Nawigacja
Damian Grzegorczyk: Homoseksualizm, biseksualizm
- Drukuj
- 04 kwi 2008
- Wędrownicze rozmyślania
- 5585 czytań
- 4 komentarze
Wydaje ci się, że jesteś heteroseksualistą? Wydaje ci się, że otaczają cię sami heteroseksualiści? Ja jestem jednym z nich, lecz wiem że otacza mnie wiele osób o orientacji homo- i bi- seksualnej.
Moja świadomość w tym temacie w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo się zmieniła .
Zaczęło się od tego, że poznałem osobę o orientacji "bi", z którą zaprzyjaźniłem się. Dopiero po jakimś czasie nowy znajomy, a płaszczyźnie zawiazanej przyjaźni ujawnił mi swoją orientację seksualną. Zaczęło mnie to zastanawiać, bo wcześniej uważałem to za dość dziwne zjawisko. Zmieniło to moje przeświadczenie, że jednak większość spraw i zjawisk trzeba zobaczyć, poznać, dopiero potem zmienia się zdanie, albo się je wyrabia. Kiedyś jako tako tolerowałem świadomość że osoby tej samej płci mogą utrzymywać bliskie kontakty uczuciowe, a nawet współżyć ze sobą. Osoba, którą poznałem naświetliła mi tą problematykę bardzo szeroko, miałem wiele informacji, miałem wiele argumentów, kontrargumentów, nadal jednak było to dla mnie jakieś "dziwne". Nie mogłem tego wszystkiego zaakceptować.
Pytałem: dlaczego? Skąd to się bierze?
Jest masa wyjaśnień - że uwarunkowania genetyczne, że chromosomy jakieś tutaj się łączą damskie z męskimi, że coś tam w mózgu się dzieje, że to choroba i wiele innych głupotek, które tylko nauka "niby" potwierdziła. Piszę "niby", ponieważ osobiście nie za bardzo wierzę tym wszystkim twierdzeniom, bo zbyt często sobie przeczą i są zbyt wątpliwie i nieprzekonujaco udokumentowane.
Na człowieka patrzę pod kontem psychicznym, tak jak został wychowany, wykształcony, jakie mamy stereotypy. Niebagatelna dla mnie jest też Wiara.
Tak staram się patrzeć na świat. Zadano mi nawet kiedyś pytanie:
Jeżeli Bóg kocha wszystkich ludzi, to dlaczego miałby nam zrobić taką krzywdę, dając nam inną orientację seksualną? Taki popęd psychofizyczny? - spytał się mnie mój wspomniany znajomy "bi". Zastanowiłem się, zacząłem się bronić, że może jest to jakiś chory wymysł człowieka i tworząca się iluzja wśród ludzi, którzy kontynuują takie zachowania. Taka "plaga" dziwnego zachowania. Zauważyłem jednak, że jest w tym coś więcej. Że może to nie jest tak, iż prawdziwe uczucie może zaistnieć między kobietą a mężczyzną. Zobaczyłem na własne oczy, że taki związek może zaistnieć również między osobami tej samej płci.
Króluje w tej sferze jeszcze wiele stereotypów dotyczacych zachowań miedzy osobami tej samej płci, a nawet samo podejście do par męskich i damskich jest różne na korzyść tych ostatnich. Dziwne ? Nie, stereotypowe.
Uważam, że patentu na uczucia nie mają wybrane osoby, wybrane związki, wybrane schematy płci. Uczucie jest dla każdego. Więc jeżeli uczucie między osobami tej samej płci może mieć pelny wyraz tak, jak jak moje z moją dziewczyną, to dlaczego ja mam takich związków nie akceptować? To prawie tak jak bym samego siebie w moim heteroseksualnym związku nie akceptował.
Słonko
Od Redakcji:
Plasujemy ten artykuł w kategorii "kontrowersyjnych" i "dyskusyjnych" .
Jednak nawet przez forum ZHP niedawno przetoczyła się dyskusja wokół poruszonej tematyki. W kontekście braku pełnego kształcenia instruktorów wokół problematyki sfery uczuć, płci i seksualności, oraz postaw wychowawców wobec wychowanków na miarę choćby osiągnięć skautów brytyjskich, zamieściliśmy ten tekst oczekując dyskusji ....merytorycznej.
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Moja świadomość w tym temacie w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo się zmieniła .
Zaczęło się od tego, że poznałem osobę o orientacji "bi", z którą zaprzyjaźniłem się. Dopiero po jakimś czasie nowy znajomy, a płaszczyźnie zawiazanej przyjaźni ujawnił mi swoją orientację seksualną. Zaczęło mnie to zastanawiać, bo wcześniej uważałem to za dość dziwne zjawisko. Zmieniło to moje przeświadczenie, że jednak większość spraw i zjawisk trzeba zobaczyć, poznać, dopiero potem zmienia się zdanie, albo się je wyrabia. Kiedyś jako tako tolerowałem świadomość że osoby tej samej płci mogą utrzymywać bliskie kontakty uczuciowe, a nawet współżyć ze sobą. Osoba, którą poznałem naświetliła mi tą problematykę bardzo szeroko, miałem wiele informacji, miałem wiele argumentów, kontrargumentów, nadal jednak było to dla mnie jakieś "dziwne". Nie mogłem tego wszystkiego zaakceptować.
Pytałem: dlaczego? Skąd to się bierze?
Jest masa wyjaśnień - że uwarunkowania genetyczne, że chromosomy jakieś tutaj się łączą damskie z męskimi, że coś tam w mózgu się dzieje, że to choroba i wiele innych głupotek, które tylko nauka "niby" potwierdziła. Piszę "niby", ponieważ osobiście nie za bardzo wierzę tym wszystkim twierdzeniom, bo zbyt często sobie przeczą i są zbyt wątpliwie i nieprzekonujaco udokumentowane.
Na człowieka patrzę pod kontem psychicznym, tak jak został wychowany, wykształcony, jakie mamy stereotypy. Niebagatelna dla mnie jest też Wiara.
Tak staram się patrzeć na świat. Zadano mi nawet kiedyś pytanie:
Jeżeli Bóg kocha wszystkich ludzi, to dlaczego miałby nam zrobić taką krzywdę, dając nam inną orientację seksualną? Taki popęd psychofizyczny? - spytał się mnie mój wspomniany znajomy "bi". Zastanowiłem się, zacząłem się bronić, że może jest to jakiś chory wymysł człowieka i tworząca się iluzja wśród ludzi, którzy kontynuują takie zachowania. Taka "plaga" dziwnego zachowania. Zauważyłem jednak, że jest w tym coś więcej. Że może to nie jest tak, iż prawdziwe uczucie może zaistnieć między kobietą a mężczyzną. Zobaczyłem na własne oczy, że taki związek może zaistnieć również między osobami tej samej płci.
Króluje w tej sferze jeszcze wiele stereotypów dotyczacych zachowań miedzy osobami tej samej płci, a nawet samo podejście do par męskich i damskich jest różne na korzyść tych ostatnich. Dziwne ? Nie, stereotypowe.
Uważam, że patentu na uczucia nie mają wybrane osoby, wybrane związki, wybrane schematy płci. Uczucie jest dla każdego. Więc jeżeli uczucie między osobami tej samej płci może mieć pelny wyraz tak, jak jak moje z moją dziewczyną, to dlaczego ja mam takich związków nie akceptować? To prawie tak jak bym samego siebie w moim heteroseksualnym związku nie akceptował.
Słonko
Od Redakcji:
Plasujemy ten artykuł w kategorii "kontrowersyjnych" i "dyskusyjnych" .
Jednak nawet przez forum ZHP niedawno przetoczyła się dyskusja wokół poruszonej tematyki. W kontekście braku pełnego kształcenia instruktorów wokół problematyki sfery uczuć, płci i seksualności, oraz postaw wychowawców wobec wychowanków na miarę choćby osiągnięć skautów brytyjskich, zamieściliśmy ten tekst oczekując dyskusji ....merytorycznej.
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Porażający obraz tego do czego prowadzą socjaliści. Po prostu brak słów. Wartości które przyjeli są strasznie wybiórcze. Ksiądz skazany za cytowanie bibli i propozycja wysłania go do obozu koncentracyjnego... n/c
Gryf, Luter nie musi przewracać się w grobie, bo luteranie w Szwecji zrobili bunt i utworzyli schizmatyczną Diecezję Misji sprzeciwiającą się patologiom.
A do Słonka, o czym już pisałem: rzecz nie w uczuciach, a w stosunkach fizycznych. Z faktu, że z dziewczyną, która była świadkiem na moim ślubie łączą mnie silne uczucia, nie wynika, że mamy iść do łóżka. Z faktu, że silna więź emocjonalna łączy mnie z harcerzem z drużyny nie wynika, że mam iść z nim do łóżka. Emocje to jedno, a czyny to drugie. Religie nie potępiają uczuć (wręcz przeciwnie), tylko czyny.
Człowiek tym różni się od zwierzęcia, że kieruje się rozumem, a nie emocjami.
Myślę, że przed taką uwagą warto choć trochę zapoznać się z historią protestantyzmu. Otóż podziały są specjalnością nurtu kalwińskiego, a nie luterańskiego. To raz. Dwa, to że ogromna masa denominacji nazywających się protestanckimi z protestantyzmem właściwym, czyli luterańskim (Sejm w Wormacji) ma wspólną tylko nazwę. Swój protestantyzm odkryli stosunkowo niedawno, bo jeszcze w XIX wieku byli doń w znaczącej opozycji. Co więcej, w warstwie nauczania są oni bliżsi katolickiej przedsoborowej uczynkowości, niż luterańskiemu zbawieniu z łaski przez wiarę (choćby zielnoświatkowcy). Adwentyści i baptyści sami wywodzą się z nurtu anabaptystycznego, który - znowu - był w opozycji do Lutra i powstał przed Reformacją.
Kościoły Reformacji Wittemberskiej, czyli luterańskie cechuje właśnie to, że unikają podziałów. W zasadzie można w skali ponadlokalnej wskazać trzy takie momenty:
- w XIX wieku wyłamanie się skrajnie pietystycznego ruchu "stanowczych chrześcijan",
- w latach 1934-46 działalności Kościoła Wyznającego opozycyjnego wobec hitleryzmu,
- i obecnie opozycja wobec ulegania Kościoła wobec presji nowoczesności.
Wszystkie te rozłamy miały w istocie podtekst polityczny i były sprzeciwem wobec ingerencji władzy świeckiej w doktrynę Kościoła.
Uwagi o sektach kieruj więc łaskawie w inną stronę.
Dodam, że wszystkie działania ekumeniczne powstały z inicjatywy luterańskiej i że tylko protestanci wykształcili formułę jedności doktrynalnej z zachowaniem odrębności strukturalnej (coś, czego ani Rzym, ani Konstantynopol nie wypracowały do dziś).
Tak dla przykładu:
http://www.ekumen...643539.htm
Jak sam ładnie ująłeś: wyjątek nie przeczy regule, a przykład Szwecji jest właśnie wyjątkiem w odniesieniu do luteranizmu i Lutra.
Nie przeczę, że inne denominacje zwane protestanckimi dzielą się strukturalnie, ale, jak już podniosłem:
1. Nie każdy kto mówi, że jest protestantem jest nim w rzeczywistości (nawet jak nazwę się Grzegorz Skrukwa, to nie stanę się automatycznie doktorem historii). Historycznie nazwa ta przypisana jest do luteran (wspomniany Sejm w Wormacji), więc logicznie określenie to przysługuje wyłącznie denominacjom doktrynalnie bliskim luteranizmowi, a to oznacza wyłącznie kościoły ewangelickie. Zresztą, w podanym przez mnie linku w komentarzach jest wyraźnie mowa o tym, że protestanci i baptyści tworzą odrębne struktury europejskie (podobnie zielonoświątkowcy).
Więc nie mieszajmy różnych bytów.
2. Protestancka eklezjologia - w odróżnieniu od katolickiej - nie akcentuje struktralnej jedności, a właśnie jedność doktryny. Więc ilość organizacji kościelnych nie ma znaczenia. Są np. denominacje stanowiące federacje suwerennych zborów, a Niemiecki Kościół Ewangelicki (EKD) jest federacją Kościołów krajowych.
3. Co do patologii, to może pogadamy o księżach pedofilach i biskupach agentach. Ewentualnie o takich strukturach rozłamowych jak teologia wyzwolenia, Bractwo Piusa XI, czy sedewakantyści? Ewentualnie omówimy konflikty między zakonami: franciszkanie vs. dominikanie, wszyscy vs. jezuici itp.
Szukajmy belek we własnych oczach, zamiast źdźbeł w cudzych.
I nie uważam, że atakujesz. Co najwyżej wypowiadasz się na temat, o którym nic nie wiesz.