Nawigacja
Maciek Pietraszczyk: Toleruję, więc się nie zgadzam
- Drukuj
- 04 kwi 2008
- Wędrownicze rozmyślania
- 4808 czytań
- 0 komentarzy
Slonek przedstawił (chyba na gorąco) wrażenia człowieka, który zderzył się z podejściem do życia odmiennym od powszechnie przyjętego. Nagle okazało się, że jego bliski kolega lubi obie płcie. Dalszy tekst jest ciekawym opisem rozterek człowieka, który nie za bardzo wie jak sobie w tej sytuacji poradzić.
Zwalanie na Boga
Przyjaciel wyjaśnił slonkowi swoją decyzję co do preferencji seksualnej. Użył przy tym częstego argumentu:
- Skoro Bóg mnie kocha, to czemu dał mi biseksualną preferencję?
Pytanie, czy rzeczywiście Bóg ją dał, czy dana osoba sama wybrała. Na to nie ma przekonujących dowodów, a co więcej, pojawiły się sygnały, że orientacja seksualna ma związek z poziomem różnych hormonów. Ten jednak częściowo zależy od działania człowieka i jego decyzji. Jesteśmy np. w stanie regulować poziom testosteronu i to w znacznym stopniu (było takie doświadczenie w programie "Brainiac").
Szantażowanie Boga argumentem miłości jest cokolwiek nie na miejscu. To mniej więcej tak, jakby dziecko powiedziało do rodzica: jeśli mnie kochasz, to pozwolisz mi skoczyć na główkę z balkonu.
Niektóre zakazy mają na celu ochronę człowieka przed nim samym. Jeśli spojrzymy w tekst biblijny, to zobaczymy, że sprzeciw wobec homoseksualizmu uzasadniony jest szerszym kontekstem: zakazem stosunków analnych jako upadlających człowieka i fizycznie niebezpiecznych. W świecie zwierząt stosunki homoseksualne występują, ale zawsze wiążą się z wyrażeniem dominacji strony aktywnej nad stroną pasywną. Nie ma tu równorzędności.
Zresztą, podobnie postrzegane jest to np. w islamie, gdzie karze podlega tylko mężczyzna pasywny. Mężczyzna aktywny jest akceptowany. Uzasadniane jest to tym, że pasywny w rozumieniu koranicznym upodlił swoją męskość.
Trzeba przy tym rozróżnić kwestię emocjonalną od fizycznej. Z faktu, że z jakimś mężczyzną łączy mnie szczególnie silne uczucie nie wynika jeszcze, że mam z nim iść do łóżka. Podobnie jak z faktu, że potrafię budować silne związki emocjonalne w wieloma kobietami nie wynika, że mam zdradzać żonę. I tak samo jak z faktu, że lubię patrzeć na dorastające dziewczyny nie wynika jeszcze, że mam stać się pedofilem. Seks nie jest kwestią czysto fizjologiczną i podlega rozumowej świadomej decyzji. Jeśli ktoś rezygnuje z rozumu na rzecz popędu, to jego prawo, ale czemu mam od razu uznawać to za standard? I dotyczy to jednakowo wszystkich preferencji.
Mroczny przedmiot pożądania
Reakcja rezerwy wobec osób homoseksualnych, to kwestia nagłej zmiany ról. W relacjach seksualnych, bez względu na kontekst, występuje często zjawisko traktowania przedmiotowego drugiej osoby jako obiektu seksualnego, przedmiotu pożądania i przedmiotu za pomocą którego zaspokaja się swoje żądze. Obie płcie mają świadomość takiej sytuacji i w relacjach między sobą wykształciły cały system zachowań i relacji mających zagwarantować bezpieczeństwo. Szczególnie dotyczy to strony słabszej, jaką tu bez wątpienia są kobiety. Ale także mężczyźni czują się swobodniej i bezpieczniej mając świadomość, że nie są taksowani i oceniani w kategorii "zdobyczy". Stąd popularność kontaktów i spotkań w ramach jednej płci. Tu po prostu jesteśmy u siebie z takimi jak my. Pojawienie się w tym gronie osoby homoseksualnej powoduje zakłócenie tego "błogostanu", zerwanie poczucia bezpieczeństwa. Podświadomie zaczynam zwracać uwagę na zachowanie, odruchowo stwarzam dystans, pilnuję się, żeby nie stać się przedmiotem. Mężczyźni w towarzystwie homoseksualistów odruchowo zaczynają zachowywać się jak kobiety w towarzystwie nieznajomych mężczyzn. Po prostu, starają się przywrócić poczucie bezpieczeństwa.
Per analogiam, swego czasu z serdeczną przyjaciółką z harcerstwa poczuliśmy, że nasza przyjaźń przekracza pewien próg i zaczynamy wchodzić w związek mimo, że oboje mamy zobowiązania wobec innych osób. Reakcją było natychmiastowe odsunięcie się i ograniczenie kontaktu fizycznego! Dzięki temu przetrwała zarówno nasza przyjaźń, jak i nasze małżeństwa.
To nie brak akceptacji powoduje odsunięcie się, ale właśnie akceptacja połączona z brakiem poczucia bezpieczeństwa.
Rewolucja seksualna i efekt kanarka
Jeszcze w na przełomie XIX i XX wieku takie zachowania, jak obejmowanie się mężczyzn, przytulanie, a nawet całowanie było normalne i nie wywoływało żadnej specjalnej sensacji. W dziełach literatów XIX wieku pocałunki między mężczyznami są objawem braterstwa i nie mają podtekstu seksualnego. Kiedy to uległo zmianie? Podejrzewam, że w okresie rrewolucji seksualnej lat 50-tych i 60-tych, kiedy nagle okazało się, że nieuświadamiany podtekst seksualny może mieć zupełnie niewinne zachowanie. Efekt ten wzmocniły sprawy o molestowanie seksualne. W efekcie każdy zaczął się pilnować, żeby najmniejszym nawet gestem nie zasugerować drugiej osobie "niebezpiecznych" skojarzeń.
Przykładem na to, o czym piszę mogą być "nowoczesne" interpretacje Ostatniej Wieczerzy, gdzie doszukuje się wątków homoseksualnych na podstawie opisu relacji między Jezusem a Janem. Szkopuł w tym, że takie interpretacje pocałunków, czy przytulania są świeżej daty, a 200 lat temu nikt by tak nie pomyślał.
Normą stała się więc oszczędność w okazywaniu sobie uczuć, a całowanie i przytulanie zaczęło uchodzić za "niemęskie". Stąd postrzeganie homoseksualistów jako zniewieściałych, a przez to śmiesznych.
Inny aspekt problemu polega na tym, że przez szczególną manifestację swoich preferencji homoseksualiści wyglądają po prostu śmiesznie w kontekście przyjętych norm ubierania się i wyglądu. W naszej kulturze przyjęło się bowiem, że mężczyzna nie nosi ozdób. Odróżniało to Rzeczpospolitą od np. Francji. Obwieszony biżuterią Henryk Walezy wzbudzał wesołość szlachty nie dlatego, że kojarzył się z homoseksualizmem, ale dlatego że odstawał od przyjętych standardów. Po prostu, efekt kanarka.
Mężczyzna z trwałą i grubym makijażem na twarzy wygląda nietypowo, a reakcją na nietypowość jest zarówno śmiech, jak i agresja.
Prawo wyboru
W moim przekonaniu każdy człowiek zasługuje na szacunek bez względu na to, czy zgadzam się z tym, co robi, czy też nie. Nie muszę akceptować postępowania bliźniego, by go szanować. Jeśli ktoś nie umie okazać szacunku bez akceptacji, to w istocie ujawnia skłonność do fanatyzmu. Tolerancja bowiem polega na tym, że akceptuję człowieka pomimo tego, że się z nim nie zgadzam. Samo pojęcie tolerancji wyklucza bowiem przyznanie racji. Jeśli przyznaję komuś rację, to zgadzam się z nim, a nie toleruję.
Akceptuję tak samo homoseksualistę, jak notorycznego seryjnego monogamistę, czy wielbiciela serialu "Pszczółka Maja". Nie mam potrzeby zgłębiać ich motywacji i rozterek dopóki ich działanie nie wyrządzi krzywdy drugiej osobie.
Człowiek bowiem ma tak skonstruowaną umysłowość, że potrafi uzasadnić dosłownie wszystko. Logicznie i na chłodno można wyprowadzić uzasadnienie zarówno lotu na Księżyc, jak i eksterminacji całego narodu, czy grupy społecznej. W końcu w zbrodniach hitlerowców i komunistów nie było grama emocji, a ich działania były naukowo uzasadnione. Miało to świadczyć o słuszności decyzji. Jednocześnie wiele decyzji ocenionych po latach jako słuszne nie miało żadnego uzasadnienia poza prostym: "Tak stoję, inaczej nie mogę".
Taka jest ich decyzja, taki jest ich wybór. Mogę jedynie powiedzieć jak z mojego punktu widzenia wygląda ich wybór, czy się z nim zgadzam i dlaczego. Co więcej, jako chrześcijanin mam obowiązek przestrzec człowieka, którego postępowanie może zawieść go do potępienia. Decyzja należy do zainteresowanych. Każdy z nas sam podejmuje decyzje i sam ponosi ich dobre i złe skutki.
Ale nawet błędny wybór nie zwalnia z obowiązku szacunku, ani z przyjaźni. Jeśli potrafimy być braćmi tylko dla tych, którzy postępują "słusznie", nie jesteśmy warci miana harcerzy.
Maciek P
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Zwalanie na Boga
Przyjaciel wyjaśnił slonkowi swoją decyzję co do preferencji seksualnej. Użył przy tym częstego argumentu:
- Skoro Bóg mnie kocha, to czemu dał mi biseksualną preferencję?
Pytanie, czy rzeczywiście Bóg ją dał, czy dana osoba sama wybrała. Na to nie ma przekonujących dowodów, a co więcej, pojawiły się sygnały, że orientacja seksualna ma związek z poziomem różnych hormonów. Ten jednak częściowo zależy od działania człowieka i jego decyzji. Jesteśmy np. w stanie regulować poziom testosteronu i to w znacznym stopniu (było takie doświadczenie w programie "Brainiac").
Szantażowanie Boga argumentem miłości jest cokolwiek nie na miejscu. To mniej więcej tak, jakby dziecko powiedziało do rodzica: jeśli mnie kochasz, to pozwolisz mi skoczyć na główkę z balkonu.
Niektóre zakazy mają na celu ochronę człowieka przed nim samym. Jeśli spojrzymy w tekst biblijny, to zobaczymy, że sprzeciw wobec homoseksualizmu uzasadniony jest szerszym kontekstem: zakazem stosunków analnych jako upadlających człowieka i fizycznie niebezpiecznych. W świecie zwierząt stosunki homoseksualne występują, ale zawsze wiążą się z wyrażeniem dominacji strony aktywnej nad stroną pasywną. Nie ma tu równorzędności.
Zresztą, podobnie postrzegane jest to np. w islamie, gdzie karze podlega tylko mężczyzna pasywny. Mężczyzna aktywny jest akceptowany. Uzasadniane jest to tym, że pasywny w rozumieniu koranicznym upodlił swoją męskość.
Trzeba przy tym rozróżnić kwestię emocjonalną od fizycznej. Z faktu, że z jakimś mężczyzną łączy mnie szczególnie silne uczucie nie wynika jeszcze, że mam z nim iść do łóżka. Podobnie jak z faktu, że potrafię budować silne związki emocjonalne w wieloma kobietami nie wynika, że mam zdradzać żonę. I tak samo jak z faktu, że lubię patrzeć na dorastające dziewczyny nie wynika jeszcze, że mam stać się pedofilem. Seks nie jest kwestią czysto fizjologiczną i podlega rozumowej świadomej decyzji. Jeśli ktoś rezygnuje z rozumu na rzecz popędu, to jego prawo, ale czemu mam od razu uznawać to za standard? I dotyczy to jednakowo wszystkich preferencji.
Mroczny przedmiot pożądania
Reakcja rezerwy wobec osób homoseksualnych, to kwestia nagłej zmiany ról. W relacjach seksualnych, bez względu na kontekst, występuje często zjawisko traktowania przedmiotowego drugiej osoby jako obiektu seksualnego, przedmiotu pożądania i przedmiotu za pomocą którego zaspokaja się swoje żądze. Obie płcie mają świadomość takiej sytuacji i w relacjach między sobą wykształciły cały system zachowań i relacji mających zagwarantować bezpieczeństwo. Szczególnie dotyczy to strony słabszej, jaką tu bez wątpienia są kobiety. Ale także mężczyźni czują się swobodniej i bezpieczniej mając świadomość, że nie są taksowani i oceniani w kategorii "zdobyczy". Stąd popularność kontaktów i spotkań w ramach jednej płci. Tu po prostu jesteśmy u siebie z takimi jak my. Pojawienie się w tym gronie osoby homoseksualnej powoduje zakłócenie tego "błogostanu", zerwanie poczucia bezpieczeństwa. Podświadomie zaczynam zwracać uwagę na zachowanie, odruchowo stwarzam dystans, pilnuję się, żeby nie stać się przedmiotem. Mężczyźni w towarzystwie homoseksualistów odruchowo zaczynają zachowywać się jak kobiety w towarzystwie nieznajomych mężczyzn. Po prostu, starają się przywrócić poczucie bezpieczeństwa.
Per analogiam, swego czasu z serdeczną przyjaciółką z harcerstwa poczuliśmy, że nasza przyjaźń przekracza pewien próg i zaczynamy wchodzić w związek mimo, że oboje mamy zobowiązania wobec innych osób. Reakcją było natychmiastowe odsunięcie się i ograniczenie kontaktu fizycznego! Dzięki temu przetrwała zarówno nasza przyjaźń, jak i nasze małżeństwa.
To nie brak akceptacji powoduje odsunięcie się, ale właśnie akceptacja połączona z brakiem poczucia bezpieczeństwa.
Rewolucja seksualna i efekt kanarka
Jeszcze w na przełomie XIX i XX wieku takie zachowania, jak obejmowanie się mężczyzn, przytulanie, a nawet całowanie było normalne i nie wywoływało żadnej specjalnej sensacji. W dziełach literatów XIX wieku pocałunki między mężczyznami są objawem braterstwa i nie mają podtekstu seksualnego. Kiedy to uległo zmianie? Podejrzewam, że w okresie rrewolucji seksualnej lat 50-tych i 60-tych, kiedy nagle okazało się, że nieuświadamiany podtekst seksualny może mieć zupełnie niewinne zachowanie. Efekt ten wzmocniły sprawy o molestowanie seksualne. W efekcie każdy zaczął się pilnować, żeby najmniejszym nawet gestem nie zasugerować drugiej osobie "niebezpiecznych" skojarzeń.
Przykładem na to, o czym piszę mogą być "nowoczesne" interpretacje Ostatniej Wieczerzy, gdzie doszukuje się wątków homoseksualnych na podstawie opisu relacji między Jezusem a Janem. Szkopuł w tym, że takie interpretacje pocałunków, czy przytulania są świeżej daty, a 200 lat temu nikt by tak nie pomyślał.
Normą stała się więc oszczędność w okazywaniu sobie uczuć, a całowanie i przytulanie zaczęło uchodzić za "niemęskie". Stąd postrzeganie homoseksualistów jako zniewieściałych, a przez to śmiesznych.
Inny aspekt problemu polega na tym, że przez szczególną manifestację swoich preferencji homoseksualiści wyglądają po prostu śmiesznie w kontekście przyjętych norm ubierania się i wyglądu. W naszej kulturze przyjęło się bowiem, że mężczyzna nie nosi ozdób. Odróżniało to Rzeczpospolitą od np. Francji. Obwieszony biżuterią Henryk Walezy wzbudzał wesołość szlachty nie dlatego, że kojarzył się z homoseksualizmem, ale dlatego że odstawał od przyjętych standardów. Po prostu, efekt kanarka.
Mężczyzna z trwałą i grubym makijażem na twarzy wygląda nietypowo, a reakcją na nietypowość jest zarówno śmiech, jak i agresja.
Prawo wyboru
W moim przekonaniu każdy człowiek zasługuje na szacunek bez względu na to, czy zgadzam się z tym, co robi, czy też nie. Nie muszę akceptować postępowania bliźniego, by go szanować. Jeśli ktoś nie umie okazać szacunku bez akceptacji, to w istocie ujawnia skłonność do fanatyzmu. Tolerancja bowiem polega na tym, że akceptuję człowieka pomimo tego, że się z nim nie zgadzam. Samo pojęcie tolerancji wyklucza bowiem przyznanie racji. Jeśli przyznaję komuś rację, to zgadzam się z nim, a nie toleruję.
Akceptuję tak samo homoseksualistę, jak notorycznego seryjnego monogamistę, czy wielbiciela serialu "Pszczółka Maja". Nie mam potrzeby zgłębiać ich motywacji i rozterek dopóki ich działanie nie wyrządzi krzywdy drugiej osobie.
Człowiek bowiem ma tak skonstruowaną umysłowość, że potrafi uzasadnić dosłownie wszystko. Logicznie i na chłodno można wyprowadzić uzasadnienie zarówno lotu na Księżyc, jak i eksterminacji całego narodu, czy grupy społecznej. W końcu w zbrodniach hitlerowców i komunistów nie było grama emocji, a ich działania były naukowo uzasadnione. Miało to świadczyć o słuszności decyzji. Jednocześnie wiele decyzji ocenionych po latach jako słuszne nie miało żadnego uzasadnienia poza prostym: "Tak stoję, inaczej nie mogę".
Taka jest ich decyzja, taki jest ich wybór. Mogę jedynie powiedzieć jak z mojego punktu widzenia wygląda ich wybór, czy się z nim zgadzam i dlaczego. Co więcej, jako chrześcijanin mam obowiązek przestrzec człowieka, którego postępowanie może zawieść go do potępienia. Decyzja należy do zainteresowanych. Każdy z nas sam podejmuje decyzje i sam ponosi ich dobre i złe skutki.
Ale nawet błędny wybór nie zwalnia z obowiązku szacunku, ani z przyjaźni. Jeśli potrafimy być braćmi tylko dla tych, którzy postępują "słusznie", nie jesteśmy warci miana harcerzy.
Maciek P
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.