Nawigacja
Wilk Samotnik: Zuchenka na Służbie.
- Drukuj
- 18 maj 2010
- Prosto w oczy !
- 3170 czytań
- 0 komentarzy
Cały czas powraca mi przed oczy obraz zuchenki pełniącej służbę pod Pałacem Prezydenckim.
Dziecko było radosne i wyraźnie przekonane o sensie tego co robi. Przyjechałam tu z moją Druhną i jesteśmy od rana, powiedziała dziewczynka do kamery, a ja miałem trochę wątpliwości .
Czy to nie za męczące, czy nie za zimno tak bez kurtki w samym mundurku i czy Druhna słusznie zabrała do Warszawy swe Zuchy. Cóż, to nie były Miśki i Biedroneczki, to były Zuchy z "Antka Cwaniaka" pełną gębą !
Służba powstawała spontanicznie. Przynajmniej przez pierwsze dni. Znowu zadziałały esemesy, komunikatory, czy portale społecznościowe. Nie wiem, czy zadziałały komendy, wiem, ze zadziałali drużynowi. I o to nam najbardziej przecież chodzi. Ta najczystsza w swym wyrazie harcerska Służba - tam, gdzie trzeba, a nie tam, gdzie ktoś sobie wydumał.
Piękna służba w harmonii z ludźmi przeżywającymi ból i wielki niepokój wobec niewiadomych konsekwencji nieszczęścia nieporównywalnego z niczym.
Jakże cenne doświadczenia, ile praktyki instruktorskiej zdobytej w te dni. Trochę jak na Błoniach Krakowskich i Białym Marszu w dni żałoby po Ojcu Świętym. Czujemy, że jesteśmy potrzebni, bo ludzie garną się do nas po poradę, pomoc, a nawet pociechę!
Szarzy, cisi bohaterowie żałoby. Jakże piękne określenia spotkały harcerską brać. Wróciliśmy jako harcerze na łamy prasy, fale eteru i obrazy w newsach, a co najważniejsze, chyba odzyskaliśmy nieco naszego miejsca w sercach ludzi. Bo najczęściej pytani mówili o podziękowaniach harcerzom, za pomoc, za opiekę i za to że po prostu byli w mundurach dzień i noc.
Warto zastanowić się, jak takie nagłe, kryzysowe sytuacje przekuwać w sprawność, organizację, kształcenie umiejętności, co powinno zresztą być harcerską normalnością, a jednak nie zawsze jest. Jak choćby porządek po sobie, gdy już odchodzimy do domu.
To rola instruktora, drużynowego. To kwatermistrzostwo, a nie księgowość, zabezpiecza możliwość wypoczynku, napojów, a nie jednej butelki do czerpania wody dla całej drużyny.
To kwestia posiłków i odpoczynku. Warty i służbę pełni się w takim wymiarze czasu, by nie narażać zdrowia młodych organizmów. Tu nie chodzi o instrukcje, czy regulacje a o prostą wiedzę, która była zawsze wiedzą naturalną oboźnych i przybocznych. Tym razem nie zawsze te umiejętności zauważyłem. Może na kursach za dużo nowoczesnych form, a za mało praktyki ? Ekwipunek, jedni go mieli, a nawet godzien podziwu, inni w nocy nie mieli kurtek ! Znowu, brakuje zajeć w drużynach, które przecież są harcerskim elementarzem!
Kolejna sprawa, przekaz informacyjny. Wiele nasłuchałem się gorzkich uwag na ten temat. Do redakcji Haera spłynął niejeden sygnał, że szwankuje coś, co też zawsze było naszym chlebem powszednim. Systemy powiadamiania się, alarmowego zwoływania, kierowania kryzysowego. Potrafią to sami harcerze, korzystając z komórek i maili. Nie potrafią tego harcerskie komendy. A szkoda, przecież ostatni Zjazd dowodnie pokazał, że można brać we wszystkim bezpośredni udział, choćby korzystając z Facebooka, czy Twittera. Tylko ze to by wymagało od p.t. komendantów kierujących bycia z harcerzami w czasie rzeczywistym. Z góry przepraszam tych, co byli. Ale harcerstwo zawsze wyprzedzało swą nowoczesnością, i tu mi tego zabrakło w kierowaniu jednostkami Związku w tygodniu żałoby.
Piszę te słowa, słuchając komunikatów Radia Kraków o powodzi i kulminacyjnej fali w mieście. Szereg dzielnic jest podtopionych, jedna nawet stała się wyspą. W Komendzie Chorągwi już działa sztab kryzysowy pod wodzą Mariusza Siudka, kóry już ma praktykę z pamiętnych dni. Tym razem to oczekiwanie na potrzeby, bo główne zadania przypadły służbom strategicznym. Rozmawiam z Mariuszem, razem się zastanawiamy, czy przypadkiem lokalnie czas na pomoc, taką jak woda, żywność, ewentualnie zbiórki darów. Zobaczymy, czy rozbudzona inicjatywa poszukiwania pól służby i tym razem wypali. Parę lat temu tak się stało w innej części Polski. Umawiamy się na bieżący kontakt manilowy. Może w ten sposób powstanie dalszy ciąg tego artykułu.
W środę przyszła wiadomość o podtopieniu schroniska dla zwierząt na ul. Rybnej.... Ruszyli wolontariusze, i nasi harcerze ! Czyli znowu działamy !
Redakcja dostała o 13.00 ( 19 maja) następujacy meldunek: "Już o 11 wysłałem ludzi na Rybną i Wioślarską, z tym że zagarnęli ich do ładowania piasku. Walczymy też na Nowohuckiej po obu stronach mostu , na Ks.Józefa.
Odnośnie Rybnej, ludzie po szkole będą dochodzić w miarę możliwości i pomagać.
Zadeklarowaliśmy miejsca noclegowe na Emaus i w Korzkwi po 30 osób , a także możliwość dostarczenia materacy do szkół. Cały czas dowozimy kanapki i herbatę służbom pracującym na Nowohuckiej i Wioślarskiej".
I to jest najlepsza puenta !
Dziecko było radosne i wyraźnie przekonane o sensie tego co robi. Przyjechałam tu z moją Druhną i jesteśmy od rana, powiedziała dziewczynka do kamery, a ja miałem trochę wątpliwości .
Czy to nie za męczące, czy nie za zimno tak bez kurtki w samym mundurku i czy Druhna słusznie zabrała do Warszawy swe Zuchy. Cóż, to nie były Miśki i Biedroneczki, to były Zuchy z "Antka Cwaniaka" pełną gębą !
Służba powstawała spontanicznie. Przynajmniej przez pierwsze dni. Znowu zadziałały esemesy, komunikatory, czy portale społecznościowe. Nie wiem, czy zadziałały komendy, wiem, ze zadziałali drużynowi. I o to nam najbardziej przecież chodzi. Ta najczystsza w swym wyrazie harcerska Służba - tam, gdzie trzeba, a nie tam, gdzie ktoś sobie wydumał.
Piękna służba w harmonii z ludźmi przeżywającymi ból i wielki niepokój wobec niewiadomych konsekwencji nieszczęścia nieporównywalnego z niczym.
Jakże cenne doświadczenia, ile praktyki instruktorskiej zdobytej w te dni. Trochę jak na Błoniach Krakowskich i Białym Marszu w dni żałoby po Ojcu Świętym. Czujemy, że jesteśmy potrzebni, bo ludzie garną się do nas po poradę, pomoc, a nawet pociechę!
Szarzy, cisi bohaterowie żałoby. Jakże piękne określenia spotkały harcerską brać. Wróciliśmy jako harcerze na łamy prasy, fale eteru i obrazy w newsach, a co najważniejsze, chyba odzyskaliśmy nieco naszego miejsca w sercach ludzi. Bo najczęściej pytani mówili o podziękowaniach harcerzom, za pomoc, za opiekę i za to że po prostu byli w mundurach dzień i noc.
Warto zastanowić się, jak takie nagłe, kryzysowe sytuacje przekuwać w sprawność, organizację, kształcenie umiejętności, co powinno zresztą być harcerską normalnością, a jednak nie zawsze jest. Jak choćby porządek po sobie, gdy już odchodzimy do domu.
To rola instruktora, drużynowego. To kwatermistrzostwo, a nie księgowość, zabezpiecza możliwość wypoczynku, napojów, a nie jednej butelki do czerpania wody dla całej drużyny.
To kwestia posiłków i odpoczynku. Warty i służbę pełni się w takim wymiarze czasu, by nie narażać zdrowia młodych organizmów. Tu nie chodzi o instrukcje, czy regulacje a o prostą wiedzę, która była zawsze wiedzą naturalną oboźnych i przybocznych. Tym razem nie zawsze te umiejętności zauważyłem. Może na kursach za dużo nowoczesnych form, a za mało praktyki ? Ekwipunek, jedni go mieli, a nawet godzien podziwu, inni w nocy nie mieli kurtek ! Znowu, brakuje zajeć w drużynach, które przecież są harcerskim elementarzem!
Kolejna sprawa, przekaz informacyjny. Wiele nasłuchałem się gorzkich uwag na ten temat. Do redakcji Haera spłynął niejeden sygnał, że szwankuje coś, co też zawsze było naszym chlebem powszednim. Systemy powiadamiania się, alarmowego zwoływania, kierowania kryzysowego. Potrafią to sami harcerze, korzystając z komórek i maili. Nie potrafią tego harcerskie komendy. A szkoda, przecież ostatni Zjazd dowodnie pokazał, że można brać we wszystkim bezpośredni udział, choćby korzystając z Facebooka, czy Twittera. Tylko ze to by wymagało od p.t. komendantów kierujących bycia z harcerzami w czasie rzeczywistym. Z góry przepraszam tych, co byli. Ale harcerstwo zawsze wyprzedzało swą nowoczesnością, i tu mi tego zabrakło w kierowaniu jednostkami Związku w tygodniu żałoby.
Piszę te słowa, słuchając komunikatów Radia Kraków o powodzi i kulminacyjnej fali w mieście. Szereg dzielnic jest podtopionych, jedna nawet stała się wyspą. W Komendzie Chorągwi już działa sztab kryzysowy pod wodzą Mariusza Siudka, kóry już ma praktykę z pamiętnych dni. Tym razem to oczekiwanie na potrzeby, bo główne zadania przypadły służbom strategicznym. Rozmawiam z Mariuszem, razem się zastanawiamy, czy przypadkiem lokalnie czas na pomoc, taką jak woda, żywność, ewentualnie zbiórki darów. Zobaczymy, czy rozbudzona inicjatywa poszukiwania pól służby i tym razem wypali. Parę lat temu tak się stało w innej części Polski. Umawiamy się na bieżący kontakt manilowy. Może w ten sposób powstanie dalszy ciąg tego artykułu.
W środę przyszła wiadomość o podtopieniu schroniska dla zwierząt na ul. Rybnej.... Ruszyli wolontariusze, i nasi harcerze ! Czyli znowu działamy !
Redakcja dostała o 13.00 ( 19 maja) następujacy meldunek: "Już o 11 wysłałem ludzi na Rybną i Wioślarską, z tym że zagarnęli ich do ładowania piasku. Walczymy też na Nowohuckiej po obu stronach mostu , na Ks.Józefa.
Odnośnie Rybnej, ludzie po szkole będą dochodzić w miarę możliwości i pomagać.
Zadeklarowaliśmy miejsca noclegowe na Emaus i w Korzkwi po 30 osób , a także możliwość dostarczenia materacy do szkół. Cały czas dowozimy kanapki i herbatę służbom pracującym na Nowohuckiej i Wioślarskiej".
I to jest najlepsza puenta !
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.