Nawigacja
Tomasz Gawraczyński: Z lotu Gawrona - Zjazd Stołecznej
- Drukuj
- 02 lut 2011
- Organizacja
- 5082 czytań
- 1 komentarz
Zajęliśmy miejsca... zjazd jeszcze się nie zaczął, jeszcze mnóstwo osób chodzi, rozmawia, dużo szumu na sali. Po kilku chwilach zaczynamy: przemówienia, wybór władz Zjazdu, zatwierdzenie porządku obrad i regulaminu, wręczenia Krzyży "Za Zasługi dla ZHP". Na razie jest nudno, ale to specyfika każdego Zjazdu. Teraz sprawozdania, Komendant Chorągwi nie wspomina nic o finansach i programie, dwóch najbardziej zaniedbanych elementach działań Stołecznej, sprawozdania innych władz Chorągwi przebiegają dosyć szybko i sprawnie, w końcu wszystkie te dokumenty delegaci dostali do przeczytania przed Zjazdem. Na deser odczytane zostało sprawozdanie Naczelniczki ZHP w sprawie działania Chorągwi. Z ciekawych faktów dotyczących tego dokumentu mogę tylko powiedzieć, że z moich obserwacji wynika, że nikt tego odczytu nie słuchał! I czemu nie mieliśmy możliwości zapoznać się z nim wcześniej?
Szczęśliwie, po kilkunastu (a może kilkudziesięciu) minutach przechodzimy do bardziej dynamicznej części;
pytań do ustępujących władz. Niestety na większość pytań adresat, hm. Waldemar Kowalczyk, nie odpowiedział, zasłaniając się nieobecnością osób odpowiedzialnych za sprawy związane z pytaniami. No cóż, pech... Teraz głosowania nad absolutorium dla poszczególnych członków Komendy Chorągwi. Niewiadomą było jak Zjazd postąpi w dwóch najciekawszych przypadkach, Komendanta i Skarbnika. Komisja Rewizyjna wnioskowała o nieudzielenie absolutorium Skarbnikowi i nie zajęła żadnego stanowiska w sprawie Komendanta. Generalnie wnioski Komisji Rewizyjnej spotykają się z poparciem zgromadzonych na sali instruktorów, absolutorium uzyskują wszyscy członkowie ustępującej komendy poza Skarbnikiem. Największe poparcie otrzymała hm. Elżbieta Pokropek, która za chwilę skupiła na sobie w pełni uwagę delegatów (wyczyn niesamowity i godny podziwu) swoim wystąpieniem, za które otrzymała zasłużone owacje na stojąco. Szybki rzut oka na porządek obrad i okazuje się, że czas na wystąpienie Przewodniczącego Komisji Wyborczej i wyczytanie listy zatwierdzonych przez Komisję kandydatów do władz Chorągwi. To wydarzenie, na skutek tremy sprawozdawcy i nieczytelnie wypełnianych zgłoszeń kandydatów, dostarczyło Zjazdowi sporo śmiechu, tak potrzebnego przed mającymi odbyć się za chwilę wyborami Komendanta.
W końcu rozpoczęła się najbardziej "gorąca" część obrad - prezentacja kandydatów.
Pierwszy wystąpił ubiegający się o reelekcję hm. Waldemar Kowalczyk, fajerwerków w prezentacji nie było, ale wpadek też nie. Wystąpienie hm. Marcina Wysmułka, kontrkandydata "Wiecznego Komendanta" było lepsze, chociaż problemy techniczne nieco zmniejszyły to dobre wrażenie. Gdzieś w tej okolicy nastąpiła przerwa obiadowa, którą delegaci skrzętnie wykorzystali.
Po obiedzie przyszedł czas debaty kandydatów na Komendanta Chorągwi. Najpierw obaj harcmistrzowie odpowiadali na pytania złożone przez delegatów do prezydium Zjazdu, w tym 12 opracowanych wspólnie przez instruktorów z Hufców: Żoliborz, Wola, Ursynów, Praga Południe, Mokotów, Ochota oraz Centrum. Następnie nadszedł czas na pytania z sali, najpierw padła prośba o przedstawienie przyszłej Komendy i przybliżenie kompetencji poszczególnych jej członków. Tutaj lepiej zaprezentowali się ludzie hm. Marcina Wysmułka, którzy wykazali się większym doświadczeniem i lepszymi referencjami. Po przedstawieniu Komendy z sali padł wniosek o zakończenie debaty i przejście do głosowania, jednak został on odrzucony. Wreszcie zostało zadane najbardziej niewygodne dla ubiegającego się o reelekcję hm. Kowalczyka pytanie - czy nie widzi on problemu w tym, że kandyduje na funkcję de facto wbrew decyzji Zjazdu ZHP z 2005 roku, który wprowadził kadencyjność na stanowisku Komendanta Chorągwi? Dodam, że sprawa kandydowania Komendantów pełniących funkcję nieprzerwanie od 2000 roku, czyli w świetle Uchwały XXXIII Zjazdu ZHP wprowadzającej zmiany do Statutu ZHP bezprawnie, budziła wielkie kontrowersje i ożywioną dyskusję na miesiące przed Zjazdami Chorągwi i budzi je do dziś. Druh Kowalczyk jednak tylko zasłaniał się opinią prawnika, wedle której miał prawo kandydować i dosyć niegrzecznie odpowiadał dopytującym go delegatom.
Po kilku minutach Zjazd postanowił przejść do głosowania. Napięcie sięgało zenitu,
wszyscy czekali na ogłoszenie wyników. W końcu na salę weszła Komisja Wyborcza, zwyciężył hm. Waldemar Kowalczyk, różnicą kilkunastu głosów. Dostał oklaski, odśpiewano "Komendanta" (brawa bili wszyscy, śpiewała tylko część sali). Hm. Marcin Wysmułek pogratulował publicznie nowemu-staremu Komendantowi, podziękował wszystkim delegatom za udział w wyborach i, z racji późnej godziny oraz nieposiadania mandatu, opuścił Zjazd. Jego wyjściu towarzyszyły oklaski nieco mniej tylko dynamiczne, niż te otrzymane kilka godzin wcześniej przez hm. Elżbietę Pokropek. Napięcie powoli zaczęło opadać. Zjazd przeszedł do debatowania i zatwierdzania strategii działania Chorągwi oraz uchwał zgłoszonych przez delegatów i kolejnych tur wyborów do Rady Chorągwi - w sumie było ich 8, wybory do pozostałych władz Chorągwi przebiegły szybciej. W czasie debaty nad strategią miało miejsce najbardziej przykre tego dnia wydarzenie, którego niechlubnym bohaterem był Komendant Chorągwi. Hm. Waldemar Kowalczyk po wygraniu wyborów wycofał się z obietnicy jak najszybszego uregulowania długów Chorągwi względem Hufców i "doprecyzował", że chodziło mu tylko o zaległe wpłaty z 1%. Na pytanie Komendanta Hufca Warszawa Mokotów, hm. Marcina Adamskiego, o zaległe dotacje, które na podstawie umowy z hm. Kowalczykiem i poprzednim Skarbnikiem, phm. Jackiem Bobowiczem, powinny zostać zwrócone do dnia Zjazdu Chorągwi, Komendant Chorągwi zapytał "Czy druh chce dostać wyprane pieniądze?" I wyjaśnił, że przecież to były dotacje celowe, na obozy dla dzieci i wydanie ich na cokolwiek innego byłoby niezgodne z prawem. Ale na co w takim razie pieniądze te wydała Chorągiew, skoro nie dotarły do środowisk organizujących obozy? Na to pytanie odpowiedź nie padła... samo pytanie również na Zjeździe nie padło, byliśmy zbyt zszokowani słowami hm. Kowalczyka.
Zjazd, już zbliżał się ku końcowi:
przeprowadzono bardzo krótkie dyskusje nad uchwałami, głosowania nad nimi, w międzyczasie głosowania do Rady Chorągwi. Z ciekawszych wydarzeń - przegłosowana została uchwała potępiająca działania GK mające na celu odzyskanie od Chorągwi Stołecznej połowy zysku ze sprzedaży w 2005 roku majątku GK oddanego w zarząd Chorągwi Stołecznej. Ponadto, odbyła się ostatnia, dość niezwykła tura wyborów do RCh. Mianowicie, mając do wyboru jednego kandydata i jedno wolne miejsce do obsadzenia, Zjazd musiał - dzięki życzliwości jednego z byłych, a niewybranych kandydatów - przeprowadzić głosowanie tajne. I dzięki temu życzliwemu instruktorowi z Garwolina, sprzeciwiającemu się wnioskowi o zmianę sposobu głosowania na jawny słowami "Wy się bawiliście w demokrację, to teraz ja się pobawię" (sic!), wszyscy "bawiliśmy się" w Ratuszu dodatkowe pół godziny. Na sam koniec najbardziej wytrwali delegaci zawiązali krąg i półżywi rozjechali się do domów. A Zjazd pokazał, że w Stołecznej coś się zaczyna dziać, coś się ruszyło i może będzie lepiej.
pwd. Tomasz "Gawron" Gawraczyński
Szczęśliwie, po kilkunastu (a może kilkudziesięciu) minutach przechodzimy do bardziej dynamicznej części;
pytań do ustępujących władz. Niestety na większość pytań adresat, hm. Waldemar Kowalczyk, nie odpowiedział, zasłaniając się nieobecnością osób odpowiedzialnych za sprawy związane z pytaniami. No cóż, pech... Teraz głosowania nad absolutorium dla poszczególnych członków Komendy Chorągwi. Niewiadomą było jak Zjazd postąpi w dwóch najciekawszych przypadkach, Komendanta i Skarbnika. Komisja Rewizyjna wnioskowała o nieudzielenie absolutorium Skarbnikowi i nie zajęła żadnego stanowiska w sprawie Komendanta. Generalnie wnioski Komisji Rewizyjnej spotykają się z poparciem zgromadzonych na sali instruktorów, absolutorium uzyskują wszyscy członkowie ustępującej komendy poza Skarbnikiem. Największe poparcie otrzymała hm. Elżbieta Pokropek, która za chwilę skupiła na sobie w pełni uwagę delegatów (wyczyn niesamowity i godny podziwu) swoim wystąpieniem, za które otrzymała zasłużone owacje na stojąco. Szybki rzut oka na porządek obrad i okazuje się, że czas na wystąpienie Przewodniczącego Komisji Wyborczej i wyczytanie listy zatwierdzonych przez Komisję kandydatów do władz Chorągwi. To wydarzenie, na skutek tremy sprawozdawcy i nieczytelnie wypełnianych zgłoszeń kandydatów, dostarczyło Zjazdowi sporo śmiechu, tak potrzebnego przed mającymi odbyć się za chwilę wyborami Komendanta.
W końcu rozpoczęła się najbardziej "gorąca" część obrad - prezentacja kandydatów.
Pierwszy wystąpił ubiegający się o reelekcję hm. Waldemar Kowalczyk, fajerwerków w prezentacji nie było, ale wpadek też nie. Wystąpienie hm. Marcina Wysmułka, kontrkandydata "Wiecznego Komendanta" było lepsze, chociaż problemy techniczne nieco zmniejszyły to dobre wrażenie. Gdzieś w tej okolicy nastąpiła przerwa obiadowa, którą delegaci skrzętnie wykorzystali.
Po obiedzie przyszedł czas debaty kandydatów na Komendanta Chorągwi. Najpierw obaj harcmistrzowie odpowiadali na pytania złożone przez delegatów do prezydium Zjazdu, w tym 12 opracowanych wspólnie przez instruktorów z Hufców: Żoliborz, Wola, Ursynów, Praga Południe, Mokotów, Ochota oraz Centrum. Następnie nadszedł czas na pytania z sali, najpierw padła prośba o przedstawienie przyszłej Komendy i przybliżenie kompetencji poszczególnych jej członków. Tutaj lepiej zaprezentowali się ludzie hm. Marcina Wysmułka, którzy wykazali się większym doświadczeniem i lepszymi referencjami. Po przedstawieniu Komendy z sali padł wniosek o zakończenie debaty i przejście do głosowania, jednak został on odrzucony. Wreszcie zostało zadane najbardziej niewygodne dla ubiegającego się o reelekcję hm. Kowalczyka pytanie - czy nie widzi on problemu w tym, że kandyduje na funkcję de facto wbrew decyzji Zjazdu ZHP z 2005 roku, który wprowadził kadencyjność na stanowisku Komendanta Chorągwi? Dodam, że sprawa kandydowania Komendantów pełniących funkcję nieprzerwanie od 2000 roku, czyli w świetle Uchwały XXXIII Zjazdu ZHP wprowadzającej zmiany do Statutu ZHP bezprawnie, budziła wielkie kontrowersje i ożywioną dyskusję na miesiące przed Zjazdami Chorągwi i budzi je do dziś. Druh Kowalczyk jednak tylko zasłaniał się opinią prawnika, wedle której miał prawo kandydować i dosyć niegrzecznie odpowiadał dopytującym go delegatom.
Po kilku minutach Zjazd postanowił przejść do głosowania. Napięcie sięgało zenitu,
wszyscy czekali na ogłoszenie wyników. W końcu na salę weszła Komisja Wyborcza, zwyciężył hm. Waldemar Kowalczyk, różnicą kilkunastu głosów. Dostał oklaski, odśpiewano "Komendanta" (brawa bili wszyscy, śpiewała tylko część sali). Hm. Marcin Wysmułek pogratulował publicznie nowemu-staremu Komendantowi, podziękował wszystkim delegatom za udział w wyborach i, z racji późnej godziny oraz nieposiadania mandatu, opuścił Zjazd. Jego wyjściu towarzyszyły oklaski nieco mniej tylko dynamiczne, niż te otrzymane kilka godzin wcześniej przez hm. Elżbietę Pokropek. Napięcie powoli zaczęło opadać. Zjazd przeszedł do debatowania i zatwierdzania strategii działania Chorągwi oraz uchwał zgłoszonych przez delegatów i kolejnych tur wyborów do Rady Chorągwi - w sumie było ich 8, wybory do pozostałych władz Chorągwi przebiegły szybciej. W czasie debaty nad strategią miało miejsce najbardziej przykre tego dnia wydarzenie, którego niechlubnym bohaterem był Komendant Chorągwi. Hm. Waldemar Kowalczyk po wygraniu wyborów wycofał się z obietnicy jak najszybszego uregulowania długów Chorągwi względem Hufców i "doprecyzował", że chodziło mu tylko o zaległe wpłaty z 1%. Na pytanie Komendanta Hufca Warszawa Mokotów, hm. Marcina Adamskiego, o zaległe dotacje, które na podstawie umowy z hm. Kowalczykiem i poprzednim Skarbnikiem, phm. Jackiem Bobowiczem, powinny zostać zwrócone do dnia Zjazdu Chorągwi, Komendant Chorągwi zapytał "Czy druh chce dostać wyprane pieniądze?" I wyjaśnił, że przecież to były dotacje celowe, na obozy dla dzieci i wydanie ich na cokolwiek innego byłoby niezgodne z prawem. Ale na co w takim razie pieniądze te wydała Chorągiew, skoro nie dotarły do środowisk organizujących obozy? Na to pytanie odpowiedź nie padła... samo pytanie również na Zjeździe nie padło, byliśmy zbyt zszokowani słowami hm. Kowalczyka.
Zjazd, już zbliżał się ku końcowi:
przeprowadzono bardzo krótkie dyskusje nad uchwałami, głosowania nad nimi, w międzyczasie głosowania do Rady Chorągwi. Z ciekawszych wydarzeń - przegłosowana została uchwała potępiająca działania GK mające na celu odzyskanie od Chorągwi Stołecznej połowy zysku ze sprzedaży w 2005 roku majątku GK oddanego w zarząd Chorągwi Stołecznej. Ponadto, odbyła się ostatnia, dość niezwykła tura wyborów do RCh. Mianowicie, mając do wyboru jednego kandydata i jedno wolne miejsce do obsadzenia, Zjazd musiał - dzięki życzliwości jednego z byłych, a niewybranych kandydatów - przeprowadzić głosowanie tajne. I dzięki temu życzliwemu instruktorowi z Garwolina, sprzeciwiającemu się wnioskowi o zmianę sposobu głosowania na jawny słowami "Wy się bawiliście w demokrację, to teraz ja się pobawię" (sic!), wszyscy "bawiliśmy się" w Ratuszu dodatkowe pół godziny. Na sam koniec najbardziej wytrwali delegaci zawiązali krąg i półżywi rozjechali się do domów. A Zjazd pokazał, że w Stołecznej coś się zaczyna dziać, coś się ruszyło i może będzie lepiej.
pwd. Tomasz "Gawron" Gawraczyński
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
musi być lepiej, nie ma innej opcji!