Nawigacja
Artykuły » Szperanie w historii » Alicja Sokołowska - Kulczycka: Początki ruchu harcerskiego /Miedzy Lwowem a Zakopanem/
Alicja Sokołowska - Kulczycka: Początki ruchu harcerskiego /Miedzy Lwowem a Zakopanem/
- Drukuj
- 02 gru 2008
- Szperanie w historii
- 5337 czytań
- 0 komentarzy
W dniu 31.10 br. przypadała 120 rocznica urodzin Andrzeja Małkowskiego. Z tejże okazji staraniem Harcerskiego Kręgu Seniorów-Kombatantów w Krakowie została odnowiona tablica pamiątkowa ku czci Twórcy Harcerstwa (tablica mieści się przy ul. Grabowskiego 4).
Poproszono mnie, bym na tej uroczystości opowiedziała o powstaniu pierwszej drużyny harcerzy. Chcę omawiany temat rozszerzyć nieco i przedstawić powstanie harcerstwa na tle wypadków, które rozgrywały się w Galicji na początku XX w. i które wpłynęły na powstanie w społeczeństwie polskim, a przede wszystkim wśród młodzieży klimatu, który umożliwił Andrzejowi Małkowskiemu stworzenie pierwszej harcerskiej drużyny.
Opisując powstanie tej drużyny harcerskiej opieram się na pamiętniku mojego Ojca Adama Sokołowskiego - harcerza 1-ej drużyny Andrzeja Małkowskiego (lwowskiej) oraz drużyny zakopiańskiej. Przedstawię zatem obszerne fragmenty tegoż pamiętnika.
Początki harcerstwa polskiego wiążą się nierozerwalnie ze Lwowem. Przenieśmy się zatem do tego miasta.
"Lwów w początkach bieżącego stulecia. Stolica tzw. Galicji, Lodomerii i Wielkiego Księstwa Krakowskiego. Kresowe miasto polskie o pięknych i bohaterskich kartach historii dawnej i najnowszej, malowniczo rozłożone na wzgórzach z bogato jeszcze wówczas zalesioną okolicą. Jego stara dzielnica z licznymi i cennymi zabytkami architektonicznymi, przeważnie sakralnymi, położona centralnie w okolicy Wałów Hetmańskich i Wałów Gubernatorskich, skupiała prawie całe życie handlowe i kulturalne. Z życia kulturalnego Lwowa w tym czasie w pamięci dwunasto-, czy czternastolatka nie mogło pozostać dużo więcej poza wystawianymi corocznie i wielokrotnie dla młodzieży sztukami takimi jak "Betlejem Polskie", lub "Kościuszko pod Racławicami" oraz poza niezapomnianymi wrażeniami z Panoramy Racławickiej czy z wspaniałej Galerii Miejskiej, tudzież z Muzeum Dzieduszyckich o przebogatych zbiorach historycznych i przyrodniczych.
Lwów wreszcie był wówczas miastem posiadającym uniwersytet polski, politechnikę i mnóstwo różnego rodzaju szkół, w tym kilkanaście szkół średnich o typie ośmioklasowego gimnazjum klasycznego. Był więc miastem młodzieży kipiącej pod ówczas swoistym polskim życiem. A życie to, poza obchodami rocznic narodowych, z pochodem trzeciomajowym na pierwszym miejscu, przejawiało się u młodzieży w sposób właściwy. Znamienna dla wieku młodocianego skłonność do buntu przeciwko istniejącej rzeczywistości oraz poszukiwanie prawdziwej przygody znajdowały swój wyraz w czynnym udziale w życiu politycznym. Młodzież akademicka miała swoje organizacje o różnych ocenach politycznych, w których prowadziła odpowiednią akcję samokształceniową i propagandową. Do organizacji tych dopuszczana była też częściowo młodzież z wyższych klas szkół średnich. Reszta młodzieży, pozostawiona sama sobie, marzyła o czynnym udziale w "powstaniu" w którego niedługie nadejście święcie wówczas wierzono, zwłaszcza po roku 1905, dzięki aktywującym umysły wpływom licznych emisariuszy i emigrantów z Kongresówki. Na razie nastroje młodzieżowe wyrażały się w różnych akcjach, jak np. bojkot towarów pochodzenia niemieckiego, połączony z rozlepianiem afiszy i rozpowszechnianiem nalepek w oknach, głoszących hasło "Precz z niemczyzną ", lub w żywiołowych bardzo licznych manifestacjach protestujących przeciwko brutalnemu uciskowi polskości w Poznańskim i w demonstracjach pod konsulatem pruskim, połączonych z odśpiewaniem "Roty" i wybijaniem kamieniami szyb, tudzież obrzucaniem niemieckiego godła na bramie konsulatu zgniłymi jajami. Działo się to wszystko w obecności policji austriackiej, złożonej przeważnie z polskich elementów, która niby przeciwdziałała, ale na ogół raczej formalnie i opieszale.
W tych czasach żyło się w oczekiwaniu na ważne wypadki dziejowe i odczuwało się potrzebę tworzenia jakichś form organizacyjnych, które by ujęły w wojskowe karby te rwące się do walki o wolność żywioły. Tu i ówdzie zaczęło się wtedy pojawiać słowo "wojna", zwłaszcza od czasu przesilenia politycznego w 1909 roku, które nastąpiło w związku z aneksją przez Austrię dwóch krajów bałkańskich Bośni i Hercegowiny, co wzburzyło carską Rosję. Słowo "wojna" nie budziło wówczas lęku ani odrazy. Przeciwnie, budziło ono duże, choć nie jasne nadzieje polityczne, a wybuch wojny był czymś wręcz upragnionym i to nie tylko przez młodzież. Pamiętam, że nawet w katolickich kręgach szerzono np. tendencję ażeby w starodawnej modlitwie - pieśni "Od powietrza, głodu, ognia i wojny" śpiewać zamiast słowa "wojny" - "Od powietrza, głodu, ognia i niewoli zachowaj nas Panie".
Z licznych działających w tym czasie we Lwowie organizacji należy wymienić:
1. "Młodzież" później przemianowaną na "Związki Nadziei", które z kolei weszły w skład licznej organizacji pod nazwą "Eleuteria" (Wyzwolenie)
2. Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół" założone już w 1867r. Przy jednym z oddziałów Sokoła zostanie zorganizowana drużyna Skautów.
3. Nieco później powstaje "Zet" obejmujący 3 zabory i wzorujący się na tradycjach Filomatów i Filaretów.
4. Zakon Zbawienia Polski
Andrzej Małkowski działa w trzech pierwszych z wymienionych.
W programach wszystkich tych organizacji znajdują się zarówno treści dotyczące wyrobienia silnych charakterów, a więc treści kształtujące wysokie morale członków, będą to abstynencja od napojów alkoholowych, od papierosów, gry w karty, wymaganie czystości seksualnej, a także wymagania wyrobienia sprawności fizycznej, czy przygotowania o charakterze militarnym
Wiele z wymienionych treści znalazło się później w Prawie harcerskim.
Niezależnie jednak od zorganizowanych grup skupiających patriotycznie nastawioną młodzież istniało we Lwowie wiele grup młodzieży nigdzie nie zarejestrowanej. Jedną taką grupę zorganizował mój stryj Marian Sokołowski. O pracy tej grupy tak pisze mój Ojciec, który oczywiście do niej należał:
" Nie znam autora książki, który opierał się prawdopodobnie na Scouting for Boys Baden Powella, dostała się ona do rąk mojego brata Mariana. Była świetnym wprowadzeniem w to, co się wówczas nazywało skautingiem. Poza zwięzłym i przystępnym tekstem szczególnie instruktywne były liczne ryciny, które znakomicie zapoznawały czytelnika z ubiorem, różnego rodzaju przyborami i czynnościami jak np. wiązanie węzłów, rozbijanie namiotu, zakładanie obozu itd. Kiedy jeszcze wyczytaliśmy, że skauci pełnili służbę pomocniczą u boku wojsk angielskich w wojnach kolonialnych, to pomimo braku sympatii do kolonializmu, wzięliśmy się z zapałem do organizowania na razie chociażby plutonu skautowego. Mój brat Marian, wówczas 17-letni uczeń VII klasy, który był tu właściwym "spiritus movens" - odrysował wszystko z wspomnianej książki, co mogło nam się przydać oraz sporządził chorągiew z pięknym białym orłem na czerwonym tle. Wstępnym krokiem ku zorganizowaniu plutonu skautowego miało być przeprowadzenie musztry i przećwiczenie z nami najprostszych zwrotów, co umożliwiłoby nam maszerowanie przez miasto w jakim takim szyku". Działalność tej młodzieżowej grupy nie trwała zbyt długo. W momencie gdy Marian dowiedział się że we Lwowie formuje się przy miejscowym oddziale Sokoła pierwsza drużyna skautowa zalecił nam wszystkim wstąpienie do tej drużyny".
Przynależność Ojca do I Drużyny Skautów we Lwowie była krótka i w tym czasie Ojciec nie zetknął się z Andrzejem Małkowskim. Ciepło natomiast wspomina drużynowego (nie podaje jednak nazwiska) i zwraca uwagę na pogadanki o tematyce historycznej i znakomite wprowadzenie młodych skautów w genezę dziejów Polskich.
W lecie 1914 roku rodzina Ojca przenosi się do Zakopanego. W Zakopanem od pierwszych dni wojny działa Drużyna Starszych Skautów. Wstępuje do niej mój Ojciec.
"Tutaj miałem sposobność poznać czołowego podówczas działacza skautingu, jakim był w tych latach Andrzej Małkowski. Człowiek ten miał w sobie coś tak ujmującego, że już przy pierwszym spotkaniu nabierało się do niego zaufania i doznawało się uczucia głębokiego zadowolenia, że ma się jego właśnie za komendanta. Bezpośrednio po zapisaniu się do drużyny znalazłem się w szeregu, przed którym stanął Małkowski i oznajmił nam, że z naszej grupy zostanie stworzona Straż Obywatelska. Będzie ona miała za zadanie czuwać nad bezpieczeństwem i porządkiem w mieście, głównie w porze nocnej, wobec tego, że duża część personelu policyjnego została powołana do służby wojskowej lub zgłosiła się do Legionów. Następnie zapowiedział, że jeden z nas będzie komendantem tej straży, po czym powiódł wzrokiem po całym szeregu i wskazał na mnie mówiąc -Ty będziesz komendantem !. Było to dla mnie niespodziewane i zaszczytne wyróżnienie, tym bardziej, że byli wśród nas i starsi ode mnie i bardziej doświadczeni skauci. Zabrałem się więc gorliwie i z ambicją do pracy. W skład Straży wchodziło 10 ludzi. Przydzielono nam duży kilkunastoosobowy namiot umieszczony w pobliżu budynku "Sokoła", w miejscu gdzie dzisiaj znajduje się kino "Giewont" oraz wydano nam 3 krótkie karabinki starego typu ale bez naboi, których nie wolno nam było w żadnym wypadku używać, nawet mieć przy sobie. Karabinki te miał nosić patrol złożony z 2-3 ludzi, który pełnił obchód po danej dzielnicy przez 3 godziny, po czym po powrocie na nasz posterunek i po zameldowaniu się u komendanta, czyli u mnie miał oddawać te karabinki następnemu patrolowi udającemu się na obchód innej dzielnicy. W ten sposób od zmierzchu do świtu chodziły po mieście nasze patrole, co miało głównie chyba moralne znaczenie dla spokoju mieszkańców. Przez cały czas, kiedy byłem komendantem, doszło tylko raz do poważniejszej interwencji, ale szczęśliwym trafem skończyło się wszystko pomyślnie.
Ostatnia odprawa zakopiańskiej drużyny odbyła się w listopadzie 1914r. "Małkowski wezwał wszystkich do zachowania dyscypliny społecznej i do wiary w ostateczne zwycięstwo sprawy polskiej. Zażegnał w dużej mierze nasze obawy przed wkroczeniem Rosjan do Zakopanego i uznał to za mało prawdopodobne. Ostrzegł jednak przed przedwczesnym optymizmem, ze względu na to, że wojna potrwa jeszcze prawdopodobnie długo. Bezpośrednio po tej odprawie Andrzej Małkowski wyjechał z Zakopanego za granicę i już się z nim nigdy nie spotkałem".
Alicja Sokołowska - Kulczycka
Kraków
Od Redakcji:
Tablica przy ul. Grabowskiego w Krakowie została odsłonięta w 1971 r., w najczarniejszych latach komuny, staraniem druha hm. Bolesława Leonharda, działacza abstynenckiego w Krakowie. Dzięki temu Towarzystwu udało się "przemycić" lilijkę harcerską i napis o twórcy harcerstwa pod płaszczykiem "abstynencji". Jak na owe czasy był to wyjątkowy wyczyn w skali całego kraju.
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2008
Poproszono mnie, bym na tej uroczystości opowiedziała o powstaniu pierwszej drużyny harcerzy. Chcę omawiany temat rozszerzyć nieco i przedstawić powstanie harcerstwa na tle wypadków, które rozgrywały się w Galicji na początku XX w. i które wpłynęły na powstanie w społeczeństwie polskim, a przede wszystkim wśród młodzieży klimatu, który umożliwił Andrzejowi Małkowskiemu stworzenie pierwszej harcerskiej drużyny.
Opisując powstanie tej drużyny harcerskiej opieram się na pamiętniku mojego Ojca Adama Sokołowskiego - harcerza 1-ej drużyny Andrzeja Małkowskiego (lwowskiej) oraz drużyny zakopiańskiej. Przedstawię zatem obszerne fragmenty tegoż pamiętnika.
Początki harcerstwa polskiego wiążą się nierozerwalnie ze Lwowem. Przenieśmy się zatem do tego miasta.
"Lwów w początkach bieżącego stulecia. Stolica tzw. Galicji, Lodomerii i Wielkiego Księstwa Krakowskiego. Kresowe miasto polskie o pięknych i bohaterskich kartach historii dawnej i najnowszej, malowniczo rozłożone na wzgórzach z bogato jeszcze wówczas zalesioną okolicą. Jego stara dzielnica z licznymi i cennymi zabytkami architektonicznymi, przeważnie sakralnymi, położona centralnie w okolicy Wałów Hetmańskich i Wałów Gubernatorskich, skupiała prawie całe życie handlowe i kulturalne. Z życia kulturalnego Lwowa w tym czasie w pamięci dwunasto-, czy czternastolatka nie mogło pozostać dużo więcej poza wystawianymi corocznie i wielokrotnie dla młodzieży sztukami takimi jak "Betlejem Polskie", lub "Kościuszko pod Racławicami" oraz poza niezapomnianymi wrażeniami z Panoramy Racławickiej czy z wspaniałej Galerii Miejskiej, tudzież z Muzeum Dzieduszyckich o przebogatych zbiorach historycznych i przyrodniczych.
Lwów wreszcie był wówczas miastem posiadającym uniwersytet polski, politechnikę i mnóstwo różnego rodzaju szkół, w tym kilkanaście szkół średnich o typie ośmioklasowego gimnazjum klasycznego. Był więc miastem młodzieży kipiącej pod ówczas swoistym polskim życiem. A życie to, poza obchodami rocznic narodowych, z pochodem trzeciomajowym na pierwszym miejscu, przejawiało się u młodzieży w sposób właściwy. Znamienna dla wieku młodocianego skłonność do buntu przeciwko istniejącej rzeczywistości oraz poszukiwanie prawdziwej przygody znajdowały swój wyraz w czynnym udziale w życiu politycznym. Młodzież akademicka miała swoje organizacje o różnych ocenach politycznych, w których prowadziła odpowiednią akcję samokształceniową i propagandową. Do organizacji tych dopuszczana była też częściowo młodzież z wyższych klas szkół średnich. Reszta młodzieży, pozostawiona sama sobie, marzyła o czynnym udziale w "powstaniu" w którego niedługie nadejście święcie wówczas wierzono, zwłaszcza po roku 1905, dzięki aktywującym umysły wpływom licznych emisariuszy i emigrantów z Kongresówki. Na razie nastroje młodzieżowe wyrażały się w różnych akcjach, jak np. bojkot towarów pochodzenia niemieckiego, połączony z rozlepianiem afiszy i rozpowszechnianiem nalepek w oknach, głoszących hasło "Precz z niemczyzną ", lub w żywiołowych bardzo licznych manifestacjach protestujących przeciwko brutalnemu uciskowi polskości w Poznańskim i w demonstracjach pod konsulatem pruskim, połączonych z odśpiewaniem "Roty" i wybijaniem kamieniami szyb, tudzież obrzucaniem niemieckiego godła na bramie konsulatu zgniłymi jajami. Działo się to wszystko w obecności policji austriackiej, złożonej przeważnie z polskich elementów, która niby przeciwdziałała, ale na ogół raczej formalnie i opieszale.
W tych czasach żyło się w oczekiwaniu na ważne wypadki dziejowe i odczuwało się potrzebę tworzenia jakichś form organizacyjnych, które by ujęły w wojskowe karby te rwące się do walki o wolność żywioły. Tu i ówdzie zaczęło się wtedy pojawiać słowo "wojna", zwłaszcza od czasu przesilenia politycznego w 1909 roku, które nastąpiło w związku z aneksją przez Austrię dwóch krajów bałkańskich Bośni i Hercegowiny, co wzburzyło carską Rosję. Słowo "wojna" nie budziło wówczas lęku ani odrazy. Przeciwnie, budziło ono duże, choć nie jasne nadzieje polityczne, a wybuch wojny był czymś wręcz upragnionym i to nie tylko przez młodzież. Pamiętam, że nawet w katolickich kręgach szerzono np. tendencję ażeby w starodawnej modlitwie - pieśni "Od powietrza, głodu, ognia i wojny" śpiewać zamiast słowa "wojny" - "Od powietrza, głodu, ognia i niewoli zachowaj nas Panie".
Z licznych działających w tym czasie we Lwowie organizacji należy wymienić:
1. "Młodzież" później przemianowaną na "Związki Nadziei", które z kolei weszły w skład licznej organizacji pod nazwą "Eleuteria" (Wyzwolenie)
2. Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół" założone już w 1867r. Przy jednym z oddziałów Sokoła zostanie zorganizowana drużyna Skautów.
3. Nieco później powstaje "Zet" obejmujący 3 zabory i wzorujący się na tradycjach Filomatów i Filaretów.
4. Zakon Zbawienia Polski
Andrzej Małkowski działa w trzech pierwszych z wymienionych.
W programach wszystkich tych organizacji znajdują się zarówno treści dotyczące wyrobienia silnych charakterów, a więc treści kształtujące wysokie morale członków, będą to abstynencja od napojów alkoholowych, od papierosów, gry w karty, wymaganie czystości seksualnej, a także wymagania wyrobienia sprawności fizycznej, czy przygotowania o charakterze militarnym
Wiele z wymienionych treści znalazło się później w Prawie harcerskim.
Niezależnie jednak od zorganizowanych grup skupiających patriotycznie nastawioną młodzież istniało we Lwowie wiele grup młodzieży nigdzie nie zarejestrowanej. Jedną taką grupę zorganizował mój stryj Marian Sokołowski. O pracy tej grupy tak pisze mój Ojciec, który oczywiście do niej należał:
" Nie znam autora książki, który opierał się prawdopodobnie na Scouting for Boys Baden Powella, dostała się ona do rąk mojego brata Mariana. Była świetnym wprowadzeniem w to, co się wówczas nazywało skautingiem. Poza zwięzłym i przystępnym tekstem szczególnie instruktywne były liczne ryciny, które znakomicie zapoznawały czytelnika z ubiorem, różnego rodzaju przyborami i czynnościami jak np. wiązanie węzłów, rozbijanie namiotu, zakładanie obozu itd. Kiedy jeszcze wyczytaliśmy, że skauci pełnili służbę pomocniczą u boku wojsk angielskich w wojnach kolonialnych, to pomimo braku sympatii do kolonializmu, wzięliśmy się z zapałem do organizowania na razie chociażby plutonu skautowego. Mój brat Marian, wówczas 17-letni uczeń VII klasy, który był tu właściwym "spiritus movens" - odrysował wszystko z wspomnianej książki, co mogło nam się przydać oraz sporządził chorągiew z pięknym białym orłem na czerwonym tle. Wstępnym krokiem ku zorganizowaniu plutonu skautowego miało być przeprowadzenie musztry i przećwiczenie z nami najprostszych zwrotów, co umożliwiłoby nam maszerowanie przez miasto w jakim takim szyku". Działalność tej młodzieżowej grupy nie trwała zbyt długo. W momencie gdy Marian dowiedział się że we Lwowie formuje się przy miejscowym oddziale Sokoła pierwsza drużyna skautowa zalecił nam wszystkim wstąpienie do tej drużyny".
Przynależność Ojca do I Drużyny Skautów we Lwowie była krótka i w tym czasie Ojciec nie zetknął się z Andrzejem Małkowskim. Ciepło natomiast wspomina drużynowego (nie podaje jednak nazwiska) i zwraca uwagę na pogadanki o tematyce historycznej i znakomite wprowadzenie młodych skautów w genezę dziejów Polskich.
W lecie 1914 roku rodzina Ojca przenosi się do Zakopanego. W Zakopanem od pierwszych dni wojny działa Drużyna Starszych Skautów. Wstępuje do niej mój Ojciec.
"Tutaj miałem sposobność poznać czołowego podówczas działacza skautingu, jakim był w tych latach Andrzej Małkowski. Człowiek ten miał w sobie coś tak ujmującego, że już przy pierwszym spotkaniu nabierało się do niego zaufania i doznawało się uczucia głębokiego zadowolenia, że ma się jego właśnie za komendanta. Bezpośrednio po zapisaniu się do drużyny znalazłem się w szeregu, przed którym stanął Małkowski i oznajmił nam, że z naszej grupy zostanie stworzona Straż Obywatelska. Będzie ona miała za zadanie czuwać nad bezpieczeństwem i porządkiem w mieście, głównie w porze nocnej, wobec tego, że duża część personelu policyjnego została powołana do służby wojskowej lub zgłosiła się do Legionów. Następnie zapowiedział, że jeden z nas będzie komendantem tej straży, po czym powiódł wzrokiem po całym szeregu i wskazał na mnie mówiąc -Ty będziesz komendantem !. Było to dla mnie niespodziewane i zaszczytne wyróżnienie, tym bardziej, że byli wśród nas i starsi ode mnie i bardziej doświadczeni skauci. Zabrałem się więc gorliwie i z ambicją do pracy. W skład Straży wchodziło 10 ludzi. Przydzielono nam duży kilkunastoosobowy namiot umieszczony w pobliżu budynku "Sokoła", w miejscu gdzie dzisiaj znajduje się kino "Giewont" oraz wydano nam 3 krótkie karabinki starego typu ale bez naboi, których nie wolno nam było w żadnym wypadku używać, nawet mieć przy sobie. Karabinki te miał nosić patrol złożony z 2-3 ludzi, który pełnił obchód po danej dzielnicy przez 3 godziny, po czym po powrocie na nasz posterunek i po zameldowaniu się u komendanta, czyli u mnie miał oddawać te karabinki następnemu patrolowi udającemu się na obchód innej dzielnicy. W ten sposób od zmierzchu do świtu chodziły po mieście nasze patrole, co miało głównie chyba moralne znaczenie dla spokoju mieszkańców. Przez cały czas, kiedy byłem komendantem, doszło tylko raz do poważniejszej interwencji, ale szczęśliwym trafem skończyło się wszystko pomyślnie.
Ostatnia odprawa zakopiańskiej drużyny odbyła się w listopadzie 1914r. "Małkowski wezwał wszystkich do zachowania dyscypliny społecznej i do wiary w ostateczne zwycięstwo sprawy polskiej. Zażegnał w dużej mierze nasze obawy przed wkroczeniem Rosjan do Zakopanego i uznał to za mało prawdopodobne. Ostrzegł jednak przed przedwczesnym optymizmem, ze względu na to, że wojna potrwa jeszcze prawdopodobnie długo. Bezpośrednio po tej odprawie Andrzej Małkowski wyjechał z Zakopanego za granicę i już się z nim nigdy nie spotkałem".
Alicja Sokołowska - Kulczycka
Kraków
Od Redakcji:
Tablica przy ul. Grabowskiego w Krakowie została odsłonięta w 1971 r., w najczarniejszych latach komuny, staraniem druha hm. Bolesława Leonharda, działacza abstynenckiego w Krakowie. Dzięki temu Towarzystwu udało się "przemycić" lilijkę harcerską i napis o twórcy harcerstwa pod płaszczykiem "abstynencji". Jak na owe czasy był to wyjątkowy wyczyn w skali całego kraju.
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2008
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.