- Drukuj
- 11 lut 2015
- Kształcenie Mistrzów Harców
- 4119 czytań
- 0 komentarzy
Ognisko! Zapalane od góry…
Jeszcze kilka dni temu zastanawiałem się, czy warto sięgnąć „po pióro”. Ani wielkich chęci, ani też jakichś mądrych rzeczy nie miałem do napisania. Aż tu…
Zawsze byłem pewien, że poza „oczywistą oczywistością”, jaką jest misja wychowywania młodego człowieka podejmującego wyzwania, harcerstwo robi coś jeszcze. Wbija w głowę wspomnienia – skutecznie i na całe życie. Zwykle wiążą się one z przeżyciem czegoś niezwykłego. Mam jakieś takie doświadczenia wyniesione z drużyny. Potem powtórzone w Hufcu. O zgrozo! To zawsze działało. Za oczywiste uważałem więc zawsze, że to jest stan normalny.
Skoro najlepsze było to, co przeżywane autentycznie i często w pocie czoła (a czasami i w błocie), doświadczone w pracy w drużynie, to za naturalne wydawało mi się również przenoszenie podobnego modelu do kształcenia drużynowych i kadry wspierającej ich w prowadzeniu drużyn. Bo kształcenie kadry powinno być wyzwaniem i przygodą! Wszystko dodatkowo okupione trudem!Dlaczego? Bo to naturalne dla harcerskiego systemu pracy.
Oczywiście, ten „trud” nie powinien mieć wyłącznie charakteru fizycznego wyczynu. Intelektualne potyczki też są wskazane. Bo tak naprawdę, to w tym wszystkich chodzi o autentyczne doświadczanie na własnej skórze tego i owego.
Wstęp mamy za sobą.
Teraz kilka słów o zwyczajnej formie dokształcającej dla kadry.
Pierwotnie była ona przeznaczona dla drużynowych, ale teraz już dorosła i obejmuje również tych, którzy powinni codziennie rzeźbić w granatowej glinie. Tak powstała Wyprawa. Inna niż wszystkie... Przynajmniej u nas tak myślano.
Od początku była przede wszystkim narzędziem dla wyróżnienia drużynowych z Chorągwi Opolskiej, mogących być wzorem dla innych drużynowych. Taki pomysł przyszedł nam, wtedy nowo wybranej komendzie chorągwi, do głowy – aby po roku pracy z drużyną, wyprawa była dla jej uczestników chwilą „intensywnego odpoczynku”, dającego dużą dawkę pozytywnej harcerskiej energii, wiarę w robienie rzeczy wydających się niemożliwymi, a przy okazji pozwalała na zaszczepianie przekonania, że niemożliwe staje się możliwe.
Wyprawa miała dawać możliwość wymiany doświadczeń, rozmowy o problemach, na jakie natrafiamy podczas pracy instruktorskiej, wspólnego szukania rozwiązań. A gdyby, przy okazji tego wszystkiego, jednym dawała nowe umiejętności harcowania w terenie, a innym możliwość dzielenia się swoimi doświadczeniami i umiejętnościami przydatnymi na harcerskim szlaku...
Stawianie wyzwań na każdym kroku, stawianie poprzeczki coraz wyżej, przygoda, praktyczne podnoszenie umiejętności pracy metodą harcerską oraz doskonalenie warsztatu i prowadzenia HARCÓW! Daleko od zamkniętych przestrzeni a możliwie blisko natury. Tym jest właśnie Granatowa Wyprawa Chorągwi Opolskiej ZHP. Zielona taką się staje.
Teraz to już żadna nowość, ale przy tym wszystkim od początku ważne było nie tylko to, dla kogo Wyprawa jest organizowana, ale również przez kogo. Od jej początku w roku 2012 organizatorami byli członkowie komendy chorągwi. To był bardzo ważny sygnał wysłany w świat.
Haloooo! My też jesteśmy INSTRUKTORAMI HARCERSKIMI! My też z Wami harcujemy. My też z Wami płyniemy, skaczemy, zjeżdżamy na linach, bytujemy na wyspie, wdrapujemy się wspólnie na każdy szczyt… po prostu jesteśmy jednymi z Was. Co najwyżej z odrobinę większym doświadczeniem i właśnie nim chcemy się podzielić z Wami.
Kwintesencją kształcenia drużynowych jest wspólne przeżywanie harcerskiej przygody, sprawdzanie się w działaniu, udział w możliwie najlepiej „opakowanej dawce warsztatów" – opartych na ciągłym, aktywnym przeżywaniu, praktycznym doskonaleniu umiejętności w trakcie wspólnego obozowania. W naszym przypadku najlepiej gdzieś daleko od cywilizacji.
Często słyszałem, że to przerost formy nad treścią. A ja wciąż żyję w przekonaniu, że forma oparta na przeżywaniu i uczeniu w działaniu jest najlepszym sposobem przekazywania wiedzy i wpajania pozytywnych wzorców i pracy metodą harcerską.
Miejsce też jest ważne. Sprzyja tworzeniu magii. Dobrze jeśli jest niezwykłe. Tyle, że niezwykłe może być każde.
My kolejno wybraliśmy:
1. 2012 - Masyw Śnieżnika. „Szlak” w górę strumienia, rura z przejściem pod drogą i najważniejsza perełka – Nocne Zakończenie pod Wodospadem „Wilczki”
2. 2013 - Bieszczady. Bytowanie na wyspie na jez. Solińskim, przejście w poprzek Otrytu i perełka – nocne wejście na Tarnicę.
3. 2014 – Gruzja. Podążanie w górach (nie jest łatwo im dotrzymać kroku) za Gruzinami, całodzienna „przejażdżka” z gruzińskimi kierowcami tzw. drogami w górach Kaukazu, rafting z gruzińskimi skautami i perełka – wdrapanie się na Atsuntę (3051 m). A przy okazji mamy wyznaczony własny szlak turystyczny do Omalo.
Po co to wszystko? To akurat prosta sprawa.
Nie ma lepszej zachęty do wyjścia z harcówek lub co gorsza z pomieszczeń, gdzie odbywają się zbiórki niż danie możliwości dotknięcia przygody w pełnym wymiarze. Przygody, która rodzi się w trudzie i znoju. Przygody, która tworzy i spaja zespół. Więc po prostu staramy się w trakcie Wypraw pokazać, że ona jest, że jest fajnie z nią obcować i jeszcze fajniej ją przeżywać bliżej rury, strumienia, szczytu jednej lub drugiej góry czy wyspy niż tablicy korkowej, nożyczek i kleju w pomieszczeniu.
A reszta dzieje się na szlaku. Sama…
Na koniec… w nawiązaniu do tytułu.
W swojej instruktorskiej przygodzie widywałem różne rzeczy i spotykałem różnych „szaleńców”.
Ostatnio jednak doświadczyłem czegoś co mnie… zmotywowało do napisania tych kilku słów.
Przyglądając się kursowi drużynowych, patrzyłem na przyszłych albo już obecnych drużynowych. 16-18 latków. Albo już pełnią albo wkrótce będą oni pełnić najważniejszą funkcję w ZHP. Będą sami starali się „wryć w pamięć” harcerską przygodę swoim harcerkom i harcerzom. I pewnie nie utkwiło by mi to jakoś szczególnie w pamięci. W końcu tylko im się przyglądałem. Aż do momentu… kiedy dowiedziałem się, że ognisko można chcieć rozpalić od góry. Dosłownie!
DRUŻYNOWI rozpalający ognisko na zakończenie kursu, przytykający zapałki do szczytu stosu… Tak bardzo mnie to ruszyło, że pomyślałem sobie: DOKĄD MY IDZIEMY?! Czy na pewno chcemy, aby nasz największy atut – PRZEŻYWANIE HARCERSKIEJ PRZYGODY – odszedł w niebyt? Czy na pewno chcemy, aby już za chwilkę uczestnicy „kursów” zastępowych nabywali umiejętności z flipcharta i projektora? A może już nabywają? Czy na pewno chcemy doczekać prezentacji na kursach pt. „Ognisko Harcerskie” w dziesięciu slajdach?
Ja wciąż mówię temu NIE! Wciąż stawiam na PRZYGODĘ!
hm. Artur Ośko
komendant
Chorągwi Opolskiej ZHP
I na koniec. Warto poczytać. Wrażenia uczestników powinny być tutaj tekstem: https://www.facebook.com/granatowawyprawa
Nr HR-a: I/2015 Numer Specjalny - Kształcenie
Social Sharing: |