Nawigacja
Zerwany Zjazd ... XVIII Zjazd ZHP - 09.12.1956, Warszawa

Zerwany Zjazd ... XVIII Zjazd ZHP - 09.12.1956, Warszawa

Właściwie to ... zerwany i ... zapomniany.

A w w zamian wciskana jest bajka o "zbiórce łódzkiej", nazywanej zjazdem.

Dlatego warto przypominać o ..."zerwanym i zapomnianym" XVIII Zjeździe ZHP.

 

Jednym z ważniejszych efektów odwilży w 1956 r. i osłabienia monopolistycznej władzy pzpr w Polsce było spontaniczne odradzanie się ruchu harcerskiego, brutalnie zepchniętego do podziemia, lub represjami zmuszonego do ukrycia. ZHP, odrodzony po wojnie i niezwykle popularny w społeczeństwie, dzięki legendzie Szarych Szeregów, został w 1949/50 latach brutalnie zlikwidowany, ale środkami policyjnych represji. Formalnie nadal istniał. 
Bez aktualizacji wpisów do wojewódzkich rejestrów stowarzyszeń, wszystkie spontaniczne działania w 1956 r nie przyniosły by reaktywacji. Dzięki "przeoczeniu" (to osobne zagadnienie, dlaczego pzpr pozostawiła część przedwojennego ustawodawstwa) NIE dokonały władze w 1950 r. skreślenia ZHP z rejestru, obowiązującego zgodnie z Ustawą o Stowarzyszeniach Wyższej Użyteczności. (BTW, ta Ustawa, przedwojenna (!) obowiązywała aż do Okrągłego Stołu, i z jej mocy ZHP miało silną pozycję wobec innych "młodzieżowych" związków.) Wystarczyło wpisać nowe składy Komend Chorągwi w rejestrach wojewódzkich. Pierwsza uczyniła to Chorągiew Krakowska, co znacząco wpłynęło na zmianę stanowiska zawiązanego Komitetu Odrodzenia ZHP i A. Kamińskiego. Z tegoż faktu wynika parę innych spraw, w zupełnie innym świetle stawiających całą reaktywację, "przykrywanych" przez wiele lat oficjalną narracją. Wymaga to nadal dokładnych badań historyków. Choćby sprawa Statutu, cały czas obowiązywał ... przedwojenny, zmieniony dopiero na Zjeździe w 1959. W 1956 r. delegaci wszystkich (!) Chorągwi jechali nie do Łodzi, a do Warszawy. Prowadzący zwołany tam Zjazd Delegatów druh Stefan Mirowski, przerwał go w porozumieniu [prawdopodobnie] z A. Kamińskim, żeby udać się na naradę działaczy harcerskich (ohpl) w Łodzi, która była wyraźną kontrą wobec spontanicznie odradzającego się ZHP. Wspólne ustalenia delegatów na Zjazd Warszawski z uczestnikami "łódzkiej narady", które nastąpiły pod kuratelą ministra Bińkowskiego "spacyfikowały" niezależność reaktywacji ZHP, ale umożliwiły dalsze jawne dzialanie Związku.


(...) Gdzieś na początku grudnia 1956 r. przyjechał do Gliwic dh Zygmunt Faber z Krakowa, odszukał swego dobrego znajomego z dawnych harcerskich lat, druha phm. Zbigniewa Gregorowicza i przekazał mu następującą, na wpół poufną, wiadomość: W niedzielę, 9 grudnia, odbędzie się w Warszawie zjazd dawnych instruktorów ZHP. Koniecznie musi ktoś od was na nim być! Podał też punkt kontaktowy, w którym należy się zgłosić: Dh Berka, Warszawa, ul. Filtrowa 59 m. 8. Dh Zbyszek Gregorowicz nie dysponował wolnym czasem, zatelefonował więc do mnie i powiedział: W Warszawie szykuje się jakiś zjazd instruktorów ZHP, powinien ktoś od nas tam być, abyśmy wiedzieli, co się dzieje, może byś ty pojechał. Zgodziłem się.
Nocnym pociągiem pojechałem do Warszawy, na miejscu byłem w niedziele rano około piątej, odczekawszy trochę na dworcu, około szóstej poszedłem pod wskazany adres. Na mój dzwonek drzwi otworzył jakiś młody mężczyzna i wówczas zobaczyłem, że w mieszkaniu tym leży pokotem na podłodze i śpi mnóstwo ludzi. Leżeli wszędzie: w pokojach, kuchni, w przedpokoju aż do samych drzwi wejściowych. Zrobiło to na mnie wrażenie jakiejś zorganizowanej konspiracji. Człowiek, który mi otworzył drzwi, przeprosił, że nie może mnie już przyjąć, bo w mieszkaniu nie da się nawet szpilki wetknąć (co wyraźnie widziałem), podał mi natomiast adres miejsca zjazdu: Muzeum Miasta Warszawy - Stary Rynek - godz. 9.00.
Pochodziłem trochę po mieście, zjadłem śniadanie w jakimś barze i około 8.30 przybyłem na wyznaczone miejsce. Zaczynali się schodzić uczestnicy zjazdu. Boże! Cóż to było za towarzystwo. Same instruktorki i instruktorzy, znaczna ich część w mundurach, z licznymi odznaczeniami, niektórzy ze złotymi i srebrnymi sznurami. Od siedmiu lat nie widziałem umundurowanych instruktorów, a tu ich takie mnóstwo. Poczułem się nieswojo, ja, Harcerz Rzeczypospolitej, który w latach 1948-49 pełnił zaledwie funkcję drużynowego, a tu kwiat instruktorów ZHP. W dodatku nie zauważyłem żadnej znajomej twarzy.
Zbierano się w sali wykładowej, na której organizatorzy sprawnie instalowali aparaturę nagłaśniającą i robili ostatnie przygotowania.
A nastrój na sali był wspaniały. Wszyscy roześmiani, pełni zapału i entuzjazmu. Co chwilę jakieś grupy witały serdecznie nowo przybywających, jak dobrzy znajomi, którzy nie widzieli się kilka lub kilkanaście lat.

Zjazd rozpoczął się o 9.00, otworzył go i prowadził dh Stefan Mirowski [...]. Poinformował on, że celem zjazdu jest próba reaktywowania ZHP przez grono instruktorów harcerskich, a także, że od wczoraj (8 grudnia) w Łodzi odbywa się zjazd działaczy OHPL oraz, że również w Łodzi dh hm. Aleksander Kamiński zaprosił do swego mieszkania dwadzieścia kilka osób spośród najstarszych instruktorek i instruktorów harcerskich, ażeby w ich gronie zastanowić się nad sposobem i zasadami odrodzenia ZHP. Dh Mirowski poinformował również, że na zjeździe OHPL w Łodzi jest nasz informator, który telefonicznie relacjonuje, co się tam dzieje.

Następnie dh Mirowski zaapelował mniej więcej tymi słowy: Ażeby obrady nasze były prawomocne, musimy stwierdzić, że na sali są przedstawiciele wszystkich chorągwi ZHP istniejących w latach 1945-1949. Proszę przedstawicieli chorągwi o głośne i wyraźne zgłaszanie swej obecności, tym bardziej, że obrady nasze są nagrywane. 

Zaczęli podnosić się delegaci i gromkim głosem meldować: Zgłaszam Chorągiew Krakowską! Zgłaszam Chorągiew Gdańską! Zgłaszam Chorągiew Mazowiecką! - itd. itd. Słuchałem tego z zapartym tchem, czekając, kto zgłosi naszą Chorągiew Śląsko-Dąbrowską. Bez skutku.
Zgłaszanie skończyło się, zapadła cisza. Zrozumiałem, że ze Śląska prawdopodobnie nie ma oprócz mnie nikogo. Opadły mnie wątpliwości; no bo, Boże drogi, kto upoważnił mnie do reprezentowania całej chorągwi? Ale nie było czasu do namysłu, zdecydowałem się i ze zdenerwowania zamiast krzyknąć: Zgłaszam Chorągiew Śląsko-Dąbrowską! - huknąłem: Zgłaszam Śląsk!

Dh Mirowski zrozumiał to i z widoczną ulgą ogłosił: Na sali są przedstawiciele wszystkich chorągwi, a więc obrady nasze są prawomocne.

W moim notatniku harcerskim z tego okresu zapisałem w ten oto sposób główne cele naszego zjazdu, które podał na wstępie dh Stefan Mirowski:
1. Powołanie Tymczasowej Naczelnej Rady Harcerskiej
2. Powołanie Tymczasowej Głównej Kwatery
3. Wprowadzenie demokratyzacji harcerstwa
4. Zapewnienie wpływu instruktorów na wychowanie młodzieży
5. Rewindykacja majątku ZHP.

Rozpoczęły sie burzliwe obrady. Po dwóch, może trzech godzinach obrad na sale wpadł zdyszany człowiek, który coś przekazał dh. Mirowskiemu.

Po chwili przewodniczący obrad ogłosił mniej więcej co następuje: Dostałem wiadomość, że na zjeździe OHPL w Łodzi przystępują do podejmowania uchwał. Nie możemy pozwolić, ażeby zrobiono to bez naszego udziału. Co robimy? 

Po krótkiej wymianie zdań zapadła decyzja: Przerywamy obrady i jedziemy do Łodzi.

Zarządzono przerwę, a organizatorzy zaczęli poszukiwać środków transportu. Byłem zdumiony ich operatywnością, bo już wkrótce podjechały dwa autobusy przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej (a przecież była to niedziela). Załadowaliśmy je po dachy, bo nawet w przejściach stał zbity tłum instruktorów - hucznie i gwarnie ruszyliśmy do Łodzi. (...)

[hm. T.Pielasz, relacja z publikacji pod red. W.J.Katnera, Łódź 1997. ]


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.