Nawigacja
Damian Grzegorczyk: Wulgaryzmy?
- Drukuj
- 11 kwi 2008
- Wędrownicze rozmyślania
- 19239 czytań
- 25 komentarzy
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
Już jakiś czas kłócę się z otoczeniem, że nie ma brzydkich słów, zwanych wulgaryzmami. Najgorzej jest z rodzicami, konserwatystami i ludźmi, którzy nie potrafią spojrzeć na to z innej, może....prawidłowej perspektywy. Oczywiście - mojej perspektywy, ichoć pewnie nie tylko ja na to tak patrzę, ale mimo to uważam że jest ona jak najbardziej odpowiednia.
Tak naprawdę zaczęło się od głupiego żartu, który kiedyś mi opowiedział Kala jak czekaliśmy na autobus z Lamek, wracając od naszej koleżanki. Historyjka wygląda następująco. Wyobraźcie sobie Polaka jadącego na rowerze, w pewnym momencie zahacza o krawężnik i przewraca się w dość tragiczny sposób. Pytanie teraz brzmi co powie? Ału, boli mnie, czy ku.... Wszyscy, którzy to usłyszeli z moich ust, odpowiedzieli tak samo jak ja, czyli stawiając na drugą odpowiedź. No, znalazła się jedna osoba, która kiedyś przy ognisku była zszokowana moim słownikiem i na moje pytanie odpowiedziała również dla mnie szokująco, stawiając pierwszą opcję. Zdarzają się wyjątki, ale o tym później. Od tej sytuacji, zacząłem myśleć nad tym poważniej, czy wręcz odwrotnie, o tym, co reprezentują sobą słowa wulgarne. Ciekawym do tego uzupełnieniem była piosenka zespołu Dezerter - nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli i faktycznie coś w tym jest.
Nie uznaję wulgaryzmów, ponieważ nie istnieją dla mnie, przynajmniej w takiej postaci w jakiej teraz są. Są to słowa, które są przez społeczeństwo uznane jako nieprzyzwoite, ordynarne, brzydkie, niewłaściwe, niekulturalne. Jeżeli miałbym zwracać uwagę na to, jakimi są według potocznego rozumienia wulgaryzmy, to na pewno uważam że.... ich nie ma. Wulgaryzmy są dla ludzi, tak samo jak alkohol, który trzeba umieć pić, trzeba umieć się z nim bawić. Kto nie umie - przegrywa. Są to słowa, które są wyrażane przez emocje ludzkie tak samo jak popularniejsze i bardziej akceptowane słowo: "kurde" ale też i inne: "ała, kurka wodna, cholera, szlag" i inne zwroty, które są charakterystyczne dla jakiegoś człowieka, czy też grupy społecznej.
Dlaczego w zasadzie ludzie używają dzisiaj wulgaryzmów? Jest to fajne, powszechne, męskie, podniosłe, cwaniakowate. Ludzie używają ich by coś podkreślić: sytuację, słowo, swoje ego, swój wiek albo też "nadważyć" sobie właśnie wiek, swój wizerunek. Można więc już zwrócić uwagę, że wulgaryzmy używane są w sytuacjach, które są spowodowane jakimiś emocjami charakterystycznymi czyli: złością, agresją, itp. Dlatego między innymi wulgaryzmy są złe, bo te cechy są złe i ludzie wolą ich nie akceptować, więc jakiekolwiek reakcje towarzyszące tym emocjom również nie są akceptowane. Można by rzecz, że to się tyczy głównie osób dorosłych, bo dzieci i młodzież, które również używają słów wulgarnych, znają je od swoich rodziców, kolegów, sąsiadów, rodziny, z filmów, muzyki, środków masowego przekazu, itp. Źródeł więc mamy masę, więc na pewno nikt nie jest w stanie "zakręcić kurek " lejących się wulgaryzmów na nasze społeczeństwo. Nie jest to również powód do tego, by nie zastanowić się - czy nie zaakceptować tego zjawiska, tolerować, wdrożyć to w słownik języka polskiego. Nie, nie tak do tego tematu podchodziłem, ale pewnie przeciwnicy mogą tak sobie to tłumaczyć. Mam wiele innych argumentów, by nie używać takiego, bezsensownego.
Zastanawiało mnie od początków moich refleksji, skąd te wulgaryzmy się biorą? Co one wcześniej oznaczały? Mówiłem sobie, uzasadniałem sobie, że ktoś sobie stwierdził iż brzmią w jakiś sposób brzydko i to się przyjęło, bo podobne były do "złych" rzeczy, emocji, brzydkich, "nieczystych" rzeczy i być może również kościół pomógł w tym, żeby odciąć ludzi od takich nieczystych wyrażeń. Tak jakby był to zakazany owoc. Tak, słowo zakazane, pomyślcie sobie, jak można zakazać coś mówić, jakieś słowo, to po pewnym czasie odpowiecie sobie, że to paranoja.
Ze względu na to, że wulgaryzmami są również słowa związane ze sferą płci, czy fizjologią, być może w pewnym sensie, ułamku tego procesu, wiąża się ze wstydem generowanym wokół tych spraw. Ja, mimo że lubię czasem się "mądrze" wyrazić, szukać słowa określającego łagodniej daną część ciała, to czasem wolę to wprost powiedzieć, nawet dla podkreślenia jakieś sprawy. Zamiast więc zmuszać się do powiedzenia słowa.... piersi, które może mieć czasem zbyt "łagodny" przekaz, powiem "cycki", celowo żeby podkreślić znaczenie, lub to co chcę powiedzieć w danym zdaniu i dzięki użyciu mocniejszego wyrazu osiągnę to. Jest to emocjonalne przedstawienie swojego przekazu, który urozmaica moją wypowiedź i oto chodzi. Zamiast szukać setki słów, mówić dobre kilkanaście minut, czasem można wszystko szybciej załatwić paroma wypowiedziami, w sposób emocjonalny. To jest również naturalne, ale niektórzy jeszcze się tego wstydzą, a większość jeszcze nie akceptuje wszystkich chwytów słownictwa emocjonalnego. Z częściami ciała ludzkiego jeszcze może być inaczej, bo bardziej one mają podkreślać właśnie znaczenie tej "partii" człowieka. Inaczej jest z słowami na k.., p...., sp....., i inne zaje..... Najbardziej popularnym słowem wulgarnym w Polsce, jest słowo ku...... Ma ono tak naprawdę dwa znaczenia. Jedno z nich to ordynarne określenie...kurtyzany (ach, jak ładnie to nazwałem, widzicie potrafię). Drugim znaczeniem jest właśnie emocjonalny pokaz złych cech wypływających z człowieka, spowodowanych złością, agresją, nieczystymi intencjami, ale również zdenerwowaniem, niecierpliwością, stresem i również bólem. Wtedy kiedy nam się coś nie zgadza, coś nam nie pasuje, coś nas złości, denerwuje, boli, wtedy właśnie dochodzi najczęściej do użycia takiego "słówka". Dla mnie jest to oczywiste i jak najbardziej zrozumiałe. Dlaczego? Bo nie wstydzę się swoich emocji i nikt nie powinien się ich wstydzić, nawet jeżeli mają oznaczać coś złego, nie możemy się tego wstydzić bo takie emocje nam towarzyszą przez całe życie, czasem nawet prawie codziennie.
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Już jakiś czas kłócę się z otoczeniem, że nie ma brzydkich słów, zwanych wulgaryzmami. Najgorzej jest z rodzicami, konserwatystami i ludźmi, którzy nie potrafią spojrzeć na to z innej, może....prawidłowej perspektywy. Oczywiście - mojej perspektywy, ichoć pewnie nie tylko ja na to tak patrzę, ale mimo to uważam że jest ona jak najbardziej odpowiednia.
Tak naprawdę zaczęło się od głupiego żartu, który kiedyś mi opowiedział Kala jak czekaliśmy na autobus z Lamek, wracając od naszej koleżanki. Historyjka wygląda następująco. Wyobraźcie sobie Polaka jadącego na rowerze, w pewnym momencie zahacza o krawężnik i przewraca się w dość tragiczny sposób. Pytanie teraz brzmi co powie? Ału, boli mnie, czy ku.... Wszyscy, którzy to usłyszeli z moich ust, odpowiedzieli tak samo jak ja, czyli stawiając na drugą odpowiedź. No, znalazła się jedna osoba, która kiedyś przy ognisku była zszokowana moim słownikiem i na moje pytanie odpowiedziała również dla mnie szokująco, stawiając pierwszą opcję. Zdarzają się wyjątki, ale o tym później. Od tej sytuacji, zacząłem myśleć nad tym poważniej, czy wręcz odwrotnie, o tym, co reprezentują sobą słowa wulgarne. Ciekawym do tego uzupełnieniem była piosenka zespołu Dezerter - nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli i faktycznie coś w tym jest.
Nie uznaję wulgaryzmów, ponieważ nie istnieją dla mnie, przynajmniej w takiej postaci w jakiej teraz są. Są to słowa, które są przez społeczeństwo uznane jako nieprzyzwoite, ordynarne, brzydkie, niewłaściwe, niekulturalne. Jeżeli miałbym zwracać uwagę na to, jakimi są według potocznego rozumienia wulgaryzmy, to na pewno uważam że.... ich nie ma. Wulgaryzmy są dla ludzi, tak samo jak alkohol, który trzeba umieć pić, trzeba umieć się z nim bawić. Kto nie umie - przegrywa. Są to słowa, które są wyrażane przez emocje ludzkie tak samo jak popularniejsze i bardziej akceptowane słowo: "kurde" ale też i inne: "ała, kurka wodna, cholera, szlag" i inne zwroty, które są charakterystyczne dla jakiegoś człowieka, czy też grupy społecznej.
Dlaczego w zasadzie ludzie używają dzisiaj wulgaryzmów? Jest to fajne, powszechne, męskie, podniosłe, cwaniakowate. Ludzie używają ich by coś podkreślić: sytuację, słowo, swoje ego, swój wiek albo też "nadważyć" sobie właśnie wiek, swój wizerunek. Można więc już zwrócić uwagę, że wulgaryzmy używane są w sytuacjach, które są spowodowane jakimiś emocjami charakterystycznymi czyli: złością, agresją, itp. Dlatego między innymi wulgaryzmy są złe, bo te cechy są złe i ludzie wolą ich nie akceptować, więc jakiekolwiek reakcje towarzyszące tym emocjom również nie są akceptowane. Można by rzecz, że to się tyczy głównie osób dorosłych, bo dzieci i młodzież, które również używają słów wulgarnych, znają je od swoich rodziców, kolegów, sąsiadów, rodziny, z filmów, muzyki, środków masowego przekazu, itp. Źródeł więc mamy masę, więc na pewno nikt nie jest w stanie "zakręcić kurek " lejących się wulgaryzmów na nasze społeczeństwo. Nie jest to również powód do tego, by nie zastanowić się - czy nie zaakceptować tego zjawiska, tolerować, wdrożyć to w słownik języka polskiego. Nie, nie tak do tego tematu podchodziłem, ale pewnie przeciwnicy mogą tak sobie to tłumaczyć. Mam wiele innych argumentów, by nie używać takiego, bezsensownego.
Zastanawiało mnie od początków moich refleksji, skąd te wulgaryzmy się biorą? Co one wcześniej oznaczały? Mówiłem sobie, uzasadniałem sobie, że ktoś sobie stwierdził iż brzmią w jakiś sposób brzydko i to się przyjęło, bo podobne były do "złych" rzeczy, emocji, brzydkich, "nieczystych" rzeczy i być może również kościół pomógł w tym, żeby odciąć ludzi od takich nieczystych wyrażeń. Tak jakby był to zakazany owoc. Tak, słowo zakazane, pomyślcie sobie, jak można zakazać coś mówić, jakieś słowo, to po pewnym czasie odpowiecie sobie, że to paranoja.
Ze względu na to, że wulgaryzmami są również słowa związane ze sferą płci, czy fizjologią, być może w pewnym sensie, ułamku tego procesu, wiąża się ze wstydem generowanym wokół tych spraw. Ja, mimo że lubię czasem się "mądrze" wyrazić, szukać słowa określającego łagodniej daną część ciała, to czasem wolę to wprost powiedzieć, nawet dla podkreślenia jakieś sprawy. Zamiast więc zmuszać się do powiedzenia słowa.... piersi, które może mieć czasem zbyt "łagodny" przekaz, powiem "cycki", celowo żeby podkreślić znaczenie, lub to co chcę powiedzieć w danym zdaniu i dzięki użyciu mocniejszego wyrazu osiągnę to. Jest to emocjonalne przedstawienie swojego przekazu, który urozmaica moją wypowiedź i oto chodzi. Zamiast szukać setki słów, mówić dobre kilkanaście minut, czasem można wszystko szybciej załatwić paroma wypowiedziami, w sposób emocjonalny. To jest również naturalne, ale niektórzy jeszcze się tego wstydzą, a większość jeszcze nie akceptuje wszystkich chwytów słownictwa emocjonalnego. Z częściami ciała ludzkiego jeszcze może być inaczej, bo bardziej one mają podkreślać właśnie znaczenie tej "partii" człowieka. Inaczej jest z słowami na k.., p...., sp....., i inne zaje..... Najbardziej popularnym słowem wulgarnym w Polsce, jest słowo ku...... Ma ono tak naprawdę dwa znaczenia. Jedno z nich to ordynarne określenie...kurtyzany (ach, jak ładnie to nazwałem, widzicie potrafię). Drugim znaczeniem jest właśnie emocjonalny pokaz złych cech wypływających z człowieka, spowodowanych złością, agresją, nieczystymi intencjami, ale również zdenerwowaniem, niecierpliwością, stresem i również bólem. Wtedy kiedy nam się coś nie zgadza, coś nam nie pasuje, coś nas złości, denerwuje, boli, wtedy właśnie dochodzi najczęściej do użycia takiego "słówka". Dla mnie jest to oczywiste i jak najbardziej zrozumiałe. Dlaczego? Bo nie wstydzę się swoich emocji i nikt nie powinien się ich wstydzić, nawet jeżeli mają oznaczać coś złego, nie możemy się tego wstydzić bo takie emocje nam towarzyszą przez całe życie, czasem nawet prawie codziennie.
10 X 2007 / www.slonek.ovh.org
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
http://www.wprost.pl/ar/127169/Miedzy-****mi/?I=1320
Na temat. Właśnie przeczytałem. I odpowiadam: tak, dlatego, że wymaga tego kultura.
Słonek... nie powinieneś pisać że nic nie wnosi tylko co najwyżej że nie zrozumiałeś . O tym dlaczego tak jest możnaby dużo napisać... Ja powiem krótko zapytaj brzóz w Katyniu, Ostaszkowie, Starobielsku. Brzozowych połaci w Kołymie i własciwie na całym Sybirze. Zapytaj na kim rosną... A wtedy może zrozumiesz dlaczego hamstwo i obyczaje z rynsztoka wlewają sie nawet "na gabinety. Dlaczego człowiek będący w przeszłości Prezydentem Polski jest zwykłym hamem któremu kloaka z ust wypływa :/ Wtedy być może dowiesz sie dlaczego...I wtedy zrozumiesz kolejny kawałek naszej harcerskiej misji.
Tylko, że ja w moich wypowiedziach stosowałem słowo kultura w sensie przestrzeni kulturowej, wpływającej na naszą osobowość, na tożsamość ja, my. Socjologia dużo mówi jak kultura społeczeństwa źle na nas wpływa, wywiera różne presje, tworzy stereotypy. Dlatego, że np. prezydent powie jakieś przekleństwo to od razu cały naród oburzony jest.
Dlaczego coraz nowsze rzeczy kupujemy do domu, telewizory, dvd, komputery, komórki, kuchenki. Może dlatego, żeby ułatwić sobie rzycie? Społeczeństwo i jego kultura wymiszają to na nas. Siła presji kultury społeczeństwa jest bardzo silna, dlatego jeżeli przyjmie się, że coś jest be-be, to potem trudno to zmienić. Mimo, że to be-be, nie jest be-be, a to że jest be-be jest bardzo glupim zakazem.
Ogólnie masz rację, ale w tym konkretnym przypadku, nie masz jej. Zresztą, pomyśl, jak czujesz się, gdy ktoś powie, że jesteś niemądry, a ja wtedy, gdy ktoś powie, że jesteś durny ch...? Czujesz różnicę?
Przekonanie, że skutki kilku tysięcy lat doświadczenia twoich przodków, to głupota, a ty jesteś bardzo mądry, jest dowodem przerostu ego.
To chyba nie do końca tak...
Ja szukam. Wyobrażam sobie teraz dopiero początek pewnej drogi, która może być długa, może być krótka. Tymbardziej w moim czasie, kiedy przygotowuję się do zakończenia próby instruktorskiej, pewne ścieżki chciałbym mieć za sobą. Doszedłem do wielu refleksji, odpowiedzialność, wspólodpowiedzialność za związek, oparcie systemu wartości opartego na PH, osobisty przyklad, metoda harcerska, zastęp zastępowych, wiele tych elementów wpajam teraz w moim środowisku, uświadamiam, być może że moim najwłaściwszym polem służby będzie w przyszlosci zkk. Można zobrazować to tak, że pierwsze 9 pph dla mnie są jasne, czytelne tak jak wartości w nich zawarte. Do pewnego momentu 10 było i dla mnie kontrowersujne. Problem picia zakończyłem jak i temat, tak samo mój pogląd. Zastanawiając się nad czystością w słowie, natrafiłęm na problem wulgaryzmów. Stąd początek refleksji, który zaczął się de facto już pół roku temu, ale nikt dotąd nie potrafił mi uzasadnić satysfakcjonująco, że to be-be. Jedyna merytoryczna dyskusja była pod moją notą http://slonek.ovh.org/index.php/wulgaryzmy/ Kolega misiek fajnie podszedł do tego. Przestał myśleć kategorią wulgaryzmy są złe, tylko podszedł do tego jak do normalnego tematu, przeanalizował i wypowiedział się.
Do większości wartości w życiu dochodziłem.. może nie tyle co sam, ale z swoim zastępem. Nie satysfakcjonowało nas to, że ogólnie coś jest dobre, to znaczy że jest to dobre. Chcieliśmy to zrozumieć, uświadomić sobie coś, poczuć to. Szukać odpowiedzi na pewne pytania. Szukać prawdy. Specyfiką naszego zastępu (do dzisiaj zauważalną w hufcu, ponieważ jeden jest z-ca komendanta hufca, inny szefem HKR, inny druzynowy druzyny harcerskiej, ja bylem druzynowym, aktualnie dzialam w szczepowej kapitule stopni wedrowniczych) jest to, że nie boimy się powiedzieć czegoś, dać na tablicę jakiegoś tematu. Czasem ponosimy za to wysoką cenę, ponieważ besztają po nas, itp. Jednak nie o to nam chodzi. Chodzi o to, by pewne sprawy wyszły na wierzch, by dochodzono do prawdy. By ktoś zaczął myśleć na temat pewnych spraw, zauwazyłem potrzebę poruszania pewnych spraw.
Druhu Maćku oczywiscie ze inaczej. Tak samo jak z stopniami przymiotnika glupi. Inaczej jak ktoś powie glupi, inaczej jak glupszy, inaczej jak najglupszy.
No, nie do końca z tym stopniowaniem. Między: "jesteś najgłupszy", a "jesteś największym durniem", czy "jesteś najbardziej po****" nadal istnieje zasadnicza różnica, a zasadza się ona na odcieniu emocjonalnym. W zwrocie "jesteś najgłupszy" mamy zwykłą ocenę, pozbawioną zabarwienia emocjonalnego, choć emocje wywołującego. Natomiast określenia "dureń", choć nie jest wulgarne, już zawiera informację o stosunku mówiącego do odbiorcy, stosunku pogardliwym. Podobnie użycie wulgaryzmu ma na celu (jest o tym w zlinkowanym przeze mnie artykule) poniżenie podmiotu wulgaryzmu (niekoniecznie chodzi o rozmówcę). I w tym momencie właśnie wulgaryzm wypada poza kulturalny dyskurs. Właśnie dlatego, że jego celem jest poniżenie, obrażenie, odczłowieczenie innej osoby lub grupy osób. Tymczasem kulturalna rozmowa wyklucza poniżanie rozmówcy.
I w tym cała rzecz.
...Harcerz jest czysty w myśli, w mowie i uczynkach... Tak Słonek, wulgaryzmy też w to wchodzą. Widzisz Całe prawo harcerskie jest opisem naszych wartości. Jedną z tych wartości jest poprawne wyrażanie się, naszym polskim językiem bardzo bogatym i pozwalającym na wyrażenie uczuć niekoniecznie przy pomocy słów uznawanych za wulgarne. Powinieneś zrozumieć że jest wielu ludzi (zwłaszcza kobiet) którym "więdną uszy" na dźwięk takich słów. My harcerze musimy szanować innych i już chociażby to jest wystarczającym powodem by takich słów nie używać. Tak, chociażby dlatego że komuś to przeszkadza. I nie jest to dziwne. Ja znałem np. klasę w szkole do której chodziło tylko 6 dziewczyn. Chłopcy (aden z nich nie był harcerzem) postanowili juz pod koniec pierwszej klasy zastąpić te słowa wyrazem a właściwie dźwiękiem piiip i musze Ci powiedzieć że już po roku żaden z nich po prostu nie klnął. Więc jednak jest taka potrzeba. Ja osobiście jestem przekonany że język rynsztokowy powinien pozostać w rynsztoku a ludzie pracujący nad soba powinni równiez starać się byc lepszymi i w tej dziedzinie. Już Zuch stara się by każdemu było z nim dobrze...
Dodam, że inteligentny człowiek potrafi zrównać rozmówcę z gruntem nie używając wulgaryzmów. Mistrzami w tym byli Spartanie. Obejrzyj film "300" i zobacz jak jeżdżą po Persach i sobie nawzajem czyniąc to z pełnym szacunkiem i kulturą.
Ło, "300" to mój kultowy film
Druhu Maćku, funkcja poniżania, obrażania, itp. Mówiąc, że jest ktoś głupi, nie czynimy? Może czystość w mowie powinna też polegać na tym, by tak ważyć słowa, by również nie używać takich slów jak kretyn, głupi, dureń, będzwał, itp?
A ja znam druhu Sikorze takie środowiska, inteligentne również druhu Maćku - które chcąc czy nie chcąc wychowały się w takim dyskursie, a wychowując się w takim słownictwie potem nie zwracają na to uwagę. Wyrozumiałość? Czy bunt? Izolacja? Tamci są be-be, a my okej? Sztuczne podziały?
Słonek, ja prowadzę taką drużynę, gdzie taki dyskurs jest naturalny. I co? Naturalne w tym środowisku jest też bicie kibiców innego klubu i pisanie na murze "Kowalska to pedał". I co? Mam się z tym zgadzać?
To, że inteligentny człowiek potrafi pojechać bez wulgaryzmów nie znaczy, że używający wulgaryzmów nie jest inteligentny. Znaczy to jednak, że bluzgający stawia się w jednym rzędzie z tępolem, przez co jednak obraża swoją inteligencję, niejako kwestionuje ją.
Oczywiście, powiedzenie o kimś, że jest głupi ma wydźwięk negatywny, ale nie obraźliwy i nie poniżający. Co nie znaczy, że ktoś się nie może o to obrazić. Był przypadek obrażenia się o określenie" ty sufraganie". Skończyło się w sądzie.
Ale tak, powinniśmy unikać takich słów. Zauważ, że na forum.zhp.pl ludzie znacznie bardziej gwałtownie reagują na spokojne rozpunktowanie ich bredni, niż gdyby napisał, że wypisują głupoty.