Nawigacja
Wilk Samotnik: Budujmy ZHP od ławy fundamentowej!
- Drukuj
- 22 gru 2009
- Prosto w oczy !
- 4433 czytań
- 0 komentarzy
Przez net i harcerskie portale przetacza się dość burzliwa krytyka sytuacji w ZHP. Wywołał ją Zjazd Grudniowy, który poza jednym wpisem Adama Czetwertyńskiego na jego własnym blogu, został zgodnie źle oceniony. Obrywa się nieprzygotowanym delegatom. Pełno negatywnych ocen zjazdowych postaw komendantów chorągwi i w ogóle "władz". Nie zamierzam tego powtarzać, bo trudno już wymyślić coś oryginalnego.
Mnie zaciekawiło parę wątków w dyskusji okołozjazdowej. Tej, słuchanej fragmentarycznie na rwącym się radiu, jakoś nie mogę nazwać ciekawą, poza fragmentami celnie wychwytywanymi w znakomitej relacji na facebooku.
Wielu krytyków sytuacji szuka przyczyn w hufcach, w pracy prowadzącej do zbiórek wyborczych. Sprowadzają jednak czesto hufiec do roli szczepu, czyli wspólnoty paru drużyn. Inaczej to wygląda w miastach, inaczej w terenie. Ciągle "piszemy" regulacje czy artykułujemy oczekiwania na podstawie swoich lokalnych doświadczeń. Przykład ? W moim hufcu śródmiejskim w Krakowie też optowano za zniesieniem kadencyjności. Dlaczego? Bo po prostu kładzie ona maleńki hufiec, w którym jeszcze jako tako w paru szczepach funkcjonuje piramidka następstwa na funkcjach, ale do hufca już nikt nie chce iść pracować. Zamiast zrozumieć, że kadencyjność wymusza niejako wymianę pokoleniową, rotację kadry, możliwość sprawdzenia się na szerszym polu, wolimy "załatwić problem" odwiecznymi instruktorami "instancji". Zamiast kombinować wokół rozdętej na miarę przeszłości struktury, lepiej byłoby się zastanowić nad takim przemodelowaniem Związku, by odpowiadał dynamicznie specyfice środowisk, uwzględniając zróżnicowanie dużych miast, małych środowisk itp. Doświadczeń mamy sporo: szczepy, gniazda, roty, związki drużyn, hufce, doświadczenia irlandzkie, portugalskie - ale tak naprawdę NIKT z twórców projektów statutu nie zajął się drużyną jako centrum powstawania siły i skuteczności Związku. Tak naprawdę to, co działo się na zjeździe i w tzw. przygotowaniach/dyskusji przedzjazdowej, to w dużej mierze zabezpieczanie interesu grup kadry, która dawno już zapomniała jak się prowadzi drużynę.
Zjazdem jestem zniesmaczony - dziś naprawdę nie czas na kosmetykę i patchworki z różnych "minionych" regulacji i statutów, a zbudowanie ZHP od podstaw, inaczej duża część tego Związku sobie pójdzie, i będą mieli rację. Ten Związek nie potrzebuje nowego statutu w formie ewoluowanej na bazie poprzednich. Ten Związek nawet nie potrzebuje statutu z paroma tylko rewolucyjnymi zmianami. Ten związek nie potrzebuje statutu zlepku czy patchworka. Zespół Rady Naczelnej miał tylko parę pomysłów i może z jeden czy dwa znalazłyby się w poprawkach Gieki. Wyszydzony i wyśmiany na internetowych forach projekt "Pęcelków" (KPW) miał parę rewolucyjnych zmian. W sumie szedł najdalej choć może nie profesjonalnie i prawniczo. Jednakże wszystkie te projekty były jedynie przeróbkami lub podróbkami.
Mam pretensję do wszystkich autorów. O kłótnie, wzajemne kpiny graniczące z zawodową, nieharcerską pogardą i brak współpracy. To poważna zawalanka i stracona okazja. Do czego? Do wstrząśnięcia tym woreczkiem zawierajacym fanty z wszystkich epok i wymuszenia radykalnej budowy od ławy fundamentowej całego Związku. Tak czyni z ogromnym powodzeniem wiele skautingów. Gdyby całą wiedzę i energię skierować nie na liczenie wzajemnych animozji czy... cudzysłowów - to może powstałaby sensowna i, co najważniejsze, gruntowna i radykalna zmiana!
Zastanawiam się mocno nad tym, co czytam po zjeździe, i odnoszę wrażenie, że prawie WSZYSCY tkwimy w chocholim tańcu. Po co właściwie ten Zjazd? Po co ta zmieniana w projektach hierarchia i struktury? Kogo interesują efekty uchwał? Ktoś napisał, że poza gronem różnych zawodowych harcerzy i "zaludniaczy komend" - nikogo! Michał Górecki, g00rek, napisał kiedyś "... oddać harcerstwo dzieciom!". Ja powiem - oddać harcerstwo młodzieży! Drużynowym, ale i wędrownikom, którzy mieli przecież już kiedyś pełnię praw wyborczych! Bo harcerstwo zawsze tworzyła młodzież i ma ono sens, gdy to ONA je animuje, nasyca swą spontanicznością i dążeniem do NOWEGO!
Obawiam się , że nie są w pełni nieuzasadnione kasandryczne wizje, iż ZHP się rozpadnie, wymrze, zamieni na wolnoczasowe usługi świadczone przez firemki cwanych zawodowych harcerzy. Można głośno wrzasnąć i zacząć skupiać tych, co teraz na wielu forach krzyczą o... rozłamie. Ktoś napisał na opiniotwórczej liście Czuwaj: "...moim zdaniem, ten Zjazd, mimo, że nic nie zmienił, będzie znamienny. Właśnie dlatego, że nie zmienił nic co by chcieli zmienić komendanci. (....) Chcieli zmian w statucie zaproponowanym przez Główną Kwaterę. Jedno co się im udało, to zmienić cele ZHP pod granty...". Czyli co? Jedyna dziś siła zmian, to komendanci? Nie wierzę. Ale nie znajduję najmniejszej sensownej propozycji, jak to zmienić, skoro do niczego dobrego według (prawie) wszystkich taka sytuacja nie prowadzi.
Może jednak opór, wyrażony obroną kadencyjności - skuteczny wobec nawet nie do końca racjonalnie pojmowanych cząstkowych zmian, to zapowiedź przełomu i oczekiwania czegoś na miarę prawdziwie pojmowanej przyszłości? Rafał Klepacz, na blogu ZHP24 nazwał wszystkich kontestujących obecną sytuację "Strefą 51". Cóż, może powstanie taki wspólny Ruch wokół budowy nowego, a nie ciągle odnawianego ZHP. Byle by nie "badać kosmitów", czemu według legend służy ta strefa, a skonstruować na miarę przyszłości nasz realny harcerski świat. Chyba wszyscy chętnie weźmiemy w tym udział.
Jeszcze chętnie !
Ilustracje pochodzą z "Głosu Ostrzeszowa" - symboliczne niejako. W którą stronę pójdziemy ?
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
Mnie zaciekawiło parę wątków w dyskusji okołozjazdowej. Tej, słuchanej fragmentarycznie na rwącym się radiu, jakoś nie mogę nazwać ciekawą, poza fragmentami celnie wychwytywanymi w znakomitej relacji na facebooku.
Wielu krytyków sytuacji szuka przyczyn w hufcach, w pracy prowadzącej do zbiórek wyborczych. Sprowadzają jednak czesto hufiec do roli szczepu, czyli wspólnoty paru drużyn. Inaczej to wygląda w miastach, inaczej w terenie. Ciągle "piszemy" regulacje czy artykułujemy oczekiwania na podstawie swoich lokalnych doświadczeń. Przykład ? W moim hufcu śródmiejskim w Krakowie też optowano za zniesieniem kadencyjności. Dlaczego? Bo po prostu kładzie ona maleńki hufiec, w którym jeszcze jako tako w paru szczepach funkcjonuje piramidka następstwa na funkcjach, ale do hufca już nikt nie chce iść pracować. Zamiast zrozumieć, że kadencyjność wymusza niejako wymianę pokoleniową, rotację kadry, możliwość sprawdzenia się na szerszym polu, wolimy "załatwić problem" odwiecznymi instruktorami "instancji". Zamiast kombinować wokół rozdętej na miarę przeszłości struktury, lepiej byłoby się zastanowić nad takim przemodelowaniem Związku, by odpowiadał dynamicznie specyfice środowisk, uwzględniając zróżnicowanie dużych miast, małych środowisk itp. Doświadczeń mamy sporo: szczepy, gniazda, roty, związki drużyn, hufce, doświadczenia irlandzkie, portugalskie - ale tak naprawdę NIKT z twórców projektów statutu nie zajął się drużyną jako centrum powstawania siły i skuteczności Związku. Tak naprawdę to, co działo się na zjeździe i w tzw. przygotowaniach/dyskusji przedzjazdowej, to w dużej mierze zabezpieczanie interesu grup kadry, która dawno już zapomniała jak się prowadzi drużynę.
Zjazdem jestem zniesmaczony - dziś naprawdę nie czas na kosmetykę i patchworki z różnych "minionych" regulacji i statutów, a zbudowanie ZHP od podstaw, inaczej duża część tego Związku sobie pójdzie, i będą mieli rację. Ten Związek nie potrzebuje nowego statutu w formie ewoluowanej na bazie poprzednich. Ten Związek nawet nie potrzebuje statutu z paroma tylko rewolucyjnymi zmianami. Ten związek nie potrzebuje statutu zlepku czy patchworka. Zespół Rady Naczelnej miał tylko parę pomysłów i może z jeden czy dwa znalazłyby się w poprawkach Gieki. Wyszydzony i wyśmiany na internetowych forach projekt "Pęcelków" (KPW) miał parę rewolucyjnych zmian. W sumie szedł najdalej choć może nie profesjonalnie i prawniczo. Jednakże wszystkie te projekty były jedynie przeróbkami lub podróbkami.
Mam pretensję do wszystkich autorów. O kłótnie, wzajemne kpiny graniczące z zawodową, nieharcerską pogardą i brak współpracy. To poważna zawalanka i stracona okazja. Do czego? Do wstrząśnięcia tym woreczkiem zawierajacym fanty z wszystkich epok i wymuszenia radykalnej budowy od ławy fundamentowej całego Związku. Tak czyni z ogromnym powodzeniem wiele skautingów. Gdyby całą wiedzę i energię skierować nie na liczenie wzajemnych animozji czy... cudzysłowów - to może powstałaby sensowna i, co najważniejsze, gruntowna i radykalna zmiana!
Zastanawiam się mocno nad tym, co czytam po zjeździe, i odnoszę wrażenie, że prawie WSZYSCY tkwimy w chocholim tańcu. Po co właściwie ten Zjazd? Po co ta zmieniana w projektach hierarchia i struktury? Kogo interesują efekty uchwał? Ktoś napisał, że poza gronem różnych zawodowych harcerzy i "zaludniaczy komend" - nikogo! Michał Górecki, g00rek, napisał kiedyś "... oddać harcerstwo dzieciom!". Ja powiem - oddać harcerstwo młodzieży! Drużynowym, ale i wędrownikom, którzy mieli przecież już kiedyś pełnię praw wyborczych! Bo harcerstwo zawsze tworzyła młodzież i ma ono sens, gdy to ONA je animuje, nasyca swą spontanicznością i dążeniem do NOWEGO!
Obawiam się , że nie są w pełni nieuzasadnione kasandryczne wizje, iż ZHP się rozpadnie, wymrze, zamieni na wolnoczasowe usługi świadczone przez firemki cwanych zawodowych harcerzy. Można głośno wrzasnąć i zacząć skupiać tych, co teraz na wielu forach krzyczą o... rozłamie. Ktoś napisał na opiniotwórczej liście Czuwaj: "...moim zdaniem, ten Zjazd, mimo, że nic nie zmienił, będzie znamienny. Właśnie dlatego, że nie zmienił nic co by chcieli zmienić komendanci. (....) Chcieli zmian w statucie zaproponowanym przez Główną Kwaterę. Jedno co się im udało, to zmienić cele ZHP pod granty...". Czyli co? Jedyna dziś siła zmian, to komendanci? Nie wierzę. Ale nie znajduję najmniejszej sensownej propozycji, jak to zmienić, skoro do niczego dobrego według (prawie) wszystkich taka sytuacja nie prowadzi.
Może jednak opór, wyrażony obroną kadencyjności - skuteczny wobec nawet nie do końca racjonalnie pojmowanych cząstkowych zmian, to zapowiedź przełomu i oczekiwania czegoś na miarę prawdziwie pojmowanej przyszłości? Rafał Klepacz, na blogu ZHP24 nazwał wszystkich kontestujących obecną sytuację "Strefą 51". Cóż, może powstanie taki wspólny Ruch wokół budowy nowego, a nie ciągle odnawianego ZHP. Byle by nie "badać kosmitów", czemu według legend służy ta strefa, a skonstruować na miarę przyszłości nasz realny harcerski świat. Chyba wszyscy chętnie weźmiemy w tym udział.
Jeszcze chętnie !
Ilustracje pochodzą z "Głosu Ostrzeszowa" - symboliczne niejako. W którą stronę pójdziemy ?
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.