- Drukuj
- 23 lut 2015
- Harcerski System Kształcenia
- 3778 czytań
- 0 komentarzy
Wstęp
Jako szefowa Inspektoratu Chorągwianego prowadzę zajęcia i kursy specjalnościowe w zakresie Harcerskiej Służby Porządkowej /Zabezpieczenia już od jakiegoś czasu. Planując pół roku temu próbę harcmistrzowską doszliśmy z opiekunem do wniosku, że wypadałoby jakoś warsztat kształceniowy polepszyć, nauczyć się nowych form czy technik przekazywania wiedzy. Uzgodniliśmy więc, że pójdę na Kurs Kadry Kształcącej.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam - akurat w naszej Chorągwi Stołecznej planowany był na początek stycznia Kurs Kadry Kształcącej "TON" w jego piątej odsłonie. Tym razem kadra była trochę inna niż dotychczas, ale tak się przypadkiem złożyło, że prowadziły go same instruktorki Chorągwianej Szkoły Instruktorskiej.
Kurs planowany był na 5 dni kursowych - od piątku 2 stycznia do wtorku 6 stycznia, więc wszystko zblokowane i jedno po drugim. Z jednej strony to dobrze - bo mnie łatwiej było wykroić te 5 dni w ramach przerwy świąteczno-urlopowej niż dwa weekendy odgórnie narzucone przez komendę kursu, a z drugiej strony źle - bo wiedza czy umiejętności nie miała szansy być pochłonięta i przetrawiona, w taki sposób, żeby móc ją świadomie wykorzystywać przy kolejnych zajęciach kursowych.
Z pamiętnika kursanta:
Piątek, dzień pierwszy
W harmonogramie kursu planowane są trzy tematy: 1) postać i cechy kształceniowca, 2) prowadzenie ewaluacji kursów i 3) radzenie sobie z trudną grupą/uczestnikiem.
Ocena: pierwsze zajęcia - raczej jako wstępne i informacyjne, dość ogólne, drugie - tematyka mi znana wcześniej, trzecie - pewna wiedza teoretyczna. Brak ćwiczeń i konkretnych rozwiązań poszczególnych technik.
Sobota, dzień drugi
Drugi dzień to 4 tematy - 1) przygotowanie materiałów z/do zajęć, 2) system pracy z kadrą oraz minimum programowe kursów drużynowych i kursu przewodnikowskiego, 3) formy kształcenia, ich cele i wartość oraz 4) planowanie zajęć (konspekty). Wieczorem - zajęcia z twórczego myślenia.
Ocena: nadal treści znane, przynajmniej dla drużynowego z wieloletnim stażem - zajęcia nr 1, 3 i 4, to każdy drużynowy z doświadczeniem powinien mieć w małym palcu.
Niedziela, dzień trzeci
Tu znów 4 tematy - 1) warsztat umiejętności prowadzenia grupy i zajęć, 2) organizacja kursów na poziomie hufca i międzyhufcowych, 3) praca indywidualna z uczestnikami szkoleń, 4) poszukiwanie indywidualnych rozwiązań (consulting, mentoring).
Ocena: ten dzień to było dla mnie clue całego kursu. Zajęcia 1, 3 i 4 zrekompensowały mi poprzednie dwa nudne dni. Mieliśmy możliwość nauczenia się, jak należy panować nad grupą, nad samym sobą, czego w zachowaniu unikać, a co jest wskazane. Prowadzący pokazali też co motywuje ludzi do udziału w zajęciach oraz jakie są modele rozmów - to ostatnie aż prosiło się o wykonanie konkretnych ćwiczeń konkretnymi technikami, ale niestety pora prowadzenia tych zajęć (było tuż przed północą) na to nie pozwoliła.
Poniedziałek, dzień czwarty
W planie - pół dnia na przygotowanie wcześniej wylosowanych tematów zajęć w zespołach dwuosobowych, od południa prezentacja tematów.
Ocena: nasz zastęp kursowy źle trafił, bo opiekuna zastępu głównie nie było, musieliśmy sobie radzić sami. Tematy zajęć były różne - część uzupełniała standard kursu KKK, np. wykorzystanie e-learningu, promocję kursu, zajęcia ruchowe jako elementy pobudzające i integrujące itp. Akurat w tym aspekcie to nie był to najszczęśliwszy chyba pomysł, bo nie każdy z nas znał się na tej tematyce - w przypadku kursu dwuweekendowego byłby czas na przygotowanie się, poczytanie i wywiady z ludźmi bardziej od nas doświadczonymi; w tym przypadku szliśmy na żywioł, tak jak nam się wydawało.
Wtorek, dzień piąty
Przed południem ostatnie zajęcia kursantów, prowadzone przez kadrę kursu Wspieranie kursantów po ukończeniu szkolenia oraz zakończenie kursu.
Ocena: mój odbiór zajęć jak z dnia czwartego, szczególnie, że sama tego dnia współprowadziłam zajęcia - tematyka "Promocja kursu" mi kompletnie nie leżała i sama czułam się rozczarowana po tej półgodzinie. Acz, dostałam inne komunikaty zwrotne, tyczące się zupełnie czego innego, co mnie podbudowało - więc zajęcie nie były stracone w 100%.
Ocena kursu
Z analizy harmonogramu danego nam w piątek wynikało, że zaplanowane w ramach kursu zajęcia powinny być nowe i ciekawe - ale im dalej kurs trwał, tym bardziej okazywało się, że treści zajęć zostały tylko ładnie w tytuł "opakowane", a nowych rzeczy dają niewiele. Wiele z tych tematów pokrywało się z tematyką kursu przewodnikowskiego i drużynowych (bo czym różnią się formy pracy w drużynie od form kształcenia? czy konspekt zbiórki pisze się inaczej niż konspekt półtora- czy dwugodzinnych zajęć tematycznych?) lub kursu podharcmistrzowskiego (procesy grupowe, prezentacja i wystąpienia publiczne). Wiele tematów było też wspólne dla obu kursów. Z nowych rzeczy dla uczestników mogły być dobre praktyki w organizacji kursów na poziomie hufca oraz omówienie systemu pracy z kadrą.
Podczas kursu były zajęcia, które w 100% spełniły moje oczekiwania (przedpołudnie trzeciego dnia), ale w wielu pozostałych zajęciach zabrakło mi ćwiczeń i analizy "case studies" - tzn. wykorzystania np. techniki rozmowy w konkretnym przypadku, a później analizy czy dana technika w tym przypadku była efektywna czy nie. Kurs w teorii miał założenie uczenia w działaniu, co kadra kursu od początku sygnalizowała - jednak bez analizy poszczególnych działań i ćwiczeń ciężko było mi wyciągnąć z tego jakąś wiedzę czy zrozumieć dany mechanizm.
Podczas trwania kursu zaczęłam się głęboko zastanawiać do kogo tak naprawdę ten kurs jest kierowany - czy do drużynowych chcących przekazywać w sposób profesjonalny swoją wiedzę (czy to na kursach zastępowych, przybocznych czy przewodnikowskich/drużynowych); czy do instruktorów w stopniu podharcmistrzowskim, którzy nie prowadzili drużyn albo już je oddali i nie bardzo wiedzą co mają dalej ze sobą zrobić; czy też do instruktorów, którzy nadal szukają swojego miejsca w Związku. Po rozmowie z Komendantką Kursu doszłyśmy do wniosku, że ja "przerosłam" kurs - tzn. większość wiedzy na nim przekazywanej nabyłam i opanowałam wcześniej z innych źródeł (czy to samej "odkrywając Amerykę" czy podpatrując u innych, ewentualnie z literatury źródłowej). Czy w takim razie, dla wieloletnich, acz nadal aktywnych drużynowych pełniących funkcje kształceniowe na różnych kursach, nie powinno się zrobić warsztatów doskonalących techniki i formy, które wraz z jakąś formą zaliczeniową dotyczącą szerokopojętej teorii stanowiłyby równoległą ścieżkę do KKK?
Dodatkowo KKK nastawiony był właściwie wyłącznie pod kątem kursów przewodnikowskich i drużynowych, a nie bardziej ogólnie - wszystkich form kształceniowych. Byłam tym uczestnikiem kursu, którego kompletnie nie interesuje organizacja i prowadzenie zajęć na kursach instruktorskich - specjalizuję się w prowadzeniu szkoleń specjalnościowych i w tym kierunku chciałam nabyć wiedzę. Nie o tym CO, ale JAK. Bo w ciągu kilkuletniej praktyki prowadzenia zajęć i kursów mogłam nauczyć się złych nawyków i miałam nadzieję, że KKK wskaże mi to, co robię źle pokazując równocześnie to, jak powinno się to robić dobrze. Niestety, to oczekiwanie nie zostało zaspokojone.
Kurs przyniósł mi:
- wymierny papier w postaci zaświadczenia o ukończeniu kursu
- zaliczenie jednego z punktów próby harcmistrzowskiej
- spotkanie i poznanie nowych ludzi, odnowienie kontaktów ze starymi znajomymi
- pewną wymianę doświadczeń
Pozostawił mnie nadal z pytaniem - czy szkolenia specjalnościowe są kształceniem czy nie są? Bo do kursów instruktorskich - KKK i OKK potrzebne są, a do kursów specjalnościowych - już nie. Analizując dokumenty kształceniowe, zwłaszcza zapisy dotyczące OKK, doszłam do wniosku, że niczym (z punktu widzenia formalno-organizacyjnego) nie różni się organizacja kursu przewodnikowskich/drużynowych od kursu np. Harcerskiej Służby Zabezpieczenia czy Wędrowniczego Kursu Pierwszej Pomocy. W obu przypadkach należy zorganizować kadrę, miejsce, opracować kosztorys i harmonogram, opracować strategię promocji formy szkoleniowej itd. Myślałam, że KKK da mi odpowiedź na pytanie czym różni się dwuweekendowy kurs drużynowych od dwuweekendowego kursu specjalnościowego. Organizacja tego ostatniego może być potraktowana jako ostatnie z wymagań do BOKK - przygotowanie i przeprowadzenie warsztatu dla kadry. Równoznaczne z przeprowadzeniem 3-4h warsztatów doskonalących np z technik harcerskich czy pląsów zuchowych.
Ważnym też pytaniem pozostaje miejsce szkoleń specjalnościowych w szkoleniach i kształceniu w ZHP. Wydaje mi się, że szkolenia specjalnościowe, jako te nieinstruktorskie, są niejako gorącym kartoflem, podrzucanym komu się da i przez nikogo nie chcianym. Wymagań co do kadry kursu nie ma (ani HSZ, ani WKPP nie musi mieć BOKK jako szefa, prowadzący nie muszą mieć KKK). Nikt się nie przyznaje do nadzoru nad kursami (ani instruktorzy GK ani szefowie referatów specjalnościowych chorągwianych ani Chorągwiane Szkoły Instruktorskie). Nikt nie panuje nad poziomem kadry kursów, nikt nie nadzoruje treści kursów, nikt też nie kontroluje przebiegu zajęć - bo skoro to nie jest instruktorskie, to jest drugiej kategorii.
Moim zdaniem, nieważne jest czy kurs jest “pionowy” (tzn. przygotowuje do pełnienia funkcji na poszczególnych stopniach w strukturze ZHP) czy niejako “poziomy” (tzn. łączy ludzi wokół jednej tematyki, bez względu na ich funkcję, stopień czy staż w ZHP) - każdy kurs powinien być na odpowiednim poziomie merytorycznym (treść) i metodycznym (metoda harcerska). Bo inaczej zamienimy się w klub osiedlowy albo lokalny ośrodek kulturalno-sportowy z “cywilnymi” zajęciami jako wypełniaczami czasu dla młodzieży.
Social Sharing: |