Nawigacja
Okiem oszołomów, demagogów i internetowych trolli
Tempo pracy wydawniczej nieco nam spadło, jak widać. Cóż, dogoniła nas rzeczywistość i obowiązki zawodowe i rodzinne. W dodatku w grudniu mieliśmy Nadzwyczajny Zjazd ZHP, który po trzech dniach jałowych sporów proceduralnych okazał się pierwszą częścią tegoż zjazdu. 
Pobieżny rzut oka na wykaz Zjazdów naszej organizacji pokazuje, że jest to piąty (w dodatku dwuczęściowy) Zjazd Nadzwyczajny od 1990 roku. Doliczając zjazdy zwyczajne, okaże się, że w ciągu 22 lat zjeżdżaliśmy się 11 razy. Średnio co dwa lata wybrani przez nas instruktorzy spotykali się, by rozwiązać najpoważniejsze kwestie stojące przed Związkiem. Z wynikiem takim, że za chwilę musieli zjechać się znowu, żeby rozwiązać te same problemy. Jeden ze zjazdów zasłynął tym, że zakończył się groźbą wyłączenia światła przez dozorcę pilnującego wynajętej sali. Obecny, z kolei przejdzie do historii jako dwuczęściowy. 

Jest to przejaw jakiegoś zagubienia i inercji, marazmu, z którymi spotykamy się na każdym kroku w naszej harcerskiej służbie i o których już nieraz pisaliśmy w HaeRze. W rzeczywistości większość uchwał i decyzji kolejnych zjazdów niczego w pracy drużynowych nie zmieniły. Nadal jej wynik zależy od tego samego: przygotowania drużynowego do pełnienia funkcji, jego zapału i zaangażowania, stosowania Metody Harcerskiej oraz (na ostatnim miejscu) zdrowego rozsądku i życzliwości ze strony harcerskich przełożonych. 
Nie mogliśmy w tym numerze uniknąć tematyki zjazdowej, ale w miejsce relacji postanowiliśmy zamieścić szereg refleksji, które być może pozwolą delegatom zrozumieć, jakie jest ich zadanie i jaka na nich ciąży odpowiedzialność. 
Dajemy również przykłady pozytywów w otaczającym nas szarym świecie, aby pokazać, że w warunkach totalnej niemożności można jednak zrobić coś pozytywnego. Zarówno przekształcić hufiec w placówkę kuturalno-oświatową stając się cennym (w dosłownym rozumieniu) partnerem dla władz miasta, jak i poruszyć w dynamicznej formie palący problem społeczny, jakim jest wzrastające zagrożenie handlem ludźmi. 

Idąc naprzeciw drużynowemu, zgodnie z hasłem Zjazdu, pokazujemy jak można zdobyć fundusze na działalność drużyny lub hufca oraz w jaki sposób drużynowy może zwiększyć skuteczność swojej pracy wychowawczej poprzez dobre rozpoznanie struktury grup występujących w drużynie. 

Numer zamykamy wspomnieniem o tzw. "Zjeździe Łódzkim", którego 55 rocznica niedawno minęła (podobnie jak, o kilka dni wcześniejsza, 55 rocznica reaktywowania ZHP). Wtedy też się wielu wydawało, że nic się nie da zrobić, a mimo wszystko dało się. I to dużo. 

Liczymy na to, że Druhny i Druhowie Delegaci przeczytawszy najnowszego HaeRa na marcowej turze Zjazdu nie ugrzęzną w proceduralnych sporach, a podejmą mądre decyzje, służące drużynowym, a nie związkowej nomenklaturze. 
Bo drużynowi nie potrzebują zjazdów, ani najmądrzejszych nawet uchwał. Drużynowi potrzebują normalnych warunków do skutecznego działania oraz poważnego i dojrzałego traktowania.

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.