Nawigacja
Janusz Sikorski: Społeczna rola harcerstwa
- Drukuj
- 28 lut 2010
- O Ruchu Harcerskim
- 10705 czytań
- 1 komentarz
czyli o kryzysie, ustawie harcerskiej, polskiej smucie i służbie Polsce
Przymierzałem się do tego artykułu ze 3 miesiące, mając nadzieję, że ktoś z naszej redakcji podejmie temat świetnego wywiadu redaktora Jacka Żakowskiego z profesorem Czapińskim o polskiej smucie. Czekam i czekam, ale się nie mogę doczekać, no cóż, wyszło na to, że muszę zmierzyć się z tym sam chociaż wiem, że pewnie ktoś inny zrobiłby to lepiej.
Nieuchronnie zbliża się do Polski kryzys. I nie piszę o tym właśnie trwającym, światowym. Nad nim już właściwie zapanowaliśmy. Teraz nadchodzi kryzys znacznie gorszy, nasz, wewnętrzny. Wyjście z niego będzie nadzwyczaj trudne, bo wymaga ono przebudowania systemu wartości i wielu mechanizmów społecznych wiążących nasze społeczeństwo w całość. Jako państwo doszliśmy mniej więcej do poziomu Wielkiej Brytanii z początku XX wieku. Lord Baden Powell o tej sytuacji pisał tak:
BP: Prawdą jest jednak tylko to, że dąży on do osiągnięcia innych celów niż to jest możliwe w przeciętnym wychowaniu szkolnym. Stara się uczyć chłopca żyć, a nie tylko urządzać sobie życie. Wpajanie w jednostkę ambicji w kierunku zdobywania nagród i stypendiów, przekonywanie jej, że zapewnienie sobie dochodów, stanowiska i władzy jest sukcesem, zawiera w sobie pewne niebezpieczeństwo, o ile równocześnie nie uczy się jej służby drugim. Nic też dziwnego, że takie wpajanie we wszystkie warstwy społeczne egoistycznej interesowności pociąga za sobą wewnętrzne rozdarcie w kraju, gdzie samolubne jednostki bez skrupułów walczą ze sobą o przewagą, a tak samo kliki i partie polityczne, sekty religijne i ugrupowania społeczne. Wszystko to zaś przynosi uszczerbek dobru i jedności narodu.
A rok temu profesor Czapiński stwierdził tak:
J Cz: Na razie należymy do krajów ubogich. Stopień złożoności relacji gospodarczych jest jeszcze niewielki. Na tym etapie najważniejszym paliwem rozwoju jest kapitał ludzki. Wszystkie porównania wskazują, że im niżej rozwinięty kraj, tym większe znaczenie ma wzrost poziomu wykształcenia. Przez dwie ostatnie dekady Polacy wyprodukowali ogromne ilości tego kapitału. Ponad dwukrotnie zwiększyliśmy udział osób z wyższym wykształceniem wśród dorosłych Polaków. A pod względem odsetka studiującej młodzieży zbliżamy się do Stanów Zjednoczonych.
J Cz:Ale od pewnego etapu podnoszenie poziomu wykształcenia nie ma już znaczenia dla wzrostu gospodarczego. A my się właśnie do tego momentu zbliżamy. Gdyby nie było kryzysu, osiągnęlibyśmy ten poziom za 5-6 lat. Ale i tak, jeżeli się nic dramatycznego nie stanie, przed 2020 r. natkniemy się na potężną barierę rozwoju. Bo cały dotychczasowy sukces osiągnęliśmy metodą modelu molekularnego.
JŻ: Czyli?
W tym sensie, że Polacy masowo inwestowali w siebie. W swoją wiedzę, w zdrowie, we własne szczęście. Byliśmy coraz sprawniejsi i wydajniejsi w pracy. Każdy liczył, że dzięki inwestycjom w siebie wygra rywalizację z innymi. I to się sprawdzało. Ponieważ grupa systematycznie inwestujących w siebie była coraz liczniejsza, rywalizacja stawała się coraz intensywniejsza. PKB rosło. Coraz więcej było osób zamożnych. Polska się rozwijała. Ale rozwijała się tylko w tych dziedzinach, w których wystarczające były indywidualne wysiłki obywateli.
JŻ: Dlaczego?
J Cz: Bo w molekularnym modelu rozwoju żadne duże wspólne przedsięwzięcie nie może się udać. Czy pan może wymienić jakąkolwiek dużą inwestycję publiczną, która się powiodła? Brak autostrad w Polsce nie wynika przecież z braku pieniędzy. Widać są w nas jakieś bariery, które w miarę rozwoju będą odgrywały coraz większą rolę. Bo za kilka lat wejdziemy do grupy społeczeństw względnie bogatych, gdzie rozwój wymaga innego paliwa niż wzrost kapitału ludzkiego. Od pewnego poziomu, żeby rozwijać się dalej, poza kapitałem fizycznym, finansowym i ludzkim, trzeba jeszcze mieć kapitał społeczny....
I tu dochodzimy do kapitału społecznego i jego roli w rozwoju Polski. I oczywiście do roli harcerstwa. Lord Baden Powell widział dokładnie te same przyczyny jak i rozwiązania. Co więcej mamy ten ogromny komfort, że możemy z perspektywy czasu zobaczyć czy miał rację. Bi-Pi pisał o tym tak:
BP: Dlatego wychowanie skautowe stawia sobie za cel zastąpienie egoizmu slużbą, wychowanie chłopca na wartościową moralnie i fizycznie jednostkę, która użyje swej wartości dla służby społecznej. Nie mam tu na myśli wyłącznie służby wojskowej i marynarskiej, wychowanie nasze nie jest militarystyczne ani w celach, ani w środkach; mam na myśli ideał służby bliźnim. Innymi słowy: celem naszym jest chrześcijańskie postępowanie w życiu i czynach codziennych, a nie jedynie teologiczne praktyki od niedzieli.
A Pan profesor Czapliński pisze o tym tak:
J Cz: Definicje są różne, ale istotą kapitałów społecznych są więzi między ludźmi i ich zdolność do kooperacji. Można to mierzyć poziomem zaufania, korupcji, aktywnością społeczną, gęstością sieci nieformalnych, liczbą znajomych, przyjaciół, przynależnością do różnych organizacji.
JŻ:Wzrost gospodarczy zależy od liczby przyjaciół?
J Cz: To się da empirycznie wykazać. W porównaniach międzynarodowych bardzo dobrze widać, że przy pewnym poziomie zamożności kapitał ludzki przestaje mieć znaczenie, a sprawą kluczową staje się kapitał społeczny.
JŻ: A gdzie jest ten próg?
J Cz: Licząc w dolarach z 2000 r. to przejście fazowe następuje pomiędzy 8 a 10 tys. PKB na osobę. My teraz jesteśmy w okolicach 7 tys.
Czyli wkrótce dojdziemy do ściany. I nie pomoże nam eksport czy import... Będziemy dreptać w miejscu...
J Cz: I wtedy kluczem do dalszego rozwoju przestanie być to, co każdy z nas nosi w sobie - wykształcenie, zdrowie, indywidualna sprawność - a stanie się to, co jest między nami. Słabość więzi społecznych - brak zaufania, korupcja, nepotyzm, brak nieformalnych kontaktów, zamknięcie we własnych małych światach - stanie się przeszkodą o niezwykłej sile hamowania.
Tymczasem kolejne rządy Rzeczypospolitej tkwią w swej ślepocie nie robiąc prawie nic dla budowania niezbędnego nam już dziś kapitału społecznego. Tylko jak przerwać ten błędny krąg. W jaki sposób pchnąć nasz rozwój społeczny do przodu, jeśli jak twierdzi profesor Czapliński:
J Cz: Polscy politycy są w zdecydowanej większości patologicznymi indywidualistami. A poza tym wolą stracić korzyści z kooperacji niż ryzykować, że ktoś ich oszuka. W polskiej polityce mechanizm samopowielającej się patologii jest niezwykle silny.
J Ż: Może też dlatego, że po komunizmie Polacy mają wstręt do wszelkiej inżynierii społecznej. Nawet odbudowa harcerstwa, które stworzyło pokolenie Kolumbów, a w dużym stopniu także potęgę dwudziestowiecznej Brytanii, też dla żadnej władzy nie była priorytetem. [podkr. redakcja HR]
J Cz: I skutki widać w badaniach. Wolontariat, przynależność do organizacji, udział w klubach czy kołach zainteresowań jest na stałym, bardzo niskim poziomie. A zaufanie do innych jest z klasy na klasę niższe. Jeszcze w piątej klasie podstawówki jesteśmy na średnim europejskim poziomie, bo 30 proc. ufa innym ludziom. Ale osiemnastolatki już są bardziej nawet nieufne niż dorośli. Na końcu szkoły tylko 7-8 proc. ufa innym ludziom.
JŻ: I to szkoła jest winna.
J Cz: Wszyscy jesteśmy winni - rodzina, media, koledzy - ale szkoła temu nie przeciwdziała. Nic w tej sprawie nie robi, więc produkuje paliwo stagnacji, kryzysu czy smuty, która nas czeka niebawem, jeśli nie zaczniemy skutecznie inwestować w kapitał społeczny.
Czy przypadkiem nie jest tak, że jeśli skauting potrafił zbudować potęgę Wielkiej Brytanii to harcerstwo mogłoby pchnąć naprzód nasz, polski kapitał społeczny? Przecież dobra drużyna harcerska nie robi niczego innego tworząc ogromnie mocne więzy przyjaźni i cały ogrom zaufania. Uczymy ufać, jeśli tylko pracujemy w zgodzie z nasza metodą i z naszymi Ideałami. A więc może jednak czas głośniej upomnieć się o Ustawę Harcerską na wzór Prawa obowiązującego w Wielkiej Brytanii. Dlaczego nie skorzystać z dobrych sprawdzonych wzorów? Jeśli sytuacja jest podobna, a rozwiązanie się sprawdziło...
Tu należy się również odnieść do obowiązującej ustawy o działalności pożytku publicznego. Właściwie to właśnie ta ustawa powinna wspierać tworzenie kapitału społecznego. Tymczasem działa to tak sobie. Bo, owszem organizacji jest u nas tysiące tylko z ich praca jest tak średnio. Oczywiście nie wolno wrzucać wszystkich do jednego wora, bo wiele z nich to wspaniałe mechanizmy umożliwiające świetną prace wielu ludziom i wytwarzające spora ilość kapitału społecznego. Ale ile wśród nich jest organizacji nastawionych jedynie na pozyskiwanie środków z 1% ? W ilu fundacyjkach rządzi zwykła familiarność i nepotyzm ? Kasa płynie, ustawa działa, a my właściwie się cofamy, bo miast tworzyć dobre rozwiązania budujące społeczne zaufanie to zniechęcamy społeczeństwo, które przecież widzi co się tam dzieje. Tak właśnie kapitał społeczny jest niszczony...
Harcerstwo może naprawdę robić WIELKIE rzeczy. I nie powinniśmy się sami sprowadzać do roli małego Kazia, który tu tylko sprząta. My naprawdę mamy możliwość zrobienia czegoś dla Polski w skali makro, jeśli tylko Polska nam to trochę ułatwi, a przede wszystkim oficjalnie i głośno przyzna, że pracujemy dla niej, nawet jeśli z boku praca nasza wygląda jak bieganie po lesie w krótkich spodniach.
phm Janusz Sikorski
BP - Lord Baden Powell
J Cz - profesor Janusz Czapiński
JŻ - redaktor Jacek Żakowski
link do wywiadu: "Polska smuta"
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Pozycja harcerstwa w społeczeństwie zawsze była pochodną poziomu pracy w drużynach x odpowiednio wysoki poziom populacji ogarniętych naszym ruchem.
Dzisiejsza mierna ocena społeczna jest wynikiem słabego poziomu harcerstwa w drużynach. Tam gdzie drużyny są prężne całe otoczenie skłania się ku nim i chętnie przyłącza się do różnych inicjatyw wg zasady : "sukces ma wielu ojców a porażka sierotą chodzi".
Chciałbym przy okazji rozprawić się z mitem jakoby słabość harcerstwa wynikała z jego podziału - myślę, że jest wręcz odwrotnie. Przypominając fakt, że w historii był tylko jeden okres gdy harcerstwo było niepodzielone (1956 - 1981w PRL), warto zauważyć, że podział na różne harcerstwa jest wynikiem podziałów jakie istnieją w społeczeństwie - podziały te są odzwierciedleniem idei społeczeństwa pluralistycznego fantastycznie opisanej przez znanego chrześcijańskiego liberała - Novaka ( M. Novak, Liberalizm - sprzymierzeniec czy wróg Kościoła, Poznań 1993.) Społeczeństwo przyrównane do marketu jawi się tam jako miejsce wyboru różnych systemów wartości, postaw i zachowań.
Harcerstwo wpisuje się w ten model i różne organizacje odpowiadają zapotrzebowaniom rodziców o różnym nastawieniu - dzięki temu może ono funkcjonować w różnych społecznych "biotopach"
Kolejnym mitem, którym możemy sobie strzelić gola jest pomysł ustawy, która jakoby rozwiąże większość naszych (harcerstwa) problemów.
Mając w pamięci walkę o legalizację ZHR-u 20 lat temu proponuję następujący zapis ustawy:
"Harcerstwo jako ruch ideowo-wychowawczy jest własnością całego społeczeństwa i nikt nie ma prawa rościć sobie wyłączności w zakresie jego praktykowania, używania symboli, znaków i nazw."
bardzo świetny artykuł - bardzo się cieszę, że można gdzieś czytać takie dobre teksty