Nawigacja
Grzegorz Skrukwa: Rajd w cieniu tragedii
- Drukuj
- 19 cze 2010
- Wędrownicze rozmyślania
- 4847 czytań
- 0 komentarzy
Sobota, 10 kwietnia 2010, wczesny poranek. Drużyna zbiera się o na przystanku tramwajowym na poznańskich Ratajach, by pojechać na pętlę autobusową Rondo Śródka, a dalej podmiejskim autobusem do Bolechowa, ok. 20 kilometrów za Poznaniem. Jedziemy na II Rajd Obronny „Puszcza” organizowany przez 45 PDH „Bór” im. gen. Stanisława Sosabowskiego we współpracy z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych oraz Wydziałem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego. Od dłuższego czasu bardzo się cieszyliśmy na tą imprezę – nie byliśmy na pierwszej edycji, ale słyszeliśmy bardzo pozytywne opinie. Rajd na poligonie z dużą ilością wyzwań – zapowiadał się ekscytująco, jako próba dla drużyny.
Około 8.00 docieramy do Bolechowa, zostawiamy plecaki na szkolnej sali gimnastycznej. Jest wiele drużyn – harcerzy starszych i wędrownicze, z Poznania, Warszawy, Olsztyna i innych miejscowości. Wita nas sympatyczna drużyna organizatorów. Po odprawie ruszamy na trasę – punkty są rozstawione na dość dużych odległościach na terenie poligonu Biedrusko. Tuż przed 9.00 docieramy na pierwszy punkt – rzutnia granatów. Uczestnicy trasy wędrowniczej będą mogli postrzelać z kbks na położonej obok strzelnicy, nam – trasie HS – przypadły tylko granaty, ćwiczebne rzecz jasna.
Czekamy kilka minut w kolejce, gdy drużynowemu dzwoni telefon. Po chwili mówi do nas, jakby niedowierzając: rozbił się samolot w drodze do Katynia z Kaczyńskim i Szmajdzińskim. Co??? Niedowierzanie. Dzwonię do rodziny – tak, to prawda! Lech Kaczyński, Maciej Płażyński, Jerzy Szmajdziński, szef NBP, wiceminister spraw zagranicznych i jeszcze wiele innych osób. Naprawdę nie żyją? Tak... Dzielę się tą wieścią z czekającymi obok znajomymi z innych drużyn. Początkowo niedowierzają, myślą że to jakiś żart. Do mnie chyba też nie do końca to dociera.
Po wykonaniu zadania idziemy dalej. Wiosenne błękitne niebo, słońce, wokół nas piaski, pagórki i zagajniki poligonu. Idziemy asfaltową drogą, gdy nagle przy nas zatrzymuje się kierowca „żuka” – wychyla głowę z kabiny i pyta: wy tu sobie chodzicie, a wiecie że Prezydent nie żyje? Wiemy już – odpowiadamy.
Na kolejnych punktach wykonujemy zadania: udzielenie pierwszej pomocy rannym, przeprawa przez przeszkodę wodną, bieg po azymutach. Pogoda się zmienia. Niebo robi się czarne, grzmi i błyska – chyba pierwsza burza roku 2010. Zaczyna bić grad i wiać lodowaty wiatr. W gradzie i wietrze wykonujemy kolejne zadanie – rozstawienie namiotu 10-osobowego. Czujemy się trochę jak żeglarze stawiający żagle, zmagając się z mokrym płótnem i żelastwem masztów. W wietrze nie słyszymy własnych głosów. Chwilę po rozstawieniu namiotu przestaje padać, robi się znów słonecznie. W nogach czujemy już kilkadziesiąt (do tego miejsca około 22) przebytych kilometrów. Udaje nam się zaliczyć jeszcze dwa punkty, i czas na powrót. Gdy po kolejnych kilku kilometrach marszu docieramy do Bolechowa, na niektórych domach widać już flagi z czarnymi wstążkami.
Dowiadujemy się, że jedna z drużyn (z Warszawy) natychmiast po otrzymaniu wiadomości o katastrofie zeszła z trasy i wyjechała do Warszawy. Organizatorzy informują, że postanowili nie przerywać imprezy, ale zmodyfikować nieco program. Zamiast różnych atrakcji zaplanowanych na wieczór odbędzie się wyciszone refleksyjne ognisko. Na początku jeden z instruktorów 45 PDH „Bór” mówi o tragedii, choć wszyscy już chyba o niej wiedzą. Następnego dnia rano apel końcowy rajdu kończy się odczytaniem rozkazu specjalnego Naczelnik ZHP.
Szczerze mówiąc, chyba aż do powrotu do miasta, to jest do niedzieli rano, nie do końca do mnie (i pewnie do innych) dotarła wiadomość o śmierci Prezydenta. Duże dyskusje wywołało kontynuowanie rajdu po godzinie 9.00. Gdyby to była impreza typu „festiwal śmichów, chichów i pląsów”, na pewno sam bym z niej wyjechał (razem z drużyną) zaraz po informacji. Myślę jednak, że w tym wypadku należało zostać do końca. Był to rajd proobronny we współpracy z Wojskiem Polskim, uczący harcerzy wytrwałości w służbie. Zadania wymagające wysiłku fizycznego, uczące dyscypliny i odpowiedzialności oraz zmagania się z własnymi słabościami. W katastrofie samolotu zginął Prezydent RP - Zwierzchnik Sił Zbrojnych, zginął też były Prezydent RP na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski - harcerz Szarych Szeregów i żołnierz II Korpusu, uczestnik bitwy o Monte Cassino. Uznaliśmy, że najlepszą formą oddania hołdu tym ludziom było wykonanie zadań do końca. Nota bene, nasza drużyna w klasyfikacji patroli na trasie HS zajęła ostatnie miejsce... ale nie to jest teraz powodem do troski.
W niedzielę rano na pustawych poznańskich ulicach witają nas kolporterzy nadzwyczajnych wydań gazet. Następne spotkania z innymi drużynami harcerskimi – na zbiórce dla uczczenia ofiar katastrofy w czwartek 15 kwietnia i podczas służby w dniach 16 i 17 kwietnia..
phm. Grzegorz Skrukwa
11 PDH "Tajga" im. Michała Grażyńskiego
(fotografie: phm. Anna Pospieszna, phm. G. Skrukwa)
Około 8.00 docieramy do Bolechowa, zostawiamy plecaki na szkolnej sali gimnastycznej. Jest wiele drużyn – harcerzy starszych i wędrownicze, z Poznania, Warszawy, Olsztyna i innych miejscowości. Wita nas sympatyczna drużyna organizatorów. Po odprawie ruszamy na trasę – punkty są rozstawione na dość dużych odległościach na terenie poligonu Biedrusko. Tuż przed 9.00 docieramy na pierwszy punkt – rzutnia granatów. Uczestnicy trasy wędrowniczej będą mogli postrzelać z kbks na położonej obok strzelnicy, nam – trasie HS – przypadły tylko granaty, ćwiczebne rzecz jasna.
Czekamy kilka minut w kolejce, gdy drużynowemu dzwoni telefon. Po chwili mówi do nas, jakby niedowierzając: rozbił się samolot w drodze do Katynia z Kaczyńskim i Szmajdzińskim. Co??? Niedowierzanie. Dzwonię do rodziny – tak, to prawda! Lech Kaczyński, Maciej Płażyński, Jerzy Szmajdziński, szef NBP, wiceminister spraw zagranicznych i jeszcze wiele innych osób. Naprawdę nie żyją? Tak... Dzielę się tą wieścią z czekającymi obok znajomymi z innych drużyn. Początkowo niedowierzają, myślą że to jakiś żart. Do mnie chyba też nie do końca to dociera.
Po wykonaniu zadania idziemy dalej. Wiosenne błękitne niebo, słońce, wokół nas piaski, pagórki i zagajniki poligonu. Idziemy asfaltową drogą, gdy nagle przy nas zatrzymuje się kierowca „żuka” – wychyla głowę z kabiny i pyta: wy tu sobie chodzicie, a wiecie że Prezydent nie żyje? Wiemy już – odpowiadamy.
Na kolejnych punktach wykonujemy zadania: udzielenie pierwszej pomocy rannym, przeprawa przez przeszkodę wodną, bieg po azymutach. Pogoda się zmienia. Niebo robi się czarne, grzmi i błyska – chyba pierwsza burza roku 2010. Zaczyna bić grad i wiać lodowaty wiatr. W gradzie i wietrze wykonujemy kolejne zadanie – rozstawienie namiotu 10-osobowego. Czujemy się trochę jak żeglarze stawiający żagle, zmagając się z mokrym płótnem i żelastwem masztów. W wietrze nie słyszymy własnych głosów. Chwilę po rozstawieniu namiotu przestaje padać, robi się znów słonecznie. W nogach czujemy już kilkadziesiąt (do tego miejsca około 22) przebytych kilometrów. Udaje nam się zaliczyć jeszcze dwa punkty, i czas na powrót. Gdy po kolejnych kilku kilometrach marszu docieramy do Bolechowa, na niektórych domach widać już flagi z czarnymi wstążkami.
Dowiadujemy się, że jedna z drużyn (z Warszawy) natychmiast po otrzymaniu wiadomości o katastrofie zeszła z trasy i wyjechała do Warszawy. Organizatorzy informują, że postanowili nie przerywać imprezy, ale zmodyfikować nieco program. Zamiast różnych atrakcji zaplanowanych na wieczór odbędzie się wyciszone refleksyjne ognisko. Na początku jeden z instruktorów 45 PDH „Bór” mówi o tragedii, choć wszyscy już chyba o niej wiedzą. Następnego dnia rano apel końcowy rajdu kończy się odczytaniem rozkazu specjalnego Naczelnik ZHP.
Szczerze mówiąc, chyba aż do powrotu do miasta, to jest do niedzieli rano, nie do końca do mnie (i pewnie do innych) dotarła wiadomość o śmierci Prezydenta. Duże dyskusje wywołało kontynuowanie rajdu po godzinie 9.00. Gdyby to była impreza typu „festiwal śmichów, chichów i pląsów”, na pewno sam bym z niej wyjechał (razem z drużyną) zaraz po informacji. Myślę jednak, że w tym wypadku należało zostać do końca. Był to rajd proobronny we współpracy z Wojskiem Polskim, uczący harcerzy wytrwałości w służbie. Zadania wymagające wysiłku fizycznego, uczące dyscypliny i odpowiedzialności oraz zmagania się z własnymi słabościami. W katastrofie samolotu zginął Prezydent RP - Zwierzchnik Sił Zbrojnych, zginął też były Prezydent RP na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski - harcerz Szarych Szeregów i żołnierz II Korpusu, uczestnik bitwy o Monte Cassino. Uznaliśmy, że najlepszą formą oddania hołdu tym ludziom było wykonanie zadań do końca. Nota bene, nasza drużyna w klasyfikacji patroli na trasie HS zajęła ostatnie miejsce... ale nie to jest teraz powodem do troski.
W niedzielę rano na pustawych poznańskich ulicach witają nas kolporterzy nadzwyczajnych wydań gazet. Następne spotkania z innymi drużynami harcerskimi – na zbiórce dla uczczenia ofiar katastrofy w czwartek 15 kwietnia i podczas służby w dniach 16 i 17 kwietnia..
phm. Grzegorz Skrukwa
11 PDH "Tajga" im. Michała Grażyńskiego
(fotografie: phm. Anna Pospieszna, phm. G. Skrukwa)
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.