- Drukuj
- 08 maj 2015
- Duchowość
- 2731 czytań
- 0 komentarzy
Czy Przyrzeczenie może nawiązywać do bóstw słowiańskich?
Pisząc to pytanie zastanawiałem się, nad tym jak większość z nas odniosłaby się do osoby, która, już będąc w harcerstwie, nie poszukuje wiary, ponieważ odnalazła ją w bóstwach słowiańskich. Dodatkowo okazuje się, że zaprasza nas do tego byśmy wsparli ją kiedyś, np. w poszukiwaniach kwiatu paproci, co przecież jest związane z naszą kulturą. W sumie… może być ciekawie.
Innym razem okazuje się, że ktoś napisał piosenkę nawiązującą do kultury słowiańskiej. Piosenka ta, choć sprawia wrażenie wyuzadanej, przyjmuje się i nawet reprezentuję nas na Eurowizji. O zespole robi się głośno, autor okazuje się rodzimowiercą i otwarcie o tym mówi. Ma się wrażenie, że człowiek ten nie jest traktowany jako ktoś zacofany, omamiony zabobonami, lecz ktoś nowoczesny z wyjątkowym spojrzeniem na kulturę. Ktoś kto oprócz tego bardzo dobrze promuje nasz kraj.
Przy odrobinie wysiłku, co roku można znaleźć drużynę, która wybierze się na obóz w kanwie słowiańskiej. Później bywa różnie. Niekiedy obóz to tylko wojowie Mieszka, na innym pojawi się posąg Światowida, gdzieś indziej puści się wianki do wody. Niby wszystko w formie nauki przez zabawę, gdzie pośród gier i harców próbuje się przekazać część naszej historii i kultury, ale jednak…
Wszystkie powyższe przykłady, choć są różne, w swojej formie są nośnikiem tradycji, kultury i też, mimo wszystko, świadomości istnienia „dawnej wiary”. Teoretycznie są to działania niewinne
i niezobowiązujące, choć wiemy, że niedawno (szczególnie u pań) pojawiały się elementy ubioru, które kolorystyką i wzorami nawiązywały do strojów ludowych. Z drugiej strony bardzo prawdopodobne, że po tych wywiadach o rodzimowierstwie, część osób zainteresowało się tym,
i przeczytało choćby kilka zdań na ten temat. Dlaczego o tym piszę? W obu przypadkach wystarczył impuls od osoby znanej, by choć na chwilę zaciekawić się czymś co wcześniej danemu człowiekowi było obce.
A co z harcerstwem? Czy wydaje się Wam, że taki zwyczajny harcerz, w wieku ok. 14 lat, może i nawet katolik, będzie się jakoś przeciwstawiał przed grą, gdzie np. wymyślono, że trzeba pozbierać dary dla sił natury i w specjalnym obrzędzie przekazać je druidowi? Pomijam już rozważania nad sensem takich działań, ale odpowiadając sobie na zadane pytanie napiszę, że nasz zwyczajny harcerz nie powinien protestować.
Żyjemy w kulturze, którą śmiało można określić „postchrześcijańską”. Nawet w realiach „konserwatywnej Polski” jesteśmy świadkami narastającego antyklerykalizmu (mówi o tym choćby ostatni Raport Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie). Specjalnie podałem powyższe przykłady nawiązujące do kultury słowiańskiej, ponieważ jest to dla mnie świadectwo, że religię, która mimo tego, iż jest marginalna, nie traktuje się jako zabobonów, czy czegoś z czym należy walczyć, bo ogłupia ludzi. Generalnie coraz częściej można spotkać tzw. „wojujących ateistów”, którzy starają się przy każdej okazji dezawuować szczególnie chrześcijan, mimo, iż ateistę generalnie nie powinno obchodzić to, że ktoś w coś wierzy. Na równi z tym rodzi się kolejny trend tzw. „kinderateizmu”, czyli mody na bycie ateistą wśród młodego pokolenia. Owo ostatnie pojęcie jest z harcerstwem najbardziej związane i myślę, że śmiało można powiedzieć, że jest to jeden z głównych czynników wpływających na dyskusję o zmianie Roty w ZHP.
Jako osoba wierząca mogę dać świadectwo, że aby uwierzyć trzeba mieć okazję, by Boga doświadczyć. I myślę, że to właśnie powinno być sednem istnienia Boga w harcerstwie. Baden-Powell w swoich książkach często nawiązuje do Boga. W „Wędrówce do sukcesu” Bi-Pi opisał przypadek żołnierza, który zauroczony widokiem pięknego kanionu krzyknął : „A niech mi ktoś powie, że Boga nie ma!”. I to jest właśnie ten impuls, coś co młodym chłopcom trzeba pokazać, stworzyć okazję do poznania piękna świata i dzięki temu poznania Boga. Tak jak pisałem wyżej, nikogo nie trzeba było zmuszać, by do ubioru wplótł element folkloru, a jednak taki rzeczy się pojawiały.
Również taką okazją do poznania może być Msza na obozie, która wśród tylu Jego dzieł (w lesie jest ich bez liku) ma specjalne właściwości. Problem w tym, że chłopcy i dziewczęta często są negatywnie nastawieni przez kulturę masową – choć pewnie Światowid by ich nie raził. Myślę, że harcerze, którzy na co dzień nie mają za dużo wspólnego z religią mogą dzięki temu dowiedzieć się, jak to w ogóle wygląda. Obecność niekoniecznie musi oznaczać uczestnictwo. Tutaj warto przytoczył opowieść oficera NSZ, który mówił, że swoim żołnierzom kazał chodzić co tydzień do Kościoła, nawet jeśliby nie chcieli. Mówił, że jak któryś z nich nie potrafił wykonać takiego rozkazu i wysiedzieć jednej godziny, to na warcie tym bardziej nie będzie można na niego liczyć. Choć przykład ten nie powinien być wdrożony jako nowa metoda, to jednak uzmysławia, że ta godzinka raz na jakiś czas nie jest wyrzeczeniem ponad siły.
Z drugiej strony… Może kolejnym problemem jest to, że w zatłoczonych miastach, gdzie niestety często odbywają się zbiórki, nie da się doświadczyć piękna tego świata, tego jak to wszystko jest dobrze pomyślane - nie stwarza się tej okazji?
Uważam, że w dzisiejszych czasach harcerstwo jest jedną z nielicznych alternatyw, gdzie daje się sposobność odnalezienia Boga (a nie tylko umacniania wiary) i nie można tego odrzucać lub marginalizować. Dla niektórych może to być najcenniejsza rzecz jaką z niego wyniosą – dla mnie na pewno będzie.
pwd. Krzysztof Bajerski HR
ZHR Gliwice
Nr HR-a: II/2015 - Duchowość w harcerstwie
Social Sharing: |