Nawigacja
phm. Krzysztof Sobczyk: Czy Wędrownictwo to fikcja?

Dziś będzie grubo, bo o najstarszym pionie wiekowym w ZHP, który totalnie - moim zdaniem - nie "funguje".

Z natury nie jestem fatalistą, ale...

Dla mnie (i ponoć dla tych, co tworzyli metodykę tego pionu wiekowego i innych, znających się na temacie) wędrownictwo kojarzy się z wyczynem, specjalnościami, służbą, odnajdywaniem swojego miejsca w społeczeństwie, samodoskonaleniem się...

Czy rzeczywiście tak jest? Czy świadomość Wędrowników i jej odzwierciedlenie w metodyce tego pionu wiekowego idą w parze. Spójrzmy...

Zacznę od wyczynu.

Poszukiwałem takowego na kartach prób, w internecie, na fejsbuku i innych „kronikach życia powszedniego”. I choć mój Szymon (prywatny Syn...:) wyzywa mnie od BOOMERÓW, to i u młodych takowego nie znalazłem. Nie znalazłem nic, co miałoby wymiar godny naśladowania, stanowiło to "coś", urywało... Dla wędrowników wyczynem jest samotna wędrówka po Beskidzie, spędzenie nocy pod gołym niebem, przejechanie 100km autostopem, zagranie na gitarze dla członków drużyny...

I pewnie zaraz pod artykułem znajdzie się setka mądrali, którzy powiedzą, że może to dla Tych Ludzi, to wyczyny...? Może warto spojrzeć na Nich indywidualnie, bo może to są ich granice? Jeśli tak, to poziom Wędrowników w naszej Organizacji jest mierny (nadal przypominam, że to moje zdanie), a my drużynowi i instruktorzy chyba na to przyzwalamy. Na byle jakość, tandetę i wiele innych spraw, o których pisać nie wypada.

Zamieniliśmy wyczyn na pokonywanie błahych trudności i tym poziomem ustaliliśmy granice bylejakości w Związku. Mając wgląd na wiele środowisk wiem, że taka sytuacja to wina przede wszystkim kadry szczepów i hufców. Znam hufce, które zabraniają wyjazdów drużyn w Góry. Są hufce, które nakazują zakup cateringu na każdą formę wyjazdową - bo salmonella, bo się potną, bo coś spalą... Znam przypadki, gdy zakazano drużynom wychodzenia na zbiórki w teren... Znam hufce, które nie chcą mieć drużyn specjalnościowych. Znam... I można by tak w nieskończoność...

Specjalności.

I tu zaraz pojawi się entuzjazm. Yeees! Mamy mega specjalnościowców. I tak i nie. Są specjalności, takie jak "wodniacy" czy "ratownicy", o których mnóstwo dobrego można powiedzieć. I to racja. Wodniacy nikomu nie szkodzą, pozamykali się w swoich łódkach i nigdzie się nie wychylają, bo mają za dużo do stracenia (pokaźne majątki, na które długo pracowali). Są też dumą każdego hufca, bo są mocni, ale... też bardzo hermetyczni.

Ratownicy... Mega struktura, masę dobrej roboty... Tak, z WODNIAKÓW i RATOWNIKÓW możemy być dumni.

Resztę specjalności GK, chorągwie i hufce skrzętnie zniszczyły. Bo pro obronni kojarzą się z wojną, bojówkami, chodzą w moro i strzelają do siebie kulkami... Sam prowadzę taką drużynę od lat i nie rozumiem, jak władze mogą nie mieć pojęcia, "czym się je" tę specjalność. Padło jeździectwo, padła łączność, drużyny lotnicze i spadochronowe, survivalowe, płetwonurkowe, poczta harcerska... Właściwie to pozostały szczątki specjalności, które za Ani Filipow i Radka Korsaka robiły najlepszą robotę dla Związku.

Co się z nimi stało? Otóż Ci mądrzy fachowcy, nie chcąc "kopać się z koniem" - patrz władzami Związku na każdym szczeblu - pozakładali sobie firmy, stowarzyszenia, kluby sportowe. Robią teraz dobrą robotę, ale nie dla naszej Organizacji. A czemu? Bo tylko głupi zrezygnuje z takiej okazji, gdy jeszcze nikt go nie chce...

Dziś (dzień, w którym rozpocząłem pisać ten tekst) miałem przyjemność być na dużym, chorągwianym rajdzie. Było nas trzech specjalnościowców: dwóch od gór i jeden od spadochronów. Miały być zajęcia o popularyzacji...

Miałem to szczęście, że u mnie było z dziesięć osób. Ale u chłopaków nie więcej niż cztery osoby, no może pięć. Zainteresowanie maleńkie. Właściwie żadne. Bez komentarza...

Służba.

Sierpień 2020. Prowadzę podczas dużej imprezy znanego Ruchu Programowo-Metodycznego punkt na grze dotyczący służby. Mam plan. A kiedy przychodzi patrol w wieku wędrowniczym (funkcyjni i drużynowi w wieku 17-21) muszę go zmienić, bo...położę zajęcia. Wędrownicy nie są świadomi i nie mają potrzeby uczestniczyć w służbie. Pytając 19 letnią drużynową, czy nie miała potrzeby i chęci uczestniczyć w służbie podczas pandemii, pada odpowiedź: NIE. Ha! A cały jej rówieśniczy patrol to potwierdza (uwaga, ludzie z trzech różnych hufców).

Instruktorzy mają tę ogromną świadomość, ale Ci starsi. Ci, którzy już dawno "wyrośli" z wieku wędrowniczego. Stoimy jako statyści na uroczystościach państwowych, bawimy dzieci na każdym festynie, prowadzimy drużyny, gromady, bo ktoś "starszy" nam nakazuje... Brak świadomości i dobrowolność mijają się w tych przypadkach z metodą harcerską. Służbę traktujemy jak mus a niejednokrotnie schedę lub przyzwoitość, bo "nie można komuś odmówić".

Odnajdywanie swojego miejsca w społeczeństwie.

Ponoć w wieku wędrowniczym trzeba to miejsce odnaleźć...

I tak jest. Wszyscy nasi Wędrownicy odchodzą z ZHP. W szczególności ci najbardziej świadomi. Odchodzą z kliku powodów.

Powód pierwszy - muszą zostać kadrą. Jak już się dorwie takiego wędrownika, to już musi być albo przybocznym, albo szykuje się go do oddania mu drużyny, albo znajduje tysiące innych funkcji, żeby tylko miał co do roboty. Ma oddawać siebie. Nic dla niego w naszej Organizacji nie ma. Tak się ciągnie jakiś czas i boom, chłopa nie ma (lub kobietki). Znamy to bardzo dobrze i ciągle się dziwimy, że tak się dzieje. Niestety wędrownik musi w ZHP mieć coś dla siebie, a nie tylko "dawać".

Powód drugi - nie jesteśmy profesjonalistami.

Jeśli mamy w drużynie wybitnego wspinacza, muzyka, sportowca, ratownika, żeglarza, to często się dzieje tak, że są organizacje, w których mogą więcej osiągnąć i bardziej się wykazać niż w ZHP. Na przykład w klubie wysokogórskim, orkiestrze, profesjonalnym klubie sportowym, czy zespole. I tak tracimy "perełki".

Po trzecie - nasza kadra nie potrafi pracować z "gwiazdami". Bo niejednokrotnie są one od kadry lepsze, mądrzejsze, mają większy talent. A tu trzeba przyznać wyższość naszej "perełki", docenić jej talent. Wiem, że generalizuje, ale niestety w większości przypadków tak się dzieje...

Na wspomnianym już rajdzie akademicy zrobili swoje stoisko. Mieli najwięcej ludzi. Czemu? Bo robili herbatę i tosty. Czy to zadanie dla "akademików", czy stać ich na inny sposób prezentacji i promocji? Ocenę pozostawiam Wam...

Samodoskonalenie.

Układamy próbę na stopień z przyszłym HO. "Siła rozumu - znalazłem dziedzinę, w której chcę osiągnąć mistrzostwo. Mam już w niej osiągnięcia" . Iiii. Cisza. 15 minut na siłę czegoś szukamy i lipa. I tak z 75% kursantów na kursie przewodnikowskim.

Żeby nie było. Podobne wymaganie na PWD i PHM również przysparza kłopotów. Jak to możliwe, że Młody Człowiek po 16 roku życia nie ma pasji??? Zainteresowań???

Czemu tak się dzieje?

Nie wiem na 100%, ale...wydaje mi się, że jesteśmy przechowywalnią dla tych młodych ludzi, którzy w życiu są nierozumiani przez resztę, dla tych, którzy nie mają się gdzie podziać... "Gwiazdy" i "perełki" nie wybierają ZHP, jako miejsca to realizacji siebie w Wielkim Formacie. Raczej wolą szkoły muzyczne (lub karierę w zespole muzycznym), kluby sportowe (przy SMS-ach nie ma czasu na zbiorki) lub inne...

Większość harcerzy pro obronnych poszła do Strzelca lub szkół o profilu wojskowym. To samo z ratownikami medycznymi. Strażacy idą do MDP w OSP, bo wszędzie tam jest kasa, szkolenie i jest łatwiej niż w ZHP.

Zastanawia mnie, czy tak poważnie traktowana przez metodykę wieku wędrowniczego SŁUŻBA, nie przerasta szesnanasto-, czy dwudziestolatków. Może to my - instruktorzy na siłę im TO wciskamy? Bo z moich doświadczeń i spostrzeżeń wynika, że chyba tak jest...

Mam takie szczęście, że od wielu lat jestem drużynowym środowiska wędrowniczego. Nie widzę na zbiórkach tłumów ludzi. Kiedy moi wędrownicy zachęcają swoich rówieśników, to słyszą, że "za ciężko". Bo trzeba coś zrobić... Wykazać się...

Na naborach stajemy na głowie i... Słabiutko...

Mam też szczęście, że prowadzę drużynę specjalnościową. Wydawałoby się, że program się "obroni", ale nie...

Problemów z ruchem wędrowniczym w ZHP dopatruje się też w swoistym rozleniwieniu młodzieży. Komputer, telefon, weekendowa imprezka, to tematy bardziej pożądane niż piątkowo-wieczorne łażenie po lesie, czy darcie po krzakach.

I na koniec temat, który dotyczy mnie bezpośrednio. Drużynowy drużyny wędrowniczej... Jeśli jest nim rówieśnik, to moim zdaniem, taka drużyna ma szansę na 2-3 lata egzystencji. Ale powtarzam, że to jest moje zdanie. Uważam, że dopiero dojrzały, dorosły instruktor, czy instruktorka są w stanie podołać takiemu zadaniu. Aby pracować z Wędrownikami, nie traktować ich jak nauczyciel uczniów, nie traktować również jak dzieci, rozumieć ich potrzeby i zrealizować je - to wyczyn na miarę zimowego K2. A "himalaistów" w ZHP jak "na lekarstwo". Jeśli będą dobrzy, nieee, wyborni drużynowi, to i będą drużyny wędrownicze. I tu mój wątek. Wiele osób mi mówi, że powinienem oddać drużynę, wychować następcę. Widzę tu dwa zagrożenia. Pierwsze, że to ja wtedy odejdę z ZHP. A drugie, że mój następca będzie miał problem udźwignąć takie środowisko.

Zostały nam jeszcze komendy. Te - hufca i chorągwi. Tu powinno się wdrażać programy naprawcze, wspierać drużynowych, namiestników, szefów referatów, stwarzać im warunki. Motywować, stawiać wyzwania, gonić do roboty... Zawsze "ramię w ramię" z nimi.

Czuwaj - phm. Krzysztof Sobczyk "SOPEL"

P.s.

A jeśli, znaleźliby się chętni do pracy w tej dziedzinie, to chętnie połączę z Wami siły. Na każdym poziomie Organizacji. Ale tylko wtedy, kiedy nie będzie gadania, tylko realna praca.

 phm Krzysztof Sobczyk


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.