- Drukuj
- 18 mar 2008
- Duchowość
- 4676 czytań
- 0 komentarzy
Zbigniew Minda
Referat wygłoszony 27 października 2001 r. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w ramach międzynarodowej konferencji naukowej zorganizowanej z okazji 50. rocznicy śmierci sługi Bożego o. Jakuba Sevina SJ (1882-1951) - Jakub Sevin SJ twórca skautingu katolickiego.
Wstęp
Harcerstwo polskie a skauting Ojca Sevin
Potrzeba odnowy pedagogicznej
Konkluzja
Sesja naukowa, w której mamy przyjemność uczestniczyć odbywa się w 50-tą rocznicę śmierci Ojca Sevin oraz w 60-tą rocznicę śmierci Stanisława Sedlaczka, dwóch, z wielu względów, wybitnych postaci w historii skautingu na świecie i harcerstwa w Polsce. Wychodząc od refleksji tego ostatniego, poczynionych w przedmowie do polskiego wydania (z 1938 r.) książki Henri Bouchet "Skauting i indywidualność" chciałbym zwrócić uwagę w dwóch częściach mojego wystąpienia na dwie zasadnicze, moim zdaniem kwestie. Pierwsza dotyczyć będzie pojmowania skautingu na gruncie katolickim w ogóle. Druga natomiast zajmie się pewnymi szczegółowymi zastosowaniami pedagogicznymi, których brak w harcerstwie polskim, powoduje moim zdaniem, pewien niedostatek rzutujący na skuteczność tej metody wychowawczej.
Pisze Stanisław Sedlaczek w ten sposób o sprawie stosunku skautingu do religii, która w jego opinii jest najważniejsza: Stanowisko skautingu angielskiego do religii może zadowolić wierzącego protestanta, może je tolerować katolik, ale nie jest to stanowisko katolickie. Jakież jest stanowisko katolickie? Nie trzeba go daleko szukać: mamy je u Scouts de France. Ale tu trzeba coś więcej powiedzieć i coś więcej wziąć za podstawę niż wykorzystanie instynktu religijnego "z punktu widzenia czysto pedagogicznego". Robienie z religii tylko czynnika w jakieś akcji, chociażby nawet wychowawczej w najlepszym duchu "świeckim", to jest popełnianie błędu, który doprowadził nacjonalistów francuskich do konfliktu z Kościołem. Nie wystarczy także przyjąć zasady moralne chrześcijańskie, można bowiem przyjąć je, nie uznając Boga osobowego. Jeżeli chcemy być konsekwentni, musimy wyjść od Credo, musimy z Chrystusem mówić "święć się Imię Twoje". Jeżeli chcemy być katolikami, musimy dbać o to, by żyć życiem nadprzyrodzonym, być żywymi członkami mistycznego Ciała Chrystusa. Tu do skautingu Baden-Powellowskiego narody katolickie i katolicy w ogóle muszą wprowadzić poważną korektywę i zrobili to Scouts de France.
Wiemy, że tak daleko polskie harcerstwo nie poszło. Dzięki uprzejmości sióstr z założonej przez Ojca Sevin Kongregacji Św. Krzyża Jerozolimskiego z Francji, dotarły do naszych rąk świadectwa korespondencji, jaką wymienili miedzy sobą Ojciec Sevin z jednej strony i biskup krakowski Adam Sapieha oraz Ojciec Jacek Woroniecki z drugiej w roku 1921.
List Bp Adama Sapiehy z 22 marca 1921 r. jest odpowiedzią na list Ojca Sevin z 15 lutego 1921 r. Tego listu niestety nie mamy i nie wiemy, czy się zachował. Bp Sapieha w swoim liście poleca Ojcu Sevin osobę Ojca Jacka Woronieckiego, którego list do Ojca Sevin z 13 marca 1921 jest załączony do korespondencji biskupa. Ojciec Woroniecki, wówczas profesor teologii na KUL i członek Rady Naczelnej ZHP opisuje w nim ówczesną sytuację w ZHP z punktu widzenia stosunku do religii. Pisze m.in. Organizacja harcerska w Polsce powstała we Lwowie w 1911 r. w środowisku jeśli nie wrogim, to co najmniej obojętnym wobec życia religijnego. Z powodu obecności księży współpracujących z drużynami harcerskimi, uprzedzenia wobec katolicyzmu, których można było się obawiać, nigdy się nie ujawniły. Wręcz przeciwnie, z czasem duch panujący w różnych środowiskach harcerskich poprawił się i obecnie nie ma się czego obawiać, jeśli chodzi o życie religijne.
Dalej Ojciec Woroniecki opisuje bardziej szczegółowo podejście do kwestii religii z punktu widzenia kierujących organizacją. W chwili obecnej Związek nie nosi miana "katolicki", ale nie można go uważać za międzywyznaniowy. Na jego czele stoi katolik Jan Haller, przewodniczący Związku. Jednym z wiceprzewodniczących jest ks. Mauersberger, oprócz niego dwóch księży jest członkami władz, w tym niżej podpisany. Ze względów taktycznych nie uważamy za stosowne przyjąć miana Związku Katolickiego, gdyż zmuszałoby to niewielką liczbę nie-katolików do opuszczenia naszych szeregów. Pracowaliśmy do tej pory w zgodzie przyjmując za podstawę moralność katolicką i mamy nadzieję, że będzie to trwać nadal.
Tyle nam wystarczy, by móc z przekonaniem stwierdzić, że tego kierunku, jaki wytyczyli Scouts de France dzięki Ojcu Sevin harcerstwo polskie nie przyjęło. Stanisław Sedlaczek obrał ten kierunek 27 października 1939 r. tworząc Hufce Polskie (dziś mamy rocznicę tego faktu). Z racji na warunki, w jakich przyszło Hufcom działać oraz na powojenną historię, nie było to zjawisko, które mogło się na trwałe w Polsce zakorzenić.
Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że chodzi tu o prawdziwy skauting: "skautowy, "harcerski", nie o adaptację metody do potrzeb pracy duszpasterskiej. Religia nie może zatem być dodatkiem, folklorem, ale elementem integrującym system, który pierwsze ostrze "ataku" kieruje na wychowanie w cnotach ludzkich, sprawności fizycznej, umiejętnościach praktycznych i służbie bliźniemu. Tak to pojmowali Ojciec Sevin i Sedlaczek. Jeszcze raz ten ostatni pisze: System wychowania budowany na takich podstawach, obejmujących pełen pogląd na świat, może być istotnie systemem integralnym. Wychowanie religijne staje się nie jednym z czynników przyrodzonego oddziaływania kształcącego, ale zajmuje należne sobie stanowisko czynnika integrującego, wprowadzając wartości i środki nadprzyrodzone w życie skauta i społeczności skautowej. Jest to oczywiście zmiana zupełnie zasadnicza w stosunku do skautingu Boy Scouts Association i obu innych organizacji skautowych francuskich, gdzie ta integracja jest pozostawiona woli i umiejętności czynników kierujących drużyną, gdy u Scouts de France stanowi ona istotną cechę całego systemu.
Tak jednoznaczny pogląd w tej sprawie, Sedlaczek ujmował jednakże w kontekście całego ruchu skautowego, który przecież był i jest wielowyznaniowy. Pisze: Skauting w całym świecie, obejmując młodzież różnych religii, nie może postawić sobie za cel takiego ideału integralności wychowania. Jednakże skauci katoliccy nie powinni być wychowywani w innym systemie niż integralnie katolickim.
Wydaje mi się, że to właśnie z powodu pragnienia utrzymania jedności organizacyjnej w harcerstwie polskim nigdy nie zdecydowano się na nadanie mu jednoznacznie katolickiego charakteru. Stało się to dopiero, paradoksalnie, w warunkach okupacji, nie premiującej wszak rozbicia. Sytuacja we Francji poszła od początku w kierunku odrębności organizacyjnej poszczególnych ruchów skautowych wyznaniowych, a zatem sprawa braku jedności organizacyjnej była tam od początku oczywista.
Dylemat: pozostawić wychowanie religijne, a zatem ów najwyższy czynnik integrujący, woli i umiejętności szefów, wspomaganych na różne sposoby, czy też jednoznacznie przesądzić o katolickim charakterze całego oferowanego przez organizację harcerską systemu wychowawczego pozostaje w Polsce wciąż aktualny. Ilustracja praktyczna: na początku lat 90-tych w jednej z dwóch największych organizacji harcerskich w Polsce wprowadzano program religijny, na zasadzie propozycji. Realizacja tego programu spoczywałaby, rzecz jasna dla każdego kto zna metodę harcerską, na drużynowym i zastępowych. Przy tej okazji w jednym z czasopism harcerskich tej organizacji ukazał się artykuł krytykujący obarczanie i tak już przeciążonego obowiązkami drużynowego obowiązkiem dbania o wychowanie religijne harcerzy. Nie potępiam ani nie odsądzam takiego poglądu od czci i wiary. Wręcz przeciwnie szanuję takie zdanie. Natomiast obrazuje on dobitnie pewien sposób myślenia. Owocem takiego myślenia jest inne harcerstwo i inne są owoce takiej pracy niż te, o jakich myśleli Sevin i Sedlaczek.
W takim ujęciu troska o wychowanie religijne staje się sprawą księży, a prowadzonej przez nich akcji duszpasterskiej szefowie świeccy sprzyjają, tolerują ją, nie sprzeciwiają się jej - różne stopnie zaangażowania są możliwe. W harcerstwie katolickim wychowanie religijne podlega pewnemu paradoksowi: z jednej strony jest głębokim czynnikiem, któremu podporządkowane jest wszystko, z drugiej strony zewnętrznie jawi się jako jeden element więcej: modlitwa, formacja doktrynalna w formie katechezy, apel ewangeliczny, różaniec, Msza Św. w sposób naturalny i we właściwych proporcjach, przeplatają się z grą, biegiem, przygotowaniem posiłku, budową obozu, etc. Ale wychowanie to jest sprawą szefa świeckiego, jego troską na równi z tym, czy jego podopieczny się dobrze uczy, nie bije kolegów w szkole i pomaga mamie w domu, jest to czy odkrywa Pana Boga, czy się modli, przystępuje do sakramentów, etc. To nie szef zostawia księdzu czas na wychowanie religijne, ale to on sam jest za nie odpowiedzialny i on sam szuka księdza. To nie on pomaga księdzu, tylko ksiądz pomaga jemu, a tak najdokładniej, w zgodzie z najświeższymi osiągnięciami teologii w tym zakresie: każdy z nich ściśle współpracując wypełnia właściwą sobie misję.
Ten skauting katolicki jest jednakże, jak już to powiedziałem naprawdę "skautowy", autentycznie "harcerski".
Pisze Sedlaczek: "Każdy, kto tę książkę uważnie przeczyta zrozumie skauting lub wyprostuje sobie swoje o nim dotychczasowe pojęcia. Jest to tym ważniejsze, że mimo przeszło ćwierćwiecza istnienia harcerstwa, nie wszystko, co skauting przyniósł, należycie zrozumiano w Polsce i nie wszystko, co w nim tego warte przyswoiło sobie harcerstwo. Tak się jakoś dzieje, że pod niektórymi względami jesteśmy jakby niepodatni na wpływy, gdy pod innymi względami ulegamy im zbyt łatwo. Wielu rzeczy pomyślanych w skautingu praktycznie i celowo nie przyjęliśmy lub - przyjąwszy pierwotnie - zarzuciliśmy. Jak gdyby brak nam było czasem zrozumienia dla rzeczy praktycznych. Tak jest np. ze szczegółami umundurowania i wyprawy (wyekwipowania), w przystosowaniu których nieraz bynajmniej nie poszliśmy po drodze linii praktyczności i życia polowego, zarzuciliśmy laskę, nie wymagamy, by harcerz zdobył sobie środki na mundur własna pracą, nie umiemy nauczyć się np. bardzo łatwej i pożytecznej musztry gilwellowskiej (może pod wpływem złego zrozumienia roli i warunków stosowania musztry wojskowej), odbiegamy nieraz od prostoty form organizacji i administracji skautingu, za mało interesujemy się drużyną i zastępem, za dużo "wyższymi" ogniwami i "szerszymi" przejawami życia harcerskiego - oto przykłady na chybił trafił podane."
Dostrzega zatem Sedlaczek, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego harcerstwa, problem tego, co nazwałbym niedostatkiem polskiej refleksji pedagogicznej nad skautingiem Baden-Powella i tą jego specyficzną wersją, jaką jest skauting Ojca Sevin. Tak potoczyła się historia, że znów o tych niedostatkach zapomnieliśmy i pod wpływem natrętnej ideologizacji w czasach komunistycznych, tęskniąc za autentyczną harcerską tradycją przedwojenną, zaczęliśmy w Polsce nieco ją mitologizować i idealizować. Tymczasem zacytowana przed chwilą opinia Sedlaczka daje wiele do myślenia nad stanem polskiej, harcerskiej myśli pedagogicznej. Oceniając zniszczenia na tym polu dokonane przez lata komunizmu, zastanawiam się, czy nie jest uzasadnione postawienie pytania "Czy nie należałoby raz jeszcze harcerstwa w Polsce założyć?". Nie w sensie organizacyjnym, ale w sensie samych podstaw pedagogicznych i ideowych.
Otóż poza omówioną już kwestią integralności systemu wychowawczego, nadanej mu przez wiarę i zakorzenienie w misji Kościoła, skauting Ojca Sevin, w przekazie praktycznym, jaki znam dzięki Skautom Europy ma nam do zaoferowania także odnowę pedagogiki harcerskiej. Dzieje się tak dlatego, że dość wiernie zachował ducha początków i samego B-P, a zatem może się stać podstawą do wskazania, tego co miał dokładniej na myśli Sedlaczek pisząc, że nie wszystko, co skauting przyniósł, należycie zrozumiano w Polsce i nie wszystko, co w nim tego warte przyswoiło sobie harcerstwo. Oczywiście elementy tej wierności duchom B-P i Sevina są nie tylko u Skautów Europy, ale generalnie to we Francji, Włoszech i Belgii najbardziej warto szukać tych elementów. Również u innych ruchów skautowych we Francji. Wymienię tylko przykładowo kilka, moim zdaniem, najistotniejszych elementów.
Po pierwsze system zastępowy. W Polsce gdzieś zagubiliśmy radykalizm tego systemu. Nie wdaję się w szczegółowy opis, obrazuję jedynie szybko sposób myślenia.
W skautingu B-P i Ojca Sevin zastęp obozuje sam w odległości 100 m od innego i tak obóz drużyny potrafi być dość rozległy. Zastęp jest samodzielny, zastępowy starszy (15-16 lat), zastęp wielowiekowy, nie ma obozu w postaci dziesięciu namiotów na polanie jeden obok drugiego, nie ma kuchni na 50 osób i pani kucharki, ale każdy zastęp gotuje sam. Niewyobrażalne? Zaczęliśmy stosować w Polsce i od razu rozwiązał się problem z kuchnią na obozie, kto będzie gotował, etc. Łatwiej 14-latkowi ugotować na 6 osób niż 20-latkowi na 50. Ale przede wszystkim znajduje tu odbicie myślenie, że zastęp to wspólnota życia, a nie tylko zabawy, a gotowanie jest elementem życia codziennego. Bo był to często podnoszony argument: przecież jeśli gotują sami w zastępie to nie będą mieli czasu na inne zajęcia harcerskie, ile czasu zaoszczędza centralna kuchnia. Owszem, ale inne są rezultaty, znów z nieco inną pedagogiką mamy do czynienia.
Zastęp wielowiekowy oznacza, że nie ma się on stać paczką kumpli - rówieśników, ale zgranym zespołem, w skład którego wchodzi 12-latek, 13-latek, 14-latek, 15-latek, 16-latek, co daje inna atmosferę, co sprawia, że starsi pomagają młodszym etc. Znów pojawi się wątpliwość, że jest to za trudne. Nie przeczę, ale znów odpowiem, że inne rezultaty, inna pedagogika.
Po drugie, wędrownicy i szefowie. Chłopakowi w wieku 17 lat trudno proponować wciąż grę harcerską. Pojawiają się zatem różne pomysły: techniki, survival, etc. Tymczasem, skauting katolicki ma metodę pracy z wędrownikami, bo ma im do zaproponowania poważną formację w duchu katolickim, tak doktrynalną, jak ascetyczną. Rok lub dwa lata spędzone w kręgu wędrowników to właśnie czas wzmożonej formacji, zawsze w stylu harcerskim, z wędrówką, gotowaniem posiłków na ogniu na świeżym powietrzu. Wszyscy też wędrownicy wiedzą, że po tym okresie dalszym etapem formacji jest służba, pojęta jako apostolstwo - czyli służenie duszom, by zbliżały się do Chrystusa. W ten sposób najlepsze i najbardziej twórcze lata młodości - koniec szkoły średniej, początek studiów, oddają oni służąc młodszym braciom harcerzom, dziewczyny siostrom harcerkom. Dla innych również znajduje się miejsce, ciągle na zasadzie poważnej służby Kościołowi. A jest to motywacja poważna, zdolna zdrowe zaangażowanie dorosłych w harcerstwo. Powiedziałem, koniec szkoły średniej - początek studiów, gdyż (kolejna pedagogiczna lekcja skautingu katolickiego) szef - drużynowy musi być młody. Zjawisko drużynowych 40-latków, aczkolwiek przejściowo do pomyślenia, nie jest zgodne z dobrą pedagogiką.
Po trzecie, harcerstwo musi być ruchem, a nie instytucją. Przejawem takiego podejścia jest miejsce szefów - instruktorów, którzy nie stanowią zawodowej kadry oficerskiej i nigdy nie mogą się zbiurokratyzować. Samo posiadanie stopnia instruktorskiego nie daje samo w sobie podstawy do czegokolwiek - ruch harcerski interesuje się nie stopniem, ale służbą i odpowiednią formacją ze względu na tą służbę. To służba jest rolą wszystkich dorosłych w harcerstwie. Nie ma "starszego harcerstwa" lub "seniorów". Nie ma "działaczy harcerskich", czy "pracowników młodzieżowych". Gra się skończyła, pora zająć to miejsce w społeczeństwie, do którego harcerstwo przygotowywało, a nie tworzyć z harcerstwa równoległy świat. Oznacza to, że dorosły zakładający mundur nie jest harcerzem w tym samym sensie, co 13-latek. To ten ostatni jest harcerzem, którym poprzez cały świat gry i zabawy wychowuje samego siebie. Ten dorosły służy ruchowi harcerskiemu, żyjąc jego ideałami, ale nie są to już ideały harcerskie, ale ideał autentycznego życia chrześcijańskiego, gdzie służba ruchowi harcerskiemu, jest służbą duszom, służbą Kościołowi. A zatem tylko to, co ma związek z młodymi w wieku 8 do ok. 24 lat interesuje harcerstwo i to na nich jest nakierowana służba dorosłych w harcerstwie. Stąd nie jest właściwe, by ruch harcerski lub jego instruktorzy wypowiadali się w kwestiach ogólnospołecznych lub politycznych etc. Harcerstwo dostarcza robotników, ale nie buduje okrętu. Nie jest też ruchem religijnym, generującym powołania "dla siebie" w ścisłym sensie teologicznym, jak np. zakon, instytut etc. Jego misja się kończy na wieku dwudziestu kilku lat. Ma pełny program, ale nie ono jako takie powołane jest do jego realizacji, tylko jego wychowankowie, którzy jako dojrzali chrześcijanie, odkrywając swoje powołanie będą służyć Bogu, Kościołowi i społeczeństwu w stanie i w okolicznościach, jakie Bóg dla nich wybrał. Niektórzy zostaną jako dorośli szefowie, ale ich rola to profesjonalna, choć niewynagradzana, służba Kościołowi - wychowawcza inicjatywa katolików świeckich, rodziców katolickich dla swoich dzieci.
Taki sposób podejścia zmienia bardzo wiele w praktyce życia i prowadzenia ruchu harcerskiego. Chodzi o odrodzenie całej myśli harcerskiej, odrodzenie harcerstwa w jego integralności, a nie tylko w jakimś aspekcie. Tak wyobrażam sobie kontynuację dzieła Ojca Sevin i Stanisława Sedlaczka. Oczywiście nie ograniczam możliwości odrodzenia pedagogiki harcerskiej do jednej tylko z istniejących organizacji, a zatem do tej konkretnej formuły wcielającej ideę. Każda z nich jest potrzebna, każda ma swoje miejsce, specyfikę, w każdej też są katolicy i próba bądź to zjednoczenia organizacyjnego bądź to udowadniania przez jednych, że to oni są tym jedynym, autentycznym kontynuatorem tych pierwszych "złotych" czasów lub że to tylko oni są "katoliccy" nie ma żadnego sensu. Nie ma sensu, bo spycha problem pedagogiczny w sferę polityki i wyścigu o "prestiż" i "wpływy". Nie ma też sensu, bo szczycenie się czysto formalną "kontynuacją" lub takim czy innym przymiotnikiem, który nie wyrażałby realnej zawartości, niczemu nie służy. W szczególności nie służy rozwiązaniu problemu wychowawczego. Poza tym, biorąc pod uwagę braki w polskiej tradycji harcerskiej, o jakich wyżej wspomniałem, powoływanie się wyłącznie na tę tradycję, aczkolwiek konieczne i potrzebne, z pedagogicznego punktu widzenia jest niewystarczające i wciąż nie rozwiązuje problemu.
Tymczasem każdy ma do odrobienia poważne zadanie domowe, polegające na odpowiedzi na pytanie "jak sprawić, by w harcerstwie zapewnić wychowanie integralnie katolickie? w znaczeniu, które starałem się nakreślić wyżej.
Zbigniew Minda
Naczelnik Harcerzy
SHK-Zawisza FSE
Social Sharing: |