Nawigacja
Grzegorz Skrukwa: Tramuntana - półwysep sępów
- Drukuj
- 28 sty 2011
- Harcerskie podróżowanie
- 6323 czytań
- 0 komentarzy
Pierwszego sępa zobaczyłem już pierwszego dnia pobytu, po południu... patrząc w stronę wysokiego brzegu przylądka - słabo oświetlonego gdyż słońce było już po drugiej stronie wyspy - ujrzałem jak ciemny kształt, o wiele większy od kormorana czy mewy, odrywa się od klifu i zatacza krąg nad falami. Główny cel podróży na Tramuntanę był zrealizowany... choć oczywiście miałem nadzieję na więcej.
"Tam dalej na południu jest taki typowy mediteran,
a tutaj to prawdziwa dżungla!"
Tramuntana to północna część wyspy Cres, a Cres (czyta się przez C jak Celina na początku), jest największą chorwacką wyspą na Adriatyku. Cały Cres ma wymiary ok. 66 x 12 km i powierzchnię 406 km kwadratowych, czyli mniej więcej połowę przeciętnego polskiego powiat, lecz jest bardzo słabo zaludniony - na stałe mieszka tu tylko 3000 ludzi, latem przybywa trochę turystów, ale nie tak bardzo wiele. W porównaniu z Krkiem, Pagiem i wieloma innymi wyspami, Cres wciąż - może na szczęście - jest dla turystyki w znacznym stopniu terra incognita. Tym bardziej zaś terra incognita jest najbardziej specyficzna część Cresu: półwysep Tramuntana o powierzchni 81 km kwadratowych, położony na północ od 45 równoleżnika. Jak mi powiedział jeden z pracowników stacji ornitologicznej, "Tam dalej na południu jest taki typowy mediteran, a tutaj to prawdziwa dżungla". Istotnie, równoleżnik 45 dzieli Cres na dwie strefy roślinne - na południe od niego rośnie typowa śródziemnomorska makia i wiecznie zielone iglaki, a na północ, na Tramuntanie - graby i dęby zrzucające liście na zimę. Półwysep jest gęsto zalesiony, pagórkowaty i pozbawiony dróg.
"Sępy płowe - odwieczni strażnicy ścian wyspy Cres"
Nie tylko jednak owe dęby, graby i niedostępność powodują, że Tramuntana jest miejscem niezwykłym. Półwysep jest bowiem miejscem występowania największej w Chorwacji i jednej z większych w Europie kolonii sępów płowych.
Sęp płowy (Gyps fulvus, bjeloglavi sup, Eurasian Griffon) jest po sępie kasztanowatym największym ptakiem drapieżnym Europy. Osiąga rozpiętość do 2,80 m i masę do 15 kg. Przez wieki żył w swoistej symbiozie z człowiekiem i hodowanymi przez niego owcami. Żywi się wyłącznie padliną, której wypatruje krążąc na wysokości albo powolnym lotem patrolowym. Duże kolonie sępów mogły powstać tylko tam, gdzie hodowano wielkie stada owiec na wolnym powietrzu. Pasterze na Cresie nigdy nie odnosili się do sępów wrogo, gdyż ptaki te oczyszczały wyspę z zdechłych owiec które w przeciwnym razie mogły stać się źródłem chorób. Jeszcze na początku XX w. sęp płowy był częsty w całej Chorwacji - występował także w głębi lądu, na wybrzeżu oraz na wielu wyspach. Stopniowo te stanowiska zanikały. Na początku lat 90-tych populacja sępów w była krytycznie zagrożona, ponieważ powstała moda wykładania zatrutej padliny w celu wyniszczenia wilków i zdziczałych psów. Na szczęście ten barbarzyński zwyczaj już przeminął. Jednak jeszcze w 2000 r. przestała istnieć ostatnia lądowa kolonia w Parku Narodowym Paklenica. Obecnie w Chorwacji gnieździ się już tylko około 100 par sępów płowych, z tego 70 na Cresie, 20 na Prvić i 10 na Krk. Poza tym w Europie duże populacje sępów są jeszcze w Hiszpanii i Grecji, a mniejsze we Włoszech, Francji, Szwajcarii i Serbii. Sępy płowe żyją też w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie.
W miejscowości Beli na Tramuntanie od 1993 działa organizacja pozarządowa Eko-Centar Caput Insulae Beli (ECCIB). Zajmuje się ochroną sępów płowych oraz całego dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego Tramuntany. W budynku dawnej szkoły znajduje się Ochronno-Edukacyjne Centrum Przyrodnicze ECCIB czyli stacja ornitologiczna oraz wystawa nt. sępów i całej przyrody półwyspu. ECCIB posiada tu ogromną wolierę (a w budowie jest jeszcze większa) w której przebywają ranne i okaleczone sępy. . Sępy można oglądać wchodząc do szklanego pawilonu wbudowanego w wolierę - wrażenie jest jakby to człowiek był zamknięty, a sępy na wolności. Podczas mojego pobytu (sierpień 2009) w owym azylu było ich 17. Część z nich zostanie wypuszczona na wolność po rekonwalescencji, część będzie musiała niestety pozostać w azylu do końca. Obecnie głównym zagrożeniem dla sępów jest brak padliny - dlatego ECCIB prowadzi na Cresie "restauracje sępie" w których wykładana jest pożywienie. Zagrożeniem jest także płoszenie sępów przez motorówki przepływające zbyt blisko klifów na których się gnieżdżą, a ponadto zderzenia z drutami elektrycznymi.
Sęp jest obecnie symbolem i maskotką wyspy, magnesem przyciągającym turystów-przyrodników, a chorwackie pocztówki nie nazywają go "padlinożercą", ale "odwiecznym strażnikiem ścian wyspy Cres".
W ciągu kilku dni pieszych wędrówek po Tramuntanie kilka razy widywałem sępy krążące wysoko w powietrzu. Oczywiście żartobliwie przychodziły mi wtedy do głowy wszystkie stereotypowe sceny z klasycznych filmów czy książek podróżniczych lub przygodowych. Często przecież występuje wątek wędrowca który umierając z pragnienia ostatnimi siłami wlecze się przez pustynię, a sępy krążą na niebie czekając na jego zgon... Na Tramuntanie wprawdzie było gorąco i miejscami sucho, ale szlaki wędrówek nie przekraczały długości kilkunastu kilometrów i nie niosły żadnego ryzyka pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia się przed słońcem, więc nie było najmniejszych podstaw bym miał obawiać się że skończę jako ogniwo łańcucha pokarmowego sępów płowych.
Węże z Cresu nie zabijają
Z daleka Tramuntana wygląda jak jednolita szarozielona bryła. W rzeczywistości jednak jest mozaiką najróżniejszych środowisk. Są tu skały, lesiste wąwozy, łąki, zarośla, a nawet stawki i bagienka. Głównym rodzajem drzewa w lasach Tramuntany jest dąb. Przeważają tu dwa gatunki: dąb omszony (Quercus pubescens, hrast medunac) i dąb burgundzki (Quercus cerris, hrast cer). Dąbrowy na Tramuntanie nie są całkiem naturalne, lecz są efektem wielowiekowej hodowli lasu. Dęby były specjalnie kształtowane i przycinane - obcinano gałęzie, pozostawiając pień, stąd zastanawiające kształty niektórych najstarszych drzew. Obok dębów, podstawowym gatunkiem drzew jest tu grab orientalny (Carpinus orientalis, bjelograb) oraz chmielograb (Ostrya carpinifolia, crni grab) którego owoce przypominają szyszki chmielu. Drzewostan uzupełniają jarzębiny i kasztany jadalne. Stare drzewa, zwłaszcza dęby są często oplecione przez bluszcz. Ponadto występują tu dwa gatunki powojników, które pnąc się po drzewach nieco przypominają liany, stąd rzeczywiście można mieć wrażenie pobytu w dżungli.
Ornitofauna Tramuntany to nie tylko sępy. Półwysep to prawdziwy raj dla miłośnika ptaków: gnieżdżą się tu orły przednie, sokoły wędrowne, gadożery i trzmielojady. Bogata jest batrachofauna i herpetofauna - można tu ujrzeć żaby i jaszczurki, przede wszystkim jednak na Cresie występuje 9 gatunków węży, noszących tak intrygujące nazwy w języku chorwackim jak np. crnokrpica, šara polarica, crvenkrpica, kravosas czy smukulja. Nie należy jednak się obawiać siadania na kamieniu czy pniu drzewa. Z owych 9 gatunków tylko jeden, malpolon (zmajur), nota bene największy wąż Europy (do 2 m długości) ma zęby jadowe, ale są one umieszczone w głębi paszczy i aby ukąszenie malpolona było w ogóle dla człowieka szkodliwe, trzeba by mieć naprawdę dużego pecha: trafić na bardzo dużego malpolona, w ogóle zostać ukąszonym, i do tego głęboko. Nawet jednak wtedy jad nie jest szkodliwy, a jedynie wywołać może bóle i obrzęki. Owa nieszkodliwość węży Cresu doprowadziła dotego, że na zasadzie magicznego skojarzenia wytworzyła się legenda, iż kamyki z tej wyspy mają moc amuletów chroniących przed jadem węży. Mi się niestety na Cresie udało spotkać tylko gatunek znany także z Polski - zwykłego zaskrońca (bjelouška).
Beli - Caput Insulae - Caisole- Beli: mikromiasteczko z długą historią
Aby zwiedzać Tramuntanę trzeba zatrzymać się w Beli. Jest to największa i właściwie jedyna miejscowość półwyspu. Obecnie ma tylko ok. 40 stałych mieszkańców... przypomina wyglądem typowe miasteczko Istrii czy Dalmacji, choć jest mikroskopijne i bardzo ciche. Historia Beli jest jednak długa i skomplikowana. Najstarsze osadnictwo na Tramuntanie przypada na kulturę halsztacką z wczesnej epoki żelaza (ok. 800-600 p.n.e.) Pierwszymi znanymi z nazwy mieszkańcami całej wyspy byli prawdopodobnie Liburnowie z grupy ludów illiryjskich. Ok. 400 p.n.e. na wyspę dotarli Celtowie i według jednej z hipotez to oni założyli osadę i nadali jej nazwę Beli. W I w. p.n.e, za panowania Oktawiana Augusta i Tyberiusza, Rzymianie ją ufortyfikowali i przemianowali na Caput Insulae (dosłownie: Głowa Wyspy). Odtąd miała kontrolować szlak morski przez jedną z trzech cieśnin prowadzących z Adriatyku do Zatoki Kwarnerskiej. Caput Insulae była samorządną osadą rządzoną przez własnych edylów i duumwirów, mieszkańcy mieli od początku pełne prawa obywateli rzymskich. Dzieje w tzw. Wiekach Ciemnych nie są dobrze znane, na pewno jednak gdzieś między VII a IX w. dotarli tu Słowianie (przodkowie dzisiejszych Chorwatów). W XI w. Beli było samorządną wspólnotą zamieszkałą przez ludność słowiańską, która pozostawała tylko w luźnej zależności od Wenecji. Aż do XVII w. na Tramuntanie odbywały się msze katolickie w rycie słowiańskim (głagolickim). W końcu XV w. Najjaśniejsza Republika Świętego Marka zaprowadziła tu swe bezpośrednie rządy. Wenecjanie traktowali Cres jak kolonię, więcej biorąc niż dając; dla nich był to po prostu rezerwuar drewna dębowego do budowy statków. W kolejnych stuleciach Tramuntana z całym Cresem dzieliła losy reszty Chorwackiego Przymorza i Kwarneru -; w 1797 po likwidacji Republiki Weneckiej przeszła pod panowanie austriackie, następnie w latach 1809-1815 należała do Francji jako część Prowincji Illiryjskich, potem w latach 1815-1918 znów do Austrii. W okresie austriackim na Tramuntanie powstały kopalnie boksytu, wybudowano nawet transportową kolejkę napowietrzą do zwózki tego surowca. Urzędowo Beli było wtedy nazywane z włoska Caisole, ale ludność chorwacka używała cały czas nazwy Beli. W 1920 na mocy Traktatu z Rapallo wytyczającego granicę włosko-jugosłowiańską, Cres znalazł się po stronie włoskiej. Faszystowska Italia prowadziła tu w latach 1922-1943 brutalną politykę italianizacji, zakazując używania alfabetu głagolickiego w księgach kościelnych, narzucając język włoski w szkołach i zmieniając przymusowo nazwiska mieszkańców na włoskie. W l. 1943-1945 Cres okupowali Niemcy. W 1945 de facto, a 1947 de iure, wyspa, a wraz z nią Tramuntana znalazła się w granicach Jugosławii. Od 1991 jest częścią niepodległej Chorwacji.
Opuszczone domostwa
Wędrując po Tramuntanie spotyka się opuszczone chatki pasterskie i gospodarstwa. Kiedyś półwysep miał dużo więcej mieszkańców, którzy żyli niemal wyłącznie z hodowli owiec i pracy przy wydobyciu boksytu. Po 1945 jednak Tramuntana i cały Cres zostały mocno wyludnione. Ludzie porzucili większość odosobnionych wiosek i samotnych gospodarstw. Część wyjechała do większych miast Chorwacji, część za granicę - do Włoch, USA i Australii. Przyczyny migracji były różne. Częściowo polityczne - ustrój komunistyczny, nawet w titowskiej wersji "z ludzką twarzą", jaka od pewnego momentu funkcjonowała w Jugosławii, nie wszystkim odpowiadał. Częściowo przyczyny były socjalno-ekonomiczne. Tradycyjne pasterstwo zamierało, ludzie woleli szukać lepiej płatnej pracy w nowoczesnych działach gospodarki i lepszych warunków życia. Trudno się temu dziwić - odizolowane gospodarstwa na wyspie nie miały prądu ani telefonu, dojazd do nich był trudny po krętych i kamienistych ścieżkach, do szkoły czy lekarza prowadziła długa droga, nie wspominając już o odległości do ośrodków handlu i kultury. Przechodząc koło opuszczonych domostw zobaczyć można jeszcze stary garnek, zardzewiałą łopatę czy wieszak na ubrania, zajrzeć do studni i ujrzeć lustro wody. Wywołuje to refleksję, ale niekoniecznie smutek. Ludzie kiedyś zasiedlili to trudne środowisko, skalisty półwysep o niedostępnych brzegach - przecież nie dlatego że szukali romantycznego miejsca do spacerów, a dlatego że szukali miejsca do przeżycia, może uchodząc z przeludnionego kontynentu przed głodem lub wojnami. I kiedyś to miejsce opuścili, gdy się okazało, że gdzie indziej życie nie jest takie ciężkie.
Labirynty i poezja
Dziś Tramuntana nie jest oczywiście całkiem dzika ani naturalna. Ci co tu zostali, żyją z turystyki i starają się przyciągnąć zwiedzających, nieco uatrakcyjniając swoją krainę. Nie jest to jednak turystyka nastawiona na masowego klienta. Jeśli ktoś szuka piaszczystych plaż, klubów nocnych, czy olśniewających zabytków - to nie ma tu czego szukać. Owszem, można się tu kąpać, opalać, czy bawić się przy muzyce w czymś w rodzaju disco-baru na kempingu. Przede wszystkim jednak jest to miejsce dla ludzi szukających bogactwa i różnorodności przyrody, chcących oderwać się od zgiełku, i gotowych na proste, choć oczywiście nie ekstremalne, warunki.
W ostatnich latach przy ścieżkach przyrodniczych na Tramuntanie zostało zbudowanych 6 labiryntów z kamieni.
Jak głosi broszura o nich "Labirynty na Tramuntanie są środkiem komunikacji człowieka z duchem Natury. Przejście przez labirynt pozwala odkryć samego siebie, zrozumieć naszą przynależność do natury i poznać złe uczynki, które popełniamy. Uczy nas tolerancji i koegzystencji. Jest symbolem duchowej ścieżki życia z jej zakrętami. Wchodząc do labiryntu zatrzymaj się, weź głęboki oddech, odpręż się. Idź właściwym rytmem, bądź świadomy każdego oddechu. Odpocznij przez chwilę w środku i pozwól myślom lecieć. Pod koniec labiryntu zatrzymaj się znów i pomyśl o wszystkich labiryntach świata które podtrzymują duchowy dialog (Goran Sušić & Tea Mayhew, Tramuntana: history and art in nature, ECCIB 2004).
Spokojne przejście największego, Labiryntu Łady, może zająć około godziny. Oczywiście w każdej chwili można zrezygnować i wyjść - labirynt jest wytrasowany tylko rządkami kamieni. Labirynty nie nawiązują do żadnej miejscowej tradycji, są raczej czymś w rodzaju elementu uatrakcyjniania turystycznego okolicy. Czy sztucznego uatrakcyjniania? Być może tak, ale niewątpliwie są czymś intrygującym. Przejście przez nie rzeczywiście pozwala skoncentrować się i wyciszyć.
Andro Vid Mihić urodził się w 1896 roku Beli, wstąpił do zakonu franciszkanów i ukończył studia z teologii oraz historii sztuki w Paryżu. Podczas II wojny światowej był kapelanem oddziałów partyzanckich, w 1944 wystąpił z zakonu, a po wojnie został profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Zagrzebiu. Dopiero pod koniec życia zaczął publikować swe wiersze. Dziś fragmenty jego poezji są umieszczone na kamiennych rzeźbach na głównym szlaku turystycznym Tramuntany. Napis na kamiennym portalu na początku szlaku przy Beli głosi słowa Mihicia: PODRÓŻNIKU! NIECH MĄDROŚĆ OŚWIETLA TWĄ DROGĘ A SERCE PIĘKNEM POWIEDZIE CIĘ DO PRAWDY.
Wskazówki praktyczne:
W Beli znajduje się mały camping (oferuje dość spartańskie warunki) i 2 czy 3 pensjonaty oraz restauracyjki.
Jedyną publiczną komunikacją na Tramuntanę jest mikrobus który dojeżdża w sezonie wakacyjnym dwa razy dziennie do Beli z miasteczka Cres (stolicy wyspy). Można też dojechać własnym samochodem, ale droga jest wąska i kręta. Na Cres kursują rejsowe autobusy z Zagrzebia i Rijeki, wyspa ma dwa połączenia promowe ze stałym lądem.
Na Cresie, podobnie jak w całej Chorwacji, obowiązuje surowy zakaz biwakowania w miejscach niedozwolonych oraz jeszcze surowszy zakaz rozpalania ognia, uzasadniony dużym zagrożeniem pożarowym. Należy go kategorycznie przestrzegać w imię ochrony przyrody i poszanowania praw kraju który odwiedzamy.
Szlaki piesze na Tramuntanie są znakowane wielokolorowymi okręgami, znakowanie jednak nie jest tak precyzyjne jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni w Polsce. Warto zaopatrzyć się w mapę i umieć orientować się w terenie. Wędrówki nie wymagają specjalistycznego sprzętu ani nadzwyczajnych warunków kondycyjnych. Trzeba jednak pamiętać że w warunkach lata adriatyckiego, w trzydziestostopniowym upale, organizm funkcjonuje nieco inaczej niż w warunkach lata polskiego. Łazikując po Tramuntanie należy trzymać się cienia i zważać na możliwości fizjologiczne własnego organizmu. Nie wolno zapominać o wodzie, o odpowiednim obuwiu na skaliste podłoże, o ochronie głowy i skóry od słońca, i przede wszystkim o... lornetce na sępy!
phm. Grzegorz Skrukwa HO
Szczep "Leśni" Poznań
"Tam dalej na południu jest taki typowy mediteran,
a tutaj to prawdziwa dżungla!"
Tramuntana to północna część wyspy Cres, a Cres (czyta się przez C jak Celina na początku), jest największą chorwacką wyspą na Adriatyku. Cały Cres ma wymiary ok. 66 x 12 km i powierzchnię 406 km kwadratowych, czyli mniej więcej połowę przeciętnego polskiego powiat, lecz jest bardzo słabo zaludniony - na stałe mieszka tu tylko 3000 ludzi, latem przybywa trochę turystów, ale nie tak bardzo wiele. W porównaniu z Krkiem, Pagiem i wieloma innymi wyspami, Cres wciąż - może na szczęście - jest dla turystyki w znacznym stopniu terra incognita. Tym bardziej zaś terra incognita jest najbardziej specyficzna część Cresu: półwysep Tramuntana o powierzchni 81 km kwadratowych, położony na północ od 45 równoleżnika. Jak mi powiedział jeden z pracowników stacji ornitologicznej, "Tam dalej na południu jest taki typowy mediteran, a tutaj to prawdziwa dżungla". Istotnie, równoleżnik 45 dzieli Cres na dwie strefy roślinne - na południe od niego rośnie typowa śródziemnomorska makia i wiecznie zielone iglaki, a na północ, na Tramuntanie - graby i dęby zrzucające liście na zimę. Półwysep jest gęsto zalesiony, pagórkowaty i pozbawiony dróg.
"Sępy płowe - odwieczni strażnicy ścian wyspy Cres"
Nie tylko jednak owe dęby, graby i niedostępność powodują, że Tramuntana jest miejscem niezwykłym. Półwysep jest bowiem miejscem występowania największej w Chorwacji i jednej z większych w Europie kolonii sępów płowych.
Sęp płowy (Gyps fulvus, bjeloglavi sup, Eurasian Griffon) jest po sępie kasztanowatym największym ptakiem drapieżnym Europy. Osiąga rozpiętość do 2,80 m i masę do 15 kg. Przez wieki żył w swoistej symbiozie z człowiekiem i hodowanymi przez niego owcami. Żywi się wyłącznie padliną, której wypatruje krążąc na wysokości albo powolnym lotem patrolowym. Duże kolonie sępów mogły powstać tylko tam, gdzie hodowano wielkie stada owiec na wolnym powietrzu. Pasterze na Cresie nigdy nie odnosili się do sępów wrogo, gdyż ptaki te oczyszczały wyspę z zdechłych owiec które w przeciwnym razie mogły stać się źródłem chorób. Jeszcze na początku XX w. sęp płowy był częsty w całej Chorwacji - występował także w głębi lądu, na wybrzeżu oraz na wielu wyspach. Stopniowo te stanowiska zanikały. Na początku lat 90-tych populacja sępów w była krytycznie zagrożona, ponieważ powstała moda wykładania zatrutej padliny w celu wyniszczenia wilków i zdziczałych psów. Na szczęście ten barbarzyński zwyczaj już przeminął. Jednak jeszcze w 2000 r. przestała istnieć ostatnia lądowa kolonia w Parku Narodowym Paklenica. Obecnie w Chorwacji gnieździ się już tylko około 100 par sępów płowych, z tego 70 na Cresie, 20 na Prvić i 10 na Krk. Poza tym w Europie duże populacje sępów są jeszcze w Hiszpanii i Grecji, a mniejsze we Włoszech, Francji, Szwajcarii i Serbii. Sępy płowe żyją też w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie.
W miejscowości Beli na Tramuntanie od 1993 działa organizacja pozarządowa Eko-Centar Caput Insulae Beli (ECCIB). Zajmuje się ochroną sępów płowych oraz całego dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego Tramuntany. W budynku dawnej szkoły znajduje się Ochronno-Edukacyjne Centrum Przyrodnicze ECCIB czyli stacja ornitologiczna oraz wystawa nt. sępów i całej przyrody półwyspu. ECCIB posiada tu ogromną wolierę (a w budowie jest jeszcze większa) w której przebywają ranne i okaleczone sępy. . Sępy można oglądać wchodząc do szklanego pawilonu wbudowanego w wolierę - wrażenie jest jakby to człowiek był zamknięty, a sępy na wolności. Podczas mojego pobytu (sierpień 2009) w owym azylu było ich 17. Część z nich zostanie wypuszczona na wolność po rekonwalescencji, część będzie musiała niestety pozostać w azylu do końca. Obecnie głównym zagrożeniem dla sępów jest brak padliny - dlatego ECCIB prowadzi na Cresie "restauracje sępie" w których wykładana jest pożywienie. Zagrożeniem jest także płoszenie sępów przez motorówki przepływające zbyt blisko klifów na których się gnieżdżą, a ponadto zderzenia z drutami elektrycznymi.
Sęp jest obecnie symbolem i maskotką wyspy, magnesem przyciągającym turystów-przyrodników, a chorwackie pocztówki nie nazywają go "padlinożercą", ale "odwiecznym strażnikiem ścian wyspy Cres".
W ciągu kilku dni pieszych wędrówek po Tramuntanie kilka razy widywałem sępy krążące wysoko w powietrzu. Oczywiście żartobliwie przychodziły mi wtedy do głowy wszystkie stereotypowe sceny z klasycznych filmów czy książek podróżniczych lub przygodowych. Często przecież występuje wątek wędrowca który umierając z pragnienia ostatnimi siłami wlecze się przez pustynię, a sępy krążą na niebie czekając na jego zgon... Na Tramuntanie wprawdzie było gorąco i miejscami sucho, ale szlaki wędrówek nie przekraczały długości kilkunastu kilometrów i nie niosły żadnego ryzyka pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia się przed słońcem, więc nie było najmniejszych podstaw bym miał obawiać się że skończę jako ogniwo łańcucha pokarmowego sępów płowych.
Węże z Cresu nie zabijają
Z daleka Tramuntana wygląda jak jednolita szarozielona bryła. W rzeczywistości jednak jest mozaiką najróżniejszych środowisk. Są tu skały, lesiste wąwozy, łąki, zarośla, a nawet stawki i bagienka. Głównym rodzajem drzewa w lasach Tramuntany jest dąb. Przeważają tu dwa gatunki: dąb omszony (Quercus pubescens, hrast medunac) i dąb burgundzki (Quercus cerris, hrast cer). Dąbrowy na Tramuntanie nie są całkiem naturalne, lecz są efektem wielowiekowej hodowli lasu. Dęby były specjalnie kształtowane i przycinane - obcinano gałęzie, pozostawiając pień, stąd zastanawiające kształty niektórych najstarszych drzew. Obok dębów, podstawowym gatunkiem drzew jest tu grab orientalny (Carpinus orientalis, bjelograb) oraz chmielograb (Ostrya carpinifolia, crni grab) którego owoce przypominają szyszki chmielu. Drzewostan uzupełniają jarzębiny i kasztany jadalne. Stare drzewa, zwłaszcza dęby są często oplecione przez bluszcz. Ponadto występują tu dwa gatunki powojników, które pnąc się po drzewach nieco przypominają liany, stąd rzeczywiście można mieć wrażenie pobytu w dżungli.
Ornitofauna Tramuntany to nie tylko sępy. Półwysep to prawdziwy raj dla miłośnika ptaków: gnieżdżą się tu orły przednie, sokoły wędrowne, gadożery i trzmielojady. Bogata jest batrachofauna i herpetofauna - można tu ujrzeć żaby i jaszczurki, przede wszystkim jednak na Cresie występuje 9 gatunków węży, noszących tak intrygujące nazwy w języku chorwackim jak np. crnokrpica, šara polarica, crvenkrpica, kravosas czy smukulja. Nie należy jednak się obawiać siadania na kamieniu czy pniu drzewa. Z owych 9 gatunków tylko jeden, malpolon (zmajur), nota bene największy wąż Europy (do 2 m długości) ma zęby jadowe, ale są one umieszczone w głębi paszczy i aby ukąszenie malpolona było w ogóle dla człowieka szkodliwe, trzeba by mieć naprawdę dużego pecha: trafić na bardzo dużego malpolona, w ogóle zostać ukąszonym, i do tego głęboko. Nawet jednak wtedy jad nie jest szkodliwy, a jedynie wywołać może bóle i obrzęki. Owa nieszkodliwość węży Cresu doprowadziła dotego, że na zasadzie magicznego skojarzenia wytworzyła się legenda, iż kamyki z tej wyspy mają moc amuletów chroniących przed jadem węży. Mi się niestety na Cresie udało spotkać tylko gatunek znany także z Polski - zwykłego zaskrońca (bjelouška).
Beli - Caput Insulae - Caisole- Beli: mikromiasteczko z długą historią
Aby zwiedzać Tramuntanę trzeba zatrzymać się w Beli. Jest to największa i właściwie jedyna miejscowość półwyspu. Obecnie ma tylko ok. 40 stałych mieszkańców... przypomina wyglądem typowe miasteczko Istrii czy Dalmacji, choć jest mikroskopijne i bardzo ciche. Historia Beli jest jednak długa i skomplikowana. Najstarsze osadnictwo na Tramuntanie przypada na kulturę halsztacką z wczesnej epoki żelaza (ok. 800-600 p.n.e.) Pierwszymi znanymi z nazwy mieszkańcami całej wyspy byli prawdopodobnie Liburnowie z grupy ludów illiryjskich. Ok. 400 p.n.e. na wyspę dotarli Celtowie i według jednej z hipotez to oni założyli osadę i nadali jej nazwę Beli. W I w. p.n.e, za panowania Oktawiana Augusta i Tyberiusza, Rzymianie ją ufortyfikowali i przemianowali na Caput Insulae (dosłownie: Głowa Wyspy). Odtąd miała kontrolować szlak morski przez jedną z trzech cieśnin prowadzących z Adriatyku do Zatoki Kwarnerskiej. Caput Insulae była samorządną osadą rządzoną przez własnych edylów i duumwirów, mieszkańcy mieli od początku pełne prawa obywateli rzymskich. Dzieje w tzw. Wiekach Ciemnych nie są dobrze znane, na pewno jednak gdzieś między VII a IX w. dotarli tu Słowianie (przodkowie dzisiejszych Chorwatów). W XI w. Beli było samorządną wspólnotą zamieszkałą przez ludność słowiańską, która pozostawała tylko w luźnej zależności od Wenecji. Aż do XVII w. na Tramuntanie odbywały się msze katolickie w rycie słowiańskim (głagolickim). W końcu XV w. Najjaśniejsza Republika Świętego Marka zaprowadziła tu swe bezpośrednie rządy. Wenecjanie traktowali Cres jak kolonię, więcej biorąc niż dając; dla nich był to po prostu rezerwuar drewna dębowego do budowy statków. W kolejnych stuleciach Tramuntana z całym Cresem dzieliła losy reszty Chorwackiego Przymorza i Kwarneru -; w 1797 po likwidacji Republiki Weneckiej przeszła pod panowanie austriackie, następnie w latach 1809-1815 należała do Francji jako część Prowincji Illiryjskich, potem w latach 1815-1918 znów do Austrii. W okresie austriackim na Tramuntanie powstały kopalnie boksytu, wybudowano nawet transportową kolejkę napowietrzą do zwózki tego surowca. Urzędowo Beli było wtedy nazywane z włoska Caisole, ale ludność chorwacka używała cały czas nazwy Beli. W 1920 na mocy Traktatu z Rapallo wytyczającego granicę włosko-jugosłowiańską, Cres znalazł się po stronie włoskiej. Faszystowska Italia prowadziła tu w latach 1922-1943 brutalną politykę italianizacji, zakazując używania alfabetu głagolickiego w księgach kościelnych, narzucając język włoski w szkołach i zmieniając przymusowo nazwiska mieszkańców na włoskie. W l. 1943-1945 Cres okupowali Niemcy. W 1945 de facto, a 1947 de iure, wyspa, a wraz z nią Tramuntana znalazła się w granicach Jugosławii. Od 1991 jest częścią niepodległej Chorwacji.
Opuszczone domostwa
Wędrując po Tramuntanie spotyka się opuszczone chatki pasterskie i gospodarstwa. Kiedyś półwysep miał dużo więcej mieszkańców, którzy żyli niemal wyłącznie z hodowli owiec i pracy przy wydobyciu boksytu. Po 1945 jednak Tramuntana i cały Cres zostały mocno wyludnione. Ludzie porzucili większość odosobnionych wiosek i samotnych gospodarstw. Część wyjechała do większych miast Chorwacji, część za granicę - do Włoch, USA i Australii. Przyczyny migracji były różne. Częściowo polityczne - ustrój komunistyczny, nawet w titowskiej wersji "z ludzką twarzą", jaka od pewnego momentu funkcjonowała w Jugosławii, nie wszystkim odpowiadał. Częściowo przyczyny były socjalno-ekonomiczne. Tradycyjne pasterstwo zamierało, ludzie woleli szukać lepiej płatnej pracy w nowoczesnych działach gospodarki i lepszych warunków życia. Trudno się temu dziwić - odizolowane gospodarstwa na wyspie nie miały prądu ani telefonu, dojazd do nich był trudny po krętych i kamienistych ścieżkach, do szkoły czy lekarza prowadziła długa droga, nie wspominając już o odległości do ośrodków handlu i kultury. Przechodząc koło opuszczonych domostw zobaczyć można jeszcze stary garnek, zardzewiałą łopatę czy wieszak na ubrania, zajrzeć do studni i ujrzeć lustro wody. Wywołuje to refleksję, ale niekoniecznie smutek. Ludzie kiedyś zasiedlili to trudne środowisko, skalisty półwysep o niedostępnych brzegach - przecież nie dlatego że szukali romantycznego miejsca do spacerów, a dlatego że szukali miejsca do przeżycia, może uchodząc z przeludnionego kontynentu przed głodem lub wojnami. I kiedyś to miejsce opuścili, gdy się okazało, że gdzie indziej życie nie jest takie ciężkie.
Labirynty i poezja
Dziś Tramuntana nie jest oczywiście całkiem dzika ani naturalna. Ci co tu zostali, żyją z turystyki i starają się przyciągnąć zwiedzających, nieco uatrakcyjniając swoją krainę. Nie jest to jednak turystyka nastawiona na masowego klienta. Jeśli ktoś szuka piaszczystych plaż, klubów nocnych, czy olśniewających zabytków - to nie ma tu czego szukać. Owszem, można się tu kąpać, opalać, czy bawić się przy muzyce w czymś w rodzaju disco-baru na kempingu. Przede wszystkim jednak jest to miejsce dla ludzi szukających bogactwa i różnorodności przyrody, chcących oderwać się od zgiełku, i gotowych na proste, choć oczywiście nie ekstremalne, warunki.
W ostatnich latach przy ścieżkach przyrodniczych na Tramuntanie zostało zbudowanych 6 labiryntów z kamieni.
Jak głosi broszura o nich "Labirynty na Tramuntanie są środkiem komunikacji człowieka z duchem Natury. Przejście przez labirynt pozwala odkryć samego siebie, zrozumieć naszą przynależność do natury i poznać złe uczynki, które popełniamy. Uczy nas tolerancji i koegzystencji. Jest symbolem duchowej ścieżki życia z jej zakrętami. Wchodząc do labiryntu zatrzymaj się, weź głęboki oddech, odpręż się. Idź właściwym rytmem, bądź świadomy każdego oddechu. Odpocznij przez chwilę w środku i pozwól myślom lecieć. Pod koniec labiryntu zatrzymaj się znów i pomyśl o wszystkich labiryntach świata które podtrzymują duchowy dialog (Goran Sušić & Tea Mayhew, Tramuntana: history and art in nature, ECCIB 2004).
Spokojne przejście największego, Labiryntu Łady, może zająć około godziny. Oczywiście w każdej chwili można zrezygnować i wyjść - labirynt jest wytrasowany tylko rządkami kamieni. Labirynty nie nawiązują do żadnej miejscowej tradycji, są raczej czymś w rodzaju elementu uatrakcyjniania turystycznego okolicy. Czy sztucznego uatrakcyjniania? Być może tak, ale niewątpliwie są czymś intrygującym. Przejście przez nie rzeczywiście pozwala skoncentrować się i wyciszyć.
Andro Vid Mihić urodził się w 1896 roku Beli, wstąpił do zakonu franciszkanów i ukończył studia z teologii oraz historii sztuki w Paryżu. Podczas II wojny światowej był kapelanem oddziałów partyzanckich, w 1944 wystąpił z zakonu, a po wojnie został profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Zagrzebiu. Dopiero pod koniec życia zaczął publikować swe wiersze. Dziś fragmenty jego poezji są umieszczone na kamiennych rzeźbach na głównym szlaku turystycznym Tramuntany. Napis na kamiennym portalu na początku szlaku przy Beli głosi słowa Mihicia: PODRÓŻNIKU! NIECH MĄDROŚĆ OŚWIETLA TWĄ DROGĘ A SERCE PIĘKNEM POWIEDZIE CIĘ DO PRAWDY.
Wskazówki praktyczne:
W Beli znajduje się mały camping (oferuje dość spartańskie warunki) i 2 czy 3 pensjonaty oraz restauracyjki.
Jedyną publiczną komunikacją na Tramuntanę jest mikrobus który dojeżdża w sezonie wakacyjnym dwa razy dziennie do Beli z miasteczka Cres (stolicy wyspy). Można też dojechać własnym samochodem, ale droga jest wąska i kręta. Na Cres kursują rejsowe autobusy z Zagrzebia i Rijeki, wyspa ma dwa połączenia promowe ze stałym lądem.
Na Cresie, podobnie jak w całej Chorwacji, obowiązuje surowy zakaz biwakowania w miejscach niedozwolonych oraz jeszcze surowszy zakaz rozpalania ognia, uzasadniony dużym zagrożeniem pożarowym. Należy go kategorycznie przestrzegać w imię ochrony przyrody i poszanowania praw kraju który odwiedzamy.
Szlaki piesze na Tramuntanie są znakowane wielokolorowymi okręgami, znakowanie jednak nie jest tak precyzyjne jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni w Polsce. Warto zaopatrzyć się w mapę i umieć orientować się w terenie. Wędrówki nie wymagają specjalistycznego sprzętu ani nadzwyczajnych warunków kondycyjnych. Trzeba jednak pamiętać że w warunkach lata adriatyckiego, w trzydziestostopniowym upale, organizm funkcjonuje nieco inaczej niż w warunkach lata polskiego. Łazikując po Tramuntanie należy trzymać się cienia i zważać na możliwości fizjologiczne własnego organizmu. Nie wolno zapominać o wodzie, o odpowiednim obuwiu na skaliste podłoże, o ochronie głowy i skóry od słońca, i przede wszystkim o... lornetce na sępy!
phm. Grzegorz Skrukwa HO
Szczep "Leśni" Poznań
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.