Nawigacja
Witold Pietrusiewicz: Zmienić stopnie ale ... - 10 lat później

Ten artykuł pochodzi z archiwum HR-a (z okresu "przejściowego"). Postał w trakcie zmian w systemie metodycznym ZHP. Ale po 10 latach okazuje się że nadal jest w dużym stopniu aktualny.




     Trwa dyskusja nad systemem stopni harcerskich. Dyskusja niestety źle przygotowana, rozpoczęta stanowczo za późno i fatalnie prowadzona. Zmiana systemu stopni, gdzie jednym z argumentów za jej wprowadzeniem jest utworzenie gimnazjów i stworzenie dodatkowego pionu wiekowego, ma wejść dopiero w 4 lata po reformie oświaty.

     Uczestniczę w liście dyskusyjnej "Czuwaj". Uczestnicy listy w wątku o stopniach wielokrotnie wyrażali opinie, że brakuje na temat nowych stopni podstawowych informacji. W przeciwieństwie do przygotowań przed ostatnim Zjazdem ZHP, podczas których władze związku i zespoły programowe zorganizowały szereg konferencji, zachęcały do wypowiedzi na forum internetowym i stworzono nawet specjalną stronę, tym razem szansę wspólnego dopracowania się jak najlepszego projektu systemu stopni harcerskich zaprzepaszczono. A przecież instruktorzy, drużynowi, którzy będą stosować stopnie w swoich drużynach, pominięci w konsultacjach nie będą się identyfikować z tymi zmianami. Na liście dyskusyjnej wyrażano jednak wątpliwości co do sensu jakichkolwiek konsultacji z instruktorami związku, wysuwano nawet argumenty ekonomiczne - rzekomo olbrzymich kosztów sondaży, badań opinii nt. projektu nowego systemu stopni i nazw stopni. A przecież kilka pytań na ten temat można było zawrzeć w formularzu niedawnego spisu harcerskiego, tak jak pytanie o prenumeratę miesięcznika "Czuwaj".

     Tak naprawdę jest to dyskusja, w której często nad argumenty merytoryczne przedkłada emocje i własne przyzwyczajenia. Dla każdego wartością jest to, do czego przyzwyczaił się we własnym środowisku. "Kilkanaście lat temu, gdy zostałem harcerzem, było sześć stopni. Cieszę się, że znowu do tego wrócimy".

      A więc już zdecydowano: stopni jest za mało, stopni musi być sześć, po dwa na każdym poziomie: w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Ale można by się zastanawiać: w okresie międzywojennym gimnazja też były, a stopni było pięć. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych z kolei, gdy gimnazjów nie było, stopni było sześć, w porywach do siedmiu.
     Na forum internetowym jeden z uczestników napisał: "Założenie, że harcerz w ciągu szkoły podstawowej zrobi próbę harcerza i zdobędzie dwa stopnie, następnie w ciągu gimnazjum zdobędzie dwa stopnie i w liceum kolejne dwa, jest zupełną UTOPIĄ. To jest po prostu niewykonalne, zwłaszcza z gimnazjalistami, którzy przeżywają wiek "burzy i naporu", na ogół właśnie w wieku gimnazjalnym przychodzi pierwszy kryzys harcerskości, w tym momencie następuje właśnie bunt "po co mi stopnie" itd. Już zupełnym absurdem jest dodatkowa próba harcerza przed I stopniem".

     Niektórzy twierdzą, że obecny system jest upośledzony, bo nie ma w nim stopnia w jednym z pionów wiekowych. Że nie ma sekwencji uczeń -czeladnik - mistrz. O ile pamiętam to specyfiką systemu pięciostopniowego było i jest to, że nie zastosowano w nim wyraźnego podziału na harcerzy młodszych i starszych. Można to traktować jako wadę, ale w tym systemie nie ma stopni wyraźnie starszoharcerskich. A jeśli chcemy mieć taką trójstopniową sekwencję w każdym z pionów wiekowych, to po utworzeniu pionu wędrowniczego stopni powinno być dziewięć. Byłoby łatwiej pod jeszcze innym względem, wtedy harcerz powinien zdobywać kolejny stopień co roku. Czy rzeczywiście ta sekwencja jest aż tak istotna, czy nie jest to kolejny mit? Jeden z uczestników forum internetowego stwierdził: "Układ: uczeń - czeladnik - mistrz jest właściwy w przypadku drogi instruktorskiej. Ale nie da się prosto przenieść do stopni harcerskich. A jeśli już to raczej w wariancie: uczeń1-uczeń2-uczeń3-czeladnik1-czeladnik2-mistrz", "Czy można mówić o relacji "uczeń-mistrz" miedzy uczniem klasy 5 (uczeń) i 7 (mistrz)?"

     Dla niektórych olbrzymim problemem jest to, jak będą oznaczane stopnie. Tu też biorą górę przyzwyczajenia: jedni stale operują "belkami" i "gwiazdkami" zamiast nazw stopni i do głowy im nie przyjdzie, że oznaczanie stopni na naramiennikach jest wynalazkiem stosunkowo nowym. Drugim z kolei z chwilą wejścia szóstego stopnia zabraknie elementów do nabijania na krzyżu. Jak to pogodzić? Tradycje oznaczania stopni w poszczególnych drużynach i szczepach w jeden lub drugi sposób są nieraz bardzo silne i wydaje się, że jedynym rozsądnym wyjściem będzie połączenie obu systemów, stosowanie jednych albo drugich oznaczeń, albo obu równocześnie, w zależności od tradycji środowiska, tak zresztą jak to było do tej pory.

     Dopiero na przełomie lutego i marca opublikowano na stronie internetowej ZHP projekt nowego systemu stopni. Projekt niepełny, nie zawierający opisu systemu stopni, choć wiadomo, że taki opis opracowany będzie.
     Projekt zawiera inne niż stosowane dotychczas nazwy stopni harcerskich: ochotnik, tropiciel, odkrywca, wędrownik. Jest to bezpośrednie nawiązanie do nazw obowiązujących od lat 60., wprowadzonych mniej więcej w czasie, gdy po kilkuletnim okresie odnowy po reaktywowaniu związku w grudniu 1956 r. podejmowano działania przeciwne autentycznemu odrodzeniu harcerstwa, gdy odsunięto od pracy w ZHP wielu przedwojennych instruktorów, m.in. Aleksandra Kamińskiego, którego rok właśnie obchodzimy! "Czy musimy koniecznie wracać do nazw kojarzących się z walterowskimi mianami i najgorszymi czasami w historii ZHP?!! - pytał jeden z uczestników forum. - Jeżeli koniecznie musi być sześciostopniowy system (w co mocno wątpię), to wystarczy dodać jakąś sensowną, pasującą do tradycji nazwę pomiędzy ćwika a HO."
     Przejście na nowy system (ochotnik - tropiciel - odkrywca) i oznaczanie stopni harcerskich (paski lub gwiazdki na naramiennikach) nastąpiło w 1968 roku (może mi się uda znaleźć datę rozkazu). Tu uwaga, w dalszej części znajdziecie graficzny schemat okresów obowiązywania poszczególnych stopni, który sporządziłem wg Leksykonu harcerstwa - wg tamtych danych zmiana nastąpiła w 1962 r., ale nie mam pewności czy nie ma tu błędu). Ten system stopni funkcjonował, w zależności od środowiska, przez kilkanaście do dwudziestu kilku lat.

     System stopni i sprawności z lat 60. był według znawców tematu zinfantylizowany, był regresem w stosunku do systemu wcześniej stosowanego: młodzik, wywiadowca, ćwik, harcerz orli, harcerz Rzeczypospolitej, stosowanego niemal od początku istnienia harcerstwa - w okresie międzywojennym, w konspiracji i zaraz po wojnie.

     Po powstaniu KIHAM na fali odnowy harcerstwa lat 80. drużyny i szczepy związane z tym ruchem powróciły do tradycyjnego 5-stopniowego systemu stopni, dopracowując się nowych, uwspółcześnionych wymagań:
     "Kręgi Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego wprowadzają i zachęcają wszystkie drużyny do wprowadzenia i przywrócenia tradycyjnego systemu pięciu stopni harcerskich wraz z symboliką i nazewnictwem. System ten jest dostosowany do aktualnych potrzeb i uwzględnia właściwości psychofizyczne rozwoju dzieci i młodzieży. Wymagania stopni uzupełniono doświadczeniami wielu środowisk harcerskich. Program wymagań każdego ze stopni składa się z trzech działów: wychowania obywatelskiego, wychowania harcerskiego ogólnego, wychowania harcerskiego polowego.
Nazwy stopni i sposób ich oznakowania:
- Młodzik-ochotniczka - krzyż harcerski /po złożeniu Przyrzeczenia/ bez żadnych nabić.
- Wywiadowca - tropicielka - na krzyżu nabita srebrna lilijka.
- Ćwik-pionierka /samarytanka/ - na krzyżu nabita złota lilijka.
- Harcerz Orli-wędrowniczka - na krzyżu nabita złota lilijka i krąg.
- Harcerz/Harcerka/ Rzeczypospolitej - na krzyżu nabite: złota lilijka, złoty krąg i złoty wieniec."

(jedna z uchwał Rady Porozumienia KIHAM przyjętych 13 września 1981 r. w Warszawie, ogłoszonych tydzień później podczas Zlotu 70-lecia harcerstwa; cyt. za: "KIHAM. Zarys wydarzeń, dokumentów i relacji. Warszawa 1987.")

Tak o tym opowiadał hm. Kazimierz Wiatr:
     "Istotne było to, że po kilkunastu miesiącach, dokładnie po jedenastu odkryliśmy, że w zasadzie po wielu próbach redakcji Przyrzeczenia Harcerskiego przed tym zjazdem ZHP, że najlepsze Przyrzeczenie Harcerskie to jest to przyrzeczenie przedwojenne. I to było wielkie odkrycie, sami byliśmy zdziwieni, że to tak jest. To było wielkie odkrycie. I tym odkryciem, i tym naszym skarbem chcieliśmy się dzielić nie tylko w ramach samego KIHAM-u ale do wszystkich członków ZHP zwróciliśmy się z tym apelem, ażeby to Przyrzeczenie Harcerskie przyjęli za własne. Oczywiście było tam także o przywróceniu przedwojennego systemu stopni harcerskich, o przywróceniu abstynencji w harcerstwie. Słynna dziesiątka na lilijce instruktorskiej. Oczywiście zaraz nam zarzucono, że oni chcą tylko 10 punktu przestrzegać, podczas kiedy ta dziesiątka symbolizowała, że te wszystkie 10 są równie ważne".
(wystąpienie z sesji historycznej zorganizowanej w 20-lecie KIHAM w Warszawie, 28 października 2000 r. w Sali Kolumnowej Sejmu RP), więcej na: http://www.zhr.pl/drogowskazy/58_4.htm

Do tych samych 5 nazw stopni harcerskich cały ZHP powrócił przed 10 laty, w 1993 r. Ale jednocześnie wprowadzone wtedy przez GK ZHP wymagania stopni były dużo prostsze, łatwiejsze, niektóre nawet zbyt banalne. Wypadały blado - zarówno w porównaniu z systemem stopni KIHAM, jak i w zestawieniu z poprzednim systemem GK z 1981 r., chwalonym np. na forum internetowym ZHP za rzeczywiście wysoki poziom stopni starszoharcerskich. Nie dziwi więc, że nadal były i są środowiska (prowadzone nawet przez instruktorów zespołów Głównej Kwatery!) które stosowały i jeszcze dziś stosują, nie całkiem legalnie, KIHAM-owski system stopni, poprzedni sześciostopniowy system GK ZHP lub ich modyfikacje, jako dużo ambitniejsze. "A czy ktoś jeszcze przestrzega decyzji Rady Naczelnej i pracuje z obowiązującym w ZHP systemem stopni?" - zapytano na forum. Bo rzeczywiście, istnieje ryzyko, że po wprowadzeniu chaotycznego i kontrowersyjnego nowego systemu stopni grono środowisk funkcjonujących z partyzanckimi systemami stopni znacznie się powiększy. Czy o to chodzi władzom i programowcom związku?

     Oczywiście, są drużyny, w których każdy system stopni okazuje się za trudny dla harcerzy. Powszechnie przytaczane są przykłady drużyn, w których harcerze zdobywają tylko stopień młodzika. Jeden z dyskutantów na "Czuwaju" stwierdził z sarkazmem: "Dotychczas w większości drużyn były zdobywane 2 stopnie, teraz pewnie dzięki "reformie" będzie zdobywane więcej, czyli 3, co zwolennicy "reformy" okrzykną jako sukces".
     Inny dyskutant napisał: "w ostatnich latach w wielu drużynach wprost zaniechano lub ograniczono zdobywanie stopni, a nawet sprawności - tworząc nowe nic nie mające z metodyką harcerską twory, takie jak: zdobywanie chust, rogatywek etc. Sytuacja ta wynika głównie z niedostatecznego poziomu kształcenia podstawowej grupy wodzów harcerskich jakimi są drużynowi."
     Problemem jest często osobisty przykład drużynowego: "To nie harcerz nie chce zdobywać tylko drużynowy go nie motywuje. Bo przykład idzie z góry. Jeśli dajmy na to drużynowy od pięciu lat ma stopień przewodnika i ćwika, i nie zdobywa dalej, to harcerz też myśli - skoro on nie zdobywa, to po co ja mam?"

     Żaden system stopni, nawet najlepiej opracowany, nie będzie działał, jeśli z tego narzędzia nie będą potrafili korzystać drużynowi. A jeśli system nie będzie tak dobrze przygotowany? Strach pomyśleć.
     Znów wypowiedź z listy: "Pamiętajmy (...), że każdy nie przygotowany ruch w metodyce może stać się powodem spadku liczby naszych członków, który i tak już jest duży." Wracając do nazw stopni, grupa uczestników listy stwierdziła, że dotychczasowe nazwy stopni nie są lubiane przez dzisiejszych harcerzy. A nawet są archaiczne, jak - ich zdaniem - niektóre zapisy Prawa Harcerskiego. Bo jednemu "ćwik" kojarzy się z ćwikłą, a innego kolega nazwał "ćwokiem". I to już jest dla niego argument za zmianą tej nazwy na nową. Podniosły się protesty w obronie tej nazwy, jednej z najbardziej udanych nazw stopni, "Ćwika, czyli harcerskiego franta kutego na cztery nogi", harcerza wyćwiczonego w technikach: "Nie tykać tej nazwy!!!!". Frakcja innowatorów odparła: "Nie używamy już słowa białogłowa, skauci zostali zastąpieni harcerzami, a czołem czuwaj - może jest i czas na usunięcie nic nie mówiącego "ćwika" i zastąpienie go np. wygą czy pionierem?". Porównanie jednak nienajlepsze - między ćwikiem a białogłową jest kilkaset lat różnicy! To nie są tak archaiczne słowa, jak "Bożyc" czy "zwolena" w "Bogurodzicy"! Prawdopodobnie nikt dotąd nie zbadał i nie wykazał, że nazwy z lat 60.-80. itp. są dla przeciętnego harcerza bardziej zrozumiałe od nazw wcześniejszych (młodzik, wywiadowca itp.). Rozpowszechniane na liście opinie w tej kwestii są opiniami bardzo subiektywnymi i świadczą o panującej wśród instruktorów zupełnej nieznajomości pochodzenia nazw stopni. Jeden z dyskutantów napisał: "z jednej strony głosy, że "pionierka" śmierdzi czerwienią, a przecież to stopień KIHAM-owski... U nas część "postkihamowskich" środowisk go używa... A przecież o stopniu pionierki można poczytać u Ewy Grodeckiej ("O metodzie harcerskiej..."), a więc przed wojną. Natomiast stopień PIONIERA (męski, a właściwie męsko-żeński), to rzeczywiście wynalazek powojenny.
     Znowu wypowiedź z forum: "Stopni się nie zdobywa dla nazw, ale nazwy są ważne. To imiona nadają sens rzeczom, to opisując świat go tworzymy. Chyba inaczej brzmią np. nazwy stopni porucznik, kapitan, major a inaczej Sturmbannführer, Scharführer, Oberstumbannführer itd.? Skoro dla Ciebie nazwy nie są ważne, to może przemianujemy się z harcerzy na pionierów? Nazwy młodzik, wywiadowca, ćwik są utrwalone w tradycji polskiego harcerstwa, walczyli o nie instruktorzy dążący do odnowy ZHP w latach 80-tych. Natomiast nazwy ochotnik czy odkrywca z niczym dobrym się nie kojarzą.
     Młodzika jest w stanie zdobyć właściwie każdy, to jest stopień, jak mówił kiedyś regulamin KIHAM-owski, dla tych co "poznają smak harcerstwa". Wystarczy uczestniczyć w życiu drużyny na "elementarnym" poziomie. Wywiadowca to już nie jest stopień dla każdego, bo np. nie powinien go już dostać człowiek który owszem coś tam wie i umie, ale słabiej się angażuje w działalność, np. nie jeździ na wyjazdy. Ćwik to ma być mistrz technik harcerskich, dla którego "w wyszkoleniu polowym nie ma tajemnic" (cytuję z pamięci KIHAM-owskie idee stopni) a jednocześnie czynnie współtworzy życie swojej drużyny i szuka pola dla służby. Do mistrzostwa - rzecz oczywista - nie każdy dochodzi. Stopnie HO i HR to są już stopnie związane z ponadprzeciętnym rozwojem harcerza, jak sama nazwa wskazuje HO to "orzeł" czyli ktoś ponaprzeciętny, a HR to człowiek budujący/naprawiający Rzeczpospolitą, realizujący już harcerskie ideały w dorosłym życiu. Tak w naturalny sposób powinna się wytwarzać piramida - bardzo dużo młodzików, trochę mniej wywiadowców, znacznie mniej ćwików, a już niewielu HO i HR - tak jak w wojsku nie wszyscy zostają generałami."
     W dyskusji fetyszyzuje się ujednolicenie nazw stopni dla chłopców i dziewcząt. Bo według projektu ma być: ochotnik i ochotniczka, tropiciel i tropicielka... Jesteśmy jednym związkiem, ktoś napisał więc, że nazwy powinny być jednolite. A przecież wciąż respektujemy różnice między płciami. Jakoś nie zmierzamy do ujednolicenia mundurów męskich i żeńskich... Nazwy stopni nie mają tu nic do rzeczy, chłopiec pozostanie chłopcem, a dziewczynka dziewczynką. Były już pomysły nazywania dziewczyny harcerzem. To jednak chyba nieporozumienie. Druhem też dziewczynka nie będzie. Jest druhną i będzie (ze wszystkim co się z tym wiąże, ze wszystkimi różnicami fizycznymi i psychicznymi), choćbyśmy nawet dyskutowali o tym jeszcze parę miesięcy...
     Ktoś stwierdził, że sześć nazw będzie harcerzom łatwiej zapamiętać niż dotychczasowych dziesięć. Aż dziw bierze, że nie mają oni trudności z zapamiętaniem 10 punktów Prawa Harcerskiego! "I Prawa Harcerskiego muszą się jeszcze adepci harcerstwa nauczyć, i tylu słów Przyrzeczenia, i imienia bohatera drużyny, i nazwiska drużynowego. I jednej zwrotki "Wszystko co nasze". Jak oni to znoszą?!"
     Wielu instruktorów i dyskutantów niewiele wie o tym, który system stopni kiedy obowiązywał i jakie były nazwy stopni. Niektórzy twierdzili, że dla nich tradycyjny jest system o-t-o, bo taki był w ich drużynie/szczepie, a innego nie pamiętają. Ponieważ w wątku o nazwach stopni wielu uczestników listy opierało się, niestety, na domysłach, a nie na faktach (podobnie zresztą jak w przypadku Prawa Harcerskiego, które - o czym też pisałem na liście, wbrew powszechnym opiniom wcale się tak często nie zmieniało), postanowiłem zbadać dzieje nazw stopni harcerskich. Pokusiłem się o zestawienie nazw stopni obowiązujących w harcerstwie od jego początków. Za źródło posłużył mi tu "Leksykon harcerstwa" z 1988 roku, opracowanie nie bez treści ideologicznych i przez to nie w pełni wiarygodne, ale jedyne porządkujące różne dziedziny wiedzy harcerskiej. Okazuje się, że nazwy: "młodzik", "ochotniczka", "wywiadowca", "ćwik", "harcerz Rzeczypospolitej" były w oficjalnych regulaminach stopni przez więcej niż 50 lat w ponaddziewięćdziesięcioletniej historii harcerstwa, a "harcerz orli" i "samarytanka" niewiele krócej. Gdyby do tego okresu dodać jeszcze czas stosowania tych stopni w środowiskach związanych z KIHAM, to okazałoby się że były one w użyciu przez dwie trzecie dziejów harcerstwa. Te nazwy to część naszej harcerskiej tożsamości.
      Czy warto z nich rezygnować? Z punktu widzenia środowisk KIHAM przyjęcie nazw stopni z lat 60. byłby krokiem wstecz. Czy na ten krok się zdecydują? Czy autorzy projektu zdają sobie sprawę z możliwości głębokiego podziału w łonie związku? Czy warto? Ciekawe, czy ktoś z osób opracowujących nowy projekt systemu stopni pokusił się o porównanie poprzednich systemów między sobą. Można by z tego wyciągnąć ciekawe wnioski i spostrzeżenia. A może projekt opracowany naprędce w ciągu ostatnich miesięcy warto by jeszcze raz przemyśleć? Może odłożyć nieco wprowadzenie tych stopni, jeśli nawet minister Łybacka nie wahała się wstrzymać nowej matury?


hm. Witold "Smyrwa" Pietrusiewicz" HR

 


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.