Nawigacja
Artykuły » Publicystyka, niekoniecznie harcerska » Piotr Niwiński: Gdzie te prawdziwe problemy harcerstwa ?
Piotr Niwiński: Gdzie te prawdziwe problemy harcerstwa ?
- Drukuj
- 14 gru 2008
- Publicystyka, niekoniecznie harcerska
- 5165 czytań
- 0 komentarzy
Czytam sobie artykuł Grzegorza Całka, w "Czuwaju" (12/2008), o "prawdziwych problemach harcerstwa" - rozmyślam nad tym wyraźnie zamierzonym wprowadzeniem do dyskusji na rok przed kolejnym zjazdem. Cóż, w dużym skrócie - źle jest z metodą, źle jest z programem, niedobrze z wychowaniem .
Z metodą, bo może jest za trudna, drużynowi jej nie rozumieją, a w ogóle to nikt się nie zastanawia nad tym, czy drużyna prowadzona przez młodego drużynowego jest jeszcze drużyną harcerską, czy już tylko jakimś tam kółkiem. System zastępowy nie działa, to już rzadkość, program to anachronizm, bo kto by tam nadawał alfabetem Morse'a, albo ganiał po lesie, gdy dżungla miejska jest o wiele...właśnie , jaka ? /Większa, różnorodniejsza, ciekawsza, trudniejsza, niebezpieczniejsza ? / Może lepiej uprościć opisy ? Może dać sobie spokój z systemem zastępowym ?
A na pewno dać sobie spokój z technikami harcerskimi, a przynajmniej wymienić je na nowoczesne, ale jakie ?/ Komputerowe, multimedialne, netowe, "parkowo-naukowe", quasi-naukowe ?/ Oczywiście trywializuję nieco te sygnalizowane problemy, choć faktycznie za nimi kryje się kiepska kondycja ZHP.
Z jednym mogę się zgodzić bez reszty. Związek zagubił się , choć ja upatruję przyczyn w powszechnym "parciu na regulacje", w rozdyskutowywaniu się w pobocznych problemach wynikających ze złego zarządzania, fatalnie funkcjonujących struktur i różnych nieciekawych składowych spadku po poprzednikach.
Jednak czegoś nie zauważam w tych przemyśleniach: otóż struktury związku powołano po to by , jak to określił ktoś z "wierchuszki", obsługiwały drużyny i drużynowych. Cały system kształcenia i OKK ma ponoć za zadanie prawidłowo przygotować, wykształcić do prowadzenia drużyn, słowem wyjaśnić zawiłości metody. Gdzie te zawiłości są ? We "Wskazówkach dla skautmistrzów" ? Ach , to anachronizm przecież ! Mamy armię harcmistrzów (ponad trzy tysiące !), wiekiem zaawansowaną i doświadczoną, o bogatym dorobku i umiejętnościach, ....mam "niezbyt szczerą" nadzieję. Tylko czemu zaginęły relacje "mistrz-uczeń" ? Mistrz jest "lamerem" i "nieudacznikiem" w oczach ucznia ? Mamy " atrakcyjny i nowoczesny program" - czytam w nagłówkach i dokumentach. No i widać nie mamy / o czym dalej/, skoro
w dużej mierze Grzegorz ma rację. Ale nie we wszystkim.
Po pierwsze: metoda. Faktycznie, kto ją stosuje ?
Ano ten , kto to umie, bo nauczył się tego pośrednio w swej drużynie, która takową pracowała. A jak nie pracowała ? No to się nie nauczył i już wtórnie na kursie, w dużym skrócie praktyki wiele nie pozna. Szczególnie, jeśli ten kurs będzie prowadzony według wzorów mających wszystko w sobie prócz praktycznych przykładów zgodnych z metodą i umiejętnościami "warsztatu" skautmistrzowskiego. Jak słusznie to Grzegorz napisał - wyklepie taki obudzony w środku nocy harcerz wszystkie "cechy i zasady", ale zbiórki z tego nie będzie.
Drużyna, w której zastępy pracują to ewenement. Fakt. Tak jak zastęp zastępowych, plany pracy, zdobywanie stopni i sprawności zgodnie z ich rolą, a nie jako zdobnictwo czy obdarzanie za zasługi. Tylko że nie jest to z pewnością spowodowane tym, że metoda jest za trudna. Paradoksalnie, prostota, czyli siła metody skautowej staje się w harcerstwie źródłem jej słabości. . Bo "warsztat harcmistrzowski" jest zanikającym rzemiosłem, pięknym już tylko literacko ale bez tej "poezji wychowania", która cechowała przedwojennych młodych harcmistrzy, umiejących połączyc nowoczesną pedagogikę z naturalnością skautowej metody, że o Grodeckiej, Łapińskiej Puciacie, Dąbrowskim czy Kamyku nie wspomnę.
Bo to raczej tylko ten Drużynowy, który przebył drogę od harcerza poprzez różne role w drużynie pracującej w zgodzie z metodyką, a w trakcie tej drogi ujawnił talenty przywódcze, z powodzeniem sobie powinien poradzić z drużyną, wspomożony takim kursem drużynowych który uświadamia , co to są za mechanizmy, którymi "nasiąknął" - działając w macierzystej Drużynie - jeśli była metodycznie harcerską. I jeśli ma za sobą bogatą "praktykę". Drużyna powinna być takim właśnie tyglem, naturalnym łowcą ról i relacji między swymi członkami. Dobra struktura takiej paczki, podział na mniejsze grupki to normalność jeśli drużynowy wie co, i po co robi. Wychodzi na to że nie dość że nie wie, ale nawet i tego nie rozumie. Czy to oznacza że trzeba uprościć metodę, zrezygnować z zastępów ?
Kolejny problem to harcerski program, a raczej jego brak. Brak umiejętności znalezienia inspiracji w otaczającym nas świecie. Bo nie patrzymy już wkoło, zagubieni we "wszechmocnym" tworzeniu regulaminów. Bo przecież tylko wolontariackie kontrakty zapewnią odpowiedzialną służbę drużynowych, a standaryzacja opisów i arkuszy ocen właściwe funkcjonowanie drużyn. Nie mam ani siły, ani chęci na polemikę z takimi poglądami. Po prostu
posłużę się czwórgłosem instruktorów harcerskich o niemałym autorytecie.
Sądzę, że te myśli oddają w pełni problem braku nowoczesnego i atrakcyjnego programu harcerskiego.
Grzesiek Skrukwa :
"W całościowym myśleniu o programie są gigantyczne zaległości. Jeszcze na początku lat 90-tych harcerstwo wbrew pozorom było nowoczesne i z wieloma rzeczami w awangardzie. Pierwsze radia CB w Polsce były na obozach harcerskich (obok taksówkarzy i tirowców). Wspinaczka skałkowa, eksploracja fortyfikacji i podziemi, rajdy przygodowe - przecież w dużym stopniu zaczęli to w Polsce uprawiać ludzie wywodzący się ze środowisk harcerskich. Tak samo rekonstrukcje historyczne. Tak samo gry fabularne RPG i LARP. Podobnie paintball. I wiele wiele innych rzeczy. Ale szybko okazało się, że:
1) takie rzeczy o wiele łatwiej można robić poza strukturami ZHP,
2) drużyny harcerskie nie mają pieniędzy na sprzęt do takich zajęć,
3) nikt nie spróbował doświadczeń środowisk z ww. technikami przełożyć na spójny program Związku, a zwłaszcza przełożyć tych technik na warianty "light" dla harcerzy młodszych."
Michał Górecki, g00rek :
"Zastanawiam się, czy organizacja która może robić wszystko, może mieć jakikolwiek spójny wizerunek.
- Jestem harcerzem. - Aha, a co tam się robi? - Wszystko.
Obracanie się w kręgu leśno-turystycznym mimo wszystkich swoich ograniczeń, powodowało że mieliśmy w miarę jednolity wizerunek. Nie piszę że dobry, ale chyba jednolity.
Po drugie myślę sobie dlaczego robić to wszystko akurat w harcerstwie? Czy mamy do tego metodyki, czy wiemy jak tego nauczać, czy mamy fachową wiedzę na te tematy? Wszystko może grać w drużynie harcerskiej, gdzie to raczej gra, zabawa, natomiast przy wędrownikach, a częściowo już harcerzach starszych, gdzie wchodzi się na poważny poziom, sprawa się komplikuje. I czy harcerstwo tu w czymś pomaga? Jeśli tak to w czym?
Po trzecie zastanawiam się skąd czerpać pomysły na to co robić? Nie sięgniemy już do starych podręczników a nowych nie ma. Możemy łapczywie chwytać "cudze" materiały - takie jak "każdy inny, wszyscy równi", czy wydawnictwa Klanzy, ale w większości widzę brak pomysłu na program. To skutkuje tym, że nawet wędrownicy którzy powinni robić wszystko na serio i na poważnym poziomie często raczej bawią się w różne rzeczy. Bo nie ma materiałów, infrastruktury, szkoleń, itp. Wyjściem jest współpraca z organizacjami które się tym stricte zajmują, ale w pewnym momencie można spytać - po co dalej mi do tego mundur i harcerstwo?"
Marek Gajdziński :
Harcerstwo powinno robić rzeczy ważkie społecznie i pełnić realną służbę. Ale to nie jest cel istnienia harcerstwa. To jest środek służący wychowaniu świadomych i aktywnych obywateli Rzeczypospolitej. Gdybyśmy inaczej sformułowali cele wychowania, musielibyśmy posługiwać się innymi środkami. Warto przy tej okazji wyjaśnić pewne nieporozumienie, jakie wynika z niedostatecznej wiedzy o harcerstwie. My nie musimy szukać zadań widocznych - czytaj spektakularnych. Nie musimy i nie powinniśmy, bo naszym celem jest wychowanie młodzieży do szarej bezinteresownej służby społecznej. Naszym zadaniem jest pozwolić dziewczętom i chłopcom rozsmakować się w służbie, która nie zostanie nagrodzona ani orderem, ani popularnością medialną, tylko dostarczy wewnętrznej satysfakcji z faktu bycia pożytecznym. Dziś w dobie gdy część instruktorów bardziej przejmuje się piarowskimi efektami naszej działalności niż efektami wychowawczymi, jest to pogląd mało popularny. Ja jednak wierzę, że w ZHR tkwi jeszcze głęboko zakorzeniony pierwiastek ideałów harcerskich, który każe dwa razy się zastanowić zanim podejmie się akcję w stylu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Może gdybyśmy tego typu akcje organizowali, opinia publiczna wyżej by nas ceniła a urzędnicy chętniej udzielali dotacji, ale czy sprzyjałaby ona osiągnięciu tych efektów wychowawczych, na których najbardziej powinno nam zależeć?
Nie w taki sposób powinniśmy budować swój wizerunek jako ruchu społecznego. Od załatwiania konkretnych spraw natury społecznej są liczne stowarzyszenia i fundacje o bardzo specjalistycznym i wąsko pojętym zakresie działania. Właśnie z tego względu nigdy nie będziemy bardziej skuteczni w rozwiązywaniu konkretnych problemów społecznych niż one. Taki wizerunek byłby szkodliwy dla harcerstwa, bo zawsze w opinii publicznej kojarzyłby się z łapaniem wielu srok za ogon a co za tym idzie byle jakością działania. Nie tędy droga.
Wizerunek harcerstwa trzeba budować przedstawiając społeczeństwu prawdziwe cele naszego ruchu. A naszą misją jest kompleksowe wychowanie młodzieży. W tym mamy szansę być najlepsi. I to społeczeństwo jest w stanie docenić, pod warunkiem, że sami uwierzymy, że właśnie to jest naszą misją i potrafimy się odpowiednio zaprezentować. Nie szukajmy dróg na skróty, bo one często prowadzą na manowce " .
I jeszcze wizja nieco odmienna, ale ciekawa:
Piotr Kowalski, Kowlak :
"Mój pomysł na zorganizowanie "programu" w ZHP jest niezmienny od lat. GK powinna zapewniać zestaw wielu większych i mniejszych propozycji programowych - jedno i wieloletnich. Niech będą to prostsze lub trudniejsze zadania. Drużynowy/drużyna będą wybierali sobie z tego to co ich interesuje, odpowiada na ich potrzeby. Razem z propozycją idą pieniądze ( o ile są potrzebne), niewielkie, łatwe do rozliczenia. Bo zwykłej drużynie na realizację ciekawego zadania wystarczy czasem 500 zł. Pieniądze te często trudno znaleźć a pozwoliłyby robić dużo bardziej atrakcyjne rzeczy niż obecnie. Mając do dyspozycji propozycję zadań i pieniądze drużyny działały by lepiej niż dzisiaj. Oczywiście w żaden sposób nie zwalniało by to od pracy z drużynowymi wszelkiego rodzaju kształceniowców. Takie wsparcie jest i będzie niezmienne. Co jeszcze zyskujemy dzięki takiemu systemowi pracy? Ogromną liczbę materiału promocyjnego. Bo efektami działań trzeba by się podzielić z dotującą nas GK. Czyli dysponowalibyśmy ogromną liczbą zdjęć, filmów i wszelkiego rodzaju wytworów harcerskiej myśli. Byłoby fajnie prawda? Drugim, nie mniej ważnym a właściwie nawet znacznie ważniejszym aspektem takiego systemu byłaby możliwość świadomego kreowania oblicza programowego naszej organizacji przez jej zarząd. Moglibyśmy, dzięki odpowiednim propozycjom programowym, stawać się takimi jakimi chcemy być" .
Może nie ze wszystkim się godzę ale niewiele dodać, niewiele ująć.
....przedświątecznie pozdrawia
Wilk Samotnik
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2008
Z metodą, bo może jest za trudna, drużynowi jej nie rozumieją, a w ogóle to nikt się nie zastanawia nad tym, czy drużyna prowadzona przez młodego drużynowego jest jeszcze drużyną harcerską, czy już tylko jakimś tam kółkiem. System zastępowy nie działa, to już rzadkość, program to anachronizm, bo kto by tam nadawał alfabetem Morse'a, albo ganiał po lesie, gdy dżungla miejska jest o wiele...właśnie , jaka ? /Większa, różnorodniejsza, ciekawsza, trudniejsza, niebezpieczniejsza ? / Może lepiej uprościć opisy ? Może dać sobie spokój z systemem zastępowym ?
A na pewno dać sobie spokój z technikami harcerskimi, a przynajmniej wymienić je na nowoczesne, ale jakie ?/ Komputerowe, multimedialne, netowe, "parkowo-naukowe", quasi-naukowe ?/ Oczywiście trywializuję nieco te sygnalizowane problemy, choć faktycznie za nimi kryje się kiepska kondycja ZHP.
Z jednym mogę się zgodzić bez reszty. Związek zagubił się , choć ja upatruję przyczyn w powszechnym "parciu na regulacje", w rozdyskutowywaniu się w pobocznych problemach wynikających ze złego zarządzania, fatalnie funkcjonujących struktur i różnych nieciekawych składowych spadku po poprzednikach.
Jednak czegoś nie zauważam w tych przemyśleniach: otóż struktury związku powołano po to by , jak to określił ktoś z "wierchuszki", obsługiwały drużyny i drużynowych. Cały system kształcenia i OKK ma ponoć za zadanie prawidłowo przygotować, wykształcić do prowadzenia drużyn, słowem wyjaśnić zawiłości metody. Gdzie te zawiłości są ? We "Wskazówkach dla skautmistrzów" ? Ach , to anachronizm przecież ! Mamy armię harcmistrzów (ponad trzy tysiące !), wiekiem zaawansowaną i doświadczoną, o bogatym dorobku i umiejętnościach, ....mam "niezbyt szczerą" nadzieję. Tylko czemu zaginęły relacje "mistrz-uczeń" ? Mistrz jest "lamerem" i "nieudacznikiem" w oczach ucznia ? Mamy " atrakcyjny i nowoczesny program" - czytam w nagłówkach i dokumentach. No i widać nie mamy / o czym dalej/, skoro
Po pierwsze: metoda. Faktycznie, kto ją stosuje ?
Ano ten , kto to umie, bo nauczył się tego pośrednio w swej drużynie, która takową pracowała. A jak nie pracowała ? No to się nie nauczył i już wtórnie na kursie, w dużym skrócie praktyki wiele nie pozna. Szczególnie, jeśli ten kurs będzie prowadzony według wzorów mających wszystko w sobie prócz praktycznych przykładów zgodnych z metodą i umiejętnościami "warsztatu" skautmistrzowskiego. Jak słusznie to Grzegorz napisał - wyklepie taki obudzony w środku nocy harcerz wszystkie "cechy i zasady", ale zbiórki z tego nie będzie.
Drużyna, w której zastępy pracują to ewenement. Fakt. Tak jak zastęp zastępowych, plany pracy, zdobywanie stopni i sprawności zgodnie z ich rolą, a nie jako zdobnictwo czy obdarzanie za zasługi. Tylko że nie jest to z pewnością spowodowane tym, że metoda jest za trudna. Paradoksalnie, prostota, czyli siła metody skautowej staje się w harcerstwie źródłem jej słabości. . Bo "warsztat harcmistrzowski" jest zanikającym rzemiosłem, pięknym już tylko literacko ale bez tej "poezji wychowania", która cechowała przedwojennych młodych harcmistrzy, umiejących połączyc nowoczesną pedagogikę z naturalnością skautowej metody, że o Grodeckiej, Łapińskiej Puciacie, Dąbrowskim czy Kamyku nie wspomnę.
Bo to raczej tylko ten Drużynowy, który przebył drogę od harcerza poprzez różne role w drużynie pracującej w zgodzie z metodyką, a w trakcie tej drogi ujawnił talenty przywódcze, z powodzeniem sobie powinien poradzić z drużyną, wspomożony takim kursem drużynowych który uświadamia , co to są za mechanizmy, którymi "nasiąknął" - działając w macierzystej Drużynie - jeśli była metodycznie harcerską. I jeśli ma za sobą bogatą "praktykę". Drużyna powinna być takim właśnie tyglem, naturalnym łowcą ról i relacji między swymi członkami. Dobra struktura takiej paczki, podział na mniejsze grupki to normalność jeśli drużynowy wie co, i po co robi. Wychodzi na to że nie dość że nie wie, ale nawet i tego nie rozumie. Czy to oznacza że trzeba uprościć metodę, zrezygnować z zastępów ?
posłużę się czwórgłosem instruktorów harcerskich o niemałym autorytecie.
Sądzę, że te myśli oddają w pełni problem braku nowoczesnego i atrakcyjnego programu harcerskiego.
Grzesiek Skrukwa :
"W całościowym myśleniu o programie są gigantyczne zaległości. Jeszcze na początku lat 90-tych harcerstwo wbrew pozorom było nowoczesne i z wieloma rzeczami w awangardzie. Pierwsze radia CB w Polsce były na obozach harcerskich (obok taksówkarzy i tirowców). Wspinaczka skałkowa, eksploracja fortyfikacji i podziemi, rajdy przygodowe - przecież w dużym stopniu zaczęli to w Polsce uprawiać ludzie wywodzący się ze środowisk harcerskich. Tak samo rekonstrukcje historyczne. Tak samo gry fabularne RPG i LARP. Podobnie paintball. I wiele wiele innych rzeczy. Ale szybko okazało się, że:
1) takie rzeczy o wiele łatwiej można robić poza strukturami ZHP,
2) drużyny harcerskie nie mają pieniędzy na sprzęt do takich zajęć,
3) nikt nie spróbował doświadczeń środowisk z ww. technikami przełożyć na spójny program Związku, a zwłaszcza przełożyć tych technik na warianty "light" dla harcerzy młodszych."
Michał Górecki, g00rek :
"Zastanawiam się, czy organizacja która może robić wszystko, może mieć jakikolwiek spójny wizerunek.
- Jestem harcerzem. - Aha, a co tam się robi? - Wszystko.
Obracanie się w kręgu leśno-turystycznym mimo wszystkich swoich ograniczeń, powodowało że mieliśmy w miarę jednolity wizerunek. Nie piszę że dobry, ale chyba jednolity.
Po drugie myślę sobie dlaczego robić to wszystko akurat w harcerstwie? Czy mamy do tego metodyki, czy wiemy jak tego nauczać, czy mamy fachową wiedzę na te tematy? Wszystko może grać w drużynie harcerskiej, gdzie to raczej gra, zabawa, natomiast przy wędrownikach, a częściowo już harcerzach starszych, gdzie wchodzi się na poważny poziom, sprawa się komplikuje. I czy harcerstwo tu w czymś pomaga? Jeśli tak to w czym?
Po trzecie zastanawiam się skąd czerpać pomysły na to co robić? Nie sięgniemy już do starych podręczników a nowych nie ma. Możemy łapczywie chwytać "cudze" materiały - takie jak "każdy inny, wszyscy równi", czy wydawnictwa Klanzy, ale w większości widzę brak pomysłu na program. To skutkuje tym, że nawet wędrownicy którzy powinni robić wszystko na serio i na poważnym poziomie często raczej bawią się w różne rzeczy. Bo nie ma materiałów, infrastruktury, szkoleń, itp. Wyjściem jest współpraca z organizacjami które się tym stricte zajmują, ale w pewnym momencie można spytać - po co dalej mi do tego mundur i harcerstwo?"
Marek Gajdziński :
Harcerstwo powinno robić rzeczy ważkie społecznie i pełnić realną służbę. Ale to nie jest cel istnienia harcerstwa. To jest środek służący wychowaniu świadomych i aktywnych obywateli Rzeczypospolitej. Gdybyśmy inaczej sformułowali cele wychowania, musielibyśmy posługiwać się innymi środkami. Warto przy tej okazji wyjaśnić pewne nieporozumienie, jakie wynika z niedostatecznej wiedzy o harcerstwie. My nie musimy szukać zadań widocznych - czytaj spektakularnych. Nie musimy i nie powinniśmy, bo naszym celem jest wychowanie młodzieży do szarej bezinteresownej służby społecznej. Naszym zadaniem jest pozwolić dziewczętom i chłopcom rozsmakować się w służbie, która nie zostanie nagrodzona ani orderem, ani popularnością medialną, tylko dostarczy wewnętrznej satysfakcji z faktu bycia pożytecznym. Dziś w dobie gdy część instruktorów bardziej przejmuje się piarowskimi efektami naszej działalności niż efektami wychowawczymi, jest to pogląd mało popularny. Ja jednak wierzę, że w ZHR tkwi jeszcze głęboko zakorzeniony pierwiastek ideałów harcerskich, który każe dwa razy się zastanowić zanim podejmie się akcję w stylu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Może gdybyśmy tego typu akcje organizowali, opinia publiczna wyżej by nas ceniła a urzędnicy chętniej udzielali dotacji, ale czy sprzyjałaby ona osiągnięciu tych efektów wychowawczych, na których najbardziej powinno nam zależeć?
Nie w taki sposób powinniśmy budować swój wizerunek jako ruchu społecznego. Od załatwiania konkretnych spraw natury społecznej są liczne stowarzyszenia i fundacje o bardzo specjalistycznym i wąsko pojętym zakresie działania. Właśnie z tego względu nigdy nie będziemy bardziej skuteczni w rozwiązywaniu konkretnych problemów społecznych niż one. Taki wizerunek byłby szkodliwy dla harcerstwa, bo zawsze w opinii publicznej kojarzyłby się z łapaniem wielu srok za ogon a co za tym idzie byle jakością działania. Nie tędy droga.
Wizerunek harcerstwa trzeba budować przedstawiając społeczeństwu prawdziwe cele naszego ruchu. A naszą misją jest kompleksowe wychowanie młodzieży. W tym mamy szansę być najlepsi. I to społeczeństwo jest w stanie docenić, pod warunkiem, że sami uwierzymy, że właśnie to jest naszą misją i potrafimy się odpowiednio zaprezentować. Nie szukajmy dróg na skróty, bo one często prowadzą na manowce " .
I jeszcze wizja nieco odmienna, ale ciekawa:
Piotr Kowalski, Kowlak :
"Mój pomysł na zorganizowanie "programu" w ZHP jest niezmienny od lat. GK powinna zapewniać zestaw wielu większych i mniejszych propozycji programowych - jedno i wieloletnich. Niech będą to prostsze lub trudniejsze zadania. Drużynowy/drużyna będą wybierali sobie z tego to co ich interesuje, odpowiada na ich potrzeby. Razem z propozycją idą pieniądze ( o ile są potrzebne), niewielkie, łatwe do rozliczenia. Bo zwykłej drużynie na realizację ciekawego zadania wystarczy czasem 500 zł. Pieniądze te często trudno znaleźć a pozwoliłyby robić dużo bardziej atrakcyjne rzeczy niż obecnie. Mając do dyspozycji propozycję zadań i pieniądze drużyny działały by lepiej niż dzisiaj. Oczywiście w żaden sposób nie zwalniało by to od pracy z drużynowymi wszelkiego rodzaju kształceniowców. Takie wsparcie jest i będzie niezmienne. Co jeszcze zyskujemy dzięki takiemu systemowi pracy? Ogromną liczbę materiału promocyjnego. Bo efektami działań trzeba by się podzielić z dotującą nas GK. Czyli dysponowalibyśmy ogromną liczbą zdjęć, filmów i wszelkiego rodzaju wytworów harcerskiej myśli. Byłoby fajnie prawda? Drugim, nie mniej ważnym a właściwie nawet znacznie ważniejszym aspektem takiego systemu byłaby możliwość świadomego kreowania oblicza programowego naszej organizacji przez jej zarząd. Moglibyśmy, dzięki odpowiednim propozycjom programowym, stawać się takimi jakimi chcemy być" .
Może nie ze wszystkim się godzę ale niewiele dodać, niewiele ująć.
....przedświątecznie pozdrawia
Wilk Samotnik
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.