- Drukuj
- 11 wrz 2020
- O Metodzie
- 1529 czytań
- 0 komentarzy
Druhny i druhowie,
Przede wszystkim Ci – z którymi przyszło nam się razem "wykąpać w metodzie!"
Od Kąpieli Metodycznej minął już pewnien czas. To dobry czas by podsumować to co się zadziało. I pozwólcie, że zrobię to bardzo osobiście. Pozwólcie, że Wam – uczestnikom zdradzę też kuluary przygotowań największej imprezy instruktorskiej tego lata, a do tej pory chyba też roku. Choć robiłam już większe zloty kadry, to ten wymagał znacznie większego ducha i tym chcę się z Wami podzielić.
Zacznijmy od początku, czyli od decyzji podjętej trzy miesiące wcześniej. Wtedy po spowodowanym pandemią trzymiesięcznym zawieszeniu działalności ZHP okazało się, że jednak możemy w harcerstwie zrobić coś „na żywo”. Zaczęliśmy burzliwą rozmową online w gronie tych, którzy tuż przed dotarciem pandemii do Polski, planowali wspólnie przygotowywać tegoroczną Kąpiel Metodyczną. Wtedy zapadła decyzja, że robimy Kąpiel – robimy ją w jednym miejscu i bezpiecznie - w kilku instruktorskich obozach. Ze względu na kwestie bezpieczeństwa każdy obóz z oddzielną kuchnią, częścią sanitarną, a nawet źródłem wody.
Wiedzieliśmy, że będzie to duże tak logistyczne jak i programowo wyzwanie. Każdy obóz budowany oddzielnie, kadra i uczestnicy „nie mieszający się” między obozami. Mało czasu na przygotowania, zwiększone wymagania organizacyjne i… niepewność a czasem nawet strach wśród osób z kadry. Wiedzieliśmy też, że być może wiele z tego co zaplanujemy i przygotujemy w te trzy miesiące będzie trzeba zrobić w ostatniej chwili zupełnie inaczej. Zaczęliśmy szukać w ograniczeniach szans, dbając by cele kąpieli zrealizować w sposób możliwie najbezpieczniejszy, odpowiedzialny i co ważne, w szacunku dla obaw ludzi. A przecież wszyscy działaliśmy w rzeczywistości, która tak bardzo jest nam obca i nieznana. Szacunek i odpowiedzialność odmienialiśmy przez wszystkie przypadki. Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że harcerstwo nie tylko może, ale i powinno działać w pandemii, ale też że musi działać w sposób odpowiedzialny, kreując model funkcjonowania w nowej rzeczywistości.
Nasz sposób przygotowania od początku zakładał dużą elastyczność. Zwracaliśmy uwagę na maksymalizację bezpieczeństwa przy jednoczesnej trosce o realizację celów i poziom merytoryczny. Padł pomysł: instruktorzy z tych samych środowisk muszą znaleźć się na Kąpieli w tych samych obozach. Oni i tak mają kontakt na swoim terenie – zmniejszamy ryzyko zarażenia równocześnie wzmacniając współpracę i relacje. Komendy drużyn, szczepów idą ze swoją komendą hufca do jednego obozu. Trudności przekuliśmy na nową koncepcję działania na Kąpieli.
Zaczynaliśmy w gronie niemal 50 osób kadry – bo czasu mało, a warunki nadzwyczaj trudne. Kilka osób z kadry, początkowo gotowych do organizacji Kąpieli – odpadło. Ustaliliśmy zasady, które uwzględniać miały obowiązujące prawo i zalecenia, ale też empatycznie podeszliśmy do obaw tych, którzy bardziej się obawiają o zdrowie swoje czy swoich bliskich. Drużyna kadrowa rozpoczęła współpracę zaczynając od celów i treści, by potem w zespołach zadaniowych w poprzek komend stworzyć program jeden dla wszystkich obozów ale z nutą indywidualizmu czy inną obrzędowością. Dlaczego? Bo mieliśmy świadomość, że nikt z nas w 100% nie może założyć, że za miesiąc czy dwa tygodnie będzie zdrowy, że nie stworzy ryzyka dla innych. Nie zakładaliśmy możliwości prowadzenia zajęć przez te same osoby z różnymi grupami. Do tego ryzyko odpadnięcia kogoś z kadry było większe niż zwykle. W poprzek komend działały więc zespoły metodyczne wspierające drużynowych, zespół wspierający komendy szczepów i hufców. Zespoły układały programy poszczególnych bloków programowych. Główna obawa z jaką przyszło nam się zmierzyć, to czy przy tak dużej liczbie kadry i takim podzieleniu na obozy, a zarazem przy braku pracy „na żywo” utrzymamy poziom. Program szlifowało wiele osób.
Stopniowo przez ostatnie dwa tygodnie odpadła nam ¼ kadry – ktoś miał problem ze zdrowiem, ktoś nie ogarnął swoich zobowiązań, kilka osób miało kontakt z osobami, które mogły je zarazić. Zmniejszyliśmy liczbę obozów z planowanych 7 na 6 – przesuwając kolejne osoby z kadry i uczestników między obozami. Apogeum problemów zaczęło się dzień przed wyjazdem – odpadła niemal cała jedna komenda obozu. A przecież to największa Kąpiel - zgłoszenia musieliśmy zamknąć przed terminem, bo więcej niż 240 osób nie mogliśmy zakwalifikować. Na szczęście jesteśmy gotowi na tę zmianę – mamy jeszcze w gotowości komendantkę siódmego obozu, która już była w składzie jednej z komend. Budujemy ekspresowo szóstą komendę, w której pozostaje tylko jedna osoba ze starego składu. Uff – ogarnęliśmy. Osłabieni osobowo wyjeżdżamy po przygodę, ale dla nas prawdziwą próbę wodzów – Kąpiel w pandemii. I wtedy, gdy wydaje się, że już ogarniamy deszcz, nadzwyczajne zmiany w składach i dojazdach patroli, wypada nam kolejna komendantka. Mamy ok. 15 minut na podjęcie decyzji. Ostatecznie łączymy planowane dwa obozy, bo w przeciwnym wypadku nie jesteśmy pewni, że uda nam się zapewnić merytorykę na właściwym poziomie. Znów roszada kadry. Każdy w zrozumieniu chowa swoje przywiązanie do zespołu i podejmuje się wyzwania, które stawia przed nim… rzeczywistość. Każdy błyskawicznie stara się opanować nowe role i zadania, choć czasem trzy razy zmieniał się jego przydział do komendy. Ktoś w kręgu kadry potem powie: „teraz mam dwie listy – jedna z nich zawiera nazwiska tych, z którymi mogę konie kraść”. Ktoś powie: „to był dla mnie ogromny wysiłek, wyczyn – ilość zadań i zmian, w tym dróg jak mamy je rozwiązać wydawała się nie do ogarnięcia a jednak „daliśmy radę”. Ktoś inny powie, że dowiedział się dużo o sobie – o swojej odwadze w działaniu – że ta próba zostawiła go mocniejszym.
Pandemia zaprowadziła nas do małych obozów instruktorskich z własnym piecem, sanitarnymi, latrynami, obrzędowością. Wzmocniła mniejsze wspólnoty – pokazała siłę i uzdrawiającą moc lasu. Jedna harcmistrzyni napisała „To co było minusem przerobiono na sukces. Żyliśmy w obozie jakby tam nikogo więcej nie było – tylko nas 33. To było świetne”. Pandemia przesunęła granice naszych możliwości. Widzę, że w kadrze - również tej najbardziej obciążonej - roznieciła kolejne plany, marzenia. Dała poczucie siły własnej i sumy siły całej naszej wspólnoty. Przy takim obciążeniu, jak pod lupą można było dostrzec nasze słabe i mocne strony. Tak, to była prawdziwa próba wodzów. Analiza, wnioski jeszcze przed nami – potrzeba na to oddechu, otwarcia umysłu, wewnętrznego spokoju. Nie wszystko wyszło tak jak planowaliśmy, ale suma Waszych głosów pokazała, że mimo wszystko było warto. Dla wielu z Was to było pierwsze instruktorskie spotkanie od wielu miesięcy. Pierwszy dotyk lasu, zapach ogniska. Czy w ogóle pierwszy raz tak mocno i świadomie metoda harcerska odczuwana na własnej skórze.
Ja zbudowałam się siłą pięciu komendantek i komend, które udźwignęły ciężar pandemicznych zwrotów akcji, pokazały klasę i odwagę w działaniu. Zbudowałam się odpowiedzialnością ludzi, którzy choć nie musieli czegoś robić – zrobili to widząc potrzeby, ważny cel i braki kadrowe. Ludzi z komend czy z zespołu organizacyjnego – tych, którzy często brali na siebie obowiązki przydzielone wcześniej do innych. Zbudowałam się siłą tych, którzy w trudnych sytuacjach życiowych znaleźli rozwiązania by wywiązać się z tego, czego się podjęli. Harcmistrz musi być mistrzem życia i działania. Też, a może przede wszystkim w trudnej sytuacji. Słowa to mało. Zbudowałam się siłą tych harcmistrzyń i harcmistrzów, choć kilkoro ma jeszcze stopień podharcmistrza. Jak zawsze zbudowałam się też słowami uczestników Kąpieli – instruktorów z całej Polski. Czasem starych wyjadaczy, którzy wzmocnili się w swoim stylu działania lub na nowo odkryli prostotę i skuteczność metody, wzmocnili swoje wyczulenie na sens każdej godziny w harcerstwie, odkryli, że program może tak samo zauroczyć prostotą jak i rozmachem i że warto je łączyć.
Skusił nas do tego wyzwania WYBÓR WARTOŚCI - świadomość tego jak ważne jest teraz dawanie harcerskich wzorców działania, odwaga i rozwaga. SAMODZIELNOŚĆ W MYŚLENIU podpowiedziała nam nietypowe podejście do wyzwania - do logistyki i programu. Chcieliśmy Was zarazić CIEKAWOŚCIĄ ŚWIATA, umiłowaniem życia i przyrody, zachwytem nad działaniem metodą harcerską, poważnym podejściem do celu każdego harcerskiego działania i… wspólną przygodą, która łączy. ODWAGA W DZIAŁANIU sprawiła, że wzięliśmy na siebie ten ciężar – zmierzyliśmy się z otwartą przyłbicą z przeciwnościami losu, starając się pokonać własne obawy i słabości.
Wiemy co nie było tak dobre jak byśmy chcieli. Wiemy co się udało. Z jednego i drugiego wyciągniemy wnioski. Mam nadzieję, że w ten sposób wzmocni się też warsztat instruktorski, kadry która tą wielką próbę wodzów przeszła. Ale wiem też, że udało się zrobić coś czego tak wiele osób się bało. Jak udało się zrobić Kąpiel w pandemii to wiem, że uda się wszystko, co tylko sobie wymarzymy, a co od naszej pracy, zaangażowania, mądrości i wyborów zależy.
Teraz przenieście wszystko co najlepsze do Waszych drużyn, szczepów i hufców. Stoimy kilka kroków dalej, by służyć wsparciem gdy trzeba.
Tych z Was, którym nie było dane napisać do nas listu po Kąpieli Metodycznej zachęcamy - napiszcie do nas list! Napiszcie do swych komend obozów. Podzielcie się swoimi myślami, przeżyciami, emocjami. To dla nas ważne, aby poznać Wasze opinie. Wiedzieć, co te kilka wspólnych dni w lesie sprawiło. Czy zmieniło coś w Waszych głowach i sercach?
Czuwaj!
hm. Jola Kreczmańska
Przewodnicząca RPM Ręka Metody
Komendantka Kąpieli Metodycznej w pandemii.
(https://www.facebook.com/jola.kreczmanska/posts/4399272880115327)
Social Sharing: |