Nawigacja
Wilk Samotnik: A może po prostu my się już nie nadajemy do skautingu?
- Drukuj
- 22 gru 2009
- Prosto w oczy !
- 9923 czytań
- 12 komentarze
Uderzył mnie post pod artykułem o skautingu w Na Tropie:
"Może i członkostwo w WOSMie i WAGGGSie oferuje możliwości wyjazdów za granicę,
ale przydałoby się też spojrzeć na to z drugiej strony. Choćby taki wyjazd na Jambo to grube pieniądze, a przecież każdy ma swoje obozy, gdzie pewnie większość z nas jest kadrą i pełno innych wydatków na co dzień. Jeśli ktoś ma rodziców skorych do finansowania zagranicznych wycieczek to świetnie, ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus. Jasne, można pozyskać sponsorów, ale wymaga to sporego szczęścia i wysłania kilkudziesięciu maili z prośbą o kasę - dla mnie to lekko niehonorowe.
A jeśli chodzi o pomoc chorągwi, to jeszcze nigdy jej nie uświadczyłem, choć kilka razy się do niej zwracaliśmy. Nie rozumiem tego dziwnego entuzjazmu i będąc instruktorem mogę śmiało powiedzieć, że członkostwo w WOSMie to dla mnie tylko lilijka na mundurze i historia"
12.12.2009 Suchy / post pod artem w listopadowym Na Tropie/
Ilekroć jestem w Londynie, zawsze znajduję chwilę, by wpaść do pięknej kamieniczki Skautek, naprzeciw Galerii Królowej umieszczonej w stajniach pałacu Buckingham, o parę numerów dalej od słynnego dla Polaków Hotelu Rubens. W wygodnych i przestronnych salkach w przyziemiu zawsze jest coś ciekawego. A to znakomite materiały kształceniowe lub filmiki i zdjęcia z aktualnej pracy albo jakaś fajna zbiórka i zawsze można sympatycznie porozmawiać. A jest o czym. Gajdki są rewelacyjne programowo i metodycznie. One nie rzucają haseł o nowoczesnym programie i 21 wieku, one takie po prostu są! Cóż, bilet do Londynu, to przy odrobinie sprytu 154 zł. w obie strony. Dla jednych mało, dla innych dużo... A gdzie harcerska przedsiębiorczość? Z Londynu rzut beretem do Gilwell, legendarnego ośrodka kształcenia drużynowych -Woodbadge. My mieliśmy nasze wspaniałe kursy wigierskie - modelowe kształcenie Woodbadge. Tyle, że z bardziej lub mniej usprawiedliwionych powodów po prostu zapomnieliśmy jak się to robi. My szkolimy - my "profesjonalizujemy" kandydatów na drużynowych. Czy tak robią skautingi w świecie, którym przybywa członków do tego stopnia, że do drużyn są robione... listy oczekujących na przyjęcie? Nie za bardzo, ale to, jak oni to robią trzeba poznać, podpatrzyć. My, z naszym dzisiejszym harcerstwem coraz bardziej odstajemy od skautowej rodziny. Karykaturalne zapatrzenie w "tradycję", obregulaminowienie wszystkiego, co tylko można skodyfikować, jakiś dziwny militaryzm i radość ze "stania obok wojska" na apelach - to porażająca wizja harcerstwa, które ma ponoć być wspaniałe i prawdziwie skautowe wobec "plastikowego skautingu".
Wystarczy jeden wyjazd na jakiekolwiek skautowe jambo, by zobaczyć różnicę. Wystarczy pogadać lub włączyć się w wolontariat IST, zaśpiewać z tłumem radosnej młodzieży w skautowych t-shirtach i kolorowych czapeczkach (a nie... rekonstrukcyjnych mundurach z epoki kolonialnej), by poczuć skautowego bluesa !
Acha, trzeba jeszcze chociaż w średnim stopniu władać jednym z języków uznawanych za międzynarodowe. No cóż, o tym to już nie mówimy w drużynach? Uczcie się języków, jest masę czatów skautowych, stron w necie są tysiące. Nic, tylko praktycznie uczyć się angielskiego! Pamiętam, gdy na zimowisku Szczepu kursanci na naszej radiostacji amatorskiej opanowali podstawy języka w stopniu umożliwiającym rozmowę w dwa tygodnie! Mieli motywację, słyszeli cały świat. Czy dziś drużynowy nie potrafi rozbudzić w swych harcerzach motywacji do wyjścia w świat? Nie potrafi wypełnic licznych ankiet aplikacyjnych na nierzadko dofinansowywane kursy i staże dla drużynowych? Nie potrafi, bo wstydzi się swojej nieznajomosci języków. A może by tak wymagać FCE lub odpowiedników na przewodnika? Wtedy wogóle nie będzie pewnie chętnych na kursy. No tak, chorągiew nie pomaga, nikt nie wspiera, słowem "nie da się nic"!
O jakieś 30 kilometrów od naszej otwartej granicy z Czechami i Słowacją odbywają się co parę miesięcy arcyciekawe skautowo - puszczańskie Zloty. Bierze w nich udział trochę harcerek i harcerzy z Polski. Trochę, bo przecież nic o tym nie wiemy. Nie potrafimy "wyczaić" tych rewelacyjnych spotkań, na których np. puszczaństwo jest codzienną skautową praktyką, a nie sztuką dla sztuki, uprawianą przez paru szamanów i oglądaną z podziwem na warsztatach, ale nie podejmowaną w drużynach, bo to za trudne... A skauci jakoś mogą. I to jak! Całe Jambo w Szwecji będzie takie właśnie. Trudne? To znaczy skautowe - wystarczy obejrzeć ze 30 promocyjnych filmików Boy Scouts of America na youtubie. Tylko znowu ten język! Na stronie głównej Związku i na polskiej oficjalnej stronie Jambo w Szwecji jest banner WAGGGS, od dawna okrojony o połowę. I nie ma na to żadnej siły!"Girls worldwide say..." i? Odpowiem tak : Girls worldwide say, that our knowledge of English is very bad! "Dziewczęta na całym świecie mówią... " i.... co te dziewczeta mówią ? (... że nasza znajomość angielskiego jest bardzo zła!).
Faktycznie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Suchy w powyższym poście miał rację. Skautowy ekspres już odjechał i pędzi jak francuski superpociag. My raczej już w takim stylu jak nasz nie dogonimy skautowego świata. Baden Powell na Jambo w Godollo powiedział o Polakach - jesteście we wszystkim najlepsi! No tak , ale moja macierzysta 14 KDH na to Jambo doszła obozem wędrownym w dwa tygodnie. A za dwa lata trzeba by... przepłynąć lub obejść Bałtyk. Cóż, szkoda kasy na ten skauting - my się już do niego chyba nie nadajemy !
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
"Może i członkostwo w WOSMie i WAGGGSie oferuje możliwości wyjazdów za granicę,
ale przydałoby się też spojrzeć na to z drugiej strony. Choćby taki wyjazd na Jambo to grube pieniądze, a przecież każdy ma swoje obozy, gdzie pewnie większość z nas jest kadrą i pełno innych wydatków na co dzień. Jeśli ktoś ma rodziców skorych do finansowania zagranicznych wycieczek to świetnie, ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus. Jasne, można pozyskać sponsorów, ale wymaga to sporego szczęścia i wysłania kilkudziesięciu maili z prośbą o kasę - dla mnie to lekko niehonorowe.
A jeśli chodzi o pomoc chorągwi, to jeszcze nigdy jej nie uświadczyłem, choć kilka razy się do niej zwracaliśmy. Nie rozumiem tego dziwnego entuzjazmu i będąc instruktorem mogę śmiało powiedzieć, że członkostwo w WOSMie to dla mnie tylko lilijka na mundurze i historia"
12.12.2009 Suchy / post pod artem w listopadowym Na Tropie/
Ilekroć jestem w Londynie, zawsze znajduję chwilę, by wpaść do pięknej kamieniczki Skautek, naprzeciw Galerii Królowej umieszczonej w stajniach pałacu Buckingham, o parę numerów dalej od słynnego dla Polaków Hotelu Rubens. W wygodnych i przestronnych salkach w przyziemiu zawsze jest coś ciekawego. A to znakomite materiały kształceniowe lub filmiki i zdjęcia z aktualnej pracy albo jakaś fajna zbiórka i zawsze można sympatycznie porozmawiać. A jest o czym. Gajdki są rewelacyjne programowo i metodycznie. One nie rzucają haseł o nowoczesnym programie i 21 wieku, one takie po prostu są! Cóż, bilet do Londynu, to przy odrobinie sprytu 154 zł. w obie strony. Dla jednych mało, dla innych dużo... A gdzie harcerska przedsiębiorczość? Z Londynu rzut beretem do Gilwell, legendarnego ośrodka kształcenia drużynowych -Woodbadge. My mieliśmy nasze wspaniałe kursy wigierskie - modelowe kształcenie Woodbadge. Tyle, że z bardziej lub mniej usprawiedliwionych powodów po prostu zapomnieliśmy jak się to robi. My szkolimy - my "profesjonalizujemy" kandydatów na drużynowych. Czy tak robią skautingi w świecie, którym przybywa członków do tego stopnia, że do drużyn są robione... listy oczekujących na przyjęcie? Nie za bardzo, ale to, jak oni to robią trzeba poznać, podpatrzyć. My, z naszym dzisiejszym harcerstwem coraz bardziej odstajemy od skautowej rodziny. Karykaturalne zapatrzenie w "tradycję", obregulaminowienie wszystkiego, co tylko można skodyfikować, jakiś dziwny militaryzm i radość ze "stania obok wojska" na apelach - to porażająca wizja harcerstwa, które ma ponoć być wspaniałe i prawdziwie skautowe wobec "plastikowego skautingu".
Wystarczy jeden wyjazd na jakiekolwiek skautowe jambo, by zobaczyć różnicę. Wystarczy pogadać lub włączyć się w wolontariat IST, zaśpiewać z tłumem radosnej młodzieży w skautowych t-shirtach i kolorowych czapeczkach (a nie... rekonstrukcyjnych mundurach z epoki kolonialnej), by poczuć skautowego bluesa !
Acha, trzeba jeszcze chociaż w średnim stopniu władać jednym z języków uznawanych za międzynarodowe. No cóż, o tym to już nie mówimy w drużynach? Uczcie się języków, jest masę czatów skautowych, stron w necie są tysiące. Nic, tylko praktycznie uczyć się angielskiego! Pamiętam, gdy na zimowisku Szczepu kursanci na naszej radiostacji amatorskiej opanowali podstawy języka w stopniu umożliwiającym rozmowę w dwa tygodnie! Mieli motywację, słyszeli cały świat. Czy dziś drużynowy nie potrafi rozbudzić w swych harcerzach motywacji do wyjścia w świat? Nie potrafi wypełnic licznych ankiet aplikacyjnych na nierzadko dofinansowywane kursy i staże dla drużynowych? Nie potrafi, bo wstydzi się swojej nieznajomosci języków. A może by tak wymagać FCE lub odpowiedników na przewodnika? Wtedy wogóle nie będzie pewnie chętnych na kursy. No tak, chorągiew nie pomaga, nikt nie wspiera, słowem "nie da się nic"!
O jakieś 30 kilometrów od naszej otwartej granicy z Czechami i Słowacją odbywają się co parę miesięcy arcyciekawe skautowo - puszczańskie Zloty. Bierze w nich udział trochę harcerek i harcerzy z Polski. Trochę, bo przecież nic o tym nie wiemy. Nie potrafimy "wyczaić" tych rewelacyjnych spotkań, na których np. puszczaństwo jest codzienną skautową praktyką, a nie sztuką dla sztuki, uprawianą przez paru szamanów i oglądaną z podziwem na warsztatach, ale nie podejmowaną w drużynach, bo to za trudne... A skauci jakoś mogą. I to jak! Całe Jambo w Szwecji będzie takie właśnie. Trudne? To znaczy skautowe - wystarczy obejrzeć ze 30 promocyjnych filmików Boy Scouts of America na youtubie. Tylko znowu ten język! Na stronie głównej Związku i na polskiej oficjalnej stronie Jambo w Szwecji jest banner WAGGGS, od dawna okrojony o połowę. I nie ma na to żadnej siły!"Girls worldwide say..." i? Odpowiem tak : Girls worldwide say, that our knowledge of English is very bad! "Dziewczęta na całym świecie mówią... " i.... co te dziewczeta mówią ? (... że nasza znajomość angielskiego jest bardzo zła!).
Faktycznie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Suchy w powyższym poście miał rację. Skautowy ekspres już odjechał i pędzi jak francuski superpociag. My raczej już w takim stylu jak nasz nie dogonimy skautowego świata. Baden Powell na Jambo w Godollo powiedział o Polakach - jesteście we wszystkim najlepsi! No tak , ale moja macierzysta 14 KDH na to Jambo doszła obozem wędrownym w dwa tygodnie. A za dwa lata trzeba by... przepłynąć lub obejść Bałtyk. Cóż, szkoda kasy na ten skauting - my się już do niego chyba nie nadajemy !
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
W kolejnym miejscu pojawiła się informacja związana z banerm WAGGGS na stronie ZHP. Jeszce raz więc pisze i wyjaśniam.
Logo WAGGGS, które jest na stronie zhp.pl nie jest okaleczone i nie jest okrojone.
Zgodnie z dokumentami WAGGGS logo to: koniczynka, nazwa organizacji (w jednym z trzech języków - angielskim, hiszpańskim lub francuskim) oraz hasło girls worldwide say. Girls worldwide say nie tłumaczy się na żadne języki, zostaje zawsze w języku angielskim.
Dodatkowo w logo mogą znaleźć się informacje mówiące o tym kim jesteśmy, co robimy i w co wierzymy (nie chodzi tutaj o religię) (my - organizacja). Hasło "discover your potential" jest jednym z wielu możliwych, które może zostać dodane - wyjaśnia misję WAGGGS. Zamiast "discover your potential" można też wykorzystać "build a better world" lub "10 milion girls... 1 voice" (opisujący wizję). Można też dodać hasła opisujące co robimy w organizacji (adventure, friendship, fun,challenge...), tematyke działań (we have the right to be happy) i informacje o naszym rzecznictwie.
pozdrawiam,
Inga
hm. Inga Rusin HR
komisarka zagraniczna ZHP
Druhno Ingo, na logo WAGGGS jest PEŁNE ZDANIE, niezależnie od tego, co jest w drugiej części, po "Girls worldwide say.....whatever... " umieszczanie na naszych stronach samego zdanka bez dopełnienia go tym , o czym piszesz, jest okrojeniem banneru. I nie ma sensu. A to że "girls worldwide say .... " się nie tłumaczy z jęz ang. na żadne języki ? ....tłumaczy się druga część w każdym z oficjalnych języków tylko że nie dzieje się tak na naszych stronach - widać mamy sobie to zgadywać "...what do they say ? " Proponuję " .. that there are nice boys in Poland, and they will go to Sweden "
"...what do they say ? I say: I wanna see y'a Frankenstein'a
..what do they say ? I say: I wanna see y'a Frankenstein'a
u aaau aaau aaau....
Nie myślałem że tego pląsa mogę wyprowadzic z logo WAGGGS-a
"WAGGGS logo guidelines" wyraźnie określa, jak wygląda logo WAGGGS:
This is our new 'logo' which is made up of the Trefoil, our name 'World Association of Girl Guides and Girl Scouts' and the new phrase 'girls worldwide say'.
Czyli tak, jak napisalam wcześniej - logo to: koniczynka, nazwa organizacji oraz wyrażenie "girls...".
Ciąg dalszy brzmi: The logo will oftem be accompanied by messages which say who we are, what we do, and what we believe. The phrase girls worldwide say will not be translated and will always be in English.
Z tego oficjalnego dokumentu WAGGGS jednoznacznie wynika jak wygląda logo i co może mu towrzyszyć.
Inga, ale przyznasz, że samo "girls worldwide say" brzmi bez sensu. Opis mówi, co MUSI być na logo i jaki tekst jest opcjonalny, ale to nie wyklucza rozsądku przy jego stosowaniu. Jeśli "dziewczęta na świecie mówią", to ja pytam, co mówią.
Inga, nie uważasz, że to jest strasznie ...formalistyczne podejście. " ....will often be accompanied by messages... " wyraźnie sugeruje, choć przyznaję że nie na 100% że zdanko będzie stosownie kontynuowane. I TA KONTYNUACJA dopiero ma sens. Bez niej , to jest coś niedokończonego , a przecież zapowiada wyraźnie ciąg dalszy. Cóż, czy my musimy zostawić to tak, skoro One wszędzie dodają ciąg dalszy. Przyznaję, pomysł jest fajny, ale tylko wtedy gdy zafunkcjonuje.
I pełno, pełno zguglowanych przykładów:
"2009 theme: girls worldwide say "we can stop the spread of AIDS, malaria and other diseases",
2010 theme: girls worldwide say "together we can end extreme poverty and hunger",
2011 theme: girls worldwide say "empowering girls will change our world",
2012 theme: girls worldwide say "we can save our planet",
Ale jakoś brak samotnego zdanka......
Chłopaki!
Ja wiem, że to jest trudne, ale wyobraźcie sobie przez chwilę, że Inga sprawdziła dokładnie jak jest z tym logo i że istnieje domniemanie, że Wy nie macie racji, a ona uprzejmie próbuje Wam to wytłumaczyć. Więc nie wystarczy po raz 100-tny zadać pytania "ale czy na pewno", albo "czy nie uważasz Inga, że jest tak albo inaczej" bo regulacje w skautingu dotyczące logotypów i cały corporate identity jest dokładnie i jednoznacznie opisane więc pomyłka jest mało możliwa.
Rewelacyjnie Piotrze, że piszesz o skautowych propozycjach jako o czymś co może naszych harcerzy rozwijać - proponuję się na tym skupić i logo WAGGGS już się nie zajmować.
pozdrawiam serdecznie
Rafał Bednarczyk
No dobra... Sprawdziła. I zapewne jest tak jak napisała. I co ? Czy to znaczy, że ma być bez sensu ? Czy też jednak temu logo powinno cos towarzyszyć ? Tak by to nie było bez sensu.
Czasem nie pisze sie oczywistych oczywistości. Bo po co ? Jak cos jest oczywiste to jest. I dlatego cos tam temu logo powinno towarzyszyć.
To tak jak z naszym 10 punktem. Na całym świecie się nie wpisuje, że skaut nie pije. Bo przecież powszechnie wiadomo, że skaut nie jest idiotą i nie będzie pił. Ale w Polsce jest inaczej. Musi byc napisane co i jak. Bo my naszych mózgów jakoś słabo używamy...
no problem w tym, ze nie jest bez sensu tylko... Wy uwazacie, ze jest bez sensu - a to jest jednak duza roznica.
Ale chyba nie uda nam sie Was przekonac i chyba nie jest to ani Wam, ani nam dso szczescia potrzebne.
pozdrawiam
Rafal Bednarczyk
Do szczęścia jest nam potrzebne, byśmy się wszyscy zajęli duchem światowego skautingu Ingo i Rafale, a z pewnością nie zawiera się ten duch tylko w "...corporate identity...". Gdyby tak zamiast "propozycji niezajmowania się logo" opisać świetny pomysł z hasełkami..... Ech, strasznie trudno znaleźć jakiegoś ...ducha porozumienia. I dobrze że Barańczak, czy Sito nie musieli się kierować żadnymi "regulations" dokonując przekładów sztuk niejakiego W.S. Szkoda, bo tą drogą nie pokażemy naszym ludziom, czy jeszcze jest jakiś przystanek na skautowej "drodze do sukcesu".