- Drukuj
- 08 maj 2015
- Duchowość
- 3728 czytań
- 0 komentarzy
Miejsce dla Boga – etos czy serce?
- Druh Jezus? To miło, że zaszczycił Druh naszą konferencję o wartościach. Proszę zająć miejsce… przewidziane jest dla Druha gdzieś w trzecim rzędzie, zdaje się, że między patriotyzmem a etosem rycerskim. Zdradzę Druhowi, że jest to rząd dla tych, którzy… no wie Druh, trochę są nie na czasie. Wymagają poważnego liftingu – tak to ujmę. Acha, Druhu, przewidzieliśmy jedno miejsce dla całej Waszej Trójcy, są w końcu jeszcze inni, którzy muszą się zmieścić. I proszę wziąć Ducha Świętego na kolana, niech się nie panoszy za bardzo i nie pcha ludziom z butami w życie!
Harcerstwo z Bogiem czy bez
Tak to chyba trzeba zacząć o miejscu Boga w harcerstwie. Bo tak naprawdę – kim my jesteśmy, że Bogu wyznaczamy miejsce? Może lepiej mówić o miejscu harcerstwa w Bogu, bo w nim wszyscy poruszamy się i jesteśmy. Ja w to wierzę, ta wiara jest moją drogą i może dlatego łatwiej mi o jednoznaczną wizję harcerstwa zanurzonego w chrześcijaństwie.
Czy wyobrażam sobie ZHP bez Boga? Nie muszę sobie wyobrażać ani sięgać do źródeł z lat 60-tych czy 70-tych XX wieku – w sumie, w pewnym uproszczeniu, to co oglądam w obecnym funkcjonowaniu środowiska, w którym działają moje dzieci do tego modelu zmierza. Wystarczy grono instruktorów agnostyków czy ateistów, oderwanie od tradycji harcerskich mszy, duszpasterstwa harcerskiego, wspólnej modlitwy; wystarczy niechęć do poruszania tych „drażliwych” tematów (po co – jest tyle innych rzeczy, które nas łączą…), zepchnięcie wiary do sfery prywatnej dzieci, młodzieży i ich rodziców - oto mamy harcerstwo bez Boga. Poza tym - bardzo fajne harcerstwo. Regularne zbiórki, działające drużyny, obóz w lesie z przyzwoitą pionierką, stopnie, sprawności, poważne traktowanie sprawy, nawet w kwestii abstynencji. Przyrzeczenie przy ognisku, ze łzami wzruszenia i nadpaloną gałązką na wieczną pamiątkę. Tylko ta służba Bogu… No, można na to ostatecznie przymknąć oko i uznać, że każdy sobie dośpiewa sam, kim jest dla niego Bóg i jak rozumie tę służbę.
Otóż, drogie Druhny i drodzy Druhowie, jednym z najważniejszych korzeni harcerstwa jest chrześcijaństwo – czy się to komuś podoba, czy nie. Próba „wymontowania” tego elementu etosu harcerskiego – choć przychodzi nam z łatwością w dzisiejszym ZHP, prowadzi na dłuższą metę do wypłukiwania tego etosu z najważniejszego złoża wartości, odróżniania dobra od zła, punktu odniesienia i weryfikacji: halo, czy my nadal idziemy w dobrą stronę? Komu – i czemu - służymy?
Pytania graniczne
Wielu z Was pewnie przyzna w sercu, że może coś w tym jest (ale nie każdy – to jasne, a są i tacy, których powyższe tezy oburzą). Na poziomie wartości – czyli pojęć z gawędy albo niedzielnego kazania. Tylko jak to odnieść do codziennych dylematów organizacji i jej instruktorów?
Czy w ZHP jest miejsce dla niewierzących? A dla instruktorów ateistów? A dla instruktorów walczących ateistów - bo są to jednak dwie różne kategorie? Jedna rota przyrzeczenia czy dwie? Czy miejsce Boga w harcerstwie to zapewnienie możliwości wyznawania swojej wiary – czy pójście dalej: ewangelizowanie? Stworzenie warunków i dróg do nawróceń? Powrotów? Pogłębienia wiary? Wychowanie duchowe czy religijne? Chrześcijaństwo czy inne religie też? Jak uniknąć roli orbity Kościoła i doraźnego wykorzystywania ZHP na potrzeby walki politycznej czy tarcia wewnątrzkościelnych frakcji? Jak nie przegiąć – w końcu to nie oaza? Jak w ogóle odnieść się w programie wychowawczym do tych wszystkich dzieci z „letnich” domów katolickich, których w sumie jest najwięcej? Czy naprawdę rodzicom robi to jakąś różnicę: mają dzieci możliwość uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. czy nie? A jak do kościoła trzeba dojść z obozu 7 km i nagle połowa 10-latków to zdeklarowani niewierzący? (na szczęście czynny w niedzielę sklep we wsi czasem przychodzi w niespodziewany sukurs Panu Bogu).
Odpowiedzi na te pytania nie są łatwe; wymagają miłości, mądrości i pochylenia się nad człowiekiem indywidualnie. Każdy drużynowy, komendant szczepu i hufca musi takie instruktorskie credo ułożyć sobie sam. Naprawdę powinien to zrobić. Powinien przemyśleć te duchowe kwestie - wśród wielu innych – kiedy tylko obejmie swoją nową funkcję. Nie wolno od takich pytań uciekać, nie wolno pomijać ich milczeniem i przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Jeśli tak zrobimy – nawet będąc ludźmi wierzącymi - nie pójdziemy dalej w swoim rozwoju, nie podejmiemy też pięknego i ważnego zadania, jakim jest prowadzenie na duchowej ścieżce swoich harcerek, harcerzy czy instruktorów.
A co, jeśli drużynowy jest zbyt młody, sam jest pełen wątpliwości, w domu nie ma albo ma zbyt małe oparcie, żeby szukać odpowiedzi na pytanie o swoją rolę jako duchowego przewodnika?
Organizacja jako helpdesk duchowy
Tu jest miejsce dla organizacji harcerskiej. Ona nie może być wielkim nieobecnym w sprawie Pana Boga. Organizacja powinna w sposób jasny i konkretny pokazać kierunek, nie może wykonywać w tym temacie chocholego tańca: krok w przód, krok w tył; ukłon do biskupa i do świętej świeckości – żeby broń Boże (lub broń Losie) nikogo nie urazić, nikomu nie nadepnąć na odcisk i fundować sobie madejowe łoże politycznej poprawności przez kolejne lata. Wbrew pozorom – jedna rota przyrzeczenia wcale nie pomaga ZHP zdobyć się na odwagę i powiedzieć głośno to, co przecież stanowi Statut ZHP w paragrafie 3: Tak, jesteśmy organizacją opartą na wartościach chrześcijańskich.
Chrześcijaństwo (celowo piszę „chrześcijaństwo”, nie – religia katolicka, prawosławna czy protestancka) jest wiarą większości Polaków, większości polskich dzieci, jest wiarą naszych Ojców i naszej tradycji. Czerpiemy z tych wartości, otwarci na wszelkie dobro płynące z innych religii i systemów duchowych.
„Czerpiemy”, „opieramy się” – czy są to czasowniki bliskoznaczne z „pomijamy”, „spychamy”? Czy zakładają raczej aktywną rolę wszystkich harcerskich struktur od Głównej Kwatery do drużyny w przekładaniu „wartości chrześcijańskich” na praktykę życia harcerskiego?
Jedna rota przyrzeczenia – w świetle realiów obecnego ZHP - oznacza tylko dwie możliwie drogi:
1. Dziękujemy pięknie za uczestnictwo w naszej organizacji wszystkim nieuznającym osobowego Boga, a już z pewnością instruktorom, którzy nawet nie mają zamiaru prowadzić do Niego swoich – często przecież wierzących – podopiecznych. Harcerstwo naprawdę nie jest jedynym miejscem, w którym można realizować służbę drugiemu człowiekowi i przeżywać przygodę młodości.
2. Organizacyjnie uznajemy Boga za wygodny, wychowawczy wytrych; jakieś abstrakcyjne pojęcie, któremu wszyscy deklarujemy służbę, a dla znaczącej części z nas to przyrzeczenie nie znaczy po prostu nic. Nie znaczy nawet tyle: dziś Go jeszcze nie znam, ale zaczynam szukać, bo tyle jestem Mu winien po tym, co przyrzekłem.
Ja jestem zwolenniczką opcji pierwszej , ale ze zrozumieniem przyjmę też dopuszczenie – jako wyjątkowej - drugiej roty przyrzeczenia bez konieczności „wymuszania” na nikim deklarowania służby Bogu. Pod warunkiem, że jednocześnie ZHP w jednoznaczny sposób zadeklaruje się jako organizacja oparta na chrześcijaństwie, zapraszająca w swoje szeregi wszystkich tych niewierzących, którzy z szacunkiem i respektem odnosić się będą do takiego charakteru Związku.
ZHP powinien wspierać zanurzonego we współczesności drużynowego, którego świat bombarduje dziesiątkami wzajemnie sprzecznych komunikatów, przede wszystkim jednoznacznym przekazem ideowym. W praktyce – na przykład przez inicjowanie powstawania duszpasterstw harcerskich i kontynuowanie tradycji mszy harcerskich również na poziomie chorągwi i hufców. Zapewnić w porozumieniu z Kościołem w każdej Chorągwi kapelana katolickiego, a tam, gdzie mamy wielu członków innego wyznania – dodatkowego kapelana. Organizacja powinna być zainteresowana, żeby duszpasterstwa harcerskie działały aktywnie i żeby w naturalny sposób stanowiły zaczyn żywej wiary i miejsce praktycznego realizowania wychowania duchowego. Rekolekcje, roraty harcerskie z gitarą i scholą, nawet wspólna droga krzyżowa dla chętnych w Wielkim Poście; wspólna modlitwa na kursach i rozmowy, rozmowy, rozmowy. To w kręgu przyjaciół w szarych i zielonych mundurach szesnasto- i osiemnastolatkowie mogą uczyć się mówić o swojej duchowości, pytaniach i poszukiwaniach. Warto zadbać o obecność wymiaru duchowego we wszystkich próbach na stopnie. Warto pamiętać o postawieniu zbitego z dwóch żerdzi krzyża na obozie - może być na uboczu - przed którym chętni spotkają się wieczorem, żeby wspólnie zaśpiewać i podziękować za dobry dzień.
„Za naszych czasów” – bez tego nie obędzie się żaden artykuł 40-latka :) i kilka bardziej współczesnych refleksji
Kiedy byłam drużynową, a potem szczepową, mieliśmy na osiedlu, na którym działał nasz Szczep dwa domy. Jednym była oczywiście nasza harcówka w szkole podstawowej. Drugim – kościół św. Stanisława Kostki. Kiedy z jakichś przyczyn (np. soboty) nie mogliśmy spotkać się w szkole – waliliśmy jak w dym do parafii. Ks. Piotr zawsze miał dla nas kąt i ciasteczka na dokładkę. Był do naszej dyspozycji, jeśli ktoś miał problemy, pytania czy wątpił. Wspólnie organizowaliśmy roraty ze śniadaniem, środowiskową Mszę harcerską raz w miesiącu i warty przy Grobie w Wielki Piątek. Przychodził nas pobłogosławić na Opłatek i na Dyngusa. Sami sobie go wychodziliśmy - to był jego zupełnie dodatkowy obowiązek, na który po prostu zgodził się proboszcz.
Dziś nasz szczep nadal działa przy tej samej szkole, na tym samym osiedlu. Nikt w mundurze BKIK nie pojawił się w kościele św. Stanisława Kostki od lat. Jakiś czas korzystaliśmy jeszcze z salek parafialnych, ale z biegiem czasu obie strony stawały się sobie coraz bardziej obce.
Kiedy byłam drużynową, a potem szczepową, dookoła nas działało wielu instruktorów, którzy mieli z Bogiem pod górkę. Niewierzący, wątpiący, skłóceni z Kościołem. Albo po prostu uśpieni rycerze. Jako drużynowi, komendanci szczepów stali na czele swoich harcerzy na mszach polowych i prowadzili ich do kościoła. Hipokryzja? Chyba nie – bo ani w rozmowach prywatnych, ani wobec innych instruktorów nie ukrywali swoich przekonań. Po prostu pokornie uznawali, że mogą się mylić, a ich zadaniem jest „nie łamać trzciny nadłamanej”. Jakoś było to oczywiste i nikt nie musiał wytyczać codziennie linii demarkacyjnej między „oparciem na wartościach chrześcijańskich” a „świeckim charakterem” ZHP.
Nie będę odwoływała się do czasów pielgrzymek Jana Pawła II, harcerskiej służby przy tych wielkich wydarzeniach razem z ZHR; do tego momentu w dziejach, kiedy nawet byli czołowi działacze HSPS i ZHP PRL, śpiewali pełną piersią „O Panie Boże, Ojcze nasz” – taki był wiatr przemian i dziś to już historia. Obecnie jest czas na inną służbę i inną rozmowę o Bogu w harcerstwie. Może mniej tłumów i migawek w telewizji, a bardziej – warunki osobistego z Nim spotkania każdej i każdego z nas.
***
Wielu młodych ludzi autentycznie szuka Boga. Może o tym nie mówi, ale ich serca są pełne pytań o Absolut. Wielu z nich spontanicznie lgnie do Boga w harcerskiej przygodzie, bo ona temu sprzyja. Piękno przyrody, wspólna praca czy wędrówka, doświadczenie przyjaźni i solidarności; służba drugiemu człowiekowi, setki tzw. „zbiegów okoliczności”, które pozwalają nam wychodzić obronną ręką z niejednej opresji… I coś, na czym wszyscy budujemy – tęsknota za Dobrem. Przekonanie, ze ono istnieje w tym trudnym i pełnym sprzeczności świecie.
To, co napisałam powyżej o Bogu w harcerstwie, o Bogu w ZHP koncentrowało się na życiu religijnym jego członków – nie tylko prywatnie, ale również jako członków organizacji. Celowo. Wydaje mi się, że z tym mamy najwięcej problemów i to jest najbardziej kontrowersyjny aspekt tej służby. Choć wcale nie najtrudniejszy. Oczywiście najtrudniejsze jest autentyczne przyjęcie przesłania swojej religii i wcielanie go w życie przez bezinteresowną służbę drugiemu człowiekowi, prawdomówność i pracę nad sobą. Pytanie o to: czy jest i gdzie jest Bóg w harcerstwie, w którym służba trochę nam się rozmywa w wolontariacie, a traktowane na serio kształtowanie charakteru ustępuje na rzecz samorozwoju (a to jednak nie do końca to samo) – to pytanie równie ważne, ale już do przegadania „przy innym ogniu w inną noc” (może 16 maja)?
Niezależnie od wyborów organizacji - każdy, kto sam uwierzył i próbuje iść za Chrystusem ma w ZHP do spełnienia swoją własną misję wobec młodszych – i czasem starszych – braci. Odwagi!
Agnieszka Szanecka
Nr HR-a: II/2015 - Duchowość w harcerstwie
Social Sharing: |