Nawigacja
pwd. Karolina Sikorska: Pozjazdowe Refleksje - 42 Zjazd - ale jesteśmy fajni...

Pozjazdowe Refleksje - 42 Zjazd - ale jesteśmy fajni...

Wydarzenia na ostatnim zjeździe natchnęły mnie do refleksji. Jedna z nich, a było ich wiele (i mam nadzieję, że wszystkimi będę miała okazję się z wami podzielić), cofnęła mnie w czasie do moich lat szkolnych. Dokładnie do podstawówki.  

Miałam wspaniałe dzieciństwo – dzięki rodzicom i nauczycielom (większości z nich ;)), którzy pomimo mojej tak zwanej "specyficznej trudności w uczeniu się" wraz z ADHD, pracowali ze mną na bieżąco i pomagali mi także w pracy samej nad sobą. Jednak niezależnie od otaczających mnie inteligentnych, wyrozumiałych i kochających mnie dorosłych, byłam w towarzystwie dzieci, które, co nie jest wcale zaskakujące,okrutne, oraz dorosłych z klapkami na oczach, którzy nigdy problemu w okrucieństwie, a bardziej samego okrucieństwa dzieci nie widzieli. Owocowało to wizytami moich rodziców w szkole po moich wybuchach – które dla wielu ludzi patrzących z boku były przykładem agresji – a dla tych co rozumieli – wołaniem o pomoc.  

Niestety, do dorosłych z klapkami na oczach należała także moja wychowawczyni. Po jednym z incydentów obszernie opisała mój akt „rzekomej” agresji i wezwała moich rodziców do porządku i rozmowy ze mną, bo jej zdaniem moje zachowanie było niczym nie uzasadnione. Jak bardzo się myliła, przekonała się zaledwie parę minut później. Jako że argumenty moich rodziców, rzeczowe, racjonalne – nawołujące do literatury pedagogicznej i opinii pedagoga, jaką otrzymała moja szkoła, nie znajdowały uznania Pani wychowawczyni rodzice postanowili przeprowadzić na niej pewien eksperyment. Wychodząc z założenia, że człowiek uczy się w praktyce, oboje wstali, oparli się o biurko, ich twarze znalazły się zdecydowanie wyżej niż twarz siedzącej nauczycielki. Oboje nie zgadzali się z żadnym jej zdaniem.  Spokojnym, niepodniesionym głosem negowali większość informacji, jakie podawała na zebraniu rodziców, i to takich które nawet nie wymagały zgody lub odmowy zebranych uczestników. Oboje po cichu schylali sie do siebie, by powiedzieć coś czego nie dosłyszała reszta. Oboje cicho chichrali się pod nosem. Trwało to parę minut. Nauczycielka podnosząc głos okazała wyraźne zirytowanie tą sytuacją. „Czy mo Państwo przestać?” wybrzmiało. „Pani wytrzymała 5 minut – moja córka z ADHD wytrzymuje czasem kilka lekcji. Czasem wraca do domu i odreagowuje płaczem. Czasem nie zdąży dotrzeć do domu. To co robią inne dzieci mojej córce, to także agresja. Szkoda, że Pani jako pedagog jest na nią ślepa i widzi tylko jej echo w postaci wybuchu OFIARY”. To była niesodziewana lekcja pokory...

Moja szkoła zawsze była dla mnie bezpiecznym miejscem, choć nie miałam w niej przyjaciół. Dzieci mnie raczej unikały i nie akceptowały. Ale miałam wielu nauczycieli, którzy mnie rozumieli. Miałam wiele pasji, które mogłam rozwijać. Miałam ogromne szczęście, że wśród moich wychowawców tylko jeden miał klapki na oczach.  

Dlaczego wspominam o tej historii nawiązując do zjazdu? Otóż widziałam wiele komentarzy, jak to ten zjazd pokazywał, że potrafimy dyskutować. Jaki był pełen pozytywnej wymiany poglądów. Jednak jako instruktor, pedagog, czy HR-owiec, nie mogę podzielić tego zdania z wychwalającymi ten zjazd delegatami. Bo Zjazd był pełen agresji. Ukrytej agresji. Owszem ma ona to do siebie, jak sama nazwa wskazuje, że nie jest łatwo zauważalna, ale  kwiat instruktorów naszej organizacji nie powinien być na nią ślepy. Przecież takie sytuacje mogą się dziać w ich środowiskach, ich otoczeniu – i to oni jako wychowawcy od tego, żeby reagować.  

 Sprawozdania 

Od kilku lat uczestniczę w różnych zjazdach. Chociaż na Zjeździe ZHP byłam po raz pierwszy, to wiem, że są rzeczy, którymi od tych hufcowych się on nie różni. Jednym z punktów zjazdu jest przedstawianie sprawozdań, dyskusja nad nimi oraz głosowanie nad ich przyjęciem lub nie.  

Ten zjazd sprawił, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, co w sumie oznacza przyjęcie lub odrzucenie sprawozdania. Zawsze byłam pewna, że jest to związane z treścią, która według głosujących nie jest zgodna z prawdą, stanem faktycznym czy też pełna luk i niedopowiedzianych informacji, co sprawia, że staje się opisem przekłamanym. Jeśli tak jest, chociaż nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami, zostaje ono odrzucone dając do zrozumienia sprawozdającym nie, że nie zgadzamy się z ich poglądami, decyzjami czy też po prostu ich nie lubimy, a nie zgadzamy się z treścią przedstawionego sprawozdania.  

Ten zjazd – w mojej ocenie – postąpił inaczej. Głośno potępiał decyzje ustępujących władz – i z tego powodu postanowił wcisnąć czerwony przycisk w głosowaniu nad ich prezentacjami podsumowującymi kadencję. 

Pytania do Rady Naczelnej rozpoczęły się serią pytań retorycznych, pełnych sarkazmu, ironii zarzutów w kierunku byłego już Przewodniczącego ZHP oraz ustępującej wówczas Rady Naczelnej. Używanie sarkazmu i Ironii, w komunikacji która powinna być rzeczowa i nie nacechowana dowcipem jest oznaką właśnie agresji – nawet jeśli wypowiedź jest spokojna i okraszona delikatnym uśmiechem, najważniejszy jest jej cel. Jej celem nie jest ocena, a atak. Oczywiście nie mogliśmy uniknąć także dyskusji i zarzutów o niedbałość o jedność organizacji - których powodem była decyzja RN o wygaszeniu mandatu Druhnie Naczelniczce. Niezależnie, po której stronie “barykady”, jak to jeden z Druhów powiedział, podzielonego aktualnie harcerstwa siedzimy, RN po informacji od CKR podjęła decyzję o wygaszeniu mandatu i miała do tego prawo. Głęboko wierzę, że jeśli którykolwiek z Druhów, dla których motywy tej decyzji wciąż nie są jasne, będzie chciał dowiedzieć się więcej, to rada naczelna odpowie na wszystkie nurtujące go pytania. To, że taką decyzję podjęło, nie jest zamachem na jedność organizacji. Nie wyciągajmy takich pochopnych wniosków, bo obudzimy się w harcerstwie, w którym organy kontrolujące nie będą potrafiły pracować w sposób prawidłowy, tworząc sztucznie i pięknie malowaną organizację jedynie w obawie, że każda ich decyzja będzie interpretowana jako atak na jedność ZHP.   Większość pytań jakie padła w tej serii to nie były pytania do samego sprawozdania, a tego dotyczył właśnie ten punkt – ale być może i tą część obrad zjazdu ja rozumiem inaczej. 

Podczas serii pytań została poruszona także sprawa memów i personalnalnych ataków w Internecie na druha Dariusza. To był ten moment, gdzie agresja jakiej ofiarą padł Druh Dariusz nie jest już taka ukryta. Jest wybitnie odkryta, obrzydliwa i zdecydowanie nie na miejscu.  Jako, że sama nigdy nie zdecydowałam się śledzić portalu, który może się pochwalić istotnie dużym dorobkiem memów, dopiero na zjeździe postanowiłam sprawdzić co takiego o Druhu można napisać. To, co zobaczyłam zdecydowanie odbiegało od tak szeroko głoszonego - braterstwa, dobrej i zdrowej komunikacji czy po prostu … harcerstwa. Cytując wypowiedz druha Supła: “Nawet Dowcip, żeby nie wiem jak udany – to kontekst tego, miejsce i atmosfera nadaje mu odpowiednią barwę, nie zawsze akurat taką jaką byśmy chcieli robiąc nawet dobry dowcip i czasem nie jest to odbierane jako dowcip a element poniżający”.  

Chociaż jestem raczej osobą, która zawsze chce widzieć w innych dobre intencje, dobre zamiary – to tutaj nawet ja mogę jedynie westchnąć i o tym napisać. Make it stop. Niezależnie czy się ze sobą zgadzamy czy nie – nie upokarzajmy, nie poniżajmy ludzi. Nawet jeśli używamy mocnych słów w dyskusji czy w emocjach rzucimy parę słów za dużo - to wszystko da się zrozumieć. Tworzenia takich memów - nie. Ich cel jest jasny i wszystkim znany - zniszczyć, zaboleć, upokorzyć. Dlatego dla nich nie powinno być miejsca w harcerskim feedzie.  

Jak Druh pięknie to podsumował “Przestajemy rozmawiać o problemie, przestajemy szukać rozwiązania - natomiast czepiamy się siebie i to Nam się zadziało – i Druhny i Druhowie, jeśli nie zmienimy tego to polegniemy w tej organizacji “ 

Tych przykładów było zdecydowanie więcej, ale w swoim tekście nie chce się zatrzymywać na samym sprawozdaniu Przewodniczącego i Rady naczelnej.  

Absolutoria. 

Zwykle na zjazdach, na których bywałam absolutoria były przyznawane. Był czas, że zjazd nie zgadzał się z opinią Komisji rewizyjnej – i ma do tego prawo.  

Jednak jest coś, czego nie rozumiem. Skoro została poddana pod wątpliwość GK i cała procedura została przeprowadzona zgodnie z zasadami, dlaczego tak dużo hejtu wylało się na tych którzy zadziałali zgodnie ze swoimi sumieniami oraz jak wcześniej wspominałam, zasadami. W tym artykule nie chcę zawierać szczegółów i rozwodzić się na temat zagadnienia zmiany GK, jednak silą rzeczy muszę do tego nawiązać. Cale podejście zjazdu wydało mi się istną orkiestrą zemsty, a głęboko wierzę, że nie ważne po której stronie siedzimy to nie zemsta powinna kierować poczynaniami harcerza, instruktora czy dobrego, myślącego człowieka.  

Bo jak inaczej można wyjaśnić wcześniej wspomniane sprawozdania Rady Naczelnej czy CKR i ich nie przyjęcie? Czy to spina się w logiczną całość? Jak dla mnie nie bardzo. Przynajmniej zgodnie z moim rozumieniem nie przyjęcia sprawozdania, o którym pisałam wcześniej.  

No i jak można wyjaśnić rozdanie Absolutoriów? A raczej ich nie rozdanie. Można mieć różne zdanie na temat sprawowania rządów osób, które nie otrzymały absolutoriów. Ja osobiście zadaję sobie pytanie: Co takiego wydarzyło się w czasie służby tej osoby na danym stanowisku co sprawiło, że uważam, że to absolutorium się tej osobie nie należy? Czy miałam wątpliwość co do jej pobudek, moralności, uczciwości, poczucia służby, prawdomówności, gospodarności, jakości wykonania powierzonych jej zadań i tym podobnych? Nawet jeśli osoba, nad którą odbywa się głosowanie nie do końca podziela moje poglądy, wizje - jeśli nie miałam wątpliwości lub dowodów czy zarzutów co do powyższych – nie widzę powodu by zagłosować przeciw. To nie jest konkurs popularności, to nie jest wojna na przyciski. To głosowanie powinno być logiczne, merytoryczne i sprawiedliwe. W mojej ocenie takie nie było. Wiele osób, które absolutorium nie otrzymało mogło sobie zadać pytanie – dlaczego? I zdecydowanie w czasie dyskusji nie potrafię i ja znaleźć na nie odpowiedzi. Przynajmniej nie takiej jakiej bym oczekiwała od grona instruktorskiego.  

Uchwały 

Oczywiście najgłośniejszą uchwałą będzie ta, która faktycznie wprowadziła wyraźną zmianę. Uchwała o prawie zuchowym i rocie przyrzeczenia Harcerskiego. Tutaj dyskusja była gorąca i trwała na tyle długo, że człowiek się mógł pogubić, jednak zabrzmiało parę wyraźnych głosów, o których warto wspomnieć także i tutaj. Samo moje zdanie na ten temat zostawię na któryś odcinek podcastu, który szykuję, bo to nie o tym artykuł. Oczywiście nie zgadzam się z głosami, które tak dźwięcznie wybrzmiały z ust jednej z Druhen - parafrazując - “Skoro nie wierzycie to co tu robicie?”. Takie słowa, takie stwierdzenia nie powinny mieć miejsca na Zjeździe ZHP, co chyba jest dla wszystkich oczywiste. Jednak oburzenie tymi słowami mnie zaciekawiło w późniejszym czasie, przy innej uchwale, o czym także chętnie wspomnę parę zdań niżej. Jak ciężko jest ocenić poprawny i pozbawiony agresji dialog, kiedy jedna strona wybucha i okazuje to w taki wyraźny sposób, a druga reaguje spokojnie z uśmiechem na twarzy. Uważam, że w tym “sparingu” zarówno grupa za jak i grupa przeciw, nie były sobie dłużne w docinkach. Co jest smutne w tonie tak głośno szerzonej tolerancji. Chociaż moim zdaniem, to w ogóle nie powinna być dyskusja o byciu wierzącym czy też nie – co mnie smuci, że większość osób tak dosłownie na siłę chce wszystko tłumaczyć i interpretować.  Druhny i Druhowie, tutaj była pokazana prawdziwa “klasa” w braku szacunku do siebie nawzajem. Nie wierzący nie tolerują wierzących, wierzący nie tolerują niewierzących. Jak dla mnie to nie była dyskusja o wartościach i ideałach (poza paroma głosami - które wciąż dają mi nadzieje na przyszłość) tylko jakiś sparing. Prowokowanie się nawzajem. Samym dowodem na to może być to – ze nie uważam by ta dyskusja przekonała kogokolwiek do zmiany zdania. Była pokazem sił, a zjazd to nie miejsce i pora na takie rzeczy.  

No i gwiazda wszystkich uchwał - o jakże dobrych intencjach, których mało kto poza autorami potrafił się dopatrzeć. Uchwała o potępieniu zachowania RN i CKR. Z jednej strony pokazujemy oburzenie po słowach Druhny wypowiadającej się przeciw zmianie w Prawie Zucha i Przyrzeczeniu, a z drugiej tworzymy uchwałę, która ma podobne intencje tylko przeciw innej grupie instruktorów - jednak nie mówi tego dosłownie. Braterstwo? Dobre Zamiary? Szacunek? Tego w tej uchwale nie widać, nie ważne jak bardzo autorzy próbowali tymi słowami uzasadnić swoje dzieło. Powtarzam – wybraliśmy władze. One wykonały pracę i podjęły decyzzgodnie ze swoim sumieniem.  A my potępiamy je za wykonanie swojej pracy. No to od czego te władze mamy? Już nie mówiąc o tym, że żeby komukolwiek przekazać, że nie zgadzamy się z jego wyborami wystarczy mu o tym powiedzieć. Nie wiem czemu miała służyć ta uchwała jak nie atakowi na byłą RN i CKR. A jeśli miała służyć atakowi – to co ona w ogóle robiła na zjeździe... Wtedy to już mi ręce opadły.  Czy na coś tak oczywistego, także można być ślepym? Na szczęście tutaj zjazd rozpalił na nowo moją nadzieje – i ten pomysł odrzucił. 

Całość zjazdu była pełna takich sytuacji, rozmawiałam z wieloma osobami, które były z nami tylko online i ku mojemu gorzkiemu  zaskoczeniu wcale nie miały odmiennego zdania niż moje. Nie tylko ja widziałam to wszystko co opisałam powyżej. Mój artykuł nie zawiera w większości konkretnych odniesień, chociaż pewnie Ci, co śledzili zjazd na bieżąco, będą mogli przywołać wspomnienia konkretnych sytuacji dość szybko i precyzyjnie. Nie został on stworzony w celu potępienia kogokolwiek, czy nie ma być jakąkolwiek formą ataku. Pisze go w dobrej intencji. Nie stosujmy agresji w żadnej formie. Nauczymy się, czym jest prawdziwe braterstwo, konstruktywna krytyka i jak odczytywać intencje innych. Bo nawet jeśli ich język czy komunikat wydaje się dobitny – intencje mogą być dobre. Zawsze najgorsza wypowiedz to okraszona uśmiechem i spokojnym tonem – jednak wypowiedziana po to by zabolało, nie by przekonać, cokolwiek zmienić, poinformować - tylko po to by zabolało. Z drugiej strony nie doprowadzajmy do tego by ludzi nie mogli głośno wypowiadać swojego zdania. Czy naprawdę musimy za każdym razem na siłę przeginać w jedną lub drugą stronę? 

Intencje nastawione na krzywdzenie innego człowieka zawsze będą złe. Nawet jeśli nie będą czytelne na pierwszy rzut oka. Na koniec chciałabym wspomnieć o ostatniej sprawie. Specjalnie przechadzałam się po zjeździe w wolnych chwilach. Chciałam poznać ludzi, którymi się otaczam, z którymi przyszło mi spędzić 4 dni na intensywnych obradach. Ludzi, którzy decydują w którą stronę pójdzie ta organizacja. Często pozytywnie zaskakiwały mnie nowe znajomości, dając mi nową energię do walki o lepsze jutro Skautingu w Polsce. Jednak czasami,, kiedy było mi dane słyszeć kuluarowe rozmowy, te o szyderczym i nieprzyjemnym tonie,  robiło mi się po prostu przykro. Jesteśmy dorośli, jesteśmy wychowawcami, powinniśmy dawać przykład, a tymczasem nadajemy nieładne pseudonimy i za plecami nabijamy się z siebie nawzajem.  Mówimy o sobie z pogardą. Od samego początku nie zamierzamy się nawzajem w ogóle słuchać. Nie znając się - oceniamy. Nie słuchając - oceniamy. Nie próbując rozmawiać - oceniamy. Do tego często uważamy, że akurat nam, "wybrańcom" wolno. Nasze stanowisko zmienia się jednak, kiedy słyszymy rzeczy o podobnym tonie w naszą stronę. Wtedy jesteśmy oburzeni, Czy to nie jest obłuda? Czy nie warto się zastanowić czy to nie wiara, poglądy, stare czy nowe – a właśnie obłuda tak bardzo dzieli ZHP? Brak wzajemnego szacunku i zrozumienia. Oby następnym razem więcej z nas przejrzało na oczy. 

Czuwaj!

 Karolina Sikorska

 


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.