Nawigacja
Grzegorz Skrukwa: RPM-y - czy rzeczywiście droga donikąd?
- Drukuj
- 01 mar 2010
- Organizacja
- 4348 czytań
- 0 komentarzy
Druh Rafał Klepacz w najnowszym swoim artykule zamieszczonym w witrynie zhp24 raczył był wyrazić pogląd, że "jesteśmy drogą do nikąd":
"Żeby było jasne" pisząc dalej o ruchu programowo metodycznym - mam na myśli ten specyficzny rodzaj ruchu, którego celem jest zmiana ZHP, odnowa, który ma charakter bardziej partii politycznej (RCŻ, KPW) a nie ruch, którego celem jest poszukiwanie nowych rozwiązań metodycznych czy programowych dla ZHP (RPM Wędrownictwo, Ruch Drużyn Grunwaldzkich). Te ostatnie powinny być i powinno być ich jak najwięcej. Bo ciągle brakuje nam miejsc, gdzie testowane są nowe...
Pierwszy możliwy poziom polemiki z tekstem "Partia w organizacji" - to konieczność skorygowania stwierdzeń nie odpowiadających rzeczywistości. Jakkolwiek więcej uwagi dh. Rafał poświęcił rozprawie z nieistniejącym już RCŻ, o nas tylko wspomniał, tym niemniej poczuliśmy się lekko wywołani do tablicy. Rzetelność publicysty wymaga, by wiedzieć, o czym się pisze. Szkoda, ze dh. Rafał nie zauważył tego, iż Ruch Programowo-Metodyczny Krąg Płaskiego Węzła zajmuje się przede wszystkim poszukiwaniem nowych rozwiązań metodycznych i programowych dla ZHP. Lub czasem także przypominaniem, że są stare, ale sprawdzone, wciąż aktualne i przyszłościowe, ale niesłusznie zaniedbane rozwiązania programowe i metodyczne. Być może za słabo propagujemy Biblioteczkę Kręgu Płaskiego Węzła, w ramach której całkiem niedawno ukazały się "Skauting dla chłopców" Baden-Powella i "Zwój Kory Brzozowej" Setona. Być może za słabo propagujemy prowadzone przez nas prace nad stopniami i sprawnościami harcerskimi. Być może za słabo podkreślamy to, że w kolejnych numerach "HR" conajmniej połowę objętości stanowią teksty poradnikowe przeznaczone dla instruktorów pracujących w środowiskach. Jeśli taka działalność przypomina partię polityczną, to chyba moje (i raczej powszechne) rozumienie terminu "partia polityczna" mocno się różni od tego, co pod tym pojęciem rozumie dh. Rafał.
Ale cóż, zostaliśmy już dawniej mianowani dyżurnymi oszołomami, trollami internetowymi i praczami brudnych pieniędzy, możemy być i działaczami partyjnymi, co tworzą "stronnictwo pod przykrywką RPM-u".
Teraz drugi poziom. Czy RPM-y o "charakterze partii politycznej" - przyjmijmy chwilowo, że są takowe - to rzeczywiście droga w ślepą uliczkę? Z niektórymi tezami artykuł z zhp24 można się do pewnego stopnia zgodzić:
- Tworzenie organizacji w organizacji (a potem często dzielenie jej jeszcze na frakcje) to rozdrabnianie zasobów, bo zawsze część energii pójdzie na organizację ruchu - a część na rzeczywistą pracę.
Jest to zdanie godne uwagi i słuszne. Tyle tylko, że rozumowanie to można i należy odwrócić - energia zainwestowana w RPM powinny się zwrócić, dając w efekcie zastrzyk energii na "rzeczywistą pracę". Wbrew pozorom do tworzenia RPM-ów wcale nie ma zbyt wielu chętnych. Do RPM-ów przystępują instruktorzy świadomi spraw wykraczających poza drużynę/szczep czy poza hufiec i - jak mi się wydaje - zwykle targani ogromnymi wątpliwościami, czy nie zabierze im to sił potrzebnych na podstawową działalność. Zresztą , na 1 instruktora, który przystępuje do RPM-u, przypada 10 jednakowo myślących o problemach ZHP, którzy jednak właśnie uważają, że angażowanie się w RPM-y to rozdrabnianie sił. Być może także i dlatego właśnie dotąd RPM-y nie odniosły jakichś wyraźnych sukcesów w zmienianiu ZHP.
Inna sprawa, że struktura RPM-ów powinna być jak najbardziej "lekka" i ograniczona do niezbędnego minimum. Jak sama nazwa wskazuje, ruchy programowo-metodyczne są RUCHAMI, a nie organizacjami. Jeśli stają się organizacjami w organizacji, rodzi to problemy. W tym numerze - można przeczytać głos instruktora jednego z działających w ZHP RPM-ów, który wyraźnie pokazuje takowy przykład. Tyle, że problem ten powstał właśnie w RPMie z tej kategorii, które Rafał Klepacz uznał za "słuszne" (tj. promujące rozwiązania metodyczne, a nie walczące o kształt ZHP) i nawet wymienił z nazwy.
Tezy Rafała Klepacza kryją też w sobie logiczny błąd. Bowiem jeśli zgodzimy się, że niepotrzebne są RPM-y "o charakterze partii" to, jeśli być konsekwentnym i zastosować do realiów ZHP wszystkie argumenty z artykułu, powinniśmy dojść do wniosku, że w ogóle niepotrzebne i szkodliwe są jakiekolwiek RPM-y. Bo przecież zapewne by dało się wprowadzić metodykę wędrowniczą i bez RPM "Wędrownictwo". Tradycje zwycięstwa pod Grunwaldem i nowoczesne wychowanie patriotyczne można promować w ZHP równie dobrze bez RPM "Wspólnota Drużyn Grunwaldzkich". Itd.
Z rozlicznych argumentów przeciw RPM-om użytych w artykule dh. Rafała niektóre są bardzo wątpliwe, niektóre zaś obosieczne i równie dobrze mogły być użyte do udowodnienia odwrotnych tez. Np. twierdzenie, że "historia pokazała, że to do niczego nie prowadzi" - przecież próby reformy ZHP (w tym poprzez przejęcie władzy) przez nieformalne grupy/nurty/ugrupowania instruktorów też nie dały jak dotąd zauważalnych efektów.
Nie zamierzam twierdzić, że RPM-y są absolutnym remedium na problemy harcerstwa. Być może, że w idealnej organizacji harcerskiej - takiej która byłaby w pełni demokratycznie i przejrzyście kierowana i która miałaby pojemną, ale wyrazistą i odpowiadającą wszystkim instruktorom tożsamość - byłyby po prostu niepotrzebne.
W gruncie rzeczy, pytając o sensowność RPM-ów, stawiamy pytanie które jest odwiecznym dylematem wszystkich środowisk opozycyjnych i reformatorskich w różnych systemach: działać nieformalnie czy powoływać formalną strukturę. Pisał o tym Jacek Kuroń w "Gwiezdnym czasie" opisując początki KOR, ROPCiO, KPN i WZZ i ówczesne dylematy przy powoływaniu tych struktur. Skutecznie można działać na oba sposoby, oba mają też zalety i wady. Środowiska działające na oba sposoby mogą ulec wypaczeniu i zatracić pierwotny cel i ideały.
Kluczowym argumentem za działaniem w formie sformalizowanej jest przejrzystość, czytelność i jednoznaczność relacji. W RPM-ie zasady są jasne: akceptujesz jego idee i regulamin - możesz przystąpić. Jest zarząd, jest przewodniczący wyłaniany w określony sposób. Nieformalne grupy, ruchy, koalicje osób i środowisk mogą być fenomenalną rzeczą, mogą zapewnić wszystko to co sformalizowany RPM. Ale również mogą się przerodzić w towarzystwo wzajemnej adoracji, zamknięte na outsiderów, przekonane o własnej nieomylności, z nieprzejrzystą wewnętrzną hierarchią opartą o kryteria towarzyskie, a nie merytoryczne. Z dziejów harcerstwa znamy niestety także podobne przykłady. Dlatego właśnie bardziej przejrzystym sposobem na zmienianie oblicza organizacji jest powoływanie RPM-ów.
phm. Grzegorz Skrukwa
(Grafika druha Drucha, archiwum HR)
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010
"Żeby było jasne" pisząc dalej o ruchu programowo metodycznym - mam na myśli ten specyficzny rodzaj ruchu, którego celem jest zmiana ZHP, odnowa, który ma charakter bardziej partii politycznej (RCŻ, KPW) a nie ruch, którego celem jest poszukiwanie nowych rozwiązań metodycznych czy programowych dla ZHP (RPM Wędrownictwo, Ruch Drużyn Grunwaldzkich). Te ostatnie powinny być i powinno być ich jak najwięcej. Bo ciągle brakuje nam miejsc, gdzie testowane są nowe...
Pierwszy możliwy poziom polemiki z tekstem "Partia w organizacji" - to konieczność skorygowania stwierdzeń nie odpowiadających rzeczywistości. Jakkolwiek więcej uwagi dh. Rafał poświęcił rozprawie z nieistniejącym już RCŻ, o nas tylko wspomniał, tym niemniej poczuliśmy się lekko wywołani do tablicy. Rzetelność publicysty wymaga, by wiedzieć, o czym się pisze. Szkoda, ze dh. Rafał nie zauważył tego, iż Ruch Programowo-Metodyczny Krąg Płaskiego Węzła zajmuje się przede wszystkim poszukiwaniem nowych rozwiązań metodycznych i programowych dla ZHP. Lub czasem także przypominaniem, że są stare, ale sprawdzone, wciąż aktualne i przyszłościowe, ale niesłusznie zaniedbane rozwiązania programowe i metodyczne. Być może za słabo propagujemy Biblioteczkę Kręgu Płaskiego Węzła, w ramach której całkiem niedawno ukazały się "Skauting dla chłopców" Baden-Powella i "Zwój Kory Brzozowej" Setona. Być może za słabo propagujemy prowadzone przez nas prace nad stopniami i sprawnościami harcerskimi. Być może za słabo podkreślamy to, że w kolejnych numerach "HR" conajmniej połowę objętości stanowią teksty poradnikowe przeznaczone dla instruktorów pracujących w środowiskach. Jeśli taka działalność przypomina partię polityczną, to chyba moje (i raczej powszechne) rozumienie terminu "partia polityczna" mocno się różni od tego, co pod tym pojęciem rozumie dh. Rafał.
Ale cóż, zostaliśmy już dawniej mianowani dyżurnymi oszołomami, trollami internetowymi i praczami brudnych pieniędzy, możemy być i działaczami partyjnymi, co tworzą "stronnictwo pod przykrywką RPM-u".
Teraz drugi poziom. Czy RPM-y o "charakterze partii politycznej" - przyjmijmy chwilowo, że są takowe - to rzeczywiście droga w ślepą uliczkę? Z niektórymi tezami artykuł z zhp24 można się do pewnego stopnia zgodzić:
- Tworzenie organizacji w organizacji (a potem często dzielenie jej jeszcze na frakcje) to rozdrabnianie zasobów, bo zawsze część energii pójdzie na organizację ruchu - a część na rzeczywistą pracę.
Jest to zdanie godne uwagi i słuszne. Tyle tylko, że rozumowanie to można i należy odwrócić - energia zainwestowana w RPM powinny się zwrócić, dając w efekcie zastrzyk energii na "rzeczywistą pracę". Wbrew pozorom do tworzenia RPM-ów wcale nie ma zbyt wielu chętnych. Do RPM-ów przystępują instruktorzy świadomi spraw wykraczających poza drużynę/szczep czy poza hufiec i - jak mi się wydaje - zwykle targani ogromnymi wątpliwościami, czy nie zabierze im to sił potrzebnych na podstawową działalność. Zresztą , na 1 instruktora, który przystępuje do RPM-u, przypada 10 jednakowo myślących o problemach ZHP, którzy jednak właśnie uważają, że angażowanie się w RPM-y to rozdrabnianie sił. Być może także i dlatego właśnie dotąd RPM-y nie odniosły jakichś wyraźnych sukcesów w zmienianiu ZHP.
Inna sprawa, że struktura RPM-ów powinna być jak najbardziej "lekka" i ograniczona do niezbędnego minimum. Jak sama nazwa wskazuje, ruchy programowo-metodyczne są RUCHAMI, a nie organizacjami. Jeśli stają się organizacjami w organizacji, rodzi to problemy. W tym numerze - można przeczytać głos instruktora jednego z działających w ZHP RPM-ów, który wyraźnie pokazuje takowy przykład. Tyle, że problem ten powstał właśnie w RPMie z tej kategorii, które Rafał Klepacz uznał za "słuszne" (tj. promujące rozwiązania metodyczne, a nie walczące o kształt ZHP) i nawet wymienił z nazwy.
Tezy Rafała Klepacza kryją też w sobie logiczny błąd. Bowiem jeśli zgodzimy się, że niepotrzebne są RPM-y "o charakterze partii" to, jeśli być konsekwentnym i zastosować do realiów ZHP wszystkie argumenty z artykułu, powinniśmy dojść do wniosku, że w ogóle niepotrzebne i szkodliwe są jakiekolwiek RPM-y. Bo przecież zapewne by dało się wprowadzić metodykę wędrowniczą i bez RPM "Wędrownictwo". Tradycje zwycięstwa pod Grunwaldem i nowoczesne wychowanie patriotyczne można promować w ZHP równie dobrze bez RPM "Wspólnota Drużyn Grunwaldzkich". Itd.
Z rozlicznych argumentów przeciw RPM-om użytych w artykule dh. Rafała niektóre są bardzo wątpliwe, niektóre zaś obosieczne i równie dobrze mogły być użyte do udowodnienia odwrotnych tez. Np. twierdzenie, że "historia pokazała, że to do niczego nie prowadzi" - przecież próby reformy ZHP (w tym poprzez przejęcie władzy) przez nieformalne grupy/nurty/ugrupowania instruktorów też nie dały jak dotąd zauważalnych efektów.
Nie zamierzam twierdzić, że RPM-y są absolutnym remedium na problemy harcerstwa. Być może, że w idealnej organizacji harcerskiej - takiej która byłaby w pełni demokratycznie i przejrzyście kierowana i która miałaby pojemną, ale wyrazistą i odpowiadającą wszystkim instruktorom tożsamość - byłyby po prostu niepotrzebne.
W gruncie rzeczy, pytając o sensowność RPM-ów, stawiamy pytanie które jest odwiecznym dylematem wszystkich środowisk opozycyjnych i reformatorskich w różnych systemach: działać nieformalnie czy powoływać formalną strukturę. Pisał o tym Jacek Kuroń w "Gwiezdnym czasie" opisując początki KOR, ROPCiO, KPN i WZZ i ówczesne dylematy przy powoływaniu tych struktur. Skutecznie można działać na oba sposoby, oba mają też zalety i wady. Środowiska działające na oba sposoby mogą ulec wypaczeniu i zatracić pierwotny cel i ideały.
Kluczowym argumentem za działaniem w formie sformalizowanej jest przejrzystość, czytelność i jednoznaczność relacji. W RPM-ie zasady są jasne: akceptujesz jego idee i regulamin - możesz przystąpić. Jest zarząd, jest przewodniczący wyłaniany w określony sposób. Nieformalne grupy, ruchy, koalicje osób i środowisk mogą być fenomenalną rzeczą, mogą zapewnić wszystko to co sformalizowany RPM. Ale również mogą się przerodzić w towarzystwo wzajemnej adoracji, zamknięte na outsiderów, przekonane o własnej nieomylności, z nieprzejrzystą wewnętrzną hierarchią opartą o kryteria towarzyskie, a nie merytoryczne. Z dziejów harcerstwa znamy niestety także podobne przykłady. Dlatego właśnie bardziej przejrzystym sposobem na zmienianie oblicza organizacji jest powoływanie RPM-ów.
phm. Grzegorz Skrukwa
(Grafika druha Drucha, archiwum HR)
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.