Nawigacja
hm. Marian Antonik: Agresja rodzi się w głowie

Przeczytałem ostatnio, że obecnie żyjemy w świecie 3.0 czyli cyfrowym, a tacy jak ja wywodzą się ze świata analogowego. Analogowi powoli odchodzą w przeszłość , zanim to jednak nastąpi i świat cyfrowy pochłonie nas bez reszty my analogowi zdecydowanie mamy coś ważnego do zrobienia. Jedną z istotnych cech świata analogowego odróżniającą go od cyfrowego była i jest między innymi komunikacja pomiędzy ludźmi. 


Dziś słowo mało znaczy, a język stał się bardzo marny. Ponieważ można je wypowiedzieć nie spotykając drugiego człowieka ( jak pisał ks. Tischner) twarzą w twarz, to ludziom odwagi przybyło, tak więc klepią na lewo i prawo swoje mądrości, kompensując tym swoje porażki, leczą kompleksy i niepowodzenia, siejąc w sieci przysłowiowy hejt i agresję. Dziś obrażanie, gnębienie słowne, wrzucanie karykatur , obrazków, czy używanie wulgaryzmów już nawet mało kogo rusza. Tak przyzwyczailiśmy się do tego internetowego rynsztoka, że zaczynamy tracić czujność.
Agresja rodzi się w głowie, a słowa powtarzane często przebudowują naszą wizję świata, wpływają na nasze emocje i w konsekwencji doprowadzają do czynów. 


Wspomniany już wcześniej ksiądz Tischner porównywał nasze życie do dramatu , w którym my ludzie odgrywamy swoje role na scenie życia. Mam coraz częściej odczucie, że naszą sceną jest arena – arena wojny, póki co jeszcze na słowa- jednak wiemy doskonale, że ze słów rodzi się działanie.


My ludzie ze świata analogowego jeszcze potrafimy się temu oprzeć, ale co z kolejnymi pokoleniami?

W moim dzieciństwie jak miałem przysłowiową kosę z kumplami to mogliśmy sobie nawrzucać face to face, a jak poziom adrenaliny był większy to daliśmy sobie po razie, by następnego dnia zagrać razem w jednej drużynie w nogę. Dziś zamiast tego „człowiek cyfrowy” wrzuci obraźliwy lub zmanipulowany tekst, przerobione lub zmontowane zdjęcie swojego adwersarza i rozpocznie kampanię hejtu, często w ten sposób zaszczuwając drugiego człowieka nie wychodząc z domu. Niby to proste i łatwe do zdiagnozowania i wiemy jak sobie z tym poradzić – jednak sobie nie radzimy. Dzisiaj każda wymiana zdań w necie może przerodzić się konflikt i wojnę. A jak ośmielisz się mieć swoje zdanie to natychmiast rzucą się na Ciebie przeciwnicy i będą Ci udowadniać kim jesteś.

Ktoś powie „ no to może lepiej nie istnieć, nie wyrażać sowich poglądów, a będziesz miał spokój”.

Chyba jednak nie - nie chodzi przecież o wychów pokolenia lemingów, chowających głowę w piasek , bez własnego zdania. Jedną z dróg jest nauka ( znów wydaje się że to banał ) dialogu. Oczywiście od razu rodzi się pytanie jak ten dialog definiujemy.


Żeby jednak w dialog wejść, potrzebna jest pokora, pod warunkiem, że zdajemy sobie sprawę, iż pokora to nie uległość. Pokora to umiejętność akceptowania świata z innymi , piszę akceptowania świata z innymi ale niekoniecznie uznawania go za swój. Konformizm daje tylko pozory spokojnego życia. Życie według swojego świata wartości, wierność sobie, swoim zasadom i tradycjom – jest ważna. Jak zatracimy swoją tożsamość i będziemy ulegać modom, agresji kulturowej innych środowisk, rezygnować ze swojego zdania w imię źle rozumianej tolerancji to kim będziemy ? Zmasowany atak tych co wiedzą lepiej jakie mamy mieć przekonania, zwyczaje , wybory życiowe sprawia, że chowamy się do sowich „ kryjówek” i niepostrzeżenie stajemy się kimś innym. Czasem przychodzi opamiętanie, jak pisał Jaspers najczęściej w sytuacjach granicznych i to niekoniecznie jest wówczas przyjemne.


Nie możemy ignorować postępu - świat cyfrowy zmienia nasze życie i to nie dlatego, że zamiast mapy prowadzi nas GPS, ale dlatego, że tak mocno ingeruje w nasze życie, postawy, postrzeganie świata , że na naszych oczach wyrasta pokolenie innych ludzi i to w tempie niespotykanym dotąd w historii. 

Rozluźniają się więzi, - znika intymność w kontaktach - zamiast szukania głębi przeżywania „ spotkań z drugim”, zanurzamy się w świat wirtualny. Zamiast do kogoś zadzwonić i pogadać piszemy wiadomość. Niby wymieniamy się komunikatami ale czy na pewno przeżywamy tą samą jakość spotkania.

Jesteśmy na wojnie a w wojnie biorą udział plemiona. I nawet jak chcesz i zachowujesz swoją tożsamość, to i tak Cię ktoś wrzuci do jednego z nich.
Przed nami „ analogowymi” ogromne wychowawcze wyzwanie – zadbać o dialog bez agresji, nauczyć nowe pokolenie, że szacunek do drugiego człowieka zaczyna się od zwykłego dzień dobry, dziękuję i przepraszam, a kończy na stwierdzeniu – nie zgadzam się z Twoja wizją świata ale masz do niej prawo i nie jesteś moim wrogiem.

Chyba najwyższy czas na gruntowane poszukiwanie dobrej drogi do życia w świecie cyfrowym. Jeśli nic nie zrobimy, jeśli nadal będziemy uczestniczyć w tym hejtowym cyfrowym szaleństwie, jeśli będziemy ignorować docierające do nas sygnały, to nie będziemy musieli czekać na katastrofę ekologiczną( też od wielu lat skutecznie jesteśmy głusi na sygnały ze świata), w końcu sami się pozabijamy w imię tolerancji, prawdy , wyznawanej religii lub jej braku.

A jeśli nawet nie skończy się to wojną, to powoli skazujemy się na umieranie w samotności w towarzystwie swojego smartfona - w końcu on nam powie to co będziemy chcieli usłyszeć, wystarczy, że będziemy mieli odpowiednią aplikację.


Social Sharing: Facebook Google Tweet This