Nawigacja
Moje drugie życie - Skauting, część II
Zawołanie
Zawołaniem Skauta są słowa "Bądź przygotowany". Zostały one przejęte, wraz z tłumaczeniem znaczenia od Południowoafrykańskich Konstabli (SAC), którzy wybrali te słowa częściowo dlatego, że mówiły o ich gotowości do każdej służby w każdym czasie, a także dlatego, że BP, to moje inicjały.
Lilijka stała się znakiem skautowym w prawie każdym kraju na świecie.
W celu odróżnienia obywatelstwa jednego skauta od drugiego własny symbol jest często "nałożony", to znaczy, umieszczony na przedniej części lilijki.
Widać to na lilijce skautów ze Stanów Zjednoczonych, gdzie orzeł i symbole kraju są w centrum lilijki, która jest jakby ich tłem. I podobnie się dzieje w całym światowym Skautowym Bractwie. I niech tak pozostanie!
Węzeł
Pod lilijką i zawołaniem jest umieszczona krótka linka z zawiązanym węzłem. Ten węzeł ma przypominać skautom o codziennych dobrych uczynkach, podobnie do starego zwyczaju wiązania węzełków na chusteczce " ku pamięci".
Laska skautowa
Mówiąc o wskazywaniu drogi, jest jeszcze jeden na to sposób będący w użyciu w większości drużyn skautowych, w postaci laski skautowej.
Laska jest bardzo cenna, w rzeczywistości niemal konieczna gdy chcemy się odnaleźć w nocy w trudnych warunkach terenowych.
Kilka razem związanych lasek może stworzyć bardzo poręczny mostek przez strumień, lub mogą laski skautowe posłużyć do ustawienia platforemki obserwacyjnej lub sygnalizacyjnej wieżyczki, albo jako masztu. Laski
mogą być również użyte do postawienia barierek powstrzymujących napór tłumu lub do zrobienia noszy do przenoszenia osób rannych lub jako zestaw biwakowy dwóch skautów.
Odznaki sprawności
Chłopcy nie są odosobnieni w swojej miłości do noszenia odznak. Słyszałem o dorosłych mężczyznach, którzy ryzykują i ryzykowali swoje życie, aby dostać medal.
Tak więc, choć może to być poczytane za niemoralne, by odwoływać się do tej odrobiny próżności w chłopcach, ustanowiliśmy odznaki sprawności które każdy skaut może zdobyć podejmując trud zakwalifikowania się i przejścia przypisanych do sprawności prób. Te odznaki są przyznawane za umiejętności w takich dziedzinach jak stolarka, pływanie, praca pogotowia itd., itp. Istnieje prawie sześćdziesiąt różnych dziedzin, wśród których każdy chłopiec powinien być w stanie znaleźć kilka, lub więcej które go zainteresują.
W ten sposób skauting zachęca do podejmowania i rozwijania umiejętności i zainteresowań przez chłopców, co z reguły pomoże im nie zmarnować swojego życia i ułatwi zdobycie pracy w dorosłym życiu.
Ponadto, istnieje tylko jedna norma, według której chłopiec jest oceniany jako zakwalifikowany do zdobycia odznaki, a jest to wysiłek, który gotów jest włożyć w swoją pracę. Daje to bezpośrednią zachętę nieco zapóźnionym, lub "wycofanym" chłopcom, w których kompleks niższości został zrodzony przez wiele niepowodzeń. Jeśli chcą oni próbować, bez względu na to, jak są niezdarni, ich mistrz sprawności może przyznać odznakę, co zazwyczaj inspiruje chłopca do podejmowania prób, aż zdobędzie kolejną odznakę stając się bardziej pewnym siebie.
Pierwszą, najważniejszą odznaką jest Odznaka Cornwella - za odwagę, ustanowiona na pamiątkę byłego Skauta Jacka Cornwella, VC [Krzyż Wiktorii], który zginął na pokładzie okrętu Chester w bitwie u wybrzeży Jutlandii w Wielkiej Wojnie. 

Rys: Skaut i konstabl - wzór munduru.

Król Edward I i Skauci

Po napisaniu mojej książki, Skauting dla chłopców, oczywiście pomyślałem, że organizacje chłopięce będą używać jej w swojej pracy, a ja nie będę miał nic więcej do zrobienia w tej materii. Ale bardzo szybko, bo już na wiosnę 1909 roku zdałem sobie sprawę, że zupełnie poza istniejącymi już organizacjami, setki chłopców tworzą drużyny Skautów na własną rękę.
To było w 1909 roku, gdy król Edward odbył ze mną rozmowę na temat tego nowego ruchu. Mimo, że była to dopiero faza zarodka, Jego Królewska Mość widział w ruchu skautowym nadzieję i wielkie możliwości, zachęcając mnie do spróbowania pokierowania tym spontanicznym rozwojem - nawet jeśli to by oznaczało poświęcenie mojej dotychczasowej pracy i ciężko zdobytego dorobku (co też i nastąpiło).
Po głębokim przemyśleniu zadania zdecydowałem się i pchnąłem skauting w przyszłość!.
W wyniku mojej decyzji zostało wysłane wezwanie do wszystkich skautów by spotkali się ze mną w wybranym dniu w Kryształowym Pałacu na paradzie, na którą stawiło się ponad 11.000 Skautów! Była to największa zbiórka chłopców, jaka kiedykolwiek miała miejsce do tej pory, a ruch skautowy nie miał jeszcze nawet dwóch lat!
To była dla mnie kolejna życiowa bomba!
Wiedziałem, że nie mogę być równocześnie żołnierzem i Skautem. Muszę z czegoś zrezygnować. Ale z czego?
Z osobistego punktu widzenia, miałem pięćdziesiąt dwa lata i stopień generała broni, a więc byłem już wysoko na drabinie zawodowej jak na swój wiek. Równocześnie byłoby szkoda, aby nowy ruch miał słabnąć i zanikać, a ja nie widziałem wtedy nikogo, kto mógłby albo chciałby wziąć go w ręce i poprowadzić.
Jak już powiedziałem, król zapytał mnie o problem kierownictwa ruchu, a ja wiedziałem, że w pełni rozumiał ideę skautingu, dlatego postawiłem się do jego dyspozycji, prosząc by powiedział, którą drogę powinienem wybrać. Ostatecznie Król uznał, że eksperyment skautowy był ważniejszy.
Dlatego zrezygnowałem z armii.
Jego Królewska Mość nadal interesuje się naszymi postępami. W dniu 5 maja 1910 roku i zostałem zaproszony do Pałacu Buckingham miedzy trzecią a czwartą po popołudniu, ponieważ Król chciał zobaczyć się ze mną w sprawie Zlotu Skautów w Windsorze.
Kiedy przyjechałem do pałacu i czekałem w sąsiednim pokoju, był już z Nim Markiz de Soveral. Kiedy Soveral wyszedł, przyszedł do mnie Koniuszy królewski i powiedział, że król nie czuje się dobrze, ale chcial mi powiedzieć, że zaprasza Zlot Skautów do Wielkiego Parku w Windsorze w czerwcu.
Przed samą moją popołudniową wizytą Lord Islington ucałował dłoń królewską na znak mianowania gubernatorem Nowej Zelandii, a Sir Thomas Robinson, Pełnomocnik Generalny dla Queenslandu, sprezentował złoty kałamarz od rządu tej prowincji. Był ostatnim oficjalnym gościem który zobaczył Króla bo ja tylko usłyszałem Go przez otwarte drzwi.
Następnego dnia król, choć czuł się bardzo źle, nalegał na to by wstać i ubrać się. Posłał po Sir Ernesta Cassela i odbył z nim rozmowę. Klacz Jego Królewskiej Mości, "Czarownica z Przestworzy" wygrała w Sandton, w ten dzień. Odebrał z zadowoleniem tą wiadomość około piątej, ale w godzinach wieczornych zemdlał i został odprowadzony do łóżka. O 11:45 zmarł.

   


Zdjęcia z pierwszego obozu na wyspie  Brownsea

Zachętę, której nam udzielił Król Edward, podzielił JKM, Książę Connaught, który, widząc możliwości ruchu już w tych pierwszych dniach, przyjął prezydencję ruchu i całym sercem wspiera go do dzisiaj.
Otrzymałem wsparcie osobiste i listowne wielu wybitnych ludzi, takich jak Lord Roberts, Lord Rosebery, Lord Grey, Admirał, Lord Charles Beresford, i wielu innych, ale najcenniejsze było wsparcie mojej Matki, która pomogła mi swym doświadczeniem i poradą. Jako doświadczony pedagog, widziała takie wielkie możliwości w skautingu, których sam nawet w moich snach nie przewidziałem.
Król Jerzy przeprowadził przegląd skautów w ogrodach Windsoru, tak jak zostało to zaplanowane przez króla Edwarda, i dawał częste wyrazy swego osobistego zainteresowania ruchem.

Rozwój ruchu
Taki był początek ruchu skautowego. Jego późniejsza historia i rozwój zostały w pełni przedstawione w książce E. K. Wadea, zatytułowanej Dwadzieścia jeden lat skautingu.
Wojna
Ruch był jeszcze bardzo młody, miał zaledwie sześć lat, gdy wybuchła wojna. To było bardzo mocne doświadczenie.. Chłopcy wykazali odpowiednią silę ducha i byli chętni do pełnienia służby dla kraju. Mężczyźni i kobiety zgłaszali się do podjęcia funkcji Skautmistrzów w miejsce tych, który poszli na front, a jeżeli nie było ochotników, starsi chłopcy sami obejmowali przywództwo i prowadzili drużyny.

Rowersi [ Wędrownicy]
Po wojnie, w 1919 roku, wystartowaliśmy z wyższą gałęzią ruchu, skautami od 17-1 / 2 lat, których nazwaliśmy Rowersami. Ta gałąź stopniowo ukształtowała się pod kierunkiem płk Ulicka de Burgha, i była odpowiedzią na narastającą potrzebę. Dlatego napisałem książkę "Wędrówka do sukcesu" (Rovering To Success), w której napisałem podobnie, jak to zrobiłem na początku tej książki: "Zawsze wydaje mi się to dziwne, że kiedy człowiek umiera, zabiera z sobą całą wiedzę, którą zdobył w swoim życiu zasiewając ziarno, lub wygrywając swoje sukcesy. Zostawia swoich synów lub młodszych braci, aby przeszli przez wszystkie prace na nowo ucząc się na własnych doświadczeniach. Dlaczego starszy człowiek nie przekazuje swych doświadczeń w taki sposób, by młodsi zaczynali na takim fundamencie zdobywać swoją wiedzę, na dobry na początek, by dostać się na wyższy stopień efektywności i rozsądku od razu?
W książce tej ostrzegam młodych ludzi przed różnymi życiowymi rafami na które mogą się natknąć w swojej podróży przez życie, a te rafy można określić ogólnie jako hazard, alkohol, rozwiązłość, matactwo i bezbożność.
W tej książce opisałem następnie organizację Rowersów, jako Bractwo Pogodnej Służby bliźnim.
Książka Wędrówka do sukcesu przyniosła mi ogromną satysfakcję, może nawet większą niż Skauting dla chłopców, widząc, jak bardzo wielu młodych ludzi napisało do mnie osobiście i prywatnie poszukiwało moich dalszych porad.
Te listy czytałem całkowicie w tajemnicy i odpowiadałem na nie najlepiej jak potrafię. To było dla mnie wielkie odkrycie, gdy uświadomiłem sobie, jak wielka jest potrzeba takiego doradztwa dla dorastających chłopców, bo bardzo wielu z nich wyjaśniało, że zostali pozostawieni w niewiedzy i byli zbyt nieśmiali by zwrócić się z prośbą o radę do rodziców lub pastorów, ale po przeczytaniu książki przyszli do mnie z sympatią.
Te liczne ludzkie dokumenty apelowały bezpośrednio do mojego serca, bo to było zdumiewające, że po przeczytaniu mojej książki ich autorzy postanowili zwrócić się do mnie o zrozumienie i wsparcie, zupełnie jak do ojca, lub spowiednika, choć byłem przecież dla nich zupełnie obcą osobą . Ale przyjąłem ich zaufanie.

Gilwell
W 1919 roku, pan de Bois Maclaren przekazał naszemu Stowarzyszeniu majątek Gilwell Park, sąsiadujący z lasem Epping. Jego pomysłem było stworzenie obozu w niewielkiej odległości od Londynu dla uboższych chłopców, ale gdy zobaczyłem, że w majątku były odpowiednie budynki poprosiłem go o zgodę na poprowadzenie tam również Szkoły Skautmistrzów, którą potraktowałem jako bardzo ważny krok w rozwoju Ruchu.
Kapitan Frank Gidney został mianowany szefem szkoły do spraw kształcenia, i nie można było dokonać lepszego wyboru.
To głównie dzięki tej szkole i jej nauczaniu, nasze metody stały się całkowicie zrozumiałe i nie tylko praktykowane w całej Wielkiej Brytanii, ale we wszystkich krajach świata, bo inne narody wysyłały swoich przedstawicieli celem przeszkolenia w Gilwell, po którym wracali do swoich krajów, jako organizatorzy tego samego systemu.

Zarządzanie
W 1920 roku większość cywilizowanych krajów świata miała już Skauting i swoje organizacje wzorowane generalnie na naszych rozwiązaniach. Z powodu tego powszechnego rozwoju konieczna stała się możliwie największa decentralizacja naszej administracji. Imperialna Centrala została podzielona na departamenty zajmujące się odpowiednio takimi działami jak:
Zamorskie dominia brytyjskie
Szkolenia funkcjonariuszy zagranicznych
Inne kraje
Wyposażenie
Pokrewne Stowarzyszenia
Publikacje
Finanse
Wilczęta
Roversi
Skauci morscy
Każdy z tych działów był zarządzany przez wybranego szefa, człowieka specjalnie wykwalifikowanego do swojej pracy, działającego w wolontariacie.

Wzrost międzynarodowy
Po wojnie zostało zorganizowane wielkie spotkanie skautów ze wszystkich krajów w Londynie by zbliżyć do siebie narody przez skauting i zasygnalizować potrzebę pokoju.
To było coś więcej niż zlot więc nazwaliśmy go Jamboree. Muszę często odpowiadać na pytanie: "Dlaczego nazywamy zlot tą nazwą?" Ja zawsze odpowiadam: "Jak inaczej to można nazwać?
Jamboree miało miejsce w Olimpii i trwało dziesięć dni. Prawie dwanaście tysięcy chłopców było obecnych, wraz z przedstawicielami pochodzącymi z wielu innych krajów, którzy przybyli do Londynu z tej okazji.
Pokazy budziły zainteresowanie większe niż nasze oczekiwania. Nie przewidzieliśmy wystarczającej ilości miejsc dla publiczności ograniczając widownię i straciliśmy pieniądze, ale równocześnie zyskaliśmy dobrą reputację.
W ostatnim dniu Jamboree przedstawiciele wszystkich innych krajów spotkali się i wybrali mnie szefem Skautów Świata, co potwierdził wspaniały pochód reprezentacji narodów w strojach narodowych i niosących barwy swoich krajów. To była bardzo wspaniała parada, na której ogromny efekt wywarły dwie majestatyczne panie mające symbolizować Brytanię i Kolumbię. Powiedziano mi żebym maszerował zaraz za nimi.
W centrum parady wokół areny amerykański chłopiec podszedł do mnie przynosząc mi rzeźbione krzesło. Zapytałem go, do czego ma służyć, a on odpowiedział, że mam na nim usiąść, więc na nim usiadłem.
Mistrz ceremonii i marszałkowie rzucili się do mnie z różnych stron i porwali chłopca wraz z krzesłem, bo zatrzymałem całą defiladę! Okazało się że to była zupełnie nieprzewidziana prezentacja przygotowana przez tego, który wyrzeźbił to krzesło dla mnie i pomyślał, że to właściwy moment by mi krzesło pokazać!

Honorowe sukcesy
Podróżując pociągiem pewnego poranka z mojego wiejskiego domu, zabrałem do przeczytania w drodze pocztę i wtedy znowu zostałem trafiony "życiową bombą"!.
Jeden list miał nadruk ,,O.H.M.S." i wyglądał zupełnie jak podatkowa deklaracja dochodów, a więc zostawiłem go na koniec, zanim go otwarłem. Kiedy to zrobiłem, okazało się, że Król nadał mi tytuł baroneta. To była sensacja, gdyż był to dla mnie zaszczyt absolutnie nieoczekiwany i byłem przekonany, że zupełnie niezasłużony, bo dla mnie organizacja skautowa była samą radością, a nie drogą do zaszczytów.
Niektórzy ludzie lubią grę w golfa zaś inni wyścigi konne, ja wybrałem skauting. Ale żebym miał być nagradzany i uhonorowany za swoje hobby było czymś, czego sobie nie wyobrażałem. Nie mogłem się z tym pogodzić, aż zdałem sobie sprawę, że to był znak uznania króla dla dobrowolnej pracy całej ogromnej armii ludzi, którzy poświęcają swój czas i energię i w wielu przypadkach pieniądze szkolonym chłopcom, by byli lepszymi obywatelami kraju.

Indie
W tym samym roku otrzymałem telegram od lorda Chelmsforda, wicekróla Indii, zapraszający moją żonę, która była Skautką Naczelną, i mnie do odwiedzenia tego kraju i przyczynienia się do postawienia organizacji skautów i przewodniczek na właściwej stopie.
Nie ograniczyliśmy się tylko do otrzymanego zadania, lecz zajęliśmy się ruchem szerzej, co okazało się wspaniałym i ciekawym przeżyciem. Znaleźliśmy około sześciu różnych organizacji nazywających siebie skautami, pracujących w sposób bardzo pobieżny, zaś wiele z nich było mocno zaangażowanych w politykę i wszystkie zgadzały się, lecz co do różnic między sobą.
Odwiedziliśmy większość prowincji kraju i zobaczyliśmy bardzo obiecujący ruch, jeśli tylko wszystkie te istniejące organizacje mogłyby się połączyć w jeden wspólny organizm.
Wielu przywódców miało całkowicie błędne pojęcia o realizacji celów Ruchu, ale gdy zacząłem z nimi rozmawiać o podstawowych zasadach skautingu, moje argumenty spotkały się z aprobatą.
W końcu Pani Anna Besant, liderka bardzo znacznego odłamu indyjskiego ruchu, zgodziła się dołączyć do głównej organizacji i jej decyzja bez wątpienia mogła okazać się bardzo przekonującym przykładem dla pozostałych.
Postanowiliśmy zorganizować wielki zlot wszystkich odłamów Ruchu, a pani Besant obiecała wyjśc przed front i złożyć na moje ręce skautową Obietnicę skautową.
Z całym dramatyzmem głosu w swoim rozkazie wezwałem ją,, by powtarzała po mnie słowa Obietnicy.
Pod wpływem nastroju tej chwili moje myśli gdzieś uleciały. Pomyślałem o tych wszystkich okolicznościach towarzyszących nam przez ostatnie dni i nagle z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam ani słowa z obietnicy skautowej! Zapadła niezręczna cisza. Poczułem się jak doskonały głupiec; przełknąłem raz czy dwa razy i próbowałem rozpocząć, ale właściwe słowa uleciały!
Na szczęście pani Besant zorientowała się w sytuacji i zachowała się bardzo szlachetnie przy tej okazji. Z całą umiejętnością wyszkolonego teatralnego suflera podała mi tekst, szepcząc do mnie moje słowa, które ja następnie wyrzuciłem z siebie głębokim i dźwięcznym rykiem, z taką pewnością siebie, jak gdyby nic się nie stało. Dzięki decyzji pani Besant różnorodne odłamy skautowe połączyły się w jedną organizację dla wszystkich w Indiach, która od tego dnia rozwijała się dalej i prosperowała nawet w wyjątkowo trudnych chwilach, przez które kraj ten przechodził w kolejnych latach.
Następnie odwiedziliśmy Birmę i Cejlon, a w naszej powrotnej podróży zatrzymaliśmy się w Egipcie i Palestynie, wizytując skautów i przewodniczki w każdym z tych krajów.

Kandersteg
W 1913 roku nasze Biuro Międzynarodowe otrzymało w posiadanie duże schronisko w Kandersteg w Szwajcarii, które zostało przekształcone w schronisko dla skautów wszystkich narodów. Tam można było założyć bazę dla dużych lub małych grup miłośników turystyki pieszej i wspinaczki w pięknej okolicy i w dogodnym centrum Europy. Ośrodek nigdy nie przestaje przyciągać skautów ze wszystkich krajów i we wszystkich porach roku, a chłopcy z różnych krajów spotykają się tam w duchu braterskiej przyjaźni.
Mortimer Schiff, jeden z czołowych liderów skautów amerykańskich na krótko przed śmiercią dodał do udogodnień tego miejsca sąsiedni kawałek ziemi zdolnej do przyjęcia na biwaku około dwóch tysięcy chłopców.
To dało ogromną zachętę do rozwoju międzynarodowego skautingu.

Skauting w imperium
W tym samym roku Skautka Naczelna i ja zostaliśmy zaproszeni do Kanady przez Krajową Radę Edukacji. Odwiedziliśmy dziewięć ośrodków, wygłaszając gawędy i wizytując skautów i przewodniczki.
W 1924 roku zorganizowaliśmy imperialny Zlot Skautów z okazji Wystawy Imperium na Wembley, gdzie powstał obóz dla 12,5 tys. chłopców. Pochodzili oni ze wszystkich części brytyjskich dominiów, a oprócz lokalnych i londyńskich skautów 28 tys. przyjechało pociągiem z różnych części kraju. Pewne pojęcie o ich liczbie dało to, że defilada skautów wchodzących czwórkami na arenę trwała ponad dwie godziny.
Okazja ta była wystarczająco znacząca dla arcybiskupa Yorku, by porozmawiać z chłopakami na specjalnym nabożeństwie dziękczynnym w niedzielę. To było ważne również dlatego, że książę Walii, gdy zapytaliśmy go, czy mógłby odwiedzić obóz, nie tylko przyjął zaproszenie, ale sam zgłosił chęć swego pobytu w obozie.
Po obejrzeniu Zlotu książę zjadł kolację ze skautmistrzami w ich namiocie i udał się w godzinach wieczornych na ognisko chłopców. Kiedy zobaczył szkockich chłopców tańczących ,,kołowrotka" nie mógł oprzeć się impulsowi i zrywając się ze swojego ,,tronu" dołączył do tańca z wielkim zapałem.
Po ciężkim dniu pracy Książę Walii udał się do swojego namiotu, ale zamiast iść spać zaprosił mnie na długie wspominki o polowaniach z lancą na dzika i o innych sportach w Indiach i innych krajach.
Jego Królewska Wysokość miał, nie wiedząc o tym, dobrowolną straż roversów , którzy czuwali przy jego namiocie. Po tym, jak opuściłem Księcia i wróciłem do siebie jeden z tych roversów przyszedł do mojego namiotu i zapytał, co powinni zrobić, bo Książę poszedł na spacer; czy powinni iść za nim jako jego eskorta? Zrobili to bardzo dyskretnie, a potem poinformowali mnie, że udał się w odwiedziny do farmera, którego ziemię zajmowaliśmy, i odbył ciekawa, półgodzinną z nim rozmowę, zanim poszedł spać.
Kiedy wstałem następnego ranka znalazłem Księcia już na nogach, ku mojemu przerażeniu, otoczonego przez skautów, z których każdy miał aparat i robili sobie z nim zdjęcia.
Książę, po doświadczeniach poprzedniego dnia mówił mi, że już nie chce więcej fotografów, ale widocznie chodziło mu o fotoreporterów, ponieważ z chłopakami był całkiem za pan brat i wyglądało na to, że jest ucieszony, pozując im i radząc, gdzie będzie lepsze światło i tak dalej.
Nawiązując w ten sposób z chłopcami pochodzącymi z najdalszych zakątków imperium osobisty kontakt o dalekosiężnej wartości, stał się przez nich kochany.
Południowa Afryka
W 1925 roku moja żona i ja ponownie Odwiedziliśmy Stany Zjednoczone Ameryki, by wziąć udział w Światowej Konferencji Dziewcząt Przewodniczek, na której zainaugurowano Prezydium Światowe.
Jesienią popłynęliśmy do RPA na wycieczkę będącą przeglądem skautów i przewodniczek. To zajęło nam siedem miesięcy i było samo w sobie niezwykle interesującą pielgrzymką, ożywiająca wspomnienia, pokazującą postęp i przyszłe możliwości.

G.C.M.G.
Po naszym powrocie do domu w 1927 roku zostałem zaskoczony królewską decyzją o nadaniu mi zaszczytnego Wielkiego Krzyża Świętego Michała i Świętego Jerzego. Jak wspomniałem w innym miejscu, byłem więcej niż jeden raz - w rzeczywistości trzy razy, jak sądzę, rekomendowany do CMG (Order Kawalerski Świętego Michała i Świętego Jerzego, zwany ,,Gentleman stworzony w koloniach") kolejno za służbę w krajach Ashanti, Suazi i kraju Matabele.
Ponieważ odmówiono mi tych odznaczeń, w sposób naturalny chciałem podświadomie posiadać te Krzyże, choć z reguły nie czuję sympatii do odznaczeń (a tym bardziej być nimi obwieszony). Ale C.M.G. to co innego. A tu nagle zostałem odznaczony Krzyżem Wielkim. Napisałem do królewskiego sekretarza, który był moim przyjacielem śmiały list, opisując bez ogródek powód mojego zadowolenia; myślę, że on poszedł i pokazał mój list Jego Wysokości. To było z mojej strony nie bardzo w porządku, ale w każdym razie wypowiedziałem szczerze moje uczucia i uznanie.


JAMBOREE

Rok 1929 zobaczył największe skautowe wydarzenie w naszej historii od momentu inauguracji Ruchu. Stworzyliśmy obóz dla 50 tys. skautów reprezentujących prawie wszystkie narody w Arrowe Park, w pobliżu Birkenhead.
Ruch skautowy osiągnął pełnoletniość.
Lato 1929 roku było wyjątkowo długim okresem słońca i suszy, trwającym aż do faktycznego otwarcia obozu, kiedy to zaczęło lać jak z cebra przez trzy kolejne dni. Wydawało się, że ta ulewa powinna była zniszczyć zlot, ale chłopcy zupełnie deszcz zignorowali, wydając się być zadowolonymi z niespodziewanych trudów i błota, wznosząc się ponad nie. To na pewno był najwyższy test sztuki obozowania i szybko zorientowaliśmy się, że wszyscy uczestnicy zostali przeszkoleni w odpowiednim zakresie, szczególnie w umiejętnościach obozowego życia na łonie przyrody.
Nie było chorób, narzekania, na każdym kroku nawiązywały się w niezwykłym stopniu wśród tysięcy reprezentantów niezliczone międzynarodowe przyjaźnie.
Książę Connaught otworzył obóz zlotowy. Książę Walii uczestniczył jako przedstawiciel Jego Królewskiej Mości Króla. Wielu dygnitarzy zagranicznych, jak również brytyjskich odwiedziło nasz obóz.
Książę Walii ponownie wybrał życie pod namiotem z chłopcami pomimo deszczu, zyskując wśród nich jeszcze większą popularność.
Jego Królewska Wysokość znowu mnie zastrzelił, kiedy ogłosił, że król był łaskaw podnieść mnie do godności Para, jako znak uznania Jego Królewskiej Mości dla Ruchu i jego celów.
Ten nowy zaszczyt był przytłaczający i przez jakiś czas nie mogłem się zdecydować, czy go przyjąć. Na próżno tłumaczyłem, że rozwój skautingu to nie moja zasługa, ale tysięcy Skautmistrzów, którzy wykonywali najbardziej oddaną dla ruchu pracę.
Następną bombą, prawie natychmiast po pierwszej, okazał się prezent od chłopców w postaci samochodu z przyczepą campingową oraz mój portret wykonany przez Dawida Jaggera i na koniec, ostatni według kolejności, ale nie podług wartości, para szelek.
Powodem tego ostatniego prezentu było to, że prezenty powstały jako wynik zbiórki po jednym pensie od każdego skauta na całym świecie. Ta zbiórka została zorganizowana w wielkiej tajemnicy przez Holendrów. W celu ustalenia, jakiego rodzaju chciałbym upominek, zwrócili się do mojej żony i poprosili ją, aby podpowiedziała im, bez mojej wiedzy, na co najbardziej miałbym ochotę. Ona, zgodnie z daną obietnicą, zapytała mnie kiedyś, co chciałbym dostać jako prezent. Podziękowałem jej serdecznie, ale odpowiedziałem, że niczego nie potrzebuję. ,,Ale, powiedziała - ,,Pomyśl jeszcze raz, na pewno byś coś chciał". Zastanawiałem się przez chwilę i zauważyłem: ,,Tak, moje szelki są coraz bardziej wysłużone, jeśli chcesz dać mi nową parę, byłbym wdzięczny".
Więc szelki zostały mi sprezentowane w odpowiednim momencie, razem z przyczepą, samochodoem i dodatkami.
Co za wspaniały dar, pochodzący od półtora miliona młodzieży z wszystkich krajów! I na dodatek, jak dobrze wiedziałem, wręczony ze szczerego entuzjazmu i lojalności wobec samej idei ruchu. Dlatego poczułem się bardzo pokorny i niepozorny wobec ogromnej możliwości wniesienia pokoju i dobrej woli do nadchodzącej generacji ludzi na całym świecie.
Oto możliwość dla kogoś, kto ma władzę i wizję, aby to robić. My skauci, w każdym razie stawiamy nasz mały krok w drodze do wielkiego celu.
Na ostatniej paradzie na zakończenie tego wspaniałego dwutygodniowego zlotu, chłopcy z różnych narodowości zmieszali się razem, formując ogromne koło w którym szeregi skautów rozchodziły się od osi koła do obręczy, jak szprychy. Moją rolą, w piaście koła, było pogrzebanie topora, symbolu wojny i złej woli, a potem podanie pierwszym w szeregach chłopcom złotych strzał, znaków pokoju i dobrej woli , by przekazywali je dalej, jeden skaut drugiemu,; aż osiągną czoła każdego kontyngentu krajowego, gdzie strzały miały być podjęte i zabrane przez skautów do swego kraju, aby orędzie zlotu było przekazane do wszystkich narodów i tam rozpowszechniane.
Wygłosiłem krótki apel, w którym zachęcałem wszystkich do niesienia tego symbolu pokoju i braterstwa na całym świecie, i by każdy skaut był ambasadorem miłości i przyjaźni wobec swych rodaków.
Oczywiście, kiedy ktoś stara się być wzniosłym ponad miarę, coś śmiesznego z pewnością się wydarzy. Wygłosiłem z patosem swoją mowę do całego ogromnego koła skautów, ale chłopiec stojący naprzeciwko mnie i który w związku z tym był wystawiony na główną siłę moich słów, wyglądał nienaturalnie nimi niewzruszony. Przypuszczałem, że musi on być cudzoziemcem nie znającym angielskiego. Okazało się, że był to jedyny z 50 tysięcy chłopiec który był głuchy jak pień! Po prostu moje szczęście!

Australia
W następnym roku moja żona i ja odwiedziliśmy skautów i przewodniczki w Nowej Zelandii i Australii, a w drodze do domu byliśmy ponownie w Republice Południowej Afryki. To była najbardziej interesująca wycieczka, choć nieco męcząca, ale jednocześnie warta wysiłku.
Podróż zajęła nam jakieś siedem miesięcy, ale po tygodniu od naszego powrotu do Anglii byliśmy znowu za granicą. Wpierw na międzynarodowej Konferencji skautowej w Wiedniu, następnie na Międzynarodowym Zlocie (Moot) 2 tysięcy roversów na naszym obozowisku w Kandersteg w Szwajcarii. Ten, zlot, pierwszy w swoim rodzaju i nazwany Moot, okazał się ważnym krokiem na drodze do rozwijania międzynarodowej i przyjaznej współpracy dzięki nawiązywaniu osobistych znajomości i koleżeństwa wśród młodych ludzi z różnych krajów. Do dzisiaj (1933) jest nas w ruchu 2 159 984 skautów rozproszonych w 45 różnych krajach, a kilka milionów więcej młodych ludzi wśród całej populacji przeszło skautowe szkolenie.

Dziewczęta Przewodniczki
Szybkość, z jaką powstawał ruch skautów i zaskakujące tempo przyjęcia go przez inne kraje zdumiewał, ale ruch Dziewcząt Przewodniczek przerósł skautów w obu przypadkach.
,,Jesteśmy dziewczętami Skautkami, oznajmiła z pewną miną i przekonaniem pewna siebie mała osóbka w wieku około 11 lat na pierwszym Zlocie Skautów. Było to w Crystal Palace w 1909 roku.
Była rzeczniczką małej grupy dziewcząt ubranych jak najbardziej na wzór braci skautów. Obecność i, co dość oczywiste, zapał tych dziewcząt otworzył mi oczy na fakt, że tu leżał klucz do dalszego stosowania metody skautowej kształtującej charakter i samorozwój.
Ponad dwadzieścia lat temu, na całym świecie, kobiety dopiero dochodziły do swych praw do pracy i równej z mężczyznami aktywności. Rozwój postaw i charakteru był faktycznie bardziej potrzebny kobietom niż ich braciom, ponieważ miały one mniej okazji do samokształcenia i samodoskonalenia w swoim stosunkowo bardziej zacisznym życiu. Potrzebowały mocnych charakterów wobec swoich rosnących obowiązków w życiu społecznym, musiały też wykazywać się silną osobowością również jako matki by przekazywać dobre wzorce swoim dzieciom.
Edukacja szkolna dziewcząt została już wprowadzona na wyższy i stale poprawiający się poziom, ale problem kształtowania charakterów nie był jeszcze rozwiązany. Charakter nie może być przedmiotem nauczania w klasie. Musi być rozwijany indywidualnie, i w dużej mierze zależy od wysiłku ze strony samej wychowanki. Staraliśmy się pomóc skautom i przewodniczkom w rozwijaniu swych charakterów poprzez aktywność sportową i przygodę na łonie natury, opierając się na kodeksie moralnym starannie wywiedzionym z tradycji rycerskości. Jednym z naszych interesujących spostrzeżeń było to, że dziewczęta na ogół wolały czytać literaturę lubiana przez chłopców, choćby powieści o przygodach na dzikim Zachodzie, które przemawiały do nich o wiele bardziej niż postacie z opowiadań o pensji dla młodych dam.
Teraz dziewczęta z własnej woli sięgały po tę samą przygodę co ich bracia.
Od tego czasu stało się to normalne, a piszę to w 1933 roku, ale to była wielka innowacja w 1909 roku.
W takim duchu, spełnienie choć w połowie drogi oczekiwań dziewczat, nie było trudnym zadaniem, lecz musieliśmy opracować co do zasad system podobny do zasad skautów, natomiast różniący się w szczegółach, by sprostać wymaganiom życia dziewcząt. Panna Charlotte Mason, założycielka Domu Edukacji Kobiet, którego zadaniem było szkolenie kobiet nauczycielek, w pewnym stopniu przewidziała tę potrzebę, bo stosowała jako podręcznik dla swych studentek małą książkę zatytułowaną ,,Pomoc w skautowaniu", którą kiedyś napisałem dla młodych żołnierzy. Znalazła w nim wartości wychowawcze, dlatego po moim spotkaniu z rezolutnymi ,,skautkami" miałem nadzieję na sukces, sugerując powołanie siostrzanego dla skautów ruchu. Postanowiliśmy nadać mu nazwę ,,Dziewczęta Przewodniczki".
Określenie ,,przewodniczki" miało dać poczucie romantycznej przygody, równocześnie wskazując także ich przyszłe zadania kierujących w swym otoczeniu innymi, kobietami i mężczyznami, jak też i wychowywania dzieci na prawych ludzi. Główny cel szkolenia był podobny do skautowego czyli ogólnie rozwijanie charakteru, zdrowia i poczucia służby dla innych, a zwłaszcza, dawanie dziewczętom praktycznych umiejętności w organizowaniu opieki nad dziećmi osobami tej opieki wymagającymi.
Cel ten miał być realizowany głównie przez samokształcenie podczas zajęć poza domem i w kręgu przyjaciółek. Szkolenie miało się odbywać pod kierunkiem ,,mistrzyni przewodniczek", pod warunkiem, że nie będzie ani nauczycielką, ani służbistką, ale raczej starszą siostrą.
Przewodniczki, tak jak skauci, zostały zorganizowane w małych drużynach nie przekraczających liczby trzydziestu dwóch dziewcząt, tak, by drużynowa mogła poznać indywidualnie temperament dziewcząt i postępy w kształceniu. Następnie dziewczęta zostały pogrupowane kolejno według wieku; na Krasnalki (Brownies), przewodniczki (Guides) i strażniczki (Rangers).
W pierwszych dwóch lub trzech latach niewiele można było zmienić w powstającej organizacji przewodniczek, ponieważ byliśmy bardzo zajęci fenomenalnym wzrostem ruchu skautów, ale w rękach zespołu energicznych pań sprawy zaczęły się konkretnie kształtować i wkrótce ruch miał swoją siedzibę, swój mundur, podręcznik i zasady jako zarejestrowane stowarzyszenie.
Mundur był ważnym elementem, nie tylko jako atrakcja, choć bez wątpienia był nią dla dziewcząt, ale dlatego, że pod nim można było ukryć i zapomnieć o wszystkich różnicach w pozycji społecznej.
Jednym z podstawowych założeń skautingu jest rozszerzanie naszej dobrej woli i tolerancji w taki sposób, by nie zwracać uwagi na różnice klasowe lub pochodzenie narodowe czy wyznanie. Wszystkie dziewczęta są naszymi siostrami, jeśli mogą zaakceptować naszą politykę wobec religii, która jest oparta na prostym, podstawowym założeniu, iż większość religii na świecie głosi miłość do Boga i miłość do bliźniego. Sposób wyrażania tej miłości pozostaje w rękach duszpasterzy i rodziców. Nie ma to dla nas znaczenia, o ile miłość i wiara jest wyrażana.
Dzięki inicjatywie kilku entuzjastek ruch dziewcząt rósł błyskawicznie!
Po paru latach został przyjęty w praktycznie każdym zamorskim państwie brytyjskim oraz w większości kolonii i w dominiach. Poza tym równie sprawnie rozwijał się w większości krajów świata. Tak, że dziś nasza liczebność rodziny przewodniczek to 1 094 000 dziewcząt w czterdziestu krajach. Z tego 885 000 dziewcząt to Brytyjki. Patrząc wstecz na to, co osiągnięto w dwadzieścia jeden lat, praktycznie z niczego, można w pewnym stopniu wyobrazić sobie, jakie możliwości stoją przed ruchem w ciągu najbliższych dwudziestu jeden lat. Ruch stale rośnie (Wzrost o 147 990 w 1931 roku) i wysyła do strumienia życia dziesiątki tysięcy dziewcząt rocznie, wyszkolonych w służbie Bogu i bliźnim, w zdrowiu ciała i umysłu i pełnych przyjaźni.
Skoro w naszym własnym kraju dziewczęta reagują tak dobrze na szkolenia (jak na to wygląda), to w efekcie będziemy mieć dużą grupę kobiet posiadających charakter i wiedzę umożliwiającą szerokie działanie w świecie, ale też przygotowanych do gospodarowania i prowadzenia schludnego domu, znających przydatne rzemiosła, a także żyjących w przyjaźni ze swoimi siostrami w innych krajach.

Często zadajemy sobie pytanie: ,,Dlaczego Bóg zesłał nam Wielką Wojnę?
Czy to możliwe, abyśmy zrozumieli, że ani wykształcenie, ani religia nie są przekazywane w taki sposób, by podnieść ludzi na wyższy, możliwy do osiągnięcia poziom, że mimo chwały naszej cywilizacji i pomimo dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa zdobyliśmy, jak dotychczas, tylko ułamek ucywilizowania, zaś chrześcijaństwo, które wyznajemy, nie jest tym, które naprawdę możemy praktykować w swoim życiu i działaniach, że interes własny i nieufność rządzą światem zamiast miłości i dobrej woli.
Wojna pokazała, że najbardziej cywilizowane narody były gotowe do rzucenia się sobie do gardeł z całą mocą prymitywnych dzikusów.
Liga Narodów robi, co może drogą wzajemnych konsultacji i prawodawstwa, w celu doprowadzenia do panowania pokoju. Ale to raczej ze strachu przed konsekwencjami wojny naciska na osiągnięcie swoich celów.
Natomiast jedną solidną podstawą, na której można budować, jest duch miłości i dobrej woli między ludźmi w miejsce wzajemnych zazdrości i nieufności. To może być osiągnięte jedynie przez wychowanie następnych pokoleń w zmienionej perspektywie widzenia świata.

To wszystko brzmi jak utopijny sen i można go zasadnie wyśmiać, gdyby nie to, że nasz skautowy eksperyment z udziałem skautów i przewodniczek już pokazał, choćby na niewielka skalę, że krzewienie naszych idei nie powinno pozostać bez rezultatu. Zdołaliśmy w ciągu dwudziestu lat, mimo wszystkich trudów pierwszej inicjacji i zacofania w wyniku największej wojny w historii, przyciągnąć do Ruchu około dziewięciu milionów młodych ludzi rozproszonych w czterdziestu dwóch krajach, w duchu wzajemnej tolerancji i przyjaźni. Potrzebujemy jeszcze tylko patriotycznej współpracy kobiet i mężczyzn (a jest ich bardzo wiele) we wszystkich krajach, tak aby powiększyć ten ruch w taki sposób, by wpływał na jeszcze większy odsetek młodzieży świata.
Nie będę udawał, że ruch skautów oraz ruch przewodniczek mogą same doprowadzić do tego, ale mogą one pomóc.
Jeśli Kościoły i szkoły będą wykonywać właściwie swoją pracę, możemy niedługo zobaczyć lepszą cywilizację i mocny krok ku ustanowieniu królestwa Bożego pokoju i dobrej woli na ziemi.


Robert Baden Powell, Mój Uniwersytet Życia, rozdział X ( w ramach Biblioteczki Kręgu Płaskiego Węzła. www.text.bci.pl)


-------------------------------------------------
Nr HR-a: 3-4/2014


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.