Nawigacja
Grzegorz Skrukwa: "Tucha" czyli półprawdy i przemilczenia
- Drukuj
- 26 lut 2009
- Szperanie w historii
- 6986 czytań
- 3 komentarze
Wielkimi krokami zbliża się stulecie harcerstwa. Muzeum Harcerstwa we współpracy ze Składnicą Harcerską "4 Żywioły" wydaje serię książek pod tytułem "Przed stuleciem harcerstwa". Niestety niektóre pozycje wydawane pod tym szyldem budzą poważne wątpliwości: czy szykujemy się naprawdę do stulecia ruchu harcerskiego będącego polskim wydaniem skautingu, czy do stulecia jakiegoś innego ruchu wychowawczego?
Oto np. wydana w 2006 książka Antoniny Guryckiej Tucha. Opowieść o Wiktorii Dewitzowej. W "Czuwaj" (nr 3/2006) publikację tą polecano następującymi słowami:
Wychowanka i przyjaciółka napisała książkę o swojej pierwszej drużynowej i niezwykłej kobiecie - instruktorce harcerskiej, która całe życie poświęciła służbie dziecku. Gdzie tylko się znalazła, gromadziła wokół siebie innych wychowawców społeczników i organizowała opiekę nad potrzebującymi pomocy dziećmi. Opisy swe Autorka uzupełnia wspomnieniami i relacjami innych osób których ścieżki życia skrzyżowały się ze ścieżką Tuchy.
Na zdjęciu/PAP/ : Wiktoria Dewitzowa przemawia na zjeździe ZMP
Na okładce zastrzeżono, że hm. Dewitzowa ("Tucha") była postacią kontrowersyjną. Nie mam nic przeciwko wydawaniu biografii nawet najbardziej kontrowersyjnych osób, właśnie takie biografie powinno się publikować. Ale pod szyldem Muzeum powinny być publikowane pozycje obiektywne, poważne, które pozwolą czytelnikowi zrozumieć skomplikowane losy harcerstwa w dobie PRL. Niestety książka Antoniny Guryckiej tych wymogów nie spełnia. Nie znajdziemy w niej ani uporządkowanej biografii bohaterki, ani wyjaśnienia politycznego i społecznego tła jej działalności. Książka to w istocie zbiór wspomnień, napisanych bardzo ciepło i serdecznie, o osobie która zapewne była dobrym pedagogiem i idealistyczną wyznawczynią pewnej myśli polityczno-społecznej, ale której rola w dziejach polskiego harcerstwa wypada bardzo negatywnie.
Wiktoria Dewitzowa przed II wojną światową była instruktorką związaną z lewicowym nurtem KIMB (Krąg Instruktorski im. Mieczysława Bema), działała też w Głównej Kwaterze Harcerek. Od 1945 była aktywną komunistką. W latach 1945-1948 sprawowała funkcję Naczelniczki Harcerek ZHP i w tej roli była zdecydowaną rzeczniczką podporządkowania harcerstwa partii komunistycznej. Prowadziła walkę z "tzw. apolitycznością, reakcjonizmem, pozostałościami wstecznej pedagogiki personalistycznej". Firmowała zerwanie ze światowym skautingiem, przyjmowanie wzorców pioniersko-komsomolskich, program Harcerskiej Służby Polsce. W istocie była jedną z współautorek likwidacji harcerstwa i zastąpienia go tzw. Organizacją Harcerską ZMP. Oczywiście rolę Wiktorii Dewitzowej należy odróżnić od dużo bardziej ponurej roli Pelagii Lewińskiej - ta ostatnia była funkcjonariuszką PPR wprowadzoną do władz ZHP z zewnątrz, Dewitzowa zaś lewicową przywódczynią instruktorek, która jednak granice kompromisu z ówczesną władzą posunęła daleko poza granice dobra harcerstwa.
Hm. Dewitzowa odegrała potem jeszcze raz pewną rolę w dziejach harcerstwa, mianowicie w 1955 opublikowała głośny artykuł w partyjnym czasopiśmie "Nowe Drogi", w którym krytykowała działalność OH ZMP i postulowała powrót do sprawdzonych (tj. harcerskich) metod pracy. W ten sposób niejako przyczyniła się do "odwilży" i późniejszej reaktywacji ZHP. Ówczesne stanowisko Dewitzowej najlepiej jednak charakteryzuje cytat z książki Guryckiej - wypowiedź Jacka Stefana Garwackiego, współtwórcy ruchu "walterowców" i przyjaciela bohaterki:
Do czego Tucha dążyła? Do harcerstwa postępowego, zaangażowanego w wychowanie obywatelskie, w społeczną służbę realizowaną metodami harcerskimi. Dążyła do kompromisu między kadrą OHPL i napływającymi instruktorami ZHP. I to Jej się udało. Czego się najbardziej obawiała? Myślę, że odrodzenia harcerskiej zaciekłej prawicy, nie miała do niej złudzeń. (s. 44).
No cóż... Owa "zaciekła harcerska prawica" w 1956 roku leżała na przywięziennych cmentarzach albo dopiero prostowała kości po wyjściu z Rawicza i Wronek. Zdanie Garwackiego charakteryzujące poglądy "Tuchy" (chodzi o rok 1956!) pokazuje, jak zaślepieni i wrodzy demokracji byli nawet wówczas, w dobie "odwilży" ludzie opcji komunistycznej. Do "zaciekłej prawicy" został przecież zaliczony, wkrótce zresztą usunięty z ZHP, Józef Grzesiak "Czarny". Zaliczeni zostali instruktorzy związani dawniej z PPS i PSL, zaliczeni zostali ludzie którzy po prostu chcieli wychowywać dla służby Bogu i Polsce, albo nawet tylko Polsce, a nie "światowemu obozowi postępu i socjalizmu".
Bardzo wielu rzeczy w książce Guryckiej brakuje. Owszem, autorka kilka razy odnosi się krytycznie do stalinizmu. Wspomina że sama jako przedwojenna instruktorka została w 1949 usunięta z harcerstwa, napomyka o UB-owskich represjach wobec harcerzy, wspomina że nawet tak ideowi komuniści jak Dewitzowa uważali referaty typu "Lenin największym przyjacielem Polski" za krwawy żart. Niestety jednak losy ludzi których "ścieżki życia skrzyżowały się ze ścieżką Tuchy" to także, a może przede wszystkim losy tych, których w 1948 i 1949 roku usunięto z ZHP, oczerniono, uniemożliwiono rozwój zawodowy i pracę społeczną, a wielu zamknięto do więzień. O tych ludziach w publikacji Antoniny Guryckiej jest zdecydowanie za mało, ich świadectwa nie ma.
Przyjaźń jest jedną z najpiękniejszych rzeczy i można zrozumieć, że autorka traktuje swą bohaterkę z szacunkiem i czcią. Jednak publikacja ta jest wyraźnie przeznaczona dla współczesnych harcerzy i instruktorów, a opublikowana została przez Muzeum Harcerskie - instytucję po pierwsze o charakterze naukowym, po drugie reprezentującą organizację, która odwołuje się do dorobku Baden-Powella, Małkowskiego i Kamińskiego. A Wiktoria Dewitzowa ten dorobek w Polsce niszczyła. Taka publikacja powinna zatem zostać opatrzona obiektywnym naukowym wstępem i przypisami, inaczej bowiem budzi poważne wątpliwości. Leży na półkach składnicy "4 Żywioły", obok biografii Kamińskiego czy "Zośki".. Może jakiś niezorientowany komendant hufca czy szczepu kupi biografię "Tuchy", np. jako nagrodę w konkursie historycznym dla harcerzy lub instruktorów, myśląc, że bohaterka jest pozytywnym wzorcem dla współczesnych wychowawców?...
(Antonina Gurycka, Tucha. Opowieść o Wiktorii Dewitzowej, Warszawa 2006, Muzeum Harcerstwa).
phm. Grzegorz Skrukwa
Komisja Historyczna Chorągwi Wielkopolskiej ZHP
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2009
Oto np. wydana w 2006 książka Antoniny Guryckiej Tucha. Opowieść o Wiktorii Dewitzowej. W "Czuwaj" (nr 3/2006) publikację tą polecano następującymi słowami:
Wychowanka i przyjaciółka napisała książkę o swojej pierwszej drużynowej i niezwykłej kobiecie - instruktorce harcerskiej, która całe życie poświęciła służbie dziecku. Gdzie tylko się znalazła, gromadziła wokół siebie innych wychowawców społeczników i organizowała opiekę nad potrzebującymi pomocy dziećmi. Opisy swe Autorka uzupełnia wspomnieniami i relacjami innych osób których ścieżki życia skrzyżowały się ze ścieżką Tuchy.
Na zdjęciu/PAP/ : Wiktoria Dewitzowa przemawia na zjeździe ZMP
Na okładce zastrzeżono, że hm. Dewitzowa ("Tucha") była postacią kontrowersyjną. Nie mam nic przeciwko wydawaniu biografii nawet najbardziej kontrowersyjnych osób, właśnie takie biografie powinno się publikować. Ale pod szyldem Muzeum powinny być publikowane pozycje obiektywne, poważne, które pozwolą czytelnikowi zrozumieć skomplikowane losy harcerstwa w dobie PRL. Niestety książka Antoniny Guryckiej tych wymogów nie spełnia. Nie znajdziemy w niej ani uporządkowanej biografii bohaterki, ani wyjaśnienia politycznego i społecznego tła jej działalności. Książka to w istocie zbiór wspomnień, napisanych bardzo ciepło i serdecznie, o osobie która zapewne była dobrym pedagogiem i idealistyczną wyznawczynią pewnej myśli polityczno-społecznej, ale której rola w dziejach polskiego harcerstwa wypada bardzo negatywnie.
Wiktoria Dewitzowa przed II wojną światową była instruktorką związaną z lewicowym nurtem KIMB (Krąg Instruktorski im. Mieczysława Bema), działała też w Głównej Kwaterze Harcerek. Od 1945 była aktywną komunistką. W latach 1945-1948 sprawowała funkcję Naczelniczki Harcerek ZHP i w tej roli była zdecydowaną rzeczniczką podporządkowania harcerstwa partii komunistycznej. Prowadziła walkę z "tzw. apolitycznością, reakcjonizmem, pozostałościami wstecznej pedagogiki personalistycznej". Firmowała zerwanie ze światowym skautingiem, przyjmowanie wzorców pioniersko-komsomolskich, program Harcerskiej Służby Polsce. W istocie była jedną z współautorek likwidacji harcerstwa i zastąpienia go tzw. Organizacją Harcerską ZMP. Oczywiście rolę Wiktorii Dewitzowej należy odróżnić od dużo bardziej ponurej roli Pelagii Lewińskiej - ta ostatnia była funkcjonariuszką PPR wprowadzoną do władz ZHP z zewnątrz, Dewitzowa zaś lewicową przywódczynią instruktorek, która jednak granice kompromisu z ówczesną władzą posunęła daleko poza granice dobra harcerstwa.
Hm. Dewitzowa odegrała potem jeszcze raz pewną rolę w dziejach harcerstwa, mianowicie w 1955 opublikowała głośny artykuł w partyjnym czasopiśmie "Nowe Drogi", w którym krytykowała działalność OH ZMP i postulowała powrót do sprawdzonych (tj. harcerskich) metod pracy. W ten sposób niejako przyczyniła się do "odwilży" i późniejszej reaktywacji ZHP. Ówczesne stanowisko Dewitzowej najlepiej jednak charakteryzuje cytat z książki Guryckiej - wypowiedź Jacka Stefana Garwackiego, współtwórcy ruchu "walterowców" i przyjaciela bohaterki:
Do czego Tucha dążyła? Do harcerstwa postępowego, zaangażowanego w wychowanie obywatelskie, w społeczną służbę realizowaną metodami harcerskimi. Dążyła do kompromisu między kadrą OHPL i napływającymi instruktorami ZHP. I to Jej się udało. Czego się najbardziej obawiała? Myślę, że odrodzenia harcerskiej zaciekłej prawicy, nie miała do niej złudzeń. (s. 44).
No cóż... Owa "zaciekła harcerska prawica" w 1956 roku leżała na przywięziennych cmentarzach albo dopiero prostowała kości po wyjściu z Rawicza i Wronek. Zdanie Garwackiego charakteryzujące poglądy "Tuchy" (chodzi o rok 1956!) pokazuje, jak zaślepieni i wrodzy demokracji byli nawet wówczas, w dobie "odwilży" ludzie opcji komunistycznej. Do "zaciekłej prawicy" został przecież zaliczony, wkrótce zresztą usunięty z ZHP, Józef Grzesiak "Czarny". Zaliczeni zostali instruktorzy związani dawniej z PPS i PSL, zaliczeni zostali ludzie którzy po prostu chcieli wychowywać dla służby Bogu i Polsce, albo nawet tylko Polsce, a nie "światowemu obozowi postępu i socjalizmu".
Bardzo wielu rzeczy w książce Guryckiej brakuje. Owszem, autorka kilka razy odnosi się krytycznie do stalinizmu. Wspomina że sama jako przedwojenna instruktorka została w 1949 usunięta z harcerstwa, napomyka o UB-owskich represjach wobec harcerzy, wspomina że nawet tak ideowi komuniści jak Dewitzowa uważali referaty typu "Lenin największym przyjacielem Polski" za krwawy żart. Niestety jednak losy ludzi których "ścieżki życia skrzyżowały się ze ścieżką Tuchy" to także, a może przede wszystkim losy tych, których w 1948 i 1949 roku usunięto z ZHP, oczerniono, uniemożliwiono rozwój zawodowy i pracę społeczną, a wielu zamknięto do więzień. O tych ludziach w publikacji Antoniny Guryckiej jest zdecydowanie za mało, ich świadectwa nie ma.
Przyjaźń jest jedną z najpiękniejszych rzeczy i można zrozumieć, że autorka traktuje swą bohaterkę z szacunkiem i czcią. Jednak publikacja ta jest wyraźnie przeznaczona dla współczesnych harcerzy i instruktorów, a opublikowana została przez Muzeum Harcerskie - instytucję po pierwsze o charakterze naukowym, po drugie reprezentującą organizację, która odwołuje się do dorobku Baden-Powella, Małkowskiego i Kamińskiego. A Wiktoria Dewitzowa ten dorobek w Polsce niszczyła. Taka publikacja powinna zatem zostać opatrzona obiektywnym naukowym wstępem i przypisami, inaczej bowiem budzi poważne wątpliwości. Leży na półkach składnicy "4 Żywioły", obok biografii Kamińskiego czy "Zośki".. Może jakiś niezorientowany komendant hufca czy szczepu kupi biografię "Tuchy", np. jako nagrodę w konkursie historycznym dla harcerzy lub instruktorów, myśląc, że bohaterka jest pozytywnym wzorcem dla współczesnych wychowawców?...
(Antonina Gurycka, Tucha. Opowieść o Wiktorii Dewitzowej, Warszawa 2006, Muzeum Harcerstwa).
phm. Grzegorz Skrukwa
Komisja Historyczna Chorągwi Wielkopolskiej ZHP
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Tak, 2006
W sumie to kolejne "osiągnięcie wydawnicze"
Zaczęło się nijakim "Okiem naczelnika" - rzadko zdarza się NIC nie dowiedzieć się z książki, " Harcerze gorszego Boga" - okropnie nieprawdziwe i jednostronne, no i na pierwszym miejscu postawiłbym kuriozalne wznowienie Koźniewskiego, "I zawsze krzyż oksydowany" . Zaiste dorobek wydawniczy ZHP ostatnich lat to po prostu jakiś ponurowaty żart ! Ciekawe, kto to promuje !?
Właśnie... Ale w ten sposób widac w czyich rękach leżą rózne decyzje.