Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: W imię ideałów
- Drukuj
- 27 mar 2008
- Z archiwum HaeRa
- 3187 czytań
- 0 komentarzy
"Jesteście aroganccy i zarozumiali, krzywdzicie i rabujecie swych braci i walczycie między sobą... Mieliście być obrońcami ubogich, chronić słabych i nieść ratunek potrzebującym, ale wy woleliście być bandytami. Wy, który uciskacie sieroty - wy mordercy, wy, którzy bezcześcicie świątynie i łamiecie prawo, którzy szukacie zdobyczy w rozlewaniu chrześcijańskiej krwi... Jeśli chcecie zbawić swoje dusze, porzućcie broń, lub też zajmijcie się tym, do czego zostaliście powołani i ruszcie na ratunek ludziom należącym do innego wyznania, których najechał okrutny wróg..." - przetłumaczone na współczesny język wezwanie papieża Urbana VI do pierwszej krucjaty
Arabowie nie zawsze byli muzułmanami. Wręcz przeciwnie. Najstarsze i największe osiągnięcia kultury arabskiej sięgają czasów przedislamskich, kiedy tworzyli oni - jak zresztą większość ówczesnych ludów - zróżnicowaną mieszankę kulturowo-religijną. Od pogan poprzez pierwszych chrześcijan aż po rozsiane w różnych miejscach gminy żydowskie. Zamieszkując ziemie należące przed nimi do Sumeru, Babilonii i Persji, byli prawdziwymi dziedzicami dorobku tych kultur.
Islam przeciął tę historię rozpoczynając trwający do dziś regres kulturalny. Żeby zrozumieć, co się stało, trzeba pamiętać, że islam nigdy nie był monolitem, a pierwsi dość pragmatycznie do religii podchodzący jego wyznawcy zostali zmieceni kolejnymi najazdami sfanatyzowanych plemion koczowników: Turków seldżuckich, Mongołów, Turków osmańskich. Zdolni do stworzenia silnych organizmów państwowych, ale niezdolni do przyjęcia dziedzictwa kulturowego podbitych ludów, najeźdźcy zamienili w pustynię niegdysiejsze centra cywilizacji. Dziś oglądamy biedne, półpustynne kraje Egiptu, Iraku, Azji Mniejszej, Bałkanów nie zdając sobie sprawy, że przed przybyciem islamu ziemie te należały do najbogatszych i najlepiej zarządzanych na świecie. Egipt na przykład był spichlerzem Rzymu. W Iraku znano latarki elektryczne, gdy Europa używała łuczywa. W Damaszku wyrabiano stal o właściwościach, których do dziś nie udało się odtworzyć...
Przyjście islamu, a wraz z nim wysokie podatki dla niewiernych - paraliżujące gospodarkę, faktyczny zakaz rozwijania nauki i zgłębiania tajemnic świata (muzułmanie - poza Persami - nie wynaleźli niczego nowego, jedynie przejęli dorobek poprzedników), nastawienie gospodarki państwa na podbój, wreszcie anachroniczna gospodarka oparta na niewolnictwie, wszystko razem zapoczątkowało proces upadku gospodarczego i kulturowego krajów podbitych przez islam.
Legendarne bogactwa wschodu nie pochodziły z produkcji, tylko z handlu i rabunku.
Ale mimo blisko półtora tysiąca lat prześladowań arabscy chrześcijanie, którzy w tym narodzie byli przed muzułmanami, przetrwali. W ich obronie, na prośbę Cesarza Bizancjum w roku 1096 z Europy wyruszyło 6.000 zbrojnych, głównie Franków, Normanów i Prowansalczyków. Wyruszając sprzedali lub oddali rodzinie całe swoje majątki. Wzięli resztę dobytku, żony, dzieci i wyruszyli bronić innych i zapewnić bezpieczną drogę pielgrzymkom z Europy.
Szli bronić ludzi, o których myśleli, że są heretykami zbuntowanymi przeciw legalnemu papieżowi. Konflikt był świeży. W roku 1054 bizantyjski patriarcha Konstantynopola i papież nawzajem obłożyli się klątwami. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem wyklętemu nie wolno było podać kubka wody. Mimo to, mimo, że mieli Bizantyjczyków za wrogów Kościoła, rycerze poszli ich bronić przed wrogiem. Poszli walczyć i ginąć za cudzą wolność. Nie "waszą i naszą", ale jedynie "waszą".
Do Jerozolimy dotarło w 1099 roku 1.500 ludzi. Reszta została po drodze. Dzięki nim wolność odzyskało kilka państewek bizantyjskich w Azji Mniejszej, a wśród nich Edessa. Po zdobyciu Jerozolimy i ustanowieniu w niej Królestwa Jerozolimskiego jako przyczółka do ewentualnych operacji wojskowych w przyszłości, większość krzyżowców wróciła do domów. Zostali tylko ci, których miejscowa ludność poprosiła na władców (np. Baldwin z Boulogne w Edessie), ci, którzy nie mieli dokąd wracać i zawodowcy, którzy odłożyli miecze i wstąpili do zakonów. To oni już w 1113 roku (14 lat po zakończeniu pierwszej krucjaty) przekształcili zakon szpitalny św. Jana w bractwo rycerskie zajmujące się nie tylko leczeniem chorych, ale i obroną ich przed bandytami. Pierwsze pogotowie ratunkowe i jednostka AT w jednym. Od nich wywodzi się podstawa naszego Krzyża Harcerskiego - Krzyż Maltański.
Spośród tych, którzy wrócili, nieliczni zrobili kariery. Syn i następca Wilhelma Zdobywcy, który w wyprawie brał udział jako szeregowy rycerz, nie został wogóle wpuszczony przez swego brata do Anglii, a potem został zamordowany w zamku w Normandii.
A cytowana wypowiedź, to wezwanie papieża Urbana VI do krucjaty wygłoszone jesienią 1095 roku w Clermont.
"Jesteście pyszni, rozdzieracie swoich braci na kawałki i walczycie między sobą... Kościół Święty przeznaczył rycerstwo dla siebie, dla obrony swego ludu, ale wy zamieniliście je w złość... Wy, którzy uciskacie sieroty, - wy mordercy, wy, którzy bezcześcicie świątynie i łamiecie prawo, którzy szukacie zdobyczy w rozlewaniu chrześcijańskiej krwi... Jeśli chcecie zbawić swoje dusze, porzućcie broń, lub też udajcie się odważnie jako rycerze Chrystusowi i pośpieszcie z obroną Wschodniemu Kościołowi..."
Wiem, że ci ludzie nie byli doskonali. Popełniali błędy, czasem zbrodnie. Byli tylko ludźmi. Ale to nie umniejsza wielkości idei, która pchnęła ich na szlak: obrona innych przed najazdem wroga.
Mam do nich szacunek. Wielki szacunek za to właśnie. Za zdolność do poświęceń. Za umiejętność przekreślenia dorobku całego życia dla ideałów. Za wierność przysiędze i konsekwentne dążenie do celu. Za wytrwałość i umiejętność współpracy, mimo dzielących ich różnic.
Za to wszystko, czego brakuje w naszym, tak racjonalnym, letnim i lekkim świecie.
Maciej Pietraszczyk
Arabowie nie zawsze byli muzułmanami. Wręcz przeciwnie. Najstarsze i największe osiągnięcia kultury arabskiej sięgają czasów przedislamskich, kiedy tworzyli oni - jak zresztą większość ówczesnych ludów - zróżnicowaną mieszankę kulturowo-religijną. Od pogan poprzez pierwszych chrześcijan aż po rozsiane w różnych miejscach gminy żydowskie. Zamieszkując ziemie należące przed nimi do Sumeru, Babilonii i Persji, byli prawdziwymi dziedzicami dorobku tych kultur.
Islam przeciął tę historię rozpoczynając trwający do dziś regres kulturalny. Żeby zrozumieć, co się stało, trzeba pamiętać, że islam nigdy nie był monolitem, a pierwsi dość pragmatycznie do religii podchodzący jego wyznawcy zostali zmieceni kolejnymi najazdami sfanatyzowanych plemion koczowników: Turków seldżuckich, Mongołów, Turków osmańskich. Zdolni do stworzenia silnych organizmów państwowych, ale niezdolni do przyjęcia dziedzictwa kulturowego podbitych ludów, najeźdźcy zamienili w pustynię niegdysiejsze centra cywilizacji. Dziś oglądamy biedne, półpustynne kraje Egiptu, Iraku, Azji Mniejszej, Bałkanów nie zdając sobie sprawy, że przed przybyciem islamu ziemie te należały do najbogatszych i najlepiej zarządzanych na świecie. Egipt na przykład był spichlerzem Rzymu. W Iraku znano latarki elektryczne, gdy Europa używała łuczywa. W Damaszku wyrabiano stal o właściwościach, których do dziś nie udało się odtworzyć...
Przyjście islamu, a wraz z nim wysokie podatki dla niewiernych - paraliżujące gospodarkę, faktyczny zakaz rozwijania nauki i zgłębiania tajemnic świata (muzułmanie - poza Persami - nie wynaleźli niczego nowego, jedynie przejęli dorobek poprzedników), nastawienie gospodarki państwa na podbój, wreszcie anachroniczna gospodarka oparta na niewolnictwie, wszystko razem zapoczątkowało proces upadku gospodarczego i kulturowego krajów podbitych przez islam.
Legendarne bogactwa wschodu nie pochodziły z produkcji, tylko z handlu i rabunku.
Ale mimo blisko półtora tysiąca lat prześladowań arabscy chrześcijanie, którzy w tym narodzie byli przed muzułmanami, przetrwali. W ich obronie, na prośbę Cesarza Bizancjum w roku 1096 z Europy wyruszyło 6.000 zbrojnych, głównie Franków, Normanów i Prowansalczyków. Wyruszając sprzedali lub oddali rodzinie całe swoje majątki. Wzięli resztę dobytku, żony, dzieci i wyruszyli bronić innych i zapewnić bezpieczną drogę pielgrzymkom z Europy.
Szli bronić ludzi, o których myśleli, że są heretykami zbuntowanymi przeciw legalnemu papieżowi. Konflikt był świeży. W roku 1054 bizantyjski patriarcha Konstantynopola i papież nawzajem obłożyli się klątwami. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem wyklętemu nie wolno było podać kubka wody. Mimo to, mimo, że mieli Bizantyjczyków za wrogów Kościoła, rycerze poszli ich bronić przed wrogiem. Poszli walczyć i ginąć za cudzą wolność. Nie "waszą i naszą", ale jedynie "waszą".
Do Jerozolimy dotarło w 1099 roku 1.500 ludzi. Reszta została po drodze. Dzięki nim wolność odzyskało kilka państewek bizantyjskich w Azji Mniejszej, a wśród nich Edessa. Po zdobyciu Jerozolimy i ustanowieniu w niej Królestwa Jerozolimskiego jako przyczółka do ewentualnych operacji wojskowych w przyszłości, większość krzyżowców wróciła do domów. Zostali tylko ci, których miejscowa ludność poprosiła na władców (np. Baldwin z Boulogne w Edessie), ci, którzy nie mieli dokąd wracać i zawodowcy, którzy odłożyli miecze i wstąpili do zakonów. To oni już w 1113 roku (14 lat po zakończeniu pierwszej krucjaty) przekształcili zakon szpitalny św. Jana w bractwo rycerskie zajmujące się nie tylko leczeniem chorych, ale i obroną ich przed bandytami. Pierwsze pogotowie ratunkowe i jednostka AT w jednym. Od nich wywodzi się podstawa naszego Krzyża Harcerskiego - Krzyż Maltański.
Spośród tych, którzy wrócili, nieliczni zrobili kariery. Syn i następca Wilhelma Zdobywcy, który w wyprawie brał udział jako szeregowy rycerz, nie został wogóle wpuszczony przez swego brata do Anglii, a potem został zamordowany w zamku w Normandii.
A cytowana wypowiedź, to wezwanie papieża Urbana VI do krucjaty wygłoszone jesienią 1095 roku w Clermont.
"Jesteście pyszni, rozdzieracie swoich braci na kawałki i walczycie między sobą... Kościół Święty przeznaczył rycerstwo dla siebie, dla obrony swego ludu, ale wy zamieniliście je w złość... Wy, którzy uciskacie sieroty, - wy mordercy, wy, którzy bezcześcicie świątynie i łamiecie prawo, którzy szukacie zdobyczy w rozlewaniu chrześcijańskiej krwi... Jeśli chcecie zbawić swoje dusze, porzućcie broń, lub też udajcie się odważnie jako rycerze Chrystusowi i pośpieszcie z obroną Wschodniemu Kościołowi..."
Wiem, że ci ludzie nie byli doskonali. Popełniali błędy, czasem zbrodnie. Byli tylko ludźmi. Ale to nie umniejsza wielkości idei, która pchnęła ich na szlak: obrona innych przed najazdem wroga.
Mam do nich szacunek. Wielki szacunek za to właśnie. Za zdolność do poświęceń. Za umiejętność przekreślenia dorobku całego życia dla ideałów. Za wierność przysiędze i konsekwentne dążenie do celu. Za wytrwałość i umiejętność współpracy, mimo dzielących ich różnic.
Za to wszystko, czego brakuje w naszym, tak racjonalnym, letnim i lekkim świecie.
Maciej Pietraszczyk
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.