły się zajęcia o problemach etnicznych w Turcji czy o globalizacji. Lecz kierowane były one do wędrowników oraz do instruktorów, którzy niestety nie mogą zostawić samym sobie swoich harcerzy. Pod koniec zlotu zmieniłam jednak zdanie o odpowiedzialności instruktorów za harcerzy, dowiadując się, że jeden z przyszłych instruktorów pozwolił na samodzielny powrót z Rynku na teren podobozu swoim podopiecznym, wśród których żaden nie miał ukończonych 18-nastu lat, a i trudno doszukać się było w tym gronie 16-latka.

Wreszcie chyba już czas podzielić się moimi własnymi spostrzeżeniami zlotowymi, które odkryłam w będąc w swoim podobozie, ale także obserwując innych. Myślę, że pora zastanowić się nad drogą , którą kroczy nasz Związek. Kilka problemów sprawiło wręcz, że gotowa byłam spakować się i przenieść do innego podobozu. Jako osoba działająca w Związku od blisko 18 lat, całkowicie świadoma tego co chce robić od jakiś 10 lat, a od 2 będąca pełnoprawną instruktorką myślałam, że widziałam i słyszałam dużo. Jednak okazuje się, że mój pogląd był błędny. Na Zlocie dowiedziałam się bowiem, że np. przyszły instruktor może powiedzieć komendantowi obozu, że "on przyjechał tu wypocząć, a jeśli ten ma do niego jakąś sprawę to niech sam się pofatyguje. " Komendantka hufca może przy harcerzach zrugać komendantkę obozu za czynności, którymi sama obiecała wcześniej się zająć, lecz słowa nie dotrzymała. 40 harcerzy może czekać blisko godzinę na robiące się w markecie ostatnie przedzlotowe zakupy. W końcu dowiedziałam się, że zasady dobrego wychowania nie obowiązują w harcerstwie, że instruktora można obarczać całym złem tego świata tylko dlatego, że ma inne poglądy i nie pozwoli się obrażać.

Nigdy nie ukrywałam, że nasz Związek nie jest idealny, często miałam odmienne zdanie od tych, będących na górze. Jednak uważam, że każdy ma prawo do własnych opinii i sposobu myślenia. Zdaję sobie sprawę, że mój obraz Zlotu nie jest zbyt optymistyczny. Niestety po czasie miłe chwile odeszły w niepamięć bardziej z powodów czysto uczuciowych. Relacja ta ma charakter subiektywny i mimo tego, iż bardzo wiele złych wspomnień zostaje w pamięci wiem, że w Kraków był jedną z nielicznych okazji na spotkanie prawie całej ekipy "Regionów", najlepszych z biura prasowego XXXVI Zjazdu oraz wielu innych ludzi od lat spotykanych na harcerskim szlaku. A to chyba najważniejsze - bo to ludzie właśnie tworzą ten Związek...

pwd. Magda Pabin
Chorągiew Wielkopolska ZHP
Międzyhufcowy Zespół Kadry Kształcącej

(fotografie: phm. Anna Pospieszna, Katarzyna Niwińska, oraz autor nieznany)


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

167
hanka_87 dnia grudnia 08 2010 15:19:47

Sama byłam na zlocie i wiem, że druhna Magda też była bo obóz Czerwonaka był sąsiednim do mojego. Pomyślcie jakie myśli ma dzieciak czytający ten artykuł (nie będzie chciał jechać już na żaden obóz), albo rodzic (nie puści dziecka na obóz ani nawet na zbiórkę harc.). Takie płaczki - narzekaczki można wysłać do organizatorów jako list z pretensjami.

Swoją drogą Magda pisze o "zruzganiu" przy dzieciach i złej postawie Komendanta Hufca. Sama byłam świadkiem z koleżankami jak wszczęła kłótnię przy posiłku, gdzie były wszystkie dzieciaki z Czerwonaka, a potem jeszcze z krzycząc i płacząc poszła do namiotu obrażona (z resztą z powodu tego widowiska zapamiętałam druhnę Pabin).

10
MaciekP dnia grudnia 08 2010 16:49:48

Jasne, nic nie mówmy. Siedźmy cicho. A najlepiej przywróćmy urząd na Mysiej w Warszawie. Wtedy wszystko wszystkim się podobało.
No i ten piękny, godny harcerki atak personalny na autorkę. W dodatku całkowicie anonimowy. Zero klasy.

1
sikor dnia grudnia 08 2010 18:52:54

Haniu... Jak myślisz kto czyta HR-a ? Dzieci czy instruktorzy ? To po pierwsze. Po drugie jeśli przeczyta to myślący Rodzic to właśnie wyśle z nami swoje dziecko, bo się przekona, że w harcerstwie są buraki, owszem, ale oprócz nich jest również wielu wiedzących czym jest harcerstwo i potrafiących zrobić biwak (co zresztą czynią prowadząc drużyny). I dobrze by było gdyby Rodzice sprawdzali komu powierzają swoje dzieci...

165
marta dnia grudnia 08 2010 22:57:11

MaćkuP, znajdź cytat gdzie ktoś pisze o tym by nic nie mówić. Ktoś wcześniej napisał, że to są przemyślenia dziewczyny i ma do tego prawo. Zgodzę się z tym, ale tak samo jak autorka krytykuje Zlot tak samo ktoś może skrytykować autorkę. Swoją drogą nie dziwię się tej krytyce.
"Atak personalny na autorkę" - a autorka pisząc o Komendantce czy o instruktorze w twoim mniemaniu ich nie atakuje? To jest to samo! Teraz przynajmniej wiemy, że druhna Madzia ma nie wiele wspólnego z obiektywizmem skoro sama w ten sam sposób postępuje (jeżeli to prawda).

10
MaciekP dnia grudnia 08 2010 23:45:20

@Marta:
Odniosłem się do wpisu hanka_87, a nie twojego. Przeczytaj go i dopiero mój. :-) Czasem nie musi być tekstu wprost, bo sens wynika z kontekstu. Za moich czasów wymagali tej wiedzy na maturze.

A swoją drogą, pierwszy tekst krytykujący obóz/biwak/zbiórkę przeczytałem będąc przybocznym. Nie zraziłem się do niczego. Wiedziałem natomiast, czego nie chcę robić. Tekst krytyczny pomógł stać się instruktorem.

1
sikor dnia grudnia 09 2010 00:33:11

Marta a gdzie jest powiedziane że autor tekstu ma być obiektywny ??? Co to sąd ?
To jest tekst subiektywny. Autor przedstawia w nim własne zdanie. To artykuł prasowy a nie wyrok sądu. Jeśli widzisz zlot inaczej... Napisz a my opublikujemy bardzo chętnie

165
marta dnia grudnia 09 2010 01:20:31

MaćkuP, przecież mój wpis to odpowiedź na twój wpis, który dotyczy wpisu Hanki_87. Właśnie po komentarzu Hani napisałeś: "Jasne, nic nie mówmy. Siedźmy cicho", a takie sugerowanie, że ktoś coś takiego napisał jest po prostu zwykłym kłamstwem i manipulacją.
A swoją drogą co do tego tekstu co przeczytałeś to nie każdy jest tak wspaniały jak TY i tak samo zareaguje.
Posty czytają nie tylko instruktorzy, ja dowiedziałam się o stronie od swojego podwładnego.
Sikorku: kto powiedział że to jest sąd? Tylko Ty (kolejna manipulacja).
Gdzie jest powiedziane, że autor ma być obiektywny? W jakim świecie druh żyje? Słyszał druh o etyce dziennikarskiej? Może to nie jest dziennikarstwo z prawdziwego zdarzenia, ale skoro już coś napisała to jest zapewne świadoma tego, że komuś może się nie podobać.
Swoją drogą zauważyłam, że krytyka nie boli ani autorkę, ani użytkowników tylko administratorów. Czyżby nasi administratorzy wstydzili się tekstu który wypuścili?

1
sikor dnia grudnia 09 2010 10:16:41

Administratorzy dla Twojej informacji są również autorami jak i użytkownikami. To że się jest adminem nie wyłącza automatycznie prawa do zabierania głosu w tej czy innej sprawie. To po pierwsze. Po drugie to żyję dokładnie tu gdzie żyję. Na tym a nie na innym świecie.
A co do etyki dziennikarskiej to cóż. Wystarczy by czytelnik rozróżniał co jest informacją a co opinią...Podpowiedź... Informacja: Był Zlot... (był ? Był a więc info jest prawdziwe). Opinia: Miał szereg niedociągnięć takich jak.... I każdy autor ma prawo do swojej subiektywnej opinii. Chodzi o to by nie wymyślać faktów i swoją opinię opierać na prawdziwych informacjach. Proste ? Więc proszę nie manipuluj. A co do sądu to cóż,,, To Ty wymagasz by każdy autor tekstów działał jak sąd. To sąd musi być bezstronny i obiektywny.
Stąd moje porównanie. Więc jeszcze raz proszę... Nie manipuluj Wink

10
MaciekP dnia grudnia 09 2010 14:24:10

Marta:
"Pomyślcie jakie myśli ma dzieciak czytający ten artykuł (nie będzie chciał jechać już na żaden obóz), albo rodzic (nie puści dziecka na obóz ani nawet na zbiórkę harc.). Takie płaczki - narzekaczki można wysłać do organizatorów jako list z pretensjami."

Jaki sens mają te zdania? Chyba jednoznacznie z nich wynika, że tekst Magdy nie powinien ukazać się jako artykuł.

Fragment:
"Swoją drogą Magda pisze o "zruzganiu" przy dzieciach i złej postawie Komendanta Hufca. Sama byłam świadkiem z koleżankami jak wszczęła kłótnię przy posiłku, gdzie były wszystkie dzieciaki z Czerwonaka, a potem jeszcze z krzycząc i płacząc poszła do namiotu obrażona (z resztą z powodu tego widowiska zapamiętałam druhnę Pabin)." jest ewidentnym atakiem personalnym na autora bez ustosunkowania się do meritum tekstu.

Więc zarzucanie mi kłamstwa i manipulacji jest po prostu kłamstwem i manipulacją.
Aluzji personalnych do mnie komentował nie będę, bo tak nicko nie upadłem.

10
MaciekP dnia grudnia 09 2010 14:25:29

P.S. Jaka zasada etyki dziennikarskiej została naruszona. Proszę podać w oparciu o PRZEPISY, a nie wyobrażenia rodem z REM.

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.