Nawigacja
Damian Grzegorczyk: Wulgaryzmy?
- Drukuj
- 11 kwi 2008
- Wędrownicze rozmyślania
- 19204 czytań
- 25 komentarzy
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
Już jakiś czas kłócę się z otoczeniem, że nie ma brzydkich słów, zwanych wulgaryzmami. Najgorzej jest z rodzicami, konserwatystami i ludźmi, którzy nie potrafią spojrzeć na to z innej, może....prawidłowej perspektywy. Oczywiście - mojej perspektywy, ichoć pewnie nie tylko ja na to tak patrzę, ale mimo to uważam że jest ona jak najbardziej odpowiednia.
Tak naprawdę zaczęło się od głupiego żartu, który kiedyś mi opowiedział Kala jak czekaliśmy na autobus z Lamek, wracając od naszej koleżanki. Historyjka wygląda następująco. Wyobraźcie sobie Polaka jadącego na rowerze, w pewnym momencie zahacza o krawężnik i przewraca się w dość tragiczny sposób. Pytanie teraz brzmi co powie? Ału, boli mnie, czy ku.... Wszyscy, którzy to usłyszeli z moich ust, odpowiedzieli tak samo jak ja, czyli stawiając na drugą odpowiedź. No, znalazła się jedna osoba, która kiedyś przy ognisku była zszokowana moim słownikiem i na moje pytanie odpowiedziała również dla mnie szokująco, stawiając pierwszą opcję. Zdarzają się wyjątki, ale o tym później. Od tej sytuacji, zacząłem myśleć nad tym poważniej, czy wręcz odwrotnie, o tym, co reprezentują sobą słowa wulgarne. Ciekawym do tego uzupełnieniem była piosenka zespołu Dezerter - nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli i faktycznie coś w tym jest.
Nie uznaję wulgaryzmów, ponieważ nie istnieją dla mnie, przynajmniej w takiej postaci w jakiej teraz są. Są to słowa, które są przez społeczeństwo uznane jako nieprzyzwoite, ordynarne, brzydkie, niewłaściwe, niekulturalne. Jeżeli miałbym zwracać uwagę na to, jakimi są według potocznego rozumienia wulgaryzmy, to na pewno uważam że.... ich nie ma. Wulgaryzmy są dla ludzi, tak samo jak alkohol, który trzeba umieć pić, trzeba umieć się z nim bawić. Kto nie umie - przegrywa. Są to słowa, które są wyrażane przez emocje ludzkie tak samo jak popularniejsze i bardziej akceptowane słowo: "kurde" ale też i inne: "ała, kurka wodna, cholera, szlag" i inne zwroty, które są charakterystyczne dla jakiegoś człowieka, czy też grupy społecznej.
Dlaczego w zasadzie ludzie używają dzisiaj wulgaryzmów? Jest to fajne, powszechne, męskie, podniosłe, cwaniakowate. Ludzie używają ich by coś podkreślić: sytuację, słowo, swoje ego, swój wiek albo też "nadważyć" sobie właśnie wiek, swój wizerunek. Można więc już zwrócić uwagę, że wulgaryzmy używane są w sytuacjach, które są spowodowane jakimiś emocjami charakterystycznymi czyli: złością, agresją, itp. Dlatego między innymi wulgaryzmy są złe, bo te cechy są złe i ludzie wolą ich nie akceptować, więc jakiekolwiek reakcje towarzyszące tym emocjom również nie są akceptowane. Można by rzecz, że to się tyczy głównie osób dorosłych, bo dzieci i młodzież, które również używają słów wulgarnych, znają je od swoich rodziców, kolegów, sąsiadów, rodziny, z filmów, muzyki, środków masowego przekazu, itp. Źródeł więc mamy masę, więc na pewno nikt nie jest w stanie "zakręcić kurek " lejących się wulgaryzmów na nasze społeczeństwo. Nie jest to również powód do tego, by nie zastanowić się - czy nie zaakceptować tego zjawiska, tolerować, wdrożyć to w słownik języka polskiego. Nie, nie tak do tego tematu podchodziłem, ale pewnie przeciwnicy mogą tak sobie to tłumaczyć. Mam wiele innych argumentów, by nie używać takiego, bezsensownego.
Zastanawiało mnie od początków moich refleksji, skąd te wulgaryzmy się biorą? Co one wcześniej oznaczały? Mówiłem sobie, uzasadniałem sobie, że ktoś sobie stwierdził iż brzmią w jakiś sposób brzydko i to się przyjęło, bo podobne były do "złych" rzeczy, emocji, brzydkich, "nieczystych" rzeczy i być może również kościół pomógł w tym, żeby odciąć ludzi od takich nieczystych wyrażeń. Tak jakby był to zakazany owoc. Tak, słowo zakazane, pomyślcie sobie, jak można zakazać coś mówić, jakieś słowo, to po pewnym czasie odpowiecie sobie, że to paranoja.
Ze względu na to, że wulgaryzmami są również słowa związane ze sferą płci, czy fizjologią, być może w pewnym sensie, ułamku tego procesu, wiąża się ze wstydem generowanym wokół tych spraw. Ja, mimo że lubię czasem się "mądrze" wyrazić, szukać słowa określającego łagodniej daną część ciała, to czasem wolę to wprost powiedzieć, nawet dla podkreślenia jakieś sprawy. Zamiast więc zmuszać się do powiedzenia słowa.... piersi, które może mieć czasem zbyt "łagodny" przekaz, powiem "cycki", celowo żeby podkreślić znaczenie, lub to co chcę powiedzieć w danym zdaniu i dzięki użyciu mocniejszego wyrazu osiągnę to. Jest to emocjonalne przedstawienie swojego przekazu, który urozmaica moją wypowiedź i oto chodzi. Zamiast szukać setki słów, mówić dobre kilkanaście minut, czasem można wszystko szybciej załatwić paroma wypowiedziami, w sposób emocjonalny. To jest również naturalne, ale niektórzy jeszcze się tego wstydzą, a większość jeszcze nie akceptuje wszystkich chwytów słownictwa emocjonalnego. Z częściami ciała ludzkiego jeszcze może być inaczej, bo bardziej one mają podkreślać właśnie znaczenie tej "partii" człowieka. Inaczej jest z słowami na k.., p...., sp....., i inne zaje..... Najbardziej popularnym słowem wulgarnym w Polsce, jest słowo ku...... Ma ono tak naprawdę dwa znaczenia. Jedno z nich to ordynarne określenie...kurtyzany (ach, jak ładnie to nazwałem, widzicie potrafię). Drugim znaczeniem jest właśnie emocjonalny pokaz złych cech wypływających z człowieka, spowodowanych złością, agresją, nieczystymi intencjami, ale również zdenerwowaniem, niecierpliwością, stresem i również bólem. Wtedy kiedy nam się coś nie zgadza, coś nam nie pasuje, coś nas złości, denerwuje, boli, wtedy właśnie dochodzi najczęściej do użycia takiego "słówka". Dla mnie jest to oczywiste i jak najbardziej zrozumiałe. Dlaczego? Bo nie wstydzę się swoich emocji i nikt nie powinien się ich wstydzić, nawet jeżeli mają oznaczać coś złego, nie możemy się tego wstydzić bo takie emocje nam towarzyszą przez całe życie, czasem nawet prawie codziennie.
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Już jakiś czas kłócę się z otoczeniem, że nie ma brzydkich słów, zwanych wulgaryzmami. Najgorzej jest z rodzicami, konserwatystami i ludźmi, którzy nie potrafią spojrzeć na to z innej, może....prawidłowej perspektywy. Oczywiście - mojej perspektywy, ichoć pewnie nie tylko ja na to tak patrzę, ale mimo to uważam że jest ona jak najbardziej odpowiednia.
Tak naprawdę zaczęło się od głupiego żartu, który kiedyś mi opowiedział Kala jak czekaliśmy na autobus z Lamek, wracając od naszej koleżanki. Historyjka wygląda następująco. Wyobraźcie sobie Polaka jadącego na rowerze, w pewnym momencie zahacza o krawężnik i przewraca się w dość tragiczny sposób. Pytanie teraz brzmi co powie? Ału, boli mnie, czy ku.... Wszyscy, którzy to usłyszeli z moich ust, odpowiedzieli tak samo jak ja, czyli stawiając na drugą odpowiedź. No, znalazła się jedna osoba, która kiedyś przy ognisku była zszokowana moim słownikiem i na moje pytanie odpowiedziała również dla mnie szokująco, stawiając pierwszą opcję. Zdarzają się wyjątki, ale o tym później. Od tej sytuacji, zacząłem myśleć nad tym poważniej, czy wręcz odwrotnie, o tym, co reprezentują sobą słowa wulgarne. Ciekawym do tego uzupełnieniem była piosenka zespołu Dezerter - nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli i faktycznie coś w tym jest.
Nie uznaję wulgaryzmów, ponieważ nie istnieją dla mnie, przynajmniej w takiej postaci w jakiej teraz są. Są to słowa, które są przez społeczeństwo uznane jako nieprzyzwoite, ordynarne, brzydkie, niewłaściwe, niekulturalne. Jeżeli miałbym zwracać uwagę na to, jakimi są według potocznego rozumienia wulgaryzmy, to na pewno uważam że.... ich nie ma. Wulgaryzmy są dla ludzi, tak samo jak alkohol, który trzeba umieć pić, trzeba umieć się z nim bawić. Kto nie umie - przegrywa. Są to słowa, które są wyrażane przez emocje ludzkie tak samo jak popularniejsze i bardziej akceptowane słowo: "kurde" ale też i inne: "ała, kurka wodna, cholera, szlag" i inne zwroty, które są charakterystyczne dla jakiegoś człowieka, czy też grupy społecznej.
Dlaczego w zasadzie ludzie używają dzisiaj wulgaryzmów? Jest to fajne, powszechne, męskie, podniosłe, cwaniakowate. Ludzie używają ich by coś podkreślić: sytuację, słowo, swoje ego, swój wiek albo też "nadważyć" sobie właśnie wiek, swój wizerunek. Można więc już zwrócić uwagę, że wulgaryzmy używane są w sytuacjach, które są spowodowane jakimiś emocjami charakterystycznymi czyli: złością, agresją, itp. Dlatego między innymi wulgaryzmy są złe, bo te cechy są złe i ludzie wolą ich nie akceptować, więc jakiekolwiek reakcje towarzyszące tym emocjom również nie są akceptowane. Można by rzecz, że to się tyczy głównie osób dorosłych, bo dzieci i młodzież, które również używają słów wulgarnych, znają je od swoich rodziców, kolegów, sąsiadów, rodziny, z filmów, muzyki, środków masowego przekazu, itp. Źródeł więc mamy masę, więc na pewno nikt nie jest w stanie "zakręcić kurek " lejących się wulgaryzmów na nasze społeczeństwo. Nie jest to również powód do tego, by nie zastanowić się - czy nie zaakceptować tego zjawiska, tolerować, wdrożyć to w słownik języka polskiego. Nie, nie tak do tego tematu podchodziłem, ale pewnie przeciwnicy mogą tak sobie to tłumaczyć. Mam wiele innych argumentów, by nie używać takiego, bezsensownego.
Zastanawiało mnie od początków moich refleksji, skąd te wulgaryzmy się biorą? Co one wcześniej oznaczały? Mówiłem sobie, uzasadniałem sobie, że ktoś sobie stwierdził iż brzmią w jakiś sposób brzydko i to się przyjęło, bo podobne były do "złych" rzeczy, emocji, brzydkich, "nieczystych" rzeczy i być może również kościół pomógł w tym, żeby odciąć ludzi od takich nieczystych wyrażeń. Tak jakby był to zakazany owoc. Tak, słowo zakazane, pomyślcie sobie, jak można zakazać coś mówić, jakieś słowo, to po pewnym czasie odpowiecie sobie, że to paranoja.
Ze względu na to, że wulgaryzmami są również słowa związane ze sferą płci, czy fizjologią, być może w pewnym sensie, ułamku tego procesu, wiąża się ze wstydem generowanym wokół tych spraw. Ja, mimo że lubię czasem się "mądrze" wyrazić, szukać słowa określającego łagodniej daną część ciała, to czasem wolę to wprost powiedzieć, nawet dla podkreślenia jakieś sprawy. Zamiast więc zmuszać się do powiedzenia słowa.... piersi, które może mieć czasem zbyt "łagodny" przekaz, powiem "cycki", celowo żeby podkreślić znaczenie, lub to co chcę powiedzieć w danym zdaniu i dzięki użyciu mocniejszego wyrazu osiągnę to. Jest to emocjonalne przedstawienie swojego przekazu, który urozmaica moją wypowiedź i oto chodzi. Zamiast szukać setki słów, mówić dobre kilkanaście minut, czasem można wszystko szybciej załatwić paroma wypowiedziami, w sposób emocjonalny. To jest również naturalne, ale niektórzy jeszcze się tego wstydzą, a większość jeszcze nie akceptuje wszystkich chwytów słownictwa emocjonalnego. Z częściami ciała ludzkiego jeszcze może być inaczej, bo bardziej one mają podkreślać właśnie znaczenie tej "partii" człowieka. Inaczej jest z słowami na k.., p...., sp....., i inne zaje..... Najbardziej popularnym słowem wulgarnym w Polsce, jest słowo ku...... Ma ono tak naprawdę dwa znaczenia. Jedno z nich to ordynarne określenie...kurtyzany (ach, jak ładnie to nazwałem, widzicie potrafię). Drugim znaczeniem jest właśnie emocjonalny pokaz złych cech wypływających z człowieka, spowodowanych złością, agresją, nieczystymi intencjami, ale również zdenerwowaniem, niecierpliwością, stresem i również bólem. Wtedy kiedy nam się coś nie zgadza, coś nam nie pasuje, coś nas złości, denerwuje, boli, wtedy właśnie dochodzi najczęściej do użycia takiego "słówka". Dla mnie jest to oczywiste i jak najbardziej zrozumiałe. Dlaczego? Bo nie wstydzę się swoich emocji i nikt nie powinien się ich wstydzić, nawet jeżeli mają oznaczać coś złego, nie możemy się tego wstydzić bo takie emocje nam towarzyszą przez całe życie, czasem nawet prawie codziennie.
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Wnikliwie rozpatrując całość, dochodzę do wniosku że nic mnie nie usatysfakcjonowało, ale z kolegą doszliśmy przed chwilą na spacerze w parku do wniosku, że w zasadzie wulgaryzmy są bez takiego większego znaczenia, takiego dosłownego znaczenia, więc bezsensownym jest ich używanie.
Będzie się to łączyło z pewną cechą, którą bardzo cenię u mojego opiekuna próby - ważenie słów tak, by nikogo nie urazić, ale być również szczerym. Prosto z mostu można, owszem ale też trzeba to odpowiednio wyważyć, by bezsensownie to nie zabrzmiało, podle i chamsko. Tak, do takiego wniosku można dojść.
Dziękuję za wirtualną dyskusję, mam nadzieję że ktoś z tego skorzysta, a nie tylko ja.
Służę uprzejmie. A między nami, nie twierdzę, że nigdy k..wą nie rzuciłem. Ale zawsze potem czuję się z tym nieswojo.
Dla ciekawostki...
http://pl.youtube.com/ watch?v=frg0s SCUEFg&eurl=http ://slonek.ovh.org /index.php/przeklenstwa -wulgaryzmy/
Tak sobie myślę o słowie "złodziej". Jego pierwotne znaczenie to odwrotność "dobrodzieja". Słowem "złodziej" określało się osobę "dziejącą" zło. Dziś zło się "czyni", więc dziś używamy słowa "złoczyńca". Za to "złodziej" to określenie używane w stosunku do osób, które coś ukradły, lub przywłaszczyły...
Słowa zmieniają znaczenie. Zwłaszcza często używane słowa. Warto wiedzieć jakie znaczenia miały "niecenzuralne" słowa 1000, czy 5000 lat temu. Dziś mają jednak znaczenie takie, a nie inne. Dziś uważamy je za "niecenzuralne". Dziś istnieje harcerstwo, a harcerze dobrowolnie sami wobec siebie zobowiązują się do pozostawania czystymi w mowie. Dlatego używanie pewnych słów dziś, bez względu na ich pochodzenie, nie tyle nie przystoi harcerzom, co jest przez samych harcerzy odbierane jako niewłaściwe. Udowadnianie więc na siłę, że są "właściwe" wygląda trochę jak usprawiedliwianie stosowania ich przez samego siebie. Ale skoro jesteś harcerzem, to sam wobec siebie się zobowiązałeś i zrobiłeś to dobrowolnie. Jeśli więc źle się czujesz z tym, że mówisz to co mówisz, to załatw to z własnym sumieniem Artykuł w tym nie pomoże
Uważam druha konstatacje za pójście na łatwiznę. Artykuł, czy ogólnie tekst pomaga. W głowie myśli roją się i roją. Są czasem niepoukładane. Mój opiekun próby pwd. powiedział mi raz, że to dobrze spisywać czasem myśli na papier, wtedy te myśli inaczej wyglądają, można je poukładać, posegregować. Swoją drogą już od jakiegoś dłuższego czasu mam coś takiego jak dziennik i naprawdę bardzo to pomaga w wielu sprawach. Artykuł uważam też za trafny, bo denerwuje mnie przekonanie, że to co jest, to jest - i koniec, że tak powinno widocznie być, bo... tak jest i koniec. Zero myślenia, zero przemyśleń, po prostu przyjęcie stanu aktualnego, czasem błędnego, złego, nietrafnego.