Nawigacja
Artykuły » Harcerskie podróżowanie » Wilk Samotnik, Kapadocja, kraina trzech wulkanów, rzeźbionego tufu i fantastyki.
Wilk Samotnik, Kapadocja, kraina trzech wulkanów, rzeźbionego tufu i fantastyki.
- Drukuj
- 22 lis 2010
- Harcerskie podróżowanie
- 11035 czytań
- 0 komentarzy

"Kapadocja leży we wschodniej części Azji Mniejszej, na Wyżynie Anatolijskiej, między miastami: Kayseri, Nevşehir i Nigde na terenie Parku Narodowego Göreme. Miliony lat temu gwałtowna erupcja wulkanów Mt.Erciyes (starożytny Argeus, 3917 m n.p.m.), Mt.Hasan (3263 m n.p.m.) i Mt. Gölü pokryła obszar płaskowyżu w okolicy Nevşehir tufem, lawą i popiołem. Wiatr i deszcz spowodowały erupcję kruchych skał tworząc spektakularne, surrealistyczne krajobrazy skalnych stożków, pinakli, "grzybów", wąwozów, grot i kanionów. Miejscowi nazywają te fascynujące formy czarodziejskimi kominami.
Początkowo tereny Kapadocji zamieszkiwali bliżej nieznani Hatyci - prawdopdobnie spokrewnieni z dzisiejszymi ludami kaukaskimi. Potem (od ok. 1800 p.n.e.) zaczęły przenikać ludy indoeuropejskie tworzące państwo Hetytów. W połowie VI w. p.n.e. Kapadocję opanował Krezus. W 546 r. p.n.e. dołączyła do monarchii perskiej - wtedy to pojawiła się dzisiejsza nazwa pochodząca z języka perskiego, a w 333 p.n.e. została zajęta przez wojska Aleksandra Wielkiego. Kolejnymi władcami byli jego następcy Seleucydzi. Następnie usamodzielniony w wyniku walk wewnętrznych region, ulegał wpływom greckim. W 17 r. n.e. Tyberiusz przekształcił Kapadocję w prowincję rzymską. Były to lata burzliwego rozwoju. Już w I w. na jej terenie powstawały pierwsze gminy chrześcijańskie (IV w. św. Bazyli Wielki - eremy pustelnicze). Liczne wspólnoty zakonne wykuwały w skałach kościoły i klasztory. VI w.to najazdy Arabów. W XII w. Kapadocję opanowali Turcy seldżuccy, a później Turcy otomańscy. "

O czwartej rano, w sześć osób wsiadamy do wynajętego busa z kierowcą (czysty interes!) i przez niebotyczne góry Taurus kierujemy się w głąb kraju. Zadziwiające, drogi znane mi z poprzednich lat zamieniły się we wspaniałe szosy, a w mijanych miasteczkach charakterystycznych domów z wypalanej na słońcu cegły jak na lekarstwo. Wszędzie nowe domy, liczne firmy, urządzenia zraszające pola i ogrody, słowem Turcja rozwija się w tempie zadziwiającym i w niczym nie przypomina kraju sprzed dziesięciu, piętnastu lat. Po śniadaniu w czyściutkiej i bardzo europejskiej restauracyjce dojeżdżamy do Konyi, witani przez ćwiczące na niskich wysokościach F 16, które gdzieś w okolicy w zakładach Tusacs są budowane.
Konyia, to miejsce pielgrzymek do sanktuarium Mevlany, twórcy zakonu tańczących Derwiszy. Dawna stolica Sułtanatu Seldżuków zapełniona jest interesującymi dziełami wczesnej sztuki tureckiej i islamskiej. Muzeum Mevlany, zlokalizowane jest koło meczetu zbudowanego przez wielkiego Sinan za panowania Sułtana Selima II w XVI w. Budynek ten zamieszkiwał niegdyś Mevlana Rumi. Muzeum okazuje się bardzo interesujące, pełne przepięknych inkunabułów i starodruków oraz zapierających dech perskich dywanów modlitewnych. Mnie zafascynowali ludzie, widać różnice kulturowe, jak i zróżnicowany stosunek do obyczajów religijnych niespotykany w innych krajach arabskich. W pewnym momencie nasz wzrok przciągnął otoczony ochroniarzami wysokiej rangi duchowny muzułmański, w szatach charakterystycznych dla wiadomości z Iranu.
Z Konyi popędziliśmy prosto w kierunku wielkiego ośnieżonego szczytu wulkanu, jednego z trzech, które stworzyły Kapadocję swą erupcją, zaściełając równinę grubą warstwą miękkiego tufu. W tym tufie, wiatry, woda i człowiek wyrzeźbili niezwykłę, niepowtarzalne dzieło, na powierzchni i pod ziemią.


Kolejny etap na szlaku, dolina Goreme.

Wieczorem zatrzymujemy się w hotelu mieszczącym się w całości w malowniczych skałach. Nasze pokoje to skalne komory z super nowoczesnymi łazienkami i oknami, nie mówiąć o stojącej pod ścianą plaźmie. Kolacja wspaniała, dużo jarzyn i lokalnych potraw. Pijemy ulubiony turecki napój, ajran. Coś w rodzaju kefiru, chłodzonego i posolonego. Pyszności.
Rano, po treściwym śniadanku i zapłaceniu wcale nie wygórowanego rachunku jedziemy do kolejnych dolin, podziwiać zupełnie odlotowe formacje skalne, "terakotową armię" , niezliczone osady w kamieniu i wytwórnie onyksu, oferujące za bezcen niezwykłe wyroby, których cena skacze w postępie geometrycznym w drodze na wybrzeże. Trzy dni w Kapadocji to za mało, by zobaczyć wszystko, co warto.
Ta kraina dysponuje już infrastrukturą umożliwiającą "backpackers", czyli wędrownikom, taniutką wyprawę, dzięki licznym polom namiotowym i hostelom młodzieżowym. A do Turcji można się dostać tanimi liniami z Polski bez problemu. Na miejscu autobusy są bardzo tanie, żywność też. Cóż jeśli marzycie o życiowej podróży w krainę baśni, to Kapadocja jest nawet czymś więcej.
Wilk Samotnik
Social Sharing: |
![]() ![]() ![]() |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.